Grupy dyskusyjne   »   Jak żyć z wyrachowanym ogrem - czyli sprzęgło.

Jak żyć z wyrachowanym ogrem - czyli sprzęgło.



1 Data: Sierpien 07 2008 22:56:47
Temat: Jak żyć z wyrachowanym ogrem - czyli sprzęgło.
Autor: BRODACZ 

Zacznę od początku.

27 lipca wybraliśmy się z żoną w odwiedziny do zaprzyjaźnionych harcerzy na
Roztocze. Mieliśmy do pokonania mniej więcej 270km w jedną stronę. W czasie
całej trasy wszystko spisywało sie bez zarzutu i dotarlismy zarówno tam, jak
i spowrotem bez najmniejszych problemów, nie licząc kontroli celnej w
okolicach Zamościa. Dwa dni później wystartowaliśmy w dość długą trasę z
domu
przez Wrocław do Szklarskiej Poręby. Nastepnie do Nowego Targu i spowrotem
do
domu. Już między Wrocławiem a Szklarską wyczułem, że sprzęgło zaczyna
dziwnie
miękko ciągnąć. Przy ruszaniu jeszcze przez kilka sekund po zdjęciu nogi z
pedału czułem, że sprzęgło lekko się slizga. W Szklarskiej popuściłem więc
troszkę linkę, mając nadzieję, że to rozwiąże problem. Niestety. W czasie
jazdy do Nowego Targu było coraz gożej. W prawdzie dawało się spokojnie
jechać po płaskim, jednak przy podjazdach trzeba było bardzo delikatnie
operować gazem. Między Wadowicami a Rabką są trzy miejsca, gdzie remont
drogi
wymusza wachadłowy ruch pojazdów i oczywiście startuje się pod dość stromą
górę. Na jedynce z trudem dawało sie wdrapać na kolejne szczyty utrzymując
prędkość marszową na poziomie 10km/h. Przy próbach wrzucenia dwójki sprzęgło
slizgało się okrutnie nie dając rady pociągnąć samochodu. Z Nowego Targu
wyruszyliśmy do domu z pewną niesmiałością, ale do Krakowa było nieźle.
Niestety jazda przez Kraków to ciągłe  ruszanie i zatrzymywanie się w
korkach. Sprzęgło dostało taki wycisk, że dalszą droge trzeba było
kontynuować praktycznie bez użycia czwartego biegu, bo podmuchy dość silnego
wiatru zrywały przyczepność sprzęgła nawet  na płaskich odcinkach drogi.
Droga również nie jest łatwa, bo ciągłe podjazdy i zjazdy nie dają sprzęgłu
odpocząć. Od Skarżyska problemem było poruszanie sie na trzecim biegu, bo
wiatr przybierał na sile i zatrzymywał ogra gwałtownymi podmuchami. Z
Raqdomia do Białobrzegów snuliśmy się już jak muchy w smole bo praktycznie
jest tam ciągle pod lekką górkę. Jak się jedzie sprawnym pojazdem, to
człowiek nie zwraca uwagi na takie nierówności terenu, ale jak minimalne
nawet dodanie gazu zrywa przyczepność sprzęgła to takie podjazdy bolą...
Między Białobrzegami a Warką jedzie się prawie jak po górach. Co chwila
podjazd i zjazd, podjazd i zjazd. Do góry na jedynce, w dół na trójce.
Między
Warką a moją wsią jest jeden, za to długi na dwa kilometry lekki podjazd i
tu
już przy prędkości 7 - 8km/h zaczynała slizgać sie jedynka... Potem płasko
więc 20km/h na dwójce a potem gwałtownie w dół na trójce. Ostatnie poważne
wyzwanie to wdrapanie się na nasyp drogi Kozienice - Góra Kalwaria. Podjazd
niby niewielki, ale forsowałem go pompując sprzęgłem jak przy
zapowietrzonych
hamulcach. Ostatnie 700m asfaltem i zjazd do MojejWsi dało się uskutecznić
na
dwójce. Koniec końców stanęliśmy przed bramą naszej hacjendy i tu rozpacz,
podjazd na podwórko jest dość stromy. Ogr wciągnął się przez bramę na
podjazd
tylko o tyle, że bramę udało się zamknąć, ale na podwórko już się nie
wdrapał. Wczoraj wciągałem go do garażu ręczną wciągarką i zasięgu 1,5m i
10m
łańcucha. Udało się choć zajęło mi to ze 4 godziny. Dzisiaj wyciągnąłem
silnik i zdemontowałem sprzęgło. Okazało się, że w docisku 228mm siedzi
tarcza 215, tak wyhetana, że docisk nie był juz w stanie dopchnąć jej do
koła
zamachowego. Na szczęście dzięki bardzo ostrożnym manewrowaniu gazem i
sprzęgłem udało mi się nie spalić docisku. Założyłem więc nową tarczę 228mm,
złożyłem wszystko do kupy. wrzuciłem silnik spowrotem do ogra i odbyłem
kontrolna jazdę. Normalnie asfalt sie roluje pod kołami. Wszystko wskazuje
więc, że do Garbów pojadę ogrem...

--


BROD@CZ



Jak żyć z wyrachowanym ogrem - czyli sprzęgło.



Grupy dyskusyjne