DzieĹ -(minus) 5. "Travel light".
"She gonna travel light now
She's gonna tear up all her roots now
She got a turn up for the boots now
Yeah she thinks she's tough"
M. Knopfler
Pakuje siÄ na "rozsÄ
dnie" a potem wrzucam bagaż na wagÄ.
Ĺšle! Rewizja!
Przeciwdeszczówka ? Na pustyniÄ ? Won!
Zapasowe rÄkawice ? Won !
Pas nerkowy ? No, nie bÄ
dź goĹciu taki czopers! Won!
Oki, teraz da radÄ. Skórzane dżinsy, lekka kurtka, termoaktywna bielizna, perforowane rÄkawice, polarek, kask jet i 2 pary balaklaw.
Starczy ? Musi.
DzieĹ 0,5. "Hard on".
Jestem umówiony na 10-tÄ
, podpiszÄ 2 papiery, machnÄ plastikiem, przepakujÄ co trzeba i w drogÄ!
Jestem o czasie. Już pół godziny później docieram do lady. Dobrze że "economy meltdown" i kolejki mniejsze. Podpisuje siÄ w ... 15-tu miejscach, potem jeszcze w 3 za wypożyczenie zumo i dobrze po 11-tej dostajÄ do rÄki kluczyki od Sportstera. Rudy jak irlandczyk mechanik pokazuje mi który kluczyk do moto, od disclocka, od linki itd. 3 dni później doczytam siÄ że wszystko to powinno byÄ zapinane "all the time" czyli do tankowania w sumie też. W sakwie znajdujÄ ksero papierów motocykla w papierowej kopercie - no to chyba tu nie pada, jak nawet w kawałek folii tego nie wkładajÄ
. Kółko testowe a potem pytam mechanika gdzie tu siÄ sprawdza olej.
Na twarzy ma wypisane " goĹciu, po chuj ? Zrobisz tym sto mil i oddasz, widziałem takich paru - biorÄ
najmniejsze moto i siÄ zgrywajÄ
a w ogóle to gorszÄ
kurtkÄ rzuciłem psu do budy na posłanie niż ta co masz na sobie" ale grzecznie pokazuje.
Zanim odjadÄ widzÄ jak jeden z ich bardziej wypasionych klientów przymierza siÄ do ruszenia glidem z rozłożonÄ
stopkÄ
. DrÄ ryja żeby przekrzyczeÄ silnik i oszczÄdzam mu parÄ dolców i trochÄ wstydu.
Wbijam w zumo Hoover Dam i chcÄ tylko wyjechaÄ z Vegas. Wystarczy napÄdzanego prÄ
dem kiczu, pomniejszonych kopii: Empire, Statuy, szklanej piramidy, Ĺuku Triumfalnego i wszechobecnych złoceĹ. Tylko fontanna Belaggio jest warta widoku a już na pewno nic w tym mieĹcie nie jest warte żadnych moich pieniÄdzy.
Dojeżdżam do rozjazdu - Valley of Fire albo Hoover Dam. Spotykam parÄ motocyklistów - ona całe 1,60 wzrostu jedzie nowym czoperem Hondy w malowaniu Arlen Nessa, on normalnym turystykiem. SÄ
mili, o sportsterze mowiÄ
"nice ride". A to znaczy że sÄ
bardzo mili.
Pytam siÄ czy te 1000-ileĹ tam to nie za duże dla niej. Nie, wczeĹniej jeździła Fat Boyem. I on owszem, był za duży. ReklamujÄ
Valley of Fire jakby im za to płacili. Ale ja nie dam rady, jestem umówiony na Hoover z wozem serwisowym. ChwilÄ później mijam długÄ
płaska platformÄ za niÄ
kabriolet. JadÄ
dużo wolniej niż dozwolone 55 mph. Mijam ich i przychodzi mi do głowy, że to właĹnie krÄcÄ
film. Oooo! BÄdÄ sławny? A przynajmniej bÄdzie mnie widaÄ. JakieĹ 3 sekundy i tyłem.
I co z tego, Clooney też tak zaczynał.
Góry, słoĹce, droga i ja.
Nikogo.
Niczego.
Neonów, wieżowców, tłumów, stad meksykanów wciskajÄ
cych Ci ulotki-wizytówki to burdelu. I nic oprócz słoĹca nie Ĺwieci siÄ na złoto.
Teraz zaczyna siÄ dla mnie Ameryka jakiej szukałem.
Oprócz asfaltowej drogi wszystko jest tu takie same od milionów lat. Wiatr zmienia góry z powolnoĹciÄ
na którÄ
ludziom nigdy nie starczy czasu, czerwieĹ skał nie ma nic wspólnego z uwodzÄ
cym karminem z reklam miasta, krajobraz przesuwa siÄ z doskonałÄ
dla mojej obecnoĹci obojÄtnoĹciÄ
nie zabiegajÄ
c o mojÄ
uwagÄ. Zaprzeczenia miasta dopełnia brak hałasu.
Kurde, chyba mi stanÄ
ł.
Albo zdrÄtwiał od tego siodełka.
Tak czy inaczej jest miło.
Hooover Dam.
Powyżej Hoover jest parking koło mostu imienia budowniczych tamy. WchodzÄ na most i z góry oglÄ
dam wielkÄ
wyoblonÄ
ĹcianÄ schodzÄ
cÄ
siÄ do stóp wÄ
skiego po tej stronie strumienia Colorado River. Po wypukłej stronie tłoczÄ
siÄ tysiÄ
ce ton wody. Wszystko robi wrażenie, ale ten "human touch" w kanionie rzeki choÄ czysto praktyczny przypomina mi o mieĹcie i o tym że wielu budowniczych zginÄło po to żeby teraz prÄ
d z elektrowni mógł rozĹwietlaÄ w Vegas dziesiÄ
tki tysiÄcy automatów do gry.
Zjeżdżam niżej. Parking na kilka piÄter, wydzielony dla motocykli. Napis "pay after parking" dla mnie znaczy że mam zapłaciÄ na koniec parkowania, ale dla kasjerki znaczy że mam zapłaciÄ jak tylko zaparkujÄ. WyjaĹniam tÄ
lingwistycznÄ
pomyłkÄ siedmioma dolarami i idÄ po coĹ do picia i spotykam wóz serwisowy.
- Czeć. JesteĹcie debile!
- Czemu ?
- Dam Ci wsiÄ
ć na moto to zrozumiesz.
- No nie mów że Ci stanÄ
ł.
- Powiedzmy że zdrÄtwiał.
Na Grand Canyon ruszam razem z wozem serwisowym. KiedyĹ mój kolega spotkał na motocyklu dwóch innych którzy objechali Ĺwiat. Napalony jak norka na niesamowite historie zapytał:
- no i jak to jest ?
- no wiesz, jedzie siÄ.
Jest dokładnie tak samo. SiÄ jedzie. Robi siÄ płasko wiÄc zaczynamy siÄ trochÄ wygłupiaÄ. Jazda równoległa, synchroniczna, na stojÄ
co, aparaty pstrykajÄ
, kamera siÄ krÄci. Kino niezależne. Najbardziej to od rozumu.
Kingman.
Witamy na route 66 - "Legendary route 66".
Jest jak w niebie. LecÄ czoperem po legendarnej, historycznej, jedynej niepowtarzalnej route 66. WrócÄ i bÄdÄ prezesem wszystkich czoperów na dzielni i legendÄ
na preclach. 2 mile dalej - kolejna tablica "Historic route 66".
Za milÄ nastÄpna.
Za kolejnÄ
milÄ też.
Pora na drobny hazard - zgadnijcie jaka tablica czeka na mnie za kolejnÄ
milÄ ?
Dobra, to było łatwe, krupier wycofuje zakłady.
Zaczyna mi to waliÄ lipÄ
dla turystów. Bo w sumie jest lipÄ
, sorry Ameryko. Iloć sklepów z pamiÄ
tkami przekracza 5 sztuk na 10 mil, droga jest utrzymana jak w sercu las Vegas. Tylko parÄ budynków w samym Kingman i stary parowóz na bocznicy majÄ
w sobie autentycznoć okresu migracji bezrobotnych, wygnanych Wielkim Kryzysem milionów ludzi. Ale skoro jesteĹ w w Rzymie... wchodzÄ do jednego ze sklepów i kupujÄ jakieĹ pamiÄ
tki. Tyle że legendy za które możesz zapłaciÄ kartÄ
kredytowÄ
tracÄ
na legendarnoĹci.
Za Williams opuszczamy 66 i kierujemy siÄ na Grand Canyon. Robi siÄ ciemno. Robi siÄ chłodno. Robi siÄ zimno. Ale nawijam za wozem serwisowym, powinniĹmy dziĹ dojechaÄ gdzieĹ pod Kanion. Robi siÄ k.. zimno, a potem ja p..., k.. jak zimno. Koło 20-tej w Valle koledzy w samochodzie siÄ zatrzymujÄ
.
- Wiesz, w przeliczeniu na nasze to jest plus 5. PomyĹleliĹmy, że chyba już masz doć.
Koledzy ? Mało powiedziane! To sÄ
prawdziwi przyjaciele! Wypada mi tylko pomyĹleÄ o nich równie ciepło. "Wiecie co ? Ĺťeby Was gorÄ
cym żwirem przesrało"
W motelowym barze zamawiam u barmana coĹ na rozgrzewkÄ. Pokazuje mi butelkÄ, nie wiem co to jest pytam czy zadziała na chłód.
- Yes.
- make it double.
Wie co mówi, za chwilÄ jest mi ciepło, przeglÄ
dam foldery Kanionu, wÄ
wozu Antylopy. Jest fajnie, można zwiedziÄ kanion z helikoptera, albo dżipem, albo wybraÄ siÄ na rafting. Zbieram kupÄ folderów pod głowÄ i usiłujÄ zasnÄ
Ä na stoliku w barze.
DzieĹ drugi. "Goofing"
AmerykaĹskie Ĺniadanie i ruszamy do Grand Canyon National Park. Pierwszy punkt widokowy - Ooooo! Jakie to wielkie !
30-milowej szerokoĹci dziura w Ziemi kryjÄ
ca w sobie pasma gór, płaskowyże, rzekÄ Colorado, którÄ
ledwo co widaÄ.
WiÄcej opisu nie bÄdzie - nie mam tak dużej czcionki żeby pasowała.
W skali ?
WidzieliĹcie Bełchatów ?
Tak, no to jeszcze nic nie widzieliĹcie.
Włóczymy siÄ od jednego punktu widokowego do drugiego, Marek znajduje wystajÄ
ca skałkÄ już oddzielajÄ
cÄ
siÄ od masywu dwumetrowÄ
rozpadlinÄ
.
Przechodzi jakoĹ na ten oddzielony szczyt zakoĹczony płaskÄ
półkÄ
o powierzchni może metr na metr. Robi tam jaskółki. Zważywszy że do dna kanionu ma jakieĹ 500 metrów pewnie nawet chwilÄ by leciał. ZwiedzajÄ
cy Amerykanie komentujÄ
:
- Crazy man.
- No madam, he is trained proffesional
- O, he is with You guys ?
- No, now he is very alone.
W trakcie włóczÄgi miÄdzy punktami widokowymi pożyczam motocykl raz jednemu raz drugiemu. Sławek wsiada i znika.... Doganiamy go za parÄ mil, wyprzedzamy. NapÄdzam kwadratowe pudło Forda Flexa ile siÄ da na tych winklach, Sławek trzyma siÄ z tyłu, reszta strzela fotki, widzÄ w lusterku jak fajnie mu siÄ jedzie. Oprócz tego że przeginamy z prÄdkoĹciÄ
i że żaden z nas nie ma prawa prowadziÄ pojazdu który akurat prowadzi to wszystko jest w porzÄ
dku. Na jednym z punktów znikam na 3 minuty. Wracam.
- Chłopaki, nie wiecie czy w tych sklepach nie majÄ
gdzieĹ nalepki: "Nasikałem do najwiÄkszej dziury na Ĺwiecie" ?
Zostawiamy Kanion i gonimy żeby zdÄ
żyÄ na ostatniÄ
turÄ wycieczek do Anthelope Canyon. Wjeżdżamy do indiaĹskiego Visitor Center. Ostatni samochód odjechał w miejsce gdzie rozpoczynajÄ
siÄ wycieczki, ale jeszcze możemy go dogoniÄ. Przesiadamy siÄ do wielkiego 4x4 i piaszczystym korytem rzeki dojeżdżamy do "miejsca gdzie woda biegnie przez skały".
100-metrowej szerokoĹci prostokÄ
tne koryto rzeki przedzielone jest jasnoczerwonÄ
skałÄ
. Przez jej Ĺrodek biegnie pionowa, może 3 metrów szerokoĹci szczelina. Wchodzimy do wyrzeźbionego wodÄ
korytarza szerokoĹci w sam raz dla 1 człowieka i za kilka minut bÄdziemy na drugiej stronie. Wchodzimy kilka metrów w głÄ
b kanionu i Ĺwiatło zaczyna taĹczyÄ. PadajÄ
ce z wysoka promienie odbijajÄ
siÄ od górnych skał tworzÄ
c wielkie błyszczÄ
ce półkule pomaraĹczy, rozĹwietla szerokie fałdy czerwonej tkaniny a niżej zostawia brÄ
zowy półmrok. A wszystko to jest skałÄ
, miÄkko pofałdowanÄ
przez dawno nieistniejÄ
cÄ
rzekÄ, która raz na kilka lat powraca duchem powodzi. Jest zima i nie ma "light beam" - efektu słonecznego reflektora, ale słoĹce dalej pokazuje swoje sztuczki wydobywajÄ
c z kształtów skały profile znanych miejsc i osób.
Indianin zostawia nas w Visitor Center. Stoimy jakÄ
Ĺ chwilÄ rozmawiajÄ
c i zauważam, że w samochodzie zostawiłem aparat razem z Ĺwieżo kupionym jasnym obiektywem 100 mm. Mniejsza o aparat, nawet o zdjÄcia, w koĹcu wszyscy fotografujemy mniej wiÄcej to samo, ale obiektyw mam od 2 dni! RozglÄ
dam siÄ. Jest piÄ
ta po południu, pustynia, wokół żywego ducha, tylko 3 kominy elektrowni na horyzoncie. Za piÄÄ minut przyjeżdża Indianka od biletów, zamknÄ
Ä bramÄ. TłumaczÄ.
- Pojechał tu Flagstaff. Nie nie ma telefonu komórkowego. "Nie ma telefonu ! W Stanach ? Co on jest ? Chory jaki ? Navajo i Mormom ?"
Lipa. Albo jadÄ dalej, wracam tu wieczorem w niedzielÄ a potem przejadÄ w nocy i rano w Vegas do samolotu, albo pojadÄ drogÄ
do Flagstaff i go dogoniÄ.
A jak nie wróci do niedzieli ? przekładaÄ samolot na późniejszy ? Poza tym plan spotkania z Ye pójdzie siÄ waliÄ i reszta planu też ucierpi. Indianka dyktuje mi swój numer telefonu i każe podjechaÄ na JackPost piÄÄ mil dalej. Ona sprawdzi czy nie zostawił aparatu w ich biurze. Jedzie. Ruszam za chwilÄ. Wjeżdżam na parking JackPost, widzÄ Navajo i wiem, ze mój aparat siÄ znalazł.
Duchy pustyni ? Chyba tak, bo nie miało praw siÄ udaÄ.
ChcÄ zatankowaÄ na tym JackPost, ale wóz serwisowy mówi, że zrobimy to w BigWater gdzie ma byÄ skrót do Bryce National Park. 30 mil ? OK, dam radÄ.
Bigwater is a dot tzn. nie ma stacji, ani zjazdu na ten skrót, 3 chałupy na krzyż. Winiemy dalej. Zapala siÄ kontrolka rezerwy. Ustalamy że ja pojadÄ jeszcze 20 mil - tyle mogÄ bez ryzyka zapowietrzenia wtrysków a oni jadÄ
na stacje i przywożÄ
mi benzynÄ. Za 20 mil zjeżdżam na pobocze. Jest ciemno, zimno i wieje. Mocno wieje. Zgrabiałymi rÄkami rozbijam namiot i przypinam go do motocykla żeby nie zwiał. WchodzÄ do Ĺrodka i czekam. Zastanawiam siÄ co w takÄ
pogodÄ robili wszyscy Ci kowboje z westernów. Jak to co ? Oni wtedy grali w innych filmach. Ford pojawia siÄ za około godzinÄ, dostajÄ burgera i to jeszcze ciepłego, Może powinienem siÄ zapytaÄ gdzie go trzymał tyle czasu, że nie wystygł, ale może lepiej nie ? Zanim skoĹczÄ jeć moto jest zatankowane i to nawet nie do zbiornika oleju tylko do baku. Zwijam namiot, graty i ruszamy. Jest noc, ale nawijam wszystko co siÄ da. Da siÄ 95 mph. No to jeszcze raz, to samo - 95 mph. Robi siÄ z górki wiÄc próbuje jeszcze raz.
Uuuuuuu! Yes, yes, yes!
Stówa pÄka, czyli 160 km/h - dzielny malec, nie ?
Pomimo tego że jest +10 na termometrze po wywianiu na pustyni mówiÄ, że koĹczymy w Kanab. Baterie mi siÄ skoĹczyły, game over, finito, amen. Kanab to straszna dziura, choÄ wynaleźli tu już ciepłÄ
wodÄ pod prysznicem, to do gorÄ
cej herbaty majÄ
jeszcze jakieĹ 20 lat. Jestem 90 mil za planem, to znaczy że jutro oprócz 420 planowanych na sobotÄ mam dodatkowe 180 do Bryce i z powrotem.
Las Vegas Run - 3 "Desert Ghost Revenge"
WstajÄ rano i żegnam siÄ z ekipÄ
wozu serwisowego i znowu jestem sam. Jest trochÄ chłodno. Gorzej że w stronÄ Bryce robi siÄ coraz zimniej. I jakieĹ znaki - ostrzeżenie o lodzie - to chyba z poprzedniej zimy? Chyba jest mniej niż +5, bo przy +5 to moje rÄkawiczki dawały radÄ a teraz już nie. Na stacji benzynowej kupujÄ dodatkowÄ
włóczkowa parÄ. Na bramce wjazdowej do Bryce pytam rangerkÄ (no dobra rangerkÄ bileterkÄ) o najfajniejszy punkt widokowy bo mam mało czasu. Tego mi nie powie, ale powie mi, że dziĹ po południu ma byÄ Ĺnieg. W koĹcu jest 2700 m nad poziomem morza i zima - koniec października.
Najlepszym punktem widokowym w Bryce jest Inspiration Point. W głÄbokiej dolinie w równych rzÄdach stojÄ
kilkudziesiÄciometrowe szeregi skalnych kokonów. Regularnoć tej armii nie pozwala wierzyÄ, że to tylko skały i półtora miliarda lat erozji. Nie wiem kto je stworzył i jak długo jeszcze bÄdÄ
czekaÄ, ale któregoĹ dnia w CNN zobaczymy co było w Ĺrodku a armia amerykaĹska bÄdzie miała pełne rÄce roboty.
W sklepie tuż za Bryce kupujÄ grubÄ
bawełnianÄ
bluzÄ. Na półce obok leży jednorazowa przeciwdeszczówka, hmmm... a może by tak ? E tam, przecież nie pada a ja jadÄ na południe. Wieje. Na przełÄczach wiatr przestawia moto o pół pasa, czasem wieje w twarz. Jest zimno, ale do tego już siÄ przyzwyczaiłem. Gorzej że zaczyna padaÄ.
Zwalniam, nie bÄdÄ
sprawdzał ile trakcji majÄ
fabryczne opony w sportsterze przy +2 i na mokrym. Zjeżdżam do Kanab, robi siÄ cieplej! Teraz już tylko 400 mil przez pustyniÄ - lajtowo, czoperowo. Za Kanab zaczyna wiaÄ w twarz. WidzÄ jak wiatr przewiewa piasek przed szosÄ, a oderwane od korzeni kuliste krzaki toczÄ
siÄ i podskakujÄ
całkiem jak w westernie. W Page starszy człowiek mówi, że na razie to jest tylko wietrznie, ale jak siÄ zacznie burza piaskowa to z miejsca gdzie stojÄ nie zobaczÄ motocykla. No póki to tylko opowiadanie... to spadam stÄ
d!
Od Page piździ jak kieleckiem. CzujÄ jakbym przepychał głowÄ
ĹcianÄ. Do Flagstaff mam 130 mil, akurat trochÄ mniej niż dystans miÄdzy tankowaniami od full do rezerwy. Ja jadÄ, wiatr wieje, każdy robi to co do niego należy. Pod prawÄ
powiekÄ
uzbierał mi siÄ chyba worek piasku, ale tu, poĹrodku pustyni nie bardzo mogÄ z tym cokolwiek zrobiÄ. W koĹcu w spokojniejszym miejscu zatrzymuje siÄ, przepłukujÄ oko wodÄ
. Wsiadam i tuż po ruszeniu zapala siÄ lampka rezerwy. Na liczniku jest 100 mil, do Flagstaff jeszcze 30, do najbliższej stacji 20. Przy tym wietrze ? Słabo...
Wydało. Tankuje, rozglÄ
dam siÄ i widzÄ przed sobÄ
góry. BÄdzie zimno. Dobra, przyzwyczaiłem siÄ, pierwsze 20 mil jest fatalne, potem luz.
W najwyższym punkcie Flagstaff jest 7000 stóp, ale potem droga spada w dół i z każdÄ
milÄ
jest lepiej. W noc wjeżdżam już na dole. Jest ciepło, przestaje wiaÄ.
MyĹlÄ sobie, że chłód, desz i wiatr to była cena za wczorajsze wygłupy i cud z aparatem. Duchy pustyni postanowiły pokazaÄ co potrafiÄ
. Dobrze, że im siÄ zasiÄg skoĹczył. MiÄdzystanowa 17 prowadzi przez nocnÄ
panoramÄ Phoenix. Kilka pasów i dookoła morze Ĺwiatła po horyzont. Tuż za Phoenix uciekam z gÄstego ruchu na stary highway 101. Dojeżdżam do wyznaczonego współrzÄdnymi miejsca na mapie. Cisza i mrok. No... fajnie. GdzieĹ daleko widzÄ Ĺwiatełko, podjeżdżam ale to tylko samochód z naprzeciwka. Wracam do punktu spotkania i widzÄ na poboczu człowieka na enduraku. Po pustyni podjeżdżamy jakÄ
Ĺ milÄ do obozu. Ye przez telefon miał głos 20-latka, z wyglÄ
du ma 3 razy tyle, ale ze spotkania cieszy siÄ jakby miał 10.
- You drove a sportster !
- Yes, 600 miles today.
- You are crazy, man...
Obok nas 2 przy ognisku grzeje siÄ shotgun. Ye mówi, że, przemytnicy, że niedaleko do wiÄzienia a poza tym kojoty siÄ włóczÄ
.
A tak naprawdÄ to Ye ma w życiu 2 pasje - motocykle i strzelanie, przy czym strzelanie w Arizonie to jak w Polsce picie wódki, trudno o niepraktykujÄ
cego.
Gadamy, pijemy gdzieĹ do pierwszej nocy, potem rozstawiam namiot, on idzie spaÄ a ja jeszcze chwilÄ siedzÄ sam przy dogasajÄ
cym ognisku. Wylewam resztÄ piwa na pustyniÄ, nie bÄdÄ drugi raz zadzierał z duchami. O piÄ
tej rano budzi mnie wycie kojota, chwilÄ słucham czy jest blisko i czy wołaÄ kawaleriÄ ale chyba nie ma po co. Po Ĺniadaniu Ye wyjmuje biwakowy zestaw militarny: shotgun, klona AK47, 2 normalne 9-tki i kelteca. Idziemy postrzelaÄ. Shotgun robi miazgÄ z jednej gałÄzi kaktusa, AK 47 obcina drugÄ
. To były łatwe zabawki. Keltec jest mały, ale ma 9 mm i po każdym strzale rÄce wÄdrujÄ
mi do góry prawie do pionu. Nie wiem czemu ale całe to strzelanie zaczyna mi siÄ podobaÄ. Atawizm jaki czy za długo już siedzÄ w tej ameryce ?
Odstawiamy zabawki, oprócz kelteca który lÄ
duje w małej kieszonce za kanapÄ
Yamahy. Ja biorÄ HuskÄ i gonimy wÄ
skimi dróżkami miedzy kaktusami po pustyni. Dróżki sÄ
doć twarde i oprócz łagodnych, małych rowów po strumykach jest płasko. Za to kurz jest taki, że mogÄ jechaÄ 200 metrów za nim a i tak go nie zgubiÄ.
Wracamy i sprzÄ
tamy obóz. To znaczy ja namiot a Ye i Lynn chowajÄ
rzeczy do campera. Camper ma 12 na 3 metry. Kurde, moje pierwsze mieszkanie było mniejsze.
Jedziemy do Casa Grande, wchodze do domu Ye. No tak, myĹlałem, że tylko campera ma dużego. Fajna chata, ale naprawdÄ fajne jest to że z salonu wychodzi siÄ na podwórko z basenem.
- Can I use the pool ?
- Yes, but it is cold.
- No, it isn't.
Mało co wziÄ
łem ze sobÄ
, ale kÄ
pielówki tak. Basen ma może 15 metrów długoĹci wiÄc żeby cokolwiek poczuÄ przepływam go chyba 30 razy. Woda jest jak w polskim jeziorze w lato. WychodzÄ i pustynny klimat wysusza mnie w niecałÄ
minutÄ. Wracam z basenu, zgadnijcie co robi Ye ? Przeładowywuje pistolety po pustynnym strzelaniu. Pytam go czy naprawdÄ zdarza siÄ tutaj że ktoĹ użyje broni. Tak, sÄ
siad jego brata z całÄ
rodzinÄ
został napadniÄty przez 2 bandytów z broniÄ
. Powiedział że musi ić do łazienki. Pozwolili mu. Wyszedł z z niej z pistoletem i obu zastrzelił. Nie, nie jest żołnierzem ani policjantem z zawodu. Zbieram siÄ, jest 14-ta a ja mam 400 mil do zrobienia i conajmiej 2 pasma gór do przejechania. A w górach... bÄdzie zimno. Ye odprowadza mnie do skrzyżowania - mam do wyboru stary highway 93 albo interstate na Phoenix. Wjeżdżamy na ostatniÄ
milÄ wspólnej jazdy i z naprzeciwka pojawia siÄ jakiĹ dzieciak na endurowatej setce. Droga zawija lekkim łukiem, ale ten łuk to najwyraźniej i tak za dużo dla niego. Chłopak wyjeżdża na ĹrodkowÄ
linie, mija Ye o jakieĹ pół metra potem mnie jeszcze bliżej. Prawie słyszÄ jak Ye wzdycha ze zdumienia, ja też. Mało brakowało a jeden z nas by zaliczył czołówkÄ! Dzieciak znika jak duch, nie goniÄ go skoro wszystko OK, mam kawał drogi do zrobienia.
Highway 93.
93 jest stary, dziurawy, pusty, dookoła pustynia. Domów jest mało i czÄsto sÄ
opuszczone. Po prawej linia słupów - Telegraph Road. To jest historyczny amerykaĹski highway a nie komercyjne do szpiku dolca route 66. ZakrÄtów jest mało ale za to jest mnóstwo małych dołków i wzniesieĹ .. Przejeżdżam mostem który wyglÄ
da jakbym był jego pierwszym goĹciem od 20 lat, potem jakieĹ miasteczko, senne w niedzielÄ jak polskie wioski. SłoĹce w plecy, zero wiatru. SiÄ jedzie, aż do zachodu słoĹca.
O zachodzie dojeżdżam do Kingman - elevation 3000 i jest trochÄ, chłodno, ale OK. Gorzej robi siÄ w okolicach Hoover Dam.. Droga wspina zakrÄtami przez dziesiÄ
tki mil, jest zimno w dodatku oznaczenie pasów jest doć słabe. Nie widzÄ dobrze wiÄc puszczam kilka aut ale potem łapie siÄ siÄ za ciÄżarówkÄ
. Goć jedzie ponad limit, ale z 4 metrów wysokoĹci fotela widzi wszystko a ja jadÄ na jego Ĺwiatła. Przed samym Vegas zastanawiam siÄ czy nie zanocowaÄ w okolicach Las Vegas Bay. Ale jeden postój leczy mnie z tego pomysłu - jest za zimno na mój letni namiot i letni Ĺpiwór.
NocujÄ w motelu niedaleko eagleriders. Zjawiam siÄ tam przed dziewiÄ
tÄ
. Motocykl odbiera ten sam mechanik. WłÄ
cza zapłon, przełÄ
cza na 2-gi dzienny licznik.
- You did quite a lot.
"No myĹlÄ, 1600 mil czyli zwiÄkszyłem mu przebieg prawie o połowÄ"
- yep, it was good ride, just little chilli in mountains.
Pojawia siÄ za chwilÄ, załatwia za mnie papiery odbioru, a kiedy siÄ przepakowujÄ za każdym razem kiedy mnie mija klepie mnie po plecach.
Chyba siÄ zakochał.
Na lotnisku mijam wielki napis: What happened in Vegas stay in Vegas. Ok, It's just nothing happened in Vegas, but everywhere else.
WycieczkÄ sponsorowały:
- Duchy pustyni - obiektyw 100 mm F 2.8
- Literka E jak Elevation - 9100 feet
- Literka F jak Fahrenheit, jakieĹ 33 F ...ucking cold.
- Ye Wilde Rider -amunicja, huska TE 410, basen
- Załoga serwisowa Forda Flex - obsługa medialna
KJ
2 |
Data: Listopad 07 2010 06:47:44 |
Temat: Re: Las Vegas Run - długie |
Autor: zbigi |
KJ Siła Słów napisał(a):
DzieĹ -(minus) 5. "Travel light".
[...]
WycieczkÄ sponsorowały:
[...]
KJ
Mniam! :)
--
zbigi i stopka zastepcza
3 |
Data: Listopad 07 2010 12:10:10 | Temat: Re: Las Vegas Run - długie | Autor: Magic |
W dniu 2010-11-07 05:54, KJ Siła Słów pisze:
Na lotnisku mijam wielki napis: What happened in Vegas stay in Vegas.
Ok, It's just nothing happened in Vegas, but everywhere else.
Zazdraszczam. Dla takich chwil człowiek żyje. Route 66 nadal przede mnÄ
.
--
Pozdrawiam - Maciek, ely50/ts150/srx250/vfr800[']/k11rs.
FAQ: http://www.riders.pl/wacko/wakka.php?wakka=MotocykloweFAQ&v=qvj
4 |
Data: Listopad 07 2010 13:36:06 | Temat: Re: Las Vegas Run - długie | Autor: zakan |
Użytkownik "Magic" napisał :
Zazdraszczam. Dla takich chwil człowiek żyje. Route 66 nadal przede mną.
--
Gratuluję pomysłu i odwagi. Też zazdraszczam, choć wolałbym w towarzystwie,
a nie samotnie ( z opisu wywnioskowałem, że "wóz serwisowy "towarzyszył Ci
tylko w najłatwiejszej części wyprawy::)).
Samotnie wieczorem, to nawet browar lub "Jasiek " tak nie smakuje :)
p.s. pięknie opisane::))
pozdr
zakan
5 |
Data: Listopad 07 2010 09:31:52 | Temat: Re: Las Vegas Run - d?ugie | Autor: AlF |
- Ye Wilde Rider -amunicja, huska TE 410, basen
Czesc, wyobraz sobie ze mamy wspolnych znajomych! Widzialem zdjecia - bardzo Ci dobrze z tym AK47 ;-).
Pozdr,
A.
6 |
Data: Listopad 07 2010 20:00:25 | Temat: Re: Las Vegas Run - d?ugie | Autor: KJ SiĹa SĹĂłw |
W dniu 2010-11-07 17:31, AlF pisze:
- Ye Wilde Rider -amunicja, huska TE 410, basen
Czesc, wyobraz sobie ze mamy wspolnych znajomych!
AK47 ?
:-)
No, cos mowili ze w pracy maja jednego Polaka motobikera ale czy u Lynn czy u Ye to nie pamietam. Chyba u Lynn ?
I to rozumiem jestes Ty?
Wychodzi na to ze nie warto bylo byc takim tajemniczym jesli chodzi o wycieczke. Z drugiej strony ja mam tak ze jak za duzo naklapie dziobem to nic z tego nie wychodzi, a jak mozna przeczytac teraz tez wiele nie brakowalo zebym nie dotarl do Ye.
KJ
7 |
Data: Listopad 07 2010 18:22:27 | Temat: Re: Las Vegas Run - d?ugie | Autor: AlF |
KJ Siła Słów wrote:
W dniu 2010-11-07 17:31, AlF pisze:
- Ye Wilde Rider -amunicja, huska TE 410, basen
Czesc, wyobraz sobie ze mamy wspolnych znajomych!
AK47 ?
:-)
No, cos mowili ze w pracy maja jednego Polaka motobikera ale czy u Lynn czy u Ye to nie pamietam. Chyba u Lynn ?
I to rozumiem jestes Ty?
niekoniecznie. to w ogole dluzsza historia jak sie znalazlem z Arizonie 2 lata temu i jak zostalem czlonkiem dosc malej grupy "Team Chicken Strips" aka "Canyon Scratchers". Ye jest aktywnym czlonkiem jak i ja. Spotkalismy sie w realu tylko raz, bardziej znamy sie online. To w ogole dluga historia na tak 10 piw.
Wychodzi na to ze nie warto bylo byc takim tajemniczym jesli chodzi o wycieczke. Z drugiej strony ja mam tak ze jak za duzo naklapie dziobem to nic z tego nie wychodzi, a jak mozna przeczytac teraz tez wiele nie brakowalo zebym nie dotarl do Ye.
No gdybym tylko wiedzial wczesniej ...W PHX jest kilka kultowych miejsc, w szczegolnosci Apache Trail z 250 zakretami na 20km. A w zasiegu 2h jazdy mozna nazbierac okolo 1500 mil super tras ... oh ...
Pozdr,
A.
8 |
Data: Listopad 07 2010 18:41:28 | Temat: Re: Las Vegas Run - długie | Autor: Grzybol |
Użytkownik "KJ Siła Słów" napisał w wiadomości
Naczytałeś się starych kiepskich kryminałow. Widać, że Twoim idolem był
Philip Marlowe. Jednak do Chandlera jeszcze parę takich wiejskich opowiadań
Ci brakuje. Jak czytam takie pseudopoezje, to zawsze mi się śmiać chce.
Pewnie wydaje Ci się, że napisałeś coś pięknego, że jesteś miszcz:-)
Wystarczył w zupełności ten pierwszy post i filmik na którym widać, że
przejechałeś całą tą trasę z wielkim bólem dupy, w zajebistej nudzie, tylko
i wyłącznie po to, żeby potem lansować się przed kumplami. Te śmieszne
gadżety w postaci kałachów tylko potwiedzają całość kiczu. Dużo więcej
ciekawych rzeczy widać na trasach w Polsce czy Europie, w małych wsiach, na
wąskich wiejskich dróżkach niż w tej Twojej wyprawie życia. No i nie
opisałeś nigdzie przygody z Murzynem o której my obaj wiemy, a ogółowi nie
chcesz się pochwalić - dupsko nadal boli? :-)
--
Grzybol
9 |
Data: Listopad 14 2010 05:45:57 | Temat: Re: Las Vegas Run - długie | Autor: Piotr May |
W dniu 2010-11-07 18:41, Grzybol pisze:
UÂżytkownik "KJ SiÂła napisaÂł w wiadomoÂści
NaczytaÂłeÂś siĂŞ starych kiepskich kryminaÂłow. WidaĂŚ, Âże Twoim idolem byÂł
Philip Marlowe. Jednak do Chandlera jeszcze parĂŞ takich wiejskich opowiadaĂą
Ci brakuje. Jak czytam takie pseudopoezje, to zawsze mi siĂŞ ÂśmiaĂŚ chce.
Pewnie wydaje Ci siĂŞ, Âże napisaÂłeÂś coÂś piĂŞknego, Âże jesteÂś miszcz:-)
WystarczyÂł w zupeÂłnoÂści ten pierwszy post i filmik na którym widaĂŚ, Âże
przejechaÂłeÂś ca³¹ tÂą trasĂŞ z wielkim bólem dupy, w zajebistej nudzie, tylko
i wy³¹cznie po to, ¿eby potem lansowaÌ siê przed kumplami. Te œmieszne
gadÂżety w postaci kaÂłachów tylko potwiedzajÂą caÂłoœÌ kiczu. DuÂżo wiĂŞcej
ciekawych rzeczy widaĂŚ na trasach w Polsce czy Europie, w maÂłych wsiach, na
wÂąskich wiejskich dróÂżkach niÂż w tej Twojej wyprawie Âżycia. No i nie
opisaÂłeÂś nigdzie przygody z Murzynem o której my obaj wiemy, a ogóÂłowi nie
chcesz siĂŞ pochwaliĂŚ - dupsko nadal boli? :-)
ROTFL, Grzybol ja Cie chyba lubie :)
KJ - zazdraszczam wypadu, opis mnie troche zmeczyl, ale moze dlatego ze jakos 5:45 jest.
--
piomay
www.piomay.riders.pl
10 |
Data: Listopad 07 2010 21:35:20 | Temat: Re: Las Vegas Run - długie | Autor: ErgoSum |
Użytkownik "KJ Siła Słów" napisał w wiadomości
Dzień -(minus) 5. "Travel light".
"She gonna travel light now
She's gonna tear up all her roots now
Fajny opis, budzacy wyobraznie. Ja mam na razie za soba Europe.
Podroz za wode wymaga wiekszych finansow, ale mam nadzieje wszystko jeszcze
przede mna.
Pozdro
Erg
11 |
Data: Listopad 08 2010 14:00:53 | Temat: Re: Las Vegas Run - długie | Autor: falco |
W dniu 2010-11-07 05:54, KJ Siła Słów pisze:
DzieĹ -(minus) 5. "Travel light".
Siema,
Ĺwietny tekst, który niemal wizualizował to co Sam widziałeĹ!
ZazdroszczÄ jak cholera, Tym Bardziej, że niedawno właĹnie gadałem ze znajomymi, że bardzo bym chciał pojeździÄ na moto po Stanach... ;)
Swego czasu byłem w Teksasie, gdzie również autostrady sÄ
niemal po horyzont, proste jak stół, tyle, że bez... zakrÄtów... ;) Wtedy jeździłem pick-upem, teraz bym chciał T.Apaczem, może... kiedyĹ... ;)
Jeszcze raz gratulujÄ i szczerze zazdroszczÄ!!!
--
Pozdr! falco
SenNa... 356 '58 175
T.Apacz 0.6 '97
12 |
Data: Listopad 09 2010 01:53:32 | Temat: Re: Las Vegas Run - długie | Autor: marider |
W dniu 2010-11-07 05:54, KJ Siła Słów pisze:
Witamy na route 66 - "Legendary route 66".
Jest jak w niebie. LecÄ czoperem po legendarnej, historycznej, jedynej
niepowtarzalnej route 66. WrócÄ i bÄdÄ prezesem wszystkich czoperów na
dzielni i legendÄ
na preclach. 2 mile dalej - kolejna tablica "Historic
route 66".
Zartujesz? Chyba ze nawierzchnie juz zmienili bo troche czasu minelo jak latalem na R66 w Drodze na Daytone m.in. Na mnie super wrazenia jakos nie zrobila ta droga albo moze za szybko lecialem..
Pzdr
PS: w Pl tez jest 66 ;)
--
marider
Wsciekla Rn22 + dodatki
13 |
Data: Listopad 08 2010 19:07:15 | Temat: Re: Las Vegas Run - długie | Autor: AlF |
marider wrote:
W dniu 2010-11-07 05:54, KJ Siła Słów pisze:
Witamy na route 66 - "Legendary route 66".
Jest jak w niebie. LecÄ czoperem po legendarnej, historycznej, jedynej
niepowtarzalnej route 66. WrócÄ i bÄdÄ prezesem wszystkich czoperów na
dzielni i legendÄ
na preclach. 2 mile dalej - kolejna tablica "Historic
route 66".
Zartujesz? Chyba ze nawierzchnie juz zmienili bo troche czasu minelo jak latalem na R66 w Drodze na Daytone m.in. Na mnie super wrazenia jakos nie zrobila ta droga albo moze za szybko lecialem..
zogda - 66 to czyaty lokalny sentyment, zadna turystyczna atrakcja. ma sens jesli ma sie duzo czasu i chce sie przejechac od wybrzeza do wybrzeza.
Pzdr
PS: w Pl tez jest 66 ;)
Tu jest politycznie poprawna wersja trasy na SouthWest (zakladajac ze Republika Socjalistyczna Kalifornii nie jest celem samym sobie)
http://tinyurl.com/2fd6b6w obejmujaca wszystkie kulktowe miejsca a mianowicie
-Grand Canyon
-89A i Sedona (dla wierzacych w New Age jest tam swiatowe centrum z unikalnymi Vorexes, dla niewierzacych - jedyna w swoim rodzaju kreta trasa otoczona tunelem drzew)
-Prescott i White Spars - jakies 200 zakretow na przestrzeni 20km. bezcenna.
-Tortilla Flat - super kultowe miejsce na weekendowe przedpoludnia z restauracja wytapetowana 90,000cami jednodolrawkoami.
-Salt River Canyon - zjezdza sie po serpentynach na sam dol
-191 Devil highway - wysoko w gorach, 550 zakretow na 70 milach czy jakos tak
-Strawberry/Pine - miejsce gdzie mozna kupic pamiatki ...
To jest dziki zachod z punktu wiedzenia motocyklisty, pomijajac miejsca offf-roadowe oczywiscie
Pozdr,
A.
14 |
Data: Listopad 09 2010 02:19:15 | Temat: Re: Las Vegas Run - długie | Autor: Nikanor |
On 9 Lis, 03:07, AlF wrote:
mianowicie
-Grand Canyon
-89A i Sedona (dla wierzacych w New Age jest tam swiatowe centrum z
unikalnymi Vorexes, dla niewierzacych - jedyna w swoim rodzaju kreta
trasa otoczona tunelem drzew)
-Prescott i White Spars - jakies 200 zakretow na przestrzeni 20km.
bezcenna.
-Tortilla Flat - super kultowe miejsce na weekendowe przedpoludnia z
restauracja wytapetowana 90,000cami jednodolrawkoami.
-Salt River Canyon - zjezdza sie po serpentynach na sam dol
-191 Devil highway - wysoko w gorach, 550 zakretow na 70 milach czy
jakos tak
-Strawberry/Pine - miejsce gdzie mozna kupic pamiatki ...
Albo zamiast uderzać od Kanionu na południe to uderzyć na E-NE i
odwiedzić np.:
Monument Valley - obłędne krajobrazy z westernów
Mesa Verde - puebla w skałach (coś dla fanów Half-Life2)
Petrified Forrest - coś dla fanów Kaczora Donalda
SantaFe i kawałek starej El Camino Real
Los Alamos - dla fanów Dr Strangelove :)
--
Nikanor
[SH300, DR350, zimowe Agility125 - na wydaniu]
15 |
Data: Listopad 12 2010 22:26:48 | Temat: Re: Las Vegas Run - długie | Autor: AlF |
Nikanor wrote:
Albo zamiast uderzać od Kanionu na południe to uderzyć na E-NE i
odwiedzić np.:
Monument Valley - obłędne krajobrazy z westernów
Mesa Verde - puebla w skałach (coś dla fanów Half-Life2)
Petrified Forrest - coś dla fanów Kaczora Donalda
SantaFe i kawałek starej El Camino Real
Los Alamos - dla fanów Dr Strangelove :)
SW Colorado, Utah to odzielny temat :-) niewatpliwie ...
16 |
Data: Listopad 09 2010 12:47:28 | Temat: Re: Las Vegas Run - długie | Autor: KJ SiĹa SĹĂłw |
W dniu 2010-11-09 03:07, AlF pisze:
Tu jest politycznie poprawna wersja trasy na SouthWest (zakladajac ze
Republika Socjalistyczna Kalifornii nie jest celem samym sobie)
http://tinyurl.com/2fd6b6w
Czesc zrobilem - z Vegas do Kingman, potem 66, z Williams tak jak u Ciebie na Grand potem odjechalem na Page i Bryce ale do Flagstaff wjechalem zgodnie z Twoja mapka. Ta droge obok Phoenix Ye mi pokazywal, ale jak bylem w Flagstaff to juz bylo pozno, ciemno i zimno i zostalem na glownej. Z powrotem tez jechalem przez Wickenburg i objezdzalem Phoenix od dolu, za to 93 pojechalem dluzej.
Fajne miejsca, ale tym razem i tak nie mialbym czasu tak pojechac.
KJ
17 |
Data: Listopad 12 2010 22:27:42 | Temat: Re: Las Vegas Run - długie | Autor: AlF |
KJ Siła Słów wrote:
Fajne miejsca, ale tym razem i tak nie mialbym czasu tak pojechac.
jak bedzie "nastepny raz" daj znac. ja moge uzluzyc moja FZ-1!
18 |
Data: Listopad 10 2010 12:04:51 | Temat: Re: Las Vegas Run - długie | Autor: kakmar |
Dnia 07.11.2010 KJ Siła Słów napisał/a:
<ciach>
WycieczkÄ sponsorowały:
- Duchy pustyni - obiektyw 100 mm F 2.8
- Literka E jak Elevation - 9100 feet
- Literka F jak Fahrenheit, jakieĹ 33 F ...ucking cold.
- Ye Wilde Rider -amunicja, huska TE 410, basen
- Załoga serwisowa Forda Flex - obsługa medialna
Zajebista wycieczka i opis, choÄ ze wzglÄdu na tempo wyglÄ
da trochÄ
tak jak byĹ siÄ urwał na 3 dni z firmowej imprezy w Vegas ;-)
--
kakmaratgmaildotcom
19 |
Data: Grudzien 14 2010 22:07:35 | Temat: Re: Las Vegas Run - długie | Autor: marider |
| | | | | | | | | | | | | | | | | |