Grupy dyskusyjne   »   mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach

mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach



1 Data: Czerwiec 11 2011 20:23:36
Temat: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

walcze juz ze swoim starszym kropasem ze 2 tygodnie albo i lepiej...

prolog:
jechalem sobie na trasie. niedlugiej bo ok 100km. na podworku zobaczylem obrzygana prawa strone samochodu i zastanawialem sie skad....pewnie znowu uszczelniacz polecial walka - oostatnio obrzygalo mi cala komore silnika... podnosze maske a tam suchotenko... patrze na polos - sucha... no to skad olej na prawych drzwiach az do tylnego kola? otoz panowie amortyzator wzial i sie wypsikal z oleju na koło ktore dokonczylo dziela umorusania.
Kilkamascie dni pozniej zatrzymuje sie po krotkim przelocie a mnie wyprzedza chmura dymu. z prawej strony samochodu kłęby dymu (nie dymek, kłęby paskudnego smierdzacego bakelitem dymu). opatrzyłem i diagnoza - klocek sie zblokowal i drze tarcze. Po ok 3 minutach kłęby dalej sie wydobywaly a ja zastanawialem sie czym to ugasic w razie draki gdyby okazalo sie ze nastapi zaplon. Po co komu gasnica pomyslalem chcac sie sam udusic ze zlosci. Niestety musialem pokonac jeszcze 50km wiec zacisnalem zeby i staralem sie ani nie hamowac czesciej niz to bylo konieczne ani tez nie jechac szybciej niz predkosc bolidow adac. Wspomnialem juz ze nie mam tez recznego? linki czekaly....
Bedac juz 5 km od domu podczas zakrecania uslyszalem glosne brzdek. patrze w lusterko i znajomy widok. juz kiedys raz mi wypadl klocek...ten jerst drugi (raz a nie klocek).

akt1
zrobilem zakupy: nowe tarcze, klocki, bebny, szczeki, sprezynki, linku juz mialem.
Pelen zapalu zabralem sie do pracy. zdjalem kolo, ogladam zacisk, klocki i tarcze... klocka jednego brakuje, a drugiego jest ze 3-4mm. Ogladam docisk - a tam nigdy nie wymieniane gumki. skorodowana prowadnica. Probuje odkrecic zacisk od jarzma. sruba jest tak skorodowana ze nie bylo mozliwosci poznac jaki to rodzaj - nie mowiac o odkreceniu. wkurzony zakonczylem prace.

akt2. po dlugich bojach poszedlem na zakupy po raz drugi. kupilem nowiutenkie zaciski z jarzmami. przy okazji kupilem jeszcze amortyzatory ktore tez mialem w sumie wymienic. do zestawu dolaczyly tez nowe swiece i kable zaplonowe bo cos ostatnio silnik marudny i kopiący się zrobił:).
Zabaweczki przyjechały. zabieram sie za montaż. podłączyłęm nowy zacisk do przewodu hamulcowego. patrze sie na ta dziure (nadkole) i mysle.... wymienie amortyzatory - po cholere bede dwa razy kolo sciagal. Jak pomyslal tak zrobil. nasadka 15 i naprzod.... po chwili mialem juz nakretke w reku - niestety z kawalkiem sruby ktora wizięła i pękła sobie. zabietam sie za drugi koniec sruby -zadowolony ze teraz pojdzie lajtowo -  w koncu juz nie ma zadnego gwintu. po 10 minutach szarpania kombinowania poddalem sie. ani mlotkiem ani kluczem  - siedzi jak zaspawana....
Dobralem sie wiec do drugiej sruby i nakretki uwazajac ze tamto jakos pozniej rozkminię. Po pol godzinie walki poddalem sie. Nakrętka i owszem odkręciła się, ale śruba siedziala w srodku i ani myslala drgnac. mlotek również nie pomógł zmienić zdania. Pojechalem wsciekly do lokalnego leroya i kupilem palnik. Po powrocie i 20 minutach grzania nie doszedlem do niczego poza klebami dymu (chyba ten olej z amorka) czym zrobilem lekkei zamieszanie wsrod pozostalych mieszkancow. Nic to - wymienię zwrotnicę - bedzie szybciej a i tanie sa to tego punciaka - 50pln za sztuke. Nabyłem dwie.

akt3. przyjechaly zwrotnice wiec zabieramy sie za prace.Zajalem sie zwrotnica - odpiąłem końcówke drazka, wykrecilem blokade wahacza i zabralem sie za piaste. rura pokretlo i nasadka nie zrobily wrazenia. przyjrzalem sie a tam jeszcze zabezpieczenie wgniecione na nakretce. no to wkrętak i mlotek i odbijamy. Połamawszy pierwszy wziąłem drugi wkrętak. Po trzecim poszedlem po stalowy zaostrzony pret zbrojeniowy z ktorego pomoca udalos ie w koncu odgiac zabezpieczenie. Probuje dalej metrową rurką - zero reakcji. stwierdzilem ze pokretlo i nasadka pracują. Zaczalem szukac do klupienia klucza pneumatycznego - odpuscilem sobei pomysl po konsultacjach na pms. Posluchalem sie rady jednego pmsowicza i stwierdzilem ze poluzuje ja jak kolo bedzie stalo na ziemi. no tak... ale zeby je zalozyc musialem zalozyc zacisk oraz tarczę. do tego zamontowalem kolo. Po chwili od opuszczenia mialem juz nakretke zluzowana. Spowrotem auto w gore, demontaz zacisku i tarczy. zdjalem nakretke piasty i zdjalem piaste z wahacza. Poluzowalem polos w piascie probujac ja wyjac. zabieram sie za nakretke amortyuzatora - poza ukreceniem ampula nic nie wskuralem. wkrzylem sie wiec zaczalem odkrecac kolumne mcphersona. Zabieram sie za pierwsza srube. nie idzie. Poszedlem po pokretlo 3/4" i rurke:)
poszla. odkrecila sie ta blizej szyby. Zabieram sie za druga z lepszym humorem. pyk. po obroceniu kilka obrotow sruby, oderwała się od poduszki amortyzatora nakrętka, przez co proba odkrecenia spelzla na niczym. Po polgodzinie kombinowania jak wsadzic przez sprezyne klucz i nasadke odpuscilem sobie... brakowalo mi conbajmniej drugiego czlowieka plus rury:).
wkurzylem sie wiec i polazlem po kątówke. tne tne tne kombinuje jak tu nie uszkodzic budy. udalo sie! nakretka poszla. a kolumna wypadła. ale nie sama - pociągnęła ze sobą półoś ktora wypadła ze skrzyni. Polecialo troche oleju lub smaru a ja wkurzony kolejny raz wyciagnalem polos z piasty i zabralem kolumne do garazu (naprawiam pod chmurka). Proba wybicia mlotkiem srub ze zwrotnicy zeby uwolnic amortuzator spelzla na niczym. bijac zamaszycie niczego nie osiagnalem. Olalem wiec temat majac juz drugi komplet zwrotnic. przyjrzalme sie sprezynom - zezarte. stwierdzilem ze nie bede dziadowal i zamowilem nowe sprezyny oraz poduszki amortuzatorow. zaopatrzylem sie tez w komplet roznych srub o odpowiedniej twardosci(10.9) widzac jakie sruby mialem zamontowane i w jakiej kondycji byly.

akt4
sruby, poduszki, sprezyny na miejscu. w miedzyczasie czekajac na paczke oczyscilem zwrotnice i pomalowalem je na ladny zolty kolorek bo akurat mi zostalo troche takiej farby do nakladania "na rdze". "Wypadniętą" półoś wziąłem na wymianę osłony przegubu (zmasakrowana byla a przegub jeszcze dzialal ladnie wiec w odpowiednim momencie zmienilem). 30 minut zajelo mi probowanie sciagniecia tegoz. po krotkim uzupelnieniu brakow w wiedzy zaczalem szukac pierscienia zabezpieczajacego ktory po chwili zszedl z uzyciem szczypiec do segerow. Zalozylem nowa oslone, wyplukalem smar z przegubu i umylem go w benzynie ekstrakcyjnej i nalozylem smar. amatorsko zacisnalem opaski i zadowolony z udanego etapu wlozylem polos na miejsce. zabralem sie za skrecanie nowej kolumny....czegos mi brakuje. okazalo sie ze musze rozebrac stare kolumny by wyjac pierscien wraz z tuleja dystansowa a takze metalowy kołnierz trzymający górę sprężyny. cos takiego. naiwnie myslalem ze poduszka bedzie miala wszystko co potrzebne do zamontowania. mylilem sie.
Z racji oporów amortuzatora potraktowalem go kątówką - przeciąłem nakrętki wraz ze srubami i uzywajac jednego z niewielu wkretakow metalowych jakie mi zostaly cale rozlupalem na dwie czesci. Tuleja jest, podkladka jest, kolnierz tez...w 2 czesciach.
skorodowany pękł w miejscu wystepowania obciazen. Zalamka.
Po chwili odzyskalem werwe i z podniesiona glowa ruszylem w kierunku drugiej strony. Skoro i tak musze poczekac na czesci z aso to chociaz przygotuje sobie druga strone do montazu kolumny.
Przod byl lekko uniesiony na podnosniku ale to bylo za nisko - wzialem drugi, wyzszy.
podkladam i pompuje obok drugiego.chrup.
zdziwiony patrze na to co wysypalo sie obok podnosnika. opuscilem i zabralem go - wsadzam glowe a tam dziura. ciekawe. rok temu jak robilem konserwacje podwozia jej tam nie bylo a podloga od gory(bo zdejmowalem wykladzine) byla ladna i cala (za wyjatiem jednego miejsca gdziue musialem uderzyc w cos alr to zabezpieczylem i zalatalem. Okazalo sie ze na spawie zrobila sie szparka. podnioslem dalej wykladzine a pod wykladzina mokro (mimo ze na wierzchu sucho a samochod jedynie stoi od 2 tygodni...a upaly byly...). Wkurzylem sie i podlamalem. Ja tu remontuje punciaka zeby latal jak za dawnych lat i wymieniam wszytstko na nowki sztuki a tu taki zonk. no coz. zabralem niski podnosnik i podlozylem w prawidlowym miejscu zabke wysoka i podnioslem furkę. zabralme sie za sruby amortyuzatora ze swiadomoscia poprzedniego razu. kręcę rurą i nakretak idzie. dobry znak. odkrecilem, nakretka goraca. druga strona - leb sruby. kręci sie!
pomachalem o odkrecilem obie sruby ktore z delikatna pomoca mlotka zlazly. obejrzalem sruby jedne i drugie. te co sie odkrecily to starte oryginaly a te zapieczone poznalem ze to sruby z lokalnego sklepu metalowego. nijak nie odporne na korozje. Dlatego sie zapiekly.
Po krotkiej walce kolumna byla w moich rekach bez sciagania polosi, zwrotnicy czy zabawy z palnikiem.
Rozebralem i wydobylem potrzebne a brakujace elementy. Tu kolnierz juz byl caly ale widac ze niewiele mu brakuje....

Epilog:
Przyszlo mi zamawiac nowe czesci z aso - kolejny tydzien na podnosnikach...a tylu jeszcze nie zaczalem robic.
Moje wkurzenie na mechanikow wynika stad ze czego sie nie dotkne w obu samochodach to znajduje partactwa.
to ktore zmarnowalo mi 3 cale dni zwiazane ze srbami wynikalo z tego ze cwoki wsadzily kiedys kiedys sruby nie nadajace sie do tego zastosowania, poza tym za slabe (8.8 a fabryka daje 10.9). Wszystkie sruby nosyly slady rzeznickich metod odkrecania, zniszczone lby itd. Czego sie nie dotkne to widze kolejne partactwa. to zreszta bylo dla mnie motywatorem zeby zajac sie samodzielnie naprawa swoich samochodow. zly jednak jestem bo marnuje przez ich olewactwo kase i czas. jeszcze zeby to byli najtansi rzeznicy...pardon...mechanicy. jeden dla przykladu za wymiane pompy oleju w nowywaym punciaku krzyknal mi wiecej niz ASO :)
Ogolnie nieco zrezygnowany jestem. mnostwo pracy ale i doswiadczen. sporo kasy mniej. niby tylko amorki i tarcze/klocki mialy byc a skonczylo sie na gruntownym remoncie zawieszenia i pobocznych naprawach niekoniecznie rzucajacych sie w oczy uszkodzen. I jeszcze ta podloga. a wiecie gdzie sie pojawil problem ? w miejscu gdzie kilka razy (bo kilka razy jełopow na tym przylapalem) lapy podnosnikow posadzili na rancie ktory do tego nie sluzy... wzmocnienie do podnosnika jest kapenke dalej.......
po zmiazdzeniu blachy zniczony zostaje lakier ochronny i masa bitumiczna. potem zaczyna sie korozja i voila. Pojade z tym do spawacza ktory wspawa mi tam zwykla blache - na szczescie nie duze to i od biedy sam katownik by wystarczyl...moze i tak zrobie.

Przy calosci napraw jakie teraz dokonuje wstawiam sruby albo wzmacniane 10.9 jak fabryka przewiduje w wiekszosci przypadkow zawiechy a w innych miejscach ze stali nierdzewnej a2 o wytrzymalsoci 70. Dzieki temu wydalem kilkadziesiat zlotych na sruby nakretki itd ale bede mogl odkrecic w przyszlosci to bez problemu. tak jak np. kolektor. Podczas naprawy silnika powywalalem zniszczone szpilki i nakretki i wstawilem nowe miedziujac przy okazji (nawiasem mowiac nigdy po okrecaniu kolektora przez mechanikow nei znalazlem grama miedzi przy nim).
Zostawilem szpilki ktore sie samoczynnie nie wykreciuly - nalozylem na nie nowe nakretki jedynie.

no to se zale powylewalem...

--
-- -- -- -- -- sirapacz -- -- -- -- -- -- -
Zdeklarowany fiaciarz:)



2 Data: Czerwiec 11 2011 21:02:06
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: jarek d. 

Michał Gut wrote:

walcze juz ze swoim starszym kropasem ze 2 tygodnie albo i lepiej...


Dżizas. Mam w puntolocie do wymiany szczęki hamulcowe i linkę ręcznego.
Napisz, że jesteś wyjątkiem potwierdzającym regułę. Pliiiiissss ;P

jarek d.

3 Data: Czerwiec 11 2011 21:57:27
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

Dżizas. Mam w puntolocie do wymiany szczęki hamulcowe i linkę ręcznego.
Napisz, że jesteś wyjątkiem potwierdzającym regułę. Pliiiiissss ;P

szczeki i linka to pryszcz powinien byc dla ciebie:)

4 Data: Czerwiec 11 2011 22:07:38
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: jarek d. 

jarek d.Michał Gut wrote:

Dżizas. Mam w puntolocie do wymiany szczęki hamulcowe i linkę
ręcznego. Napisz, że jesteś wyjątkiem potwierdzającym regułę.
Pliiiiissss ;P

szczeki i linka to pryszcz powinien byc dla ciebie:)

No proszę. Można bezinteresownie poprawić bliźniemu humor przy sobocie ;)

jarek d.

5 Data: Czerwiec 11 2011 22:12:15
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

No proszę. Można bezinteresownie poprawić bliźniemu humor przy sobocie ;)

:)
a ktore szczeki i ile przebiegu na obecnych?

6 Data: Czerwiec 11 2011 22:14:43
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: jarek d. 

Michał Gut wrote:

No proszę. Można bezinteresownie poprawić bliźniemu humor przy
sobocie ;)

:)
a ktore szczeki i ile przebiegu na obecnych?

Fabryczne, 160 tys.

jarek d.

7 Data: Czerwiec 11 2011 22:19:56
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

:)
a ktore szczeki i ile przebiegu na obecnych?

Fabryczne, 160 tys.

bardziej mi chodzilo o to czy tylne okladziny bebnow czy przednie okladziny tarcz:)
ale jak 160kkm przejechales to raczej o bebny ci chodzi.

rada:
od razu kup bebny, nowy zestaw montazowy(sprezynki zapinki itd) i wymieniaj to w kupie.

8 Data: Czerwiec 11 2011 22:44:28
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: jarek d. 

Michał Gut wrote:

:)
a ktore szczeki i ile przebiegu na obecnych?

Fabryczne, 160 tys.

bardziej mi chodzilo o to czy tylne okladziny bebnow czy przednie
okladziny tarcz:)
ale jak 160kkm przejechales to raczej o bebny ci chodzi.

rada:
od razu kup bebny, nowy zestaw montazowy(sprezynki zapinki itd) i
wymieniaj to w kupie.

Zdecydowanie o bębny :)
No weź przestań. Przypominam, że dzisiaj poprawiasz humor przy sobocie ;P

jarek d.

9 Data: Czerwiec 12 2011 02:25:06
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 


Zdecydowanie o bębny :)
No weź przestań. Przypominam, że dzisiaj poprawiasz humor przy sobocie ;P

bebny na allu lataja niedrogo. a jak wymienisz od razu to bedziesz mial spokoj. i tak musisz beben sciagnac i tak:)
a jak zalozysz nowy to nie bedziesz mial jazd z nierownomiernymi i lipnymi hamulcami z powodu rantu jaki sie tworzy od szczek.

10 Data: Czerwiec 11 2011 23:15:36
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: venioo 

W dniu 2011-06-11 21:57, Michał Gut pisze:

Dżizas. Mam w puntolocie do wymiany szczęki hamulcowe i linkę ręcznego.
Napisz, że jesteś wyjątkiem potwierdzającym regułę. Pliiiiissss ;P

szczeki i linka to pryszcz powinien byc dla ciebie:)


byle ten pryszcz nie okazal sie wrzodem na d... ;)

--
venioo
GG:198909
http://allegro.pl/show_user_auctions.php?uid=2086

11 Data: Czerwiec 12 2011 02:26:04
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

szczeki i linka to pryszcz powinien byc dla ciebie:)


byle ten pryszcz nie okazal sie wrzodem na d... ;)

wspominalem juz ze wymiana tarcz/klockow i amortyzatora to pryszcz dla mnie? ;)
przynajmniej na poczatku byla pryszczenm:)

12 Data: Czerwiec 11 2011 22:51:59
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: P_ablo 

Użytkownik "jarek d."  napisał w wiadomości


Dżizas. Mam w puntolocie do wymiany szczęki hamulcowe i linkę ręcznego.
Napisz, że jesteś wyjątkiem potwierdzającym regułę. Pliiiiissss ;P


Za wczasu kup juz nowy silnik... ;)

--
Picasso

13 Data: Czerwiec 11 2011 20:26:50
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Hants 

"Michał Gut"  wrote in message

Moje wkurzenie na mechanikow wynika stad ze czego sie nie dotkne w obu samochodach to znajduje partactwa.

To doświadczenie nauczy Cie kultury technicznej ( wnioskuję, ze nie masz zbyt wielkiego doswiadczenia) i zaprocentuje w przyszlosci. Jesli nie pełnym garazem narzędzi i częsci - to gigantycznymi oszczędnościami w warsztatach.

Co do szybkiej wymiany osłon półosi - polecam to:
http://www.tinyurl.pl/?FrgzdlOH

14 Data: Czerwiec 11 2011 22:07:14
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

To doświadczenie nauczy Cie kultury technicznej ( wnioskuję, ze nie masz zbyt wielkiego doswiadczenia) i zaprocentuje w przyszlosci. Jesli nie pełnym garazem narzędzi i częsci - to gigantycznymi oszczędnościami w warsztatach.
oszczednosci sa zjadane przez budowanie zaplecza. narzedzia,sciagacze, klucze, 50 metrow wezyka do odpowietrzania hamulcow;) itd.
pozniej to zaprocentuje z pewnoscia. narazie procentuje to tym ze wydalem tyle co przy wymianie amortyzatorow czy tarcz w warsztacie a bedzie nowe 'pol samochodu'.
a kultury technicznej mnie to nie nauczy - jakies tam podejscie wynika chocby z faktu bycia amatorem. jak nie mam pewnosci czy kondycja jest wystarczajaco dobra - wymieniam:)


Co do szybkiej wymiany osłon półosi - polecam to:
http://www.tinyurl.pl/?FrgzdlOH

patent ciekawy ale 1) jak na moj gust to moze uszkodzic oslone 2) do wsadzenia smaru do przegubu wypadaloby umyc ze starego z piachem itd. bez wyjecia nie da sie:) 3) jak juz wiem jak zdjac przegub to operacja zdjecia go zajmie mi ok 30 sekund z czego 15 zajmie mi oczysczenie przegubu ze smaru zeby pierscien zobaczyc:) no i cena:) ja za oslone z opaskami i smarem (i nawet bylo go za duzo) zaplacilem bodajze 12pln:)

15 Data: Czerwiec 11 2011 23:33:44
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: gobo 

Gratulacje, ale powiem Ci szczerze, że śmiałem się czytając Twoje przejścia z autem.
Trochę przypominało mi to bajkę "Sąsiedzi":)
Pozdrawiam
Piotr

16 Data: Czerwiec 12 2011 02:32:05
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

Gratulacje, ale powiem Ci szczerze, że śmiałem się czytając Twoje przejścia z autem.
Trochę przypominało mi to bajkę "Sąsiedzi":)

przy kolejnych urywanych srubach (bo to skrocona wersja byla:)) i klopotach zastanawialem sie czy nie wisi nade mna jakies fatum. czego sie nie dotknalem to mialem problemy. sasiedzi pasuja idealnie ale brakowalo mi pomagiera coby sie w glowe drapal:)

17 Data: Czerwiec 12 2011 10:59:33
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Pastryk 


Użytkownik "Michał Gut"  napisał w
wiadomości

przy kolejnych urywanych srubach (bo to skrocona wersja byla:)) i
klopotach zastanawialem sie czy nie wisi nade mna jakies fatum.
Bardziej wygląda to na fiatum.

18 Data: Czerwiec 12 2011 11:57:48
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Olo 

W dniu 2011-06-12 10:59, Pastryk pisze:

Bardziej wygląda to na fiatum.

i taka jest prawda, ja w swojej starej 90 B3 (89) nie mam żadnego problemu z odkręceniem czegokolwiek, chociaż auto starutkie (ale zadbane) nie ma mowy o rdzy i sypaniem się czegokolwiek, o dziurach nie wspominając. Obecnie jeżdżę A6tką i robiłem ostatnio zawieszenie przód - poza jedną śrubą trzymającą zaczep przewodu ABC w nadkolu, wszystko poszło jak masełko.

19 Data: Czerwiec 12 2011 12:35:04
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Cavallino 

Użytkownik "Olo"  napisał w wiadomości

W dniu 2011-06-12 10:59, Pastryk pisze:

Bardziej wygląda to na fiatum.

i taka jest prawda, ja w swojej starej 90 B3 (89) nie mam żadnego problemu z odkręceniem czegokolwiek,

Niby, że we wszystkich Fiatach i każdy mechanik ma tego typu problemy?
Gdyby tak było, to nikt by się za Fiaty nie brał, albo ceny w serwisach byłoby wyższe niż u Mercedesa.
Obstawiam problem z osobą dokonującą tych "napraw".

20 Data: Czerwiec 12 2011 13:15:55
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Andy Niwiński 


"Cavallino"  schrieb im Newsbeitrag

Użytkownik "Olo"  napisał w wiadomości
W dniu 2011-06-12 10:59, Pastryk pisze:

Bardziej wygląda to na fiatum.

i taka jest prawda, ja w swojej starej 90 B3 (89) nie mam żadnego problemu z odkręceniem czegokolwiek,

Niby, że we wszystkich Fiatach i każdy mechanik ma tego typu problemy?
Gdyby tak było, to nikt by się za Fiaty nie brał, albo ceny w serwisach byłoby wyższe niż u Mercedesa.
Obstawiam problem z osobą dokonującą tych "napraw".
 Akurat w firmie dla kurierów mamy 4 Punto, szefowa się uparłą bo wspiera rodzimych biznesmenów. A fiat to nasz bezpośredni sąsiad. Gówna większego naprawde nie ma. Co prawda nikt tych "samochodów" nie oszczędza, ale są minimum raz w tygodniu w warsztacie. Leci wszystko, klima, skrzynie, sprzegła. Bez powodu wariuje elektronika, żarówki wyminiamy czasami TRZY razy w m-cu.

21 Data: Czerwiec 12 2011 14:07:54
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Cavallino 

Użytkownik "Andy Niwiński"  napisał w wiadomości


"Cavallino"  schrieb im Newsbeitrag
Użytkownik "Olo"  napisał w wiadomości
W dniu 2011-06-12 10:59, Pastryk pisze:

Bardziej wygląda to na fiatum.

i taka jest prawda, ja w swojej starej 90 B3 (89) nie mam żadnego problemu z odkręceniem czegokolwiek,

Niby, że we wszystkich Fiatach i każdy mechanik ma tego typu problemy?
Gdyby tak było, to nikt by się za Fiaty nie brał, albo ceny w serwisach byłoby wyższe niż u Mercedesa.
Obstawiam problem z osobą dokonującą tych "napraw".
Akurat w firmie dla kurierów mamy 4 Punto,

Akurat w życiu trochę samochodów miałem, częśćść to Fiaty.
Oczywiście wolne od wad nigdy nie były, ale mieściły się w normie.
I przede wszystkim dawały się naprawić tanio i bez takich problemów jak opisywane w tym wątku.

Odstępstwem od normy było natomiast Renault (koszmarna awaryjność i koszmarne do kwadratu ceny serwisu) i Kia (nie psuje się w ogóle jak na razie).

22 Data: Czerwiec 12 2011 16:39:52
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: J.F. 

On Sun, 12 Jun 2011 14:07:54 +0200,  Cavallino wrote:

Akurat w życiu trochę samochodów miałem, częśćść to Fiaty.
Oczywiście wolne od wad nigdy nie były, ale mieściły się w normie.
I przede wszystkim dawały się naprawić tanio i bez takich problemów jak
opisywane w tym wątku.

Nie miales ich nowszych ?
A teraz spojrz w jakas gielde .. widzisz tam stare fiaty ? Nie wdzisz?
A widzisz :-)

No dobra, przesadzam. Ktos pamieta dane sprzedazowe ... bo na allegro
595 lanosow i 258 sien ..

Odstępstwem od normy było natomiast Renault (koszmarna awaryjność i
koszmarne do kwadratu ceny serwisu)

Przesadzasz. Bo ci nie chcieli modulu tanio naprawic ?
One z zalozenia nienaprawialne :-)

J.

23 Data: Czerwiec 12 2011 16:48:26
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Cavallino 

Użytkownik "J.F."  napisał w wiadomości

On Sun, 12 Jun 2011 14:07:54 +0200,  Cavallino wrote:
Akurat w życiu trochę samochodów miałem, częśćść to Fiaty.
Oczywiście wolne od wad nigdy nie były, ale mieściły się w normie.
I przede wszystkim dawały się naprawić tanio i bez takich problemów jak
opisywane w tym wątku.

Nie miales ich nowszych ?

Niż?

Odstępstwem od normy było natomiast Renault (koszmarna awaryjność i
koszmarne do kwadratu ceny serwisu)

Przesadzasz.

Nie.
Zestawienie awarii podawałem, poszukaj sobie.


Bo ci nie chcieli modulu tanio naprawic ?

Silniczka wycieraczek (chcieli 2000), wariatora (5000) czy tuleji w belce tylnej (6500 tys).

One z zalozenia nienaprawialne :-)

To chyba dotyczy całości tego samochodu.
Po gwarancji wyrzucić - to jedyny sensowny sposób.

24 Data: Czerwiec 12 2011 22:38:40
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: J.F. 

On Sun, 12 Jun 2011 16:48:26 +0200,  Cavallino wrote:

Użytkownik "J.F."  napisał w wiadomości
On Sun, 12 Jun 2011 14:07:54 +0200,  Cavallino wrote:
Akurat w życiu trochę samochodów miałem, częśćść to Fiaty.
Oczywiście wolne od wad nigdy nie były, ale mieściły się w normie.
I przede wszystkim dawały się naprawić tanio i bez takich problemów jak
opisywane w tym wątku.

Nie miales ich nowszych ?

Niż?

nowszych niz kolegi. I sruby w nich nie zdazyly zardzewiec.

Choc fiat potrafi, jemu nawet alternatory rdzewieja :-)

Odstępstwem od normy było natomiast Renault (koszmarna awaryjność i
koszmarne do kwadratu ceny serwisu)
Przesadzasz.

Nie. Zestawienie awarii podawałem, poszukaj sobie.

Cos pamietam. Drobiazgi. Ale drogie :-)

Bo ci nie chcieli modulu tanio naprawic ?
Silniczka wycieraczek (chcieli 2000), wariatora (5000) czy tuleji w belce
tylnej (6500 tys).

A ile to u Fiata kosztuje ?
Wariatory o ile pamietam znacznie tansze, belka nie wymaga wymiany,
chyba ze po wypadku, ale silniczek wycieraczek to ile kosztuje ?
Pewnie z calym mechanizmem.

J.

25 Data: Czerwiec 12 2011 23:57:39
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Cavallino 

Użytkownik "J.F."  napisał w wiadomości

On Sun, 12 Jun 2011 16:48:26 +0200,  Cavallino wrote:
Użytkownik "J.F."  napisał w wiadomości
On Sun, 12 Jun 2011 14:07:54 +0200,  Cavallino wrote:
Akurat w życiu trochę samochodów miałem, częśćść to Fiaty.
Oczywiście wolne od wad nigdy nie były, ale mieściły się w normie.
I przede wszystkim dawały się naprawić tanio i bez takich problemów jak
opisywane w tym wątku.

Nie miales ich nowszych ?

Niż?

nowszych niz kolegi. I sruby w nich nie zdazyly zardzewiec.

Obecnie mam takowego, choć to nie do końca Fiat (chyba).
I jakoś dają radę śruby odkręcać bez konieczności urwnia połowy zawiechy,


Nie. Zestawienie awarii podawałem, poszukaj sobie.

Cos pamietam. Drobiazgi. Ale drogie :-)

Drobiazgi nie drobiazgi, ilość miała znaczenie.



Bo ci nie chcieli modulu tanio naprawic ?
Silniczka wycieraczek (chcieli 2000), wariatora (5000) czy tuleji w belce
tylnej (6500 tys).

A ile to u Fiata kosztuje ?

Jak sprawdzałem to nowy silnik wycieraczek do Stilo kosztował tyle co do Megane ze złomu, wariator tak z 5 razy mniej, tulejki (do Punto - do innych nie sprawdzałem, bo nie było potrzeby) coś koło 150 zł + wymiana.


Wariatory o ile pamietam znacznie tansze, belka nie wymaga wymiany,
chyba ze po wypadku, ale silniczek wycieraczek to ile kosztuje ?

Ze 400 zł za MM (w sieci).

26 Data: Czerwiec 12 2011 15:37:23
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: MarcinJM 

W dniu 2011-06-12 13:15, Andy Niwiński pisze:

żarówki wyminiamy czasami TRZY razy w m-cu.

Straszne. To wina makaroniarzy!
;)

--
Pozdrawiam
MarcinJM
gg: 978510, marcinjm()op.pl

27 Data: Czerwiec 12 2011 15:41:55
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Andy Niwiński 


"MarcinJM"  schrieb im Newsbeitrag

W dniu 2011-06-12 13:15, Andy Niwiński pisze:
żarówki wyminiamy czasami TRZY razy w m-cu.

Straszne. To wina makaroniarzy!
;)

Akurat tu ironia nie zadziałała, bo oprócz żąrówek to wyminiali jakiś moduł chyba z pięć razy, aby żarówki sie nie paliły. Wada elektryki. No to kto ją projektował, jak nie makaroniarze? No chyba, że zatrudniają inżynierów po polibudzie w Ałma-Acie.

:)

28 Data: Czerwiec 12 2011 20:12:13
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: marek 

Akurat tu ironia nie zadziałała, bo oprócz żąrówek to wyminiali jakiś moduł chyba z pięć razy, aby żarówki sie nie paliły. Wada elektryki. No to kto ją projektował, jak nie makaroniarze? No chyba, że zatrudniają inżynierów po polibudzie w Ałma-Acie.

za to tobie wyszla zajebiscie ironia - co ty wlasciwie wiesz o Alma Acie ?

29 Data: Czerwiec 12 2011 22:32:26
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: J.F. 

On Sun, 12 Jun 2011 20:12:13 +0200,  marek wrote:

Akurat tu ironia nie zadziałała, bo oprócz żąrówek to wyminiali jakiś
moduł chyba z pięć razy, aby żarówki sie nie paliły. Wada elektryki. No to
kto ją projektował, jak nie makaroniarze? No chyba, że zatrudniają
inżynierów po polibudzie w Ałma-Acie.

za to tobie wyszla zajebiscie ironia - co ty wlasciwie wiesz o Alma Acie ?

Bo ilosc mongolskich pojazdow chyba mowi co nieco o mongolskich
inzynierach :-)

J.

30 Data: Czerwiec 12 2011 23:20:52
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: marek 

za to tobie wyszla zajebiscie ironia - co ty wlasciwie wiesz o Alma Acie ?

Bo ilosc mongolskich pojazdow chyba mowi co nieco o mongolskich
inzynierach :-)

ROTFL
kup se jakis atlas swiata

31 Data: Czerwiec 13 2011 01:18:34
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: J.F. 

On Sun, 12 Jun 2011 23:20:52 +0200,  marek wrote:

za to tobie wyszla zajebiscie ironia - co ty wlasciwie wiesz o Alma Acie ?
Bo ilosc mongolskich pojazdow chyba mowi co nieco o mongolskich
inzynierach :-)

ROTFL
kup se jakis atlas swiata

uups, ale dwuwyrazowe.

No coz, wydzial kosmiczny moze tam maja mocny, ale o samochodach nie
slyszalem :-)

J.

32 Data: Czerwiec 13 2011 01:29:33
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: marek 

No coz, wydzial kosmiczny moze tam maja mocny, ale o samochodach nie
slyszalem :-)

nadal zmyslasz. to nie oni maja ten wydzial, tylko rosjanie.

33 Data: Czerwiec 12 2011 17:17:57
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

Obstawiam problem z osobą dokonującą tych "napraw".

i dorbze obstawiasz bo tam gdzie byly fabryczne sruby - mialem duzo mniej problemow.
auto wg epera wyprodukowane w 11.1996

34 Data: Czerwiec 12 2011 18:40:14
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Cavallino 

Użytkownik "Michał Gut"  napisał w wiadomości

Obstawiam problem z osobą dokonującą tych "napraw".

i dorbze obstawiasz bo tam gdzie byly fabryczne sruby - mialem duzo mniej problemow.

Tak coś czułem, że przypadek dziwny i raczej mało związany z konkretną marką.
Paprok zepsuć jest w stanie wszystko.

35 Data: Czerwiec 12 2011 18:45:25
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

Tak coś czułem, że przypadek dziwny i raczej mało związany z konkretną marką.
Paprok zepsuć jest w stanie wszystko.

te wzmacniane sruby sa odporne w pewnym zakresie na korozje. te ktore wsadzili rdzewieja w oczach. wozilem takie w samochodzie ok 2 tygodnie. sucho itd a pojawil ie nalot z rdzy. nie ma sily zeby cos tkaiego nie zardzewialo w samochodzie - zwlkaszcza w podwoziu

36 Data: Czerwiec 12 2011 18:49:17
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: MarcinJM 

W dniu 2011-06-12 18:45, Michał Gut pisze:

Tak coś czułem, że przypadek dziwny i raczej mało związany z konkretną
marką.
Paprok zepsuć jest w stanie wszystko.

te wzmacniane sruby sa odporne w pewnym zakresie na korozje. te ktore
wsadzili rdzewieja w oczach. wozilem takie w samochodzie ok 2 tygodnie.
sucho itd a pojawil ie nalot z rdzy. nie ma sily zeby cos tkaiego nie
zardzewialo w samochodzie - zwlkaszcza w podwoziu

Nie wzmacniane, tylko klasy min. 8.8
5.6 sprzedawane powszechnie nie maja zastosowania w technice motoryzacyjnej, wlasciwie stosuje sie je tylko na budowie.
Zawiecha i kluczowe el. silnika czesto sa skrecana 10.9, lub 12.9
Najpowazniejszym bledem chajchlerzy (r) jest skrecanie wszystkiego "az sok pusci".

--
Pozdrawiam
MarcinJM
gg: 978510, marcinjm()op.pl

37 Data: Czerwiec 13 2011 00:01:13
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

Nie wzmacniane, tylko klasy min. 8.8
5.6 sprzedawane powszechnie nie maja zastosowania w technice motoryzacyjnej, wlasciwie stosuje sie je tylko na budowie.
Zawiecha i kluczowe el. silnika czesto sa skrecana 10.9, lub 12.9
Najpowazniejszym bledem chajchlerzy (r) jest skrecanie wszystkiego "az sok pusci".

skrot myslowy - wzmacniane napisalem bo sklep w ktorym to kupowali ma tylko 5.8 i 8.8:)
5.8 z ocynkiem galwanicznym a 8.8 to te rdzolapy:)

co do skrecania na rure to sie zgadzam w calej rozciaglosci

38 Data: Czerwiec 12 2011 00:57:18
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Andy Niwiński 


"Michał Gut" 

walcze juz ze swoim starszym kropasem ze 2 tygodnie albo i lepiej...


CIACH

no to se zale powylewalem...

Fajnie się czyta. Ale mecaniory tak mają. Jeździłem do zeszłego roku Daihatsu Gran Move, rocznik 2000. Czy li 10 lat od nowego. Po 7 latach zaszła koniecznośc wymiany rury, od kolektora do końcowego tłumika. Bo ten końcowy to chyba przeżyje auto. Jako, że tą cholerną rurę trzeba sprowadzać z Japoni, to znalazłem w Łodzi (byłęm z wizytą) warsztat dorabiający rury na miejscu i na poczekaniu. Zapłaciłem 750 zł. i szczęśliwy pojechałem do domu. Na następnym ASU (abgasuntersuchung) - badanie spalin okazało sie, że zajebali katalizator i wstawili pustą puszkę. Ot, mechaniory.

A Daihatsu to taka dziwna firma. Klocki z przodu wymieniałem pierwszy raz po przebiegu 190 tkm. Tylne hamulce oryginał do końca. Oryginalne amorki - co prawda głównie jeżdżony w Niemczech, ale często pohitlerowska autostrada - Olszyna-Wrocław. Sprzedawałem go z przebiegiem 230 tkm. Oryginalne świece, oryginalne przewody wn, oryginalny płyn hamulcowy (SIC!). Silnik delikatnie spocony w okolicach uszczelki pod pokrywą zaworów. Przy 200 tkm zaczęła piszczeć pompa wody. I to było poza akumulatorem jedyne co w tym aucie wymieniłem. Oczywiście paski i takie tam regularnie wymieniane. Ale olej np. co 20tkm.  Nawet żarówki nie chciały się w nim przepalać.

39 Data: Czerwiec 12 2011 02:30:43
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

jakim cudem klocki wytrzymaly ci 200kkm? przeciez to niewykonalne albo byly 3cm grubosci:)
chyba ze latal caly czas na trasach gdzie hamulca nie dotykales.
mnie klocki jak starcza na 50kkm to uznaje ze dobry wynik, choc w nowszym przelataly juz ponad 55kkm od zakupu auta i jeszcze sa...az dziwne. zwlaszcza ze dosc czesto uzywam hamulcow.

co do katalizatora to coz... opylaja na platyne cwele. nie wpadlbym na to ze moze komus sie chcec opieprzyc kata z samochodu...

40 Data: Czerwiec 12 2011 10:54:28
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Andy Niwiński 


"Michał Gut"  schrieb im Newsbeitrag

jakim cudem klocki wytrzymaly ci 200kkm? przeciez to niewykonalne albo byly 3cm grubosci:)

Nie mam pojęcia, ale to żadna urban legend, bo auto było od nowości w moich rękach i nikt w nim nic nie tykał. Nawet przeglądy robiłem w znajomym warsztacie, więc byłem zawsze podczas przeglądu przy aucie. A jeździł całkiem normalnie, i w trasach i po mieście. Z tego więcej po mieście. I ujeżdżała go moja żona, syn, córka i ja. I żadne nie było uczone nieużywania hamulców. Co prawda wszystkie wyszkoliłem w używaniu hamowania silnikiem, ale to raczej umożliwia w miarę płynną jazdę, a nie "wyłącza" hamulce.


chyba ze latal caly czas na trasach gdzie hamulca nie dotykales.
mnie klocki jak starcza na 50kkm to uznaje ze dobry wynik, choc w nowszym przelataly juz ponad 55kkm od zakupu auta i jeszcze sa...az dziwne. zwlaszcza ze dosc czesto uzywam hamulcow.

To auto to był taki prawdziwy japończyk. Nie był montowany w Europie, czy innym trzecim świecie. Może dla siebie Japońce robią lepiej?

Andy

41 Data: Czerwiec 12 2011 11:03:52
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Yogi(n) 

Użytkownik "Andy Niwiński"  napisał w wiadomości

To auto to był taki prawdziwy japończyk. Nie był montowany w Europie, czy innym trzecim świecie. Może dla siebie Japońce robią lepiej?

I to jest chyba prawdziwy powód. W corolli oryginalne kolcki wystarczały na 85-90 tys (przód); w clio - oryginalne - na 25-30 tys.

--
Yogi(n)
http://nczas.home.pl/wp-content/uploads/2010/10/wasiukiewicz412010.jpg
http://gazetawyborcza.republika.pl/PlakatMichnik_72.jpg
http://legionisci.com/zdjecia/11lech2_kibice_d.jpg
http://img809.imageshack.us/img809/3142/16282818109207190268210.jpg

42 Data: Czerwiec 13 2011 10:08:24
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: BrunoJ 

Yogi\(n\)  napisał(a):

Użytkownik "Andy Niwiński"  napisał w wiadomości


> To auto to był taki prawdziwy japończyk. Nie był montowany w Europie, czy
> innym trzecim świecie. Może dla siebie Japońce robią lepiej?

I to jest chyba prawdziwy powód. W corolli oryginalne kolcki wystarczały na
85-90 tys (przód); w clio - oryginalne - na 25-30 tys.
mam w rodzinie clio od 2001, obecnie cos 120ys przebiegu, klocki wymieniane
przy 80tys. chyba nawet szybciej powinny byc wg ksiazki serwisowej ale ASO
stwierdzilo ze jeszcze nie trzeba. Jak sie trafi i jak sie jezdzi...

A co do daihatsu to pogratulowac. 230tys na oryginalnym komplecie swiec (jakos
w domysle zaplonowych), swiadczy bardzo dobrze o wlascicielu auta i
przestrzeganiu cyklu serwisowego.

--
pozdr
Bruno, Bydg
Citroeny rozne


--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

43 Data: Czerwiec 13 2011 12:11:15
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Cavallino 

Użytkownik " BrunoJ"  napisał w wiadomości

Yogi\(n\)  napisał(a):

Użytkownik "Andy Niwiński"  napisał w wiadomości


> To auto to był taki prawdziwy japończyk. Nie był montowany w Europie, > czy
> innym trzecim świecie. Może dla siebie Japońce robią lepiej?

I to jest chyba prawdziwy powód. W corolli oryginalne kolcki wystarczały na
85-90 tys (przód); w clio - oryginalne - na 25-30 tys.
mam w rodzinie clio od 2001, obecnie cos 120ys przebiegu, klocki wymieniane
przy 80tys. chyba nawet szybciej powinny byc wg ksiazki serwisowej ale ASO
stwierdzilo ze jeszcze nie trzeba. Jak sie trafi i jak sie jezdzi...

A co do daihatsu to pogratulowac. 230tys na oryginalnym komplecie swiec (jakos
w domysle zaplonowych), swiadczy bardzo dobrze o wlascicielu auta i
przestrzeganiu cyklu serwisowego.

Może na tej samej zasadzie te klocki funkcjonują, dopóki jakoś hamuje to nikt nie wymienia, nawet jak blacha o blachę trze.

44 Data: Czerwiec 13 2011 12:09:39
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: BrunoJ 

Cavallino  napisał(a):

Użytkownik " BrunoJ"  napisał w wiadomości

> Yogi\(n\)  napisał(a):
>
>> Użytkownik "Andy Niwiński"  napisał w wiadomości
>>
>>
>> > To auto to był taki prawdziwy japończyk. Nie był montowany w Europie,
>> > czy
>> > innym trzecim świecie. Może dla siebie Japońce robią lepiej?
>>
>> I to jest chyba prawdziwy powód. W corolli oryginalne kolcki wystarczały
>> na
>> 85-90 tys (przód); w clio - oryginalne - na 25-30 tys.
> mam w rodzinie clio od 2001, obecnie cos 120ys przebiegu, klocki
> wymieniane
> przy 80tys. chyba nawet szybciej powinny byc wg ksiazki serwisowej ale ASO
> stwierdzilo ze jeszcze nie trzeba. Jak sie trafi i jak sie jezdzi...
>
> A co do daihatsu to pogratulowac. 230tys na oryginalnym komplecie swiec
> (jakos
> w domysle zaplonowych), swiadczy bardzo dobrze o wlascicielu auta i
> przestrzeganiu cyklu serwisowego.

Może na tej samej zasadzie te klocki funkcjonują, dopóki jakoś hamuje to
nikt nie wymienia, nawet jak blacha o blachę trze.

Dopiero doczytalem ze gosc przez 10 lat nie zmienial plynu hamulcowego
rowniez. Za chwile sie okaze ze nie musial nigdy tankowac...

Do wlasciciela cudnego auta - sorki, troche sie podsmiewamy oczywiscie. Ale
bardziej sklaniam sie ku wersji ze oddawales auto na przeglady i odbierales
zrobione, nawet nie wiedziac co wymieniali, niz  ze przez 10 lat nie
wykonywales podstawowych czynnosci serwisowych.

--
pozdr
Bruno, Bydg
Citroeny stare i nowe

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

45 Data: Czerwiec 12 2011 13:51:03
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: cbnet 

Dojrzewasz, aby kupić wreszcie porządne auto.

;)


PS: Fiatem jechałem 1-raz.
Więcej nie planuję.

--
CB


Użytkownik "Michał Gut"  napisał w wiadomości

walcze juz ze swoim starszym kropasem ze 2 tygodnie albo i lepiej...
[...]

46 Data: Czerwiec 12 2011 15:23:00
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: MarcinJM 

W dniu 2011-06-12 13:51, cbnet pisze:

Dojrzewasz, aby kupić wreszcie porządne auto.

Tak jak ty dojrzewasz do skonfigurowania czytnika i poprawnego cytowania. A poniewaz idzie ci jak po grudzie, wiec sadze, ze zbyt lotny nie jestes.
Nie trudz sie odpowiadaniem na tego posta: i tak masz niewiele do powiedzenia, a na pewno nie dalbys rady zrobic tego prawidlowo.

--
Pozdrawiam
MarcinJM
gg: 978510, marcinjm()op.pl

47 Data: Czerwiec 12 2011 16:08:30
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: cbnet 

Ulżyłeś sobie?

To spierdalaj z powrotem na drzewo.
Pokurwiony trollu.

--
CB


Użytkownik "MarcinJM"  napisał w wiadomości

Tak jak ty dojrzewasz do skonfigurowania czytnika i poprawnego cytowania. A poniewaz idzie ci jak po grudzie, wiec sadze, ze zbyt lotny nie jestes.
Nie trudz sie odpowiadaniem na tego posta: i tak masz niewiele do powiedzenia, a na pewno nie dalbys rady zrobic tego prawidlowo.

48 Data: Czerwiec 12 2011 17:16:54
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

nie wyciagaj trola

49 Data: Czerwiec 12 2011 18:44:16
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Toshi 


Użytkownik "Michał Gut"  napisał w
wiadomości

walcze juz ze swoim starszym kropasem ze 2 tygodnie albo i lepiej...

prolog:
jechalem sobie na trasie. niedlugiej bo ok 100km. na podworku zobaczylem
obrzygana prawa strone samochodu i zastanawialem sie skad....pewnie znowu
uszczelniacz polecial walka - oostatnio obrzygalo mi cala komore
silnika... podnosze maske a tam suchotenko... patrze na polos - sucha...
no to skad olej na prawych drzwiach az do tylnego kola? otoz panowie
amortyzator wzial i sie wypsikal z oleju na koło ktore dokonczylo dziela
umorusania.
Kilkamascie dni pozniej zatrzymuje sie po krotkim przelocie a mnie
wyprzedza chmura dymu. z prawej strony samochodu kłęby dymu (nie dymek,
kłęby paskudnego smierdzacego bakelitem dymu). opatrzyłem i diagnoza -
klocek sie zblokowal i drze tarcze. Po ok 3 minutach kłęby dalej sie
wydobywaly a ja zastanawialem sie czym to ugasic w razie draki gdyby
okazalo sie ze nastapi zaplon. Po co komu gasnica pomyslalem chcac sie sam
udusic ze zlosci. Niestety musialem pokonac jeszcze 50km wiec zacisnalem
zeby i staralem sie ani nie hamowac czesciej niz to bylo konieczne ani tez
nie jechac szybciej niz predkosc bolidow adac. Wspomnialem juz ze nie mam
tez recznego? linki czekaly....
Bedac juz 5 km od domu podczas zakrecania uslyszalem glosne brzdek. patrze
w lusterko i znajomy widok. juz kiedys raz mi wypadl klocek...ten jerst
drugi (raz a nie klocek).


Tylko ciekawe jak Ci wypadł ten klocek? Tam nie ma tyle miejsca aby sobie
spokojnie wypadł ;) I jak go widziałeś skoro skręcałeś? Oczywiście mialeś
dalej hamulce jak "żyletka" a nie "pusty" pedał ;D  Kłęby dymu i jedziesz
dalej 50 km? Sciema ;P

50 Data: Czerwiec 12 2011 16:53:44
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: to 

begin Toshi

juz kiedys raz mi wypadl
klocek...ten jerst drugi (raz a nie klocek).

Tylko ciekawe jak Ci wypadÂł ten klocek?

Jesteście niesmaczni. :/

--
"An intelligent man is sometimes forced to be drunk
 to spend time with his fools." -- Ernest Hemingway

51 Data: Czerwiec 13 2011 00:04:57
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

Tylko ciekawe jak Ci wypadÂł ten klocek?

Jesteście niesmaczni. :/

glodnemu chleb na mysli? :)

52 Data: Czerwiec 12 2011 22:28:03
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: to 

begin Michał Gut

Tylko ciekawe jak Ci wypadÂł ten klocek?

Jesteście niesmaczni. :/

glodnemu chleb na mysli? :)

Nie wiem jak Ty, ale ja takich rzeczy nie zjadam. Ciekawie Ci się
skojarzyło. ;-)

--
"An intelligent man is sometimes forced to be drunk
 to spend time with his fools." -- Ernest Hemingway

53 Data: Czerwiec 13 2011 00:38:21
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

Tylko ciekawe jak Ci wypadÂł ten klocek?

Jesteście niesmaczni. :/

glodnemu chleb na mysli? :)

Nie wiem jak Ty, ale ja takich rzeczy nie zjadam. Ciekawie Ci się
skojarzyło. ;-)

a to ja napisalem ze jestesmy niesmaczni?
lub nasze klocki?:)

54 Data: Czerwiec 12 2011 22:52:29
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: to 

begin Michał Gut

a to ja napisalem ze jestesmy niesmaczni?

To było tylko stwierdzenie faktu (i przenośnia).

lub nasze klocki?:)

Zdecydowanie to Ty zacząłeś pisać o klockach.

--
"An intelligent man is sometimes forced to be drunk
 to spend time with his fools." -- Ernest Hemingway

55 Data: Czerwiec 13 2011 00:56:40
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

Zdecydowanie to Ty zacząłeś pisać o klockach.

hamulcowych:)

zaczalbys robic cos bardziej tworczego a nie dywagujesz nad znaczeniem slowa klocek:)
poczepialbys sie albo co:)

56 Data: Czerwiec 12 2011 23:04:09
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: to 

begin Michał Gut

hamulcowych:)

No raczej. Bo o jakich? Lego?
 
zaczalbys robic cos bardziej tworczego a nie dywagujesz nad znaczeniem
slowa klocek:)

Czy ja dywaguje? To Ty masz jakieś dziwne skojarzenia. :)

PS. Dasz znać na grupie, jak Ci znowu wypadnie?

--
"An intelligent man is sometimes forced to be drunk
 to spend time with his fools." -- Ernest Hemingway

57 Data: Czerwiec 13 2011 13:24:30
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 


PS. Dasz znać na grupie, jak Ci znowu wypadnie?

z pewnoscia do tego nie dopuszcze:) za duzo adrenaliny przy tym sie wydziela:) mozna na zawal pasc

58 Data: Czerwiec 13 2011 00:04:37
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

Tylko ciekawe jak Ci wypadł ten klocek? Tam nie ma tyle miejsca aby sobie
nie wiem jak w innych ale w punto wypada - metal trzymajacy okladzine wyslizguje sie z jarzma podczas hamowania

spokojnie wypadł ;) I jak go widziałeś skoro skręcałeś? Oczywiście mialeś

lusterko - brzdek byl glosny i znajomy

dalej hamulce jak "żyletka" a nie "pusty" pedał ;D  Kłęby dymu i jedziesz dalej 50 km? Sciema ;P

troche hamowal ale byl bardziej w podlodze. kleby dymu byly wczesniej

a jechalem te 50km bo musialem bezwzglednie dojechac z zona do lekarza a potem wrocic do domu. nie wnikajac - musialem.

59 Data: Czerwiec 13 2011 11:34:38
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Antek 



 a w innych miejscach
ze stali nierdzewnej a2 o wytrzymalsoci 70. >



Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł. Nakrętki ze stali A2 nie korodują,
ale jakiekolwiek zanieczyszczenie powoduje, ze kwasiak się zaciera i zabawa
jest jeszcze lepsza przy odkręcaniu. Wymieniłbym je na "oryginalne" czyli
takie jakie przewidział konstruktor.
Pzdr
Antek

60 Data: Czerwiec 13 2011 13:26:27
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł. Nakrętki ze stali A2 nie korodują, ale jakiekolwiek zanieczyszczenie powoduje, ze kwasiak się zaciera i zabawa jest jeszcze lepsza przy odkręcaniu. Wymieniłbym je na "oryginalne" czyli takie jakie przewidział konstruktor.
Pzdr
Antek

tak ale korozja tlenowa ich nie rusza. poza tym te z nierdzewki to w malo newralgicznych miejscach i przykrecane malymi momentami. nie wszystkie sruby udalo mi sie skompletowac takie jak chcialem to biore co jest a podobnie funkcjonuje.
do montowania zderzaka doskonale sie nadaja:)
nie wiuem tylko jak z solą to dziala bo nie bardzo sie orientuje czy sol przyspiesza utlenianie czy sama jakos pomaga rdzewiec.
wyjdzie w praniu

61 Data: Czerwiec 13 2011 14:47:35
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Dominik & Co 

W dniu 13-06-2011 13:26, Michał Gut rzecze:

nie wiuem tylko jak z solą to dziala bo nie bardzo sie orientuje czy sol
przyspiesza utlenianie czy sama jakos pomaga rdzewiec.

Sama sól jest poniekąd nieszkodliwa, dopiero z wodą zaczyna
się masakra. Hint: korozja elektrochemiczna.

Ładnie wytłumaczone:
http://www.chem.univ.gda.pl/~tomek/korozja.htm

--
Dominik (& kąpany)
"Wszyscy chcą naszego dobra. Nie dajmy go sobie zabrać." (S.J. Lec)
Wyrażam wyłącznie prywatne poglądy zgodnie z Art. 54 Konstytucji RP

62 Data: Czerwiec 13 2011 13:52:46
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Waldek Godel 

Dnia Mon, 13 Jun 2011 14:47:35 +0200, Dominik & Co napisał(a):

Sama sól jest poniekąd nieszkodliwa, dopiero z wodą zaczyna
się masakra. Hint: korozja elektrochemiczna.


Aha.. niemniej nie oczekuj zrozumienia tego faktu w narodzie, ludzie wciąż
myślą, że ogrzewany garaż w zimie to coś super dobrego dla auta jest.

--
Pozdrowienia, Waldek Godel
Nie pytaj, co rząd może zrobić dla ciebie.
Zapytaj, czy mógłby tego nie robić.

63 Data: Czerwiec 13 2011 16:19:01
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

Sama sól jest poniekąd nieszkodliwa, dopiero z wodą zaczyna
się masakra. Hint: korozja elektrochemiczna.

no na to raczej nierdzewka odporna nie jest. moze kwasowka...
coz. wyjdzie w praniu prawde powiedziawszy. naszczescie te sruby z nierdzewki ida w malo istotne elementy jak mocowanie zderzaka, plastikow, kolektor wydechowy i nakretki/sruby wydechu (przy flanszach).

64 Data: Czerwiec 13 2011 15:18:01
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Antek 



tak ale korozja tlenowa ich nie rusza. poza tym te z nierdzewki to w malo
newralgicznych miejscach i przykrecane malymi momentami. nie wszystkie
sruby udalo mi sie skompletowac takie jak chcialem to biore co jest a
podobnie funkcjonuje.
do montowania zderzaka doskonale sie nadaja:)
nie wiuem tylko jak z solą to dziala bo nie bardzo sie orientuje czy sol
przyspiesza utlenianie czy sama jakos pomaga rdzewiec.
wyjdzie w praniu

Do tego dochodzą właściwości fizyczno mechaniczne. Mówiąc językiem bardzo
niefachowym, stal kwasoodporna "ciągnie się" i powodyje to że
zanieczyszczone nakrętki zacierają się na amen. Zostaja łądne błyszczące ale
gwint się zrywa i właśnie ciągnie zacierając coraz bardziej
Nie jestem metalurgiem i nie potrafię tego jaśniej opisać. Ale mam takie
doświadczenia nie tylko w samochodach, ale i w zastosowaniach szkutniczych.
Pozdrawiam

65 Data: Czerwiec 13 2011 16:17:03
Temat: Re: mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach
Autor: Michał Gut 

Do tego dochodzą właściwości fizyczno mechaniczne. Mówiąc językiem bardzo niefachowym, stal kwasoodporna "ciągnie się" i powodyje to że zanieczyszczone nakrętki zacierają się na amen. Zostaja łądne błyszczące ale gwint się zrywa i właśnie ciągnie zacierając coraz bardziej
Nie jestem metalurgiem i nie potrafię tego jaśniej opisać. Ale mam takie doświadczenia nie tylko w samochodach, ale i w zastosowaniach szkutniczych.
Pozdrawiam

te akurat co kupilem to akurat nierdzewka. heh. naiwny myslalem ze drogie sruby z dobrej stali zalatwia mi temat:)

mechanicy papraki - historia jednej naprawy w 4 aktach



Grupy dyskusyjne