Grupy dyskusyjne   »   Pomoc na drodze

Pomoc na drodze



1 Data: Grudzien 22 2007 14:46:29
Temat: Pomoc na drodze
Autor: WielkaBakteria 

Obejrzałem sobie taki filmik

http://www.dumpalink.com/videos/Daring_river_rescue-1age.html

i zacząłem się z żoną zastanawiać, jak to w Polsce jest z pomocą na drodze. Chodzi mi o przypadkowych kierowców. Czy większość woli nie ryzykować i tylko się przygląda bądź ogranicza do telefonu 112 czy jednak jesteśmy gotowi do pewnego ryzyka żeby pomóc zupełnie obcym ludzium, wiedząc że może i nam się coś stać.
Czasami mozna sptkać oszustów, kiedyś była plaga rumunów czy cyganów którzy chcieli sprzedać gówna z tombaku jako złoto bo im się auto popsuło i potrzebowali gotówki. Takie akcje mogą zniechęcić do udzielania pomocy. Ciekawe jak to jest naprawdę. proszę o szczere wypowiedzi. Ja osobiście mógłbym zaryzykować nawet życie mając tego świadomość, ale na szczęście nigdy nie musiałem tego sprawdzać.
--

WielkaBakteria
-- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- --
Granatowy Renault Scenic II Grand | r.2004 | 1.9 dCi

http://trajan.republika.pl/scenic.jpg



2 Data: Grudzien 22 2007 15:32:43
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Gryngol 

Ciekawy filmik.  W Polsce to raczej nie możliwe, a już na bank nie zatrzyma się żaden nowobogacki  żeby pomóc.

Jeszcze więcej przejedzie obojętnie, albo będzie się w myślach śmiało z tego "frajera" co to mu sie noga powinęła. Inni pewnie okradną poszkodowanego. No ale za to jesteśmy najlepszymi na świecie kierowcami!!


--
pozdrawiam
Gryngol

3 Data: Grudzien 22 2007 16:26:25
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Wodz 

To chyba stało się Sat, 22 Dec 2007 15:32:43 +0100,. W mroku pojawiło się
UFO. Z niego wysiadło coś podające się za "Gryngol". Nagle błysk, a na
bezchmurnym niebie ułożył się z gwiazd taki oto napis:

Ciekawy filmik.  W Polsce to raczej nie możliwe, a już na bank nie zatrzyma
się żaden nowobogacki  żeby pomóc.

Ja raz widziałem jak pełno się samochodów zatrzymało i pomagało rodzinie po
dachowaniu jego auta na krajowej 16-tce. Ludzie też ostrzegali innych,
zabezpieczając teren, że coś tu się stało.
Też sądze, ze żaden nowobogacki by się nie zatrzymał, tylko zwykli,
przeciętni ludzie.

--
Pozdrawiam
Wodz

4 Data: Grudzien 22 2007 17:39:45
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Gryngol 

Ja raz widziałem jak pełno się samochodów zatrzymało i pomagało rodzinie po
dachowaniu jego auta na krajowej 16-tce. Ludzie też ostrzegali innych,
zabezpieczając teren, że coś tu się stało.
Też sądze, ze żaden nowobogacki by się nie zatrzymał, tylko zwykli,
przeciętni ludzie.


no to jednak się cieszę, że pomylłem się w swoich osądach:)

--
pozdrawiam
Gryngol

5 Data: Grudzien 22 2007 16:30:26
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: J.F. 

On Sat, 22 Dec 2007 15:32:43 +0100,  Gryngol wrote:

Ciekawy filmik.  W Polsce to raczej nie możliwe, a już na bank nie zatrzyma
się żaden nowobogacki  żeby pomóc.
Jeszcze więcej przejedzie obojętnie, albo będzie się w myślach śmiało z tego
"frajera" co to mu sie noga powinęła.

Znowu nie przesadzajmy, jedni sie zatrzymaja, inni nie.

A tu sa obecni fachowi ratownicy, i kupa luda.
Jakas bardziej zorganizowana akcja czy dopiero po pol godzinie
ktos pomogl  ?

Inni pewnie okradną poszkodowanego.

Calkiem niedawno powiedziano by to bardziej o Rumunii.

No ale za to jesteśmy najlepszymi na świecie kierowcami!!

Zamienmy sie moze z Niemcami na drogi na pare miesiecy,
a potem ocenmy :-)

J.

6 Data: Grudzien 23 2007 10:47:32
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Przemek V 


Użytkownik "Gryngol"  napisał w wiadomości

Ciekawy filmik.  W Polsce to raczej nie możliwe, a już na bank nie
zatrzyma się żaden nowobogacki  żeby pomóc.

Kompleksy wyłażą? Jak w dobrym aucie to skurwysyn?

7 Data: Grudzien 22 2007 16:13:22
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Krzysztof Pujdak 


Czy większość woli nie
ryzykować

Dokladnie tak jest w PL. Kolega, który jezdzi karetka w Gdańsku i w swojej karierze od zgromadzonej na miejscu zdarzenia zgrai nic nie robiących i przeszkadzajacych gapiow usłyszał już pare chamskich tekstow (np. o "pavulonie") mowil mi, ze zawsze jak pada z tlumu zarzut "dlaczego tak pozno przyjeżdżacie" to ma na koncu jezyka "a ty co zrobiłeś i jak pomogłeś choremu/ofierze wypadku"?.
Bo tak naprawde to ryzykuje się wtedy, kiedy się nie pomaga. Pomijając kwestie prawne (a jest to precyzyjnie uregulowane), sa jeszcze wzgledy etyczne.

Ciekawe jak to jest naprawdę. proszę o szczere
wypowiedzi. Ja osobiście mógłbym zaryzykować nawet życie mając tego
świadomość, ale na szczęście nigdy nie musiałem tego sprawdzać.

Ja w samochodzie mam calkiem spora torbe z wyposażeniem ratunkowym na takie przypadki. Skompletowałem ja pare miesięcy temu i jeszcze nie miałem okazji jej uzyc...


Pozdrowienia
Krzysztof
http://krzysztofp.fotopic.net/

8 Data: Grudzien 22 2007 20:45:13
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Krzysztof Pujdak 

Sledze ten watek i widze, ze chyba "niedoczytalem" ;) Widze, ze wszyscy maja na mysli (chyba zgodnie z zamierzeniem autora) pomoc techniczna, ja myślałem o innej... :)
Pozdrowienia

9 Data: Grudzien 23 2007 10:44:30
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Przemek V 


Użytkownik "Krzysztof Pujdak"  napisał w wiadomości

Sledze ten watek i widze, ze chyba "niedoczytalem" ;) Widze, ze wszyscy
maja na mysli (chyba zgodnie z zamierzeniem autora) pomoc techniczna, ja
myślałem o innej... :)
Pozdrowienia

Ja miałem fajną akcję 2 dni przed Bożym Ciałem na Kościuszki w Gdańsku.
Zatrzymałem się w zatoczce parkingowej, żeby wyjąć mapę z bagażnika. Nie
zgasiłem silnika ale drzwi zatrzasnąłem. I mimo, że zamki powinny się
zaryglować dopiero po ruszeniu z miejsca to zaryglowały się od razu... Na
tylnej kanapie została marynarka z portfelem, kasą, wszystkimi dokumentami
mojego auta i telefonem. Silnik chodzi, światła świecą a ja stoję jak palant
obok lśniącej, mruczącej beemki od której na krok nie mogę odejść bo
pierwszy lepszy żul walnie cegłą w szybę i odjedzie ze wszystkim. Po jakichś
5 minutach sam waliłem cegłą w szybę pasażera ale po pierwszym nieskutecznym
walnięciu (jakoś serce boli jak się własne auto demoluje) jakaś kobieta
myjąca szyby w domu mnie zawołała i dała dostęp do telefonu. Po zlewce przez
serwis BMW w Gdyni (niech pan rozwala szybę inaczej się nie da, jak zamówimy
to za tydzień będzie) i paru innych niepowodzeniach assistance stanęło na
wysokości zadania i przysłało miłego pana z Gdyni, który otworzył drzwi w 30
sekund, uścisnął łapę i odjechał.

10 Data: Grudzien 23 2007 10:46:49
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: radxcell 

RadXcell replies to Przemek V

to za tydzień będzie) i paru innych niepowodzeniach assistance stanęło na
wysokości zadania i przysłało miłego pana z Gdyni, który otworzył drzwi w 30
sekund, uścisnął łapę i odjechał.

tak podszedl i otworzyl? kluczykiem? :)

pozdr, rdx

--
 ___         ___  __       _ _
| _ \__ _ __| \ \/ /__ ___| | | gg#157002
|   / _` / _` |>  </ _/ -_) | | spamboks na o2peel
|_|_\__,_\__,_/_/\_\__\___|_|_| http://tiny.pl/xfrv

11 Data: Grudzien 23 2007 10:51:49
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Przemek V 


Użytkownik "radxcell"  napisał w wiadomości

RadXcell replies to Przemek V
to za tydzień będzie) i paru innych niepowodzeniach assistance stanęło na
wysokości zadania i przysłało miłego pana z Gdyni, który otworzył drzwi w
30
sekund, uścisnął łapę i odjechał.

tak podszedl i otworzyl? kluczykiem? :)

pozdr, rdx

Sposobem i właściwymi "narzędziami", w sumie prostymi jak drut ;). Silnik
chodził więc zamki nie były zaryglowane "deadlock'ami" inaczej ten sposób by
nie zadziałał. Natomiast jestem przekonany, że każde auto bez deadlocków da
się tak otworzyć bez śladu w maks minutę.

12 Data: Grudzien 23 2007 10:55:07
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: radxcell 

RadXcell replies to Przemek V

Sposobem i właściwymi "narzędziami", w sumie prostymi jak drut ;). Silnik
chodził więc zamki nie były zaryglowane "deadlock'ami" inaczej ten sposób by
nie zadziałał. Natomiast jestem przekonany, że każde auto bez deadlocków da
się tak otworzyć bez śladu w maks minutę.

no wlasnie fiesty sie nie da bo ma zabudowany zamek. tak mi przynajmniej mowili
spece od zamkow. myslalem ze betinka tez bedzie w miare odporna. ale jak widze,
nie jest.

pozdr, rdx

--
 ___         ___  __       _ _
| _ \__ _ __| \ \/ /__ ___| | | gg#157002
|   / _` / _` |>  </ _/ -_) | | spamboks na o2peel
|_|_\__,_\__,_/_/\_\__\___|_|_| http://tiny.pl/xfrv

13 Data: Grudzien 23 2007 11:13:48
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Przemek V 


Użytkownik "radxcell"  napisał w wiadomości

RadXcell replies to Przemek V
Sposobem i właściwymi "narzędziami", w sumie prostymi jak drut ;). Silnik
chodził więc zamki nie były zaryglowane "deadlock'ami" inaczej ten sposób
by
nie zadziałał. Natomiast jestem przekonany, że każde auto bez deadlocków
da
się tak otworzyć bez śladu w maks minutę.

no wlasnie fiesty sie nie da bo ma zabudowany zamek. tak mi przynajmniej
mowili
spece od zamkow. myslalem ze betinka tez bedzie w miare odporna. ale jak
widze,
nie jest.

Jak jest normalnie zamknięta to tym sposobem się nie da. Dostęp do zamka nie
jest potrzebny tylko do klamki wewnętrznej albo przycisku otwierania drzwi
jeśli taki jest.

14 Data: Grudzien 23 2007 12:13:19
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: V-Tec 

Przemek V pisze:
[..]

Ja miałem fajną akcję 2 dni przed Bożym Ciałem na Kościuszki w Gdańsku. Zatrzymałem się w zatoczce parkingowej, żeby wyjąć mapę z bagażnika. Nie zgasiłem silnika ale drzwi zatrzasnąłem. I mimo, że zamki powinny się zaryglować dopiero po ruszeniu z miejsca to zaryglowały się od razu... Na tylnej kanapie została marynarka z portfelem, kasą, wszystkimi dokumentami mojego auta i telefonem. Silnik chodzi, światła świecą a ja stoję jak palant

fajnie :) Ja mam zasadę: wychodzę z auta = kluczyki mam przy jajach ;) Niestety odzwyczaiłem się nieco od tego dobrego zwyczaju gdy zacząłem być z dziewczyną ("Nie ufasz mi?!").

--
Pozdr,
W.

15 Data: Grudzien 23 2007 14:34:59
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: radxcell 

RadXcell replies to V-Tec

fajnie :) Ja mam zasadę: wychodzę z auta = kluczyki mam przy jajach ;)
Niestety odzwyczaiłem się nieco od tego dobrego zwyczaju gdy zacząłem
być z dziewczyną ("Nie ufasz mi?!").

nie myslisz ze wytlumaczenie relacji pomiedzy bezpieczenstwem a indywidualnym
ego mogloby pomoc?
SOA#1

pozdr, rdx

--
 ___         ___  __       _ _
| _ \__ _ __| \ \/ /__ ___| | | gg#157002
|   / _` / _` |>  </ _/ -_) | | spamboks na o2peel
|_|_\__,_\__,_/_/\_\__\___|_|_| http://tiny.pl/xfrv

16 Data: Grudzien 23 2007 16:56:45
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Seba 

RadXcell replies to V-Tec
fajnie :) Ja mam zasade: wychodze z auta = kluczyki mam przy
jajach ;) Niestety odzwyczailem sie nieco od tego dobrego
zwyczaju gdy zacząlem byc z dziewczyną ("Nie ufasz mi?!").

nie myslisz ze wytlumaczenie relacji pomiedzy bezpieczenstwem a
indywidualnym ego mogloby pomoc?


Ja teraz tez tak robie - nie z tych wzgledow co V-Tec, ale po prostu
jak kto? zostaje w aucie, to nie wylaczam silnika zeby dzialo
ogrzewanie.
I juz kilka razy zlapalem sie na tym, iz wysiadlem z auta (jak bylem
sam), zeby np. sprawdzic cisnienie w kolach na stacji a kluczyki
zostawilem w stacyjce.



 
--
Pozdrawiam
Sebastian S.

17 Data: Grudzien 23 2007 21:25:14
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: V-Tec 

radxcell pisze:

RadXcell replies to V-Tec
fajnie :) Ja mam zasadę: wychodzę z auta = kluczyki mam przy jajach ;)
Niestety odzwyczaiłem się nieco od tego dobrego zwyczaju gdy zacząłem
być z dziewczyną ("Nie ufasz mi?!").

nie myslisz ze wytlumaczenie relacji pomiedzy bezpieczenstwem a indywidualnym
ego mogloby pomoc?

co też zrobiłem :)

W.

18 Data: Grudzien 24 2007 00:19:47
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: radxcell 

RadXcell replies to V-Tec

co też zrobiłem :)


zadzialalo? ;)

Wesolych, pozdr, rdx

--
 ___         ___  __       _ _
| _ \__ _ __| \ \/ /__ ___| | | gg#157002
|   / _` / _` |>  </ _/ -_) | | spamboks na o2peel
|_|_\__,_\__,_/_/\_\__\___|_|_| http://tiny.pl/xfrv

19 Data: Grudzien 22 2007 18:49:34
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: LUKY 

WielkaBakteria pisze:

Obejrzałem sobie taki filmik


Ja miałem ciekawą sytuacje wracając dwa lata temu z wakacji nad morzem. Jade sobie extra ze swoją lubą - swoją budą... godzina 23 a tu pada alternator..., jakies totalne zadupie pod toruniem - jedna stacja CPN i na około Pola 9 (do domu 350km). No to jakoś auto na nią zepchłem i kombinuje myśle co tu zrobić, CPN'arz strasznie nie miły, miał nas głęboko gdzieś. Stoje sobie a tu podjeżdża zatankować chłopak z dziewczyną... i sie mnie pyta co ja taki smutny, no to mówie ze coś padło... przełorzyliśmy akumulatory zeby potwierdzić alternator a on do mnie: wiesz co ja mam brata co taki majsterkowicz jest... tu postuka tam poklepie, moze on ci zrobi ten alternator... godzina 24 moja buda cholowana jest przez łąki i pola do małej bidnej chatki aż bieda piszczy... na kilometr żadnego domu (wyobraźcie sobie moje przerażenie), gość otwiera garaż a tam PEŁNO KRZYŻY!!! + wiatrówka i naszykowane śruty (przed oczami przeleciało mi całe życie) a on radośnie do mnie: nie martw sie te krzyże to my czasem przynosimy na lewo bo pracujemy w wytrwórni żeliwnych krzyży i tak czasem na lewo sprzedamy, a ta wiatrówka to tak brat czasem lubi postrzelać do ptactwa :D :D :D :D :D... mało tego wychodzi Brat - gościu cały w tatuażach :D no patrzy loooka i dochodzi do wniosku że on mi tu zamontuje alternator od Kadeta bo akurat taki ma, bo kiedys miał Kadeta (bylem DeU), jak powiedziął tak zrobił, chłopaki mieli na 6 rano do pracy, o 2 jeszcze mój alternator klepali, zrobili i pytam ile płace... a oni do mnie że NIC... to ja mówie że pogłupieli chyba i czego oni chcą, a oni że w potrzebie trzeba drugiemu człowiekowi pomóc... wcisłem im i tak z trudem 50 dych, wziąłem adres i wysłałem prezent później z domu...

jak opowiadałem znajomym to nie mogli uwierzyć... że tacy dobrzy ludzie istnieją...

20 Data: Grudzien 23 2007 17:20:41
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Sławek  

LUKY  napisał(a):

WielkaBakteria pisze:
> Obejrzałem sobie taki filmik
>

Ja miałem ciekawą sytuacje wracając dwa lata temu z wakacji nad morzem.
Jade sobie extra ze swoją lubą - swoją budą... godzina 23 a tu pada
alternator..., jakies totalne zadupie pod toruniem
...
...
... a oni że w potrzebie trzeba
drugiemu człowiekowi pomóc... wcisłem im i tak z trudem 50 dych, wziąłem
adres i wysłałem prezent później z domu...

jak opowiadałem znajomym to nie mogli uwierzyć... że tacy dobrzy ludzie
istnieją...

Jak się slyszy o takich historiach to az serce czlowiekowi rosnie i chce sie
pomagac!
Tez mialem podobny przypadek i uwierzyc nie moglem, ze takie rzeczy moga sie
jednak w Polsce zdarzyc!

Po prostu miejmy wiecej zyczliwosci a mniej nerwow w stosunku do innych ludzi!

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

21 Data: Grudzien 22 2007 19:41:36
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Pawel "O'Pajak" 

Powitanko,

i zacząłem się z żoną zastanawiać, jak to w Polsce jest z pomocą na  drodze.

Nie sadze zeby moi rodacy byli jakos szczegolnie gorsi/lepsi od innych  nacji. Kiedys jechalem swoim skodillackiem 105 w niedzielna pazdziernikowa  noc przez wojewodztwo kieleckie. Nagle zaczyna sciagac na prawo,  zatrzymuje sie, wysiadam, kapec z tylu. OK, co za problem zmienic kolo?  Niestety jedna z nakretek nie daje sie ruszyc. Zadne cuda penetrujace ani  nafta, nic nie poprawia sytuacji. Co gorsza kluczem scialem leb nakretki.  Czarna noc i czarna rozpacz. Toz to lepiej rozwalic sie na pustyni w  Arizonie niz w Kieleckim;-)
Ale zatrzymuje sie gosc w polo, obadal sytuacje, podjechal do wsi,  pozyczyl od kogos przecinak, wrocil i mi pomogl. Doturlalem sie do DC na 3  nakretkach w jednym kole.

Ja osobiście mógłbym zaryzykować nawet życie mając tego świadomość, ale  na szczęście nigdy nie musiałem tego sprawdzać.

To Ci sie tylko tak wydaje. Nie twierdze bron Boze, ze nie, tylko nikt nie  wie jak zareaguje w ekstremalnej sytuacji, dopoki sie w niej nie znajdzie.  Czego oczywiscie nikomu nie zycze.
Druga sprawa, to powszechna nieznajomosc zasad udzielania pierwszej pomocy  + mity gloszone kategorycznym glosem z tlumu gapiow.

Pozdroofka,
Pawel Chorzempa
--
"-Tato, po czym poznać małą szkodliwość społeczną?
-Po wielkiej szkodzie prywatnej" (kopyrajt: S.  Mrożek)
******* >>> !!! UWAGA:  ODPOWIADAM TYLKO NA MAILE ->:
pavel(ten_smieszny_znaczek)aster.pl  <<<<*******

22 Data: Grudzien 22 2007 21:06:46
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Arkady 

Mi kiedyś rozkraczyła się Nexia gdzieś w połowie drogi między Białą Podlaską a Lublinem, na dodatek w lesie... Potem okazało się że to zwarcie w instalacji od gazu co uniemożliwiło mi odpalenie na gazie jak i na benzynie. W każdym razie stałem tam z otwarta maską i rozpaczą w oczach. Żona z małą spacerowały sobie na poboczu aż zatrzymał się jakiś miejscowy chłopak (jakąś starą Audicą chyba...). Mówił że jechał w jedną stronę i widział nas więc w drodze powrotnej postanowił się zatrzymać. Na poboczu nic nie udało się zrobić a że okazało się że jedzie do Lublina więc zaproponował holowanie. Zatargał nas pod sam blok, za co daliśmy mu 5 dych na prezent dla dziewczyny, do której jechał.

Pozdrawiam
Arkady

23 Data: Grudzien 23 2007 00:53:28
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Tomasz Pyra 

WielkaBakteria napisał(a):

Obejrzałem sobie taki filmik

http://www.dumpalink.com/videos/Daring_river_rescue-1age.html

i zacząłem się z żoną zastanawiać, jak to w Polsce jest z pomocą na drodze. Chodzi mi o przypadkowych kierowców.

Jest różnie i działa tu chyba zasada owczego pędu.
Jak 2 się zatrzyma to za chwile będzie stało kolejnych 20-tu.
Jak się nikt nie zatrzyma to reszta też przejedzie dalej.

Inna sprawa to gapie - ci są zawsze niezawodni.

Kiedyś przyszedłem na miejsce wypadku (jedna osoba nieprzytomna w zamkniętym samochodzie), cały samochód _szczelnie_ otoczony kordonem gapiów. Przedzierając się do samochodu wzbudziłem niemałe oburzenie że wpycham się do przodu zamiast obserwować grzecznie z tyłu.

Tu jeszcze jest jednak kwestia - w takiej akcji trzeba dowódcy.
Generalnie ludzie są skłonni pomóc, ale dopiero po tym jak ktoś nim będzie dowodził. I to nie polecenia "niech ktoś coś zrobi", a konkretnie do jednej osoby proste polecenie "zadzwoń po pogotowie", "potrzymaj", "pomóż" itd... Wtedy jest duża szansa że ten ktoś to zrobi.
Dowódca może być samozwańczy, byle kto, byle był.
Sami się nie ruszą.

Trzeba pamiętać że dla większości ludzi oglądanie na własne oczy wypadku to szok, następuje paraliż myślenia i taki ktoś sam na nic nie wpadnie. Potrzebny jest ktoś kogo zastana sytuacja nie zwali z nóg i taką akcją jakoś pokieruje.

Czasami mozna sptkać oszustów, kiedyś była plaga rumunów czy cyganów którzy chcieli sprzedać gówna z tombaku jako złoto bo im się auto popsuło i potrzebowali gotówki.

Awaria to już trochę co innego. Najczęściej każdy da sobie radę sam, wystarczy z komórki zadzwonić choćby pod 112 i już jakąś lawetę zawsze się uda zorganizować.

Chociaż ja tam staram się być uczynny. Jak ktoś przez CB woła to pomogę w miarę możliwości. Raz też z własnej inicjatywy zatrzymałem gotujący się samochód, wytłumaczyłem pani kierującej ile ją będzie kosztował remont jak spróbuje dalej pojechać i zaholowałem ją pod dom :)


Ja osobiście mógłbym zaryzykować nawet życie mając tego świadomość, ale na szczęście nigdy nie musiałem tego sprawdzać.

Z takimi deklaracjami to ja bym się wstrzymał do czasu kiedy zostanie to zweryfikowane przez życie...
Teraz się łatwo mówi, ale jak przyjdzie włożyć głowę do płonącego samochodu żeby komuś odpiąc pasy i go wyciągnąć to może być różnie.

24 Data: Grudzien 23 2007 03:07:58
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Tomasz Motyliński 

 Witam,

 W poście
 WielkaBakteria  m.in.
napisał(a)::

i zacząłem się z żoną zastanawiać, jak to w Polsce jest z pomocą na
drodze. Chodzi mi o przypadkowych kierowców.

Niestety obawiam się, że zazwyczaj górę bierze strach, a jeśli się już ktoś
zatrzymuje to aby popatrzeć. Całkiem niedawno dosłownie na moich oczach
rowerzysta wjechał na przejście dla pieszych już na czerwonym i dostał
porządnie od osobowego mercedesa. Wszyscy się zatrzymali i się patrzą jak
rowerzysta z rozwalona głową próbuje się podnieść z jezdni. Stoją się i
patrzą nikt nie reaguje. Jeden kierowca z ciężarówki widzę biegnie z
apteczkę, ale po dobiegnięciu pyta: jest u jakiś lekarz? Ja w tym czasie
dzwoniłem na pogotowie, a kierowniczka mercedesa wpadała w histerie
krzycząc, "jezu potraciłam go, jezu potrąciłam, ja nie widziałam na prawdę,
jezu nie widziałam"  (albo jakoś podobnie) Rowerzysta przestał się nagle
ruszać. Podawałem właśnie dyspozytorce pogotowia adres, ale widzę nikt nie
reaguje nadal. Wszyscy tylko patrzą. Nie wiem jak jest teraz, ale ja o ile
pamiętam miałem pierwszą pomoc na kursie na PJ, więc teoretycznie co
najmniej połowa powinna wiedzieć co robić. Powiedziałem jeszcze
dyspozytorce że ofiara przestała się ruszać i biegnę do niego. Sprawdzam
tętno i oddech, na szczęście są, rowerzysta stracił tylko przytomność.
Kiedy próbowałem go delikatnie położyć na boku usłyszałem, "zostaw go po
pogorszysz", dopiero kiedy poinformowałem, że pracowałem w pogotowiu
ratunkowym, że byłem szkolony i ze wiem co robię, ktoś zapytał, czy nie
pomóc mi go obrzucić. Przerażające jest to, że było tam spokojnie z 20,
może nawet 30 osób i nikt nie zareagował. Z drugiej strony widziałem też
akcje ratowniczą przeprowadzana przez przypadkowych świadków, gdzie kilku
ludzi próbowało wydostać ofiarę z palącego się samochodu a kilku innych
próbowało ugasić pożar gaśnicami ze swoich samochodów. Na prawdę nie wiem,
od czego to zależy, że raz tłum stoi i patrzy a innym razem wszyscy nagle
próbują coś zrobić i jakoś im ta akcja ratunkowa wychodzi.

Pozdrawiam

--
Tomasz Motyliński
"Linux jest dla leniwych, raz zainstalowany działa wiecznie"
.... i do tego jaki ładny :) http://satfilm.pl/~motto77/mydesktop.jpg
http://debian.linux.pl/ - Polskie Forum Użytkowników Debiana

25 Data: Grudzien 23 2007 16:25:02
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Adam Płaszczyca 

On Sun, 23 Dec 2007 03:07:58 +0100, Tomasz Motyliński
wrote:

próbowało ugasić pożar gaśnicami ze swoich samochodów. Na prawdę nie wiem,
od czego to zależy, że raz tłum stoi i patrzy a innym razem wszyscy nagle
próbują coś zrobić i jakoś im ta akcja ratunkowa wychodzi.

Od pierwszego, który zacznie. Tylko mało kto chce być tym pierwszym.
--
     ___________ (R)
    /_  _______    Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688
  ___/ /_  ___    ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98
 _______/ /_     http://trzypion.oldfield.org.pl/wieliczka/foto.html
___________/    PMS*PJ+S+++P++M+++W-- P++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++

26 Data: Grudzien 25 2007 13:05:52
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Brzezi 

N, 23 gru 2007 o 16:25 GMT, Adam Płaszczyca napisał(a):

próbowało ugasić pożar gaśnicami ze swoich samochodów. Na prawdę nie wiem,
od czego to zależy, że raz tłum stoi i patrzy a innym razem wszyscy nagle
próbują coś zrobić i jakoś im ta akcja ratunkowa wychodzi.
Od pierwszego, który zacznie. Tylko mało kto chce być tym pierwszym.

Ja jestem prawie na 100% przekonany, ze to sprawa niewiedzy, malo kto wie,
jak pomoc poszkodowanemu, nie wie co zrobic, boi sie zeby nie zrobic
krzywdy, brzydzi sie krwi czy ogolnie...

Co innego w przypadku pozaru, tu wiadomo co robic, trzbe go ugasic, nie ma
sie co zastanawiac, czy w razie niebezpieczenstwa wyciagnac kogos z
samochodu, ale jezeli ktos lezy na ziemi, to nikt go nie dotniek -> "ale co
ja mam z nim zrobic?"

Pozdrawiam
Brzezi
--
[    E-mail:  ][  brzezi:~# uptime                         ]
[       Ekg: #3781111            ][   14:03:15 up 36 days,  3:12,  3 users,   ]
[ LinuxUser: #249916             ][   load average: 1.02, 1.27, 1.30          ]

27 Data: Grudzien 25 2007 14:35:15
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Krzysztof Pujdak 


Ja jestem prawie na 100% przekonany, ze to sprawa niewiedzy, malo kto wie,
jak pomoc poszkodowanemu, nie wie co zrobic, boi sie zeby nie zrobic
krzywdy, brzydzi sie krwi czy ogolnie...

Za przeproszeniem, g... prawda.
Nikt nie wymaga od laika wykwalifikowanych działań. Ale żeby zatrzymac się, zabezpieczyc miejsce wypadku, zapytac się ofiary wypadku np. co ja boli, albo ja uspokoic? Każdy to umie. Ale ludzie przejeżdżają obojętnie obok. Co najwyżej zadzwonia na 112.

Co innego w przypadku pozaru, tu wiadomo co robic, trzbe go ugasic, nie ma
sie co zastanawiac, czy w razie niebezpieczenstwa wyciagnac kogos z

Wlasnie ze nic innego. Pare lat temu byłem świadkiem pozaru samochodu na osiedlowej uliczce - zaczely się palic kable pod maska, koles niezbyt umiejętnie zużył swoja gasnice, a samochod palil się dalej. Wiec zatrzymywal powoli przejeżdżające samochody (w tym i mój) i prosil ludzi o pomoc - z blagalnym wzrokiem mowil, ze odkupi im gasnice itp. Ja się zatrzymałem i jeszcze jeden koles - niestety samochodu nie ugasiliśmy i się spalil dokumentnie (dopiero straz pozarna ugasila resztki - było to paruletnie Suzuki). A przejechalo przynajmniej kilkanascie samochodow, niektórzy nawet nie chcieli opuścić szyby, mimo, ze koles próbował ich zatrzymac. Niestety widzac co się swieci odjeżdżali czym prędzej. Na to nie ma zadnego usprawiedliwienia-to czyste buractwo i nic wiecej.


samochodu, ale jezeli ktos lezy na ziemi, to nikt go nie dotniek -> "ale co
ja mam z nim zrobic?"


Chocby przykryc kocem, zeby nie zamarzl na zimnej ziemi.
Myslenie w stylu "nie wiem, co robic wiec się nie zatrzymam" może być nawet karalne.

28 Data: Grudzien 25 2007 14:49:25
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Brzezi 

Wt, 25 gru 2007 o 15:35 GMT, Krzysztof Pujdak napisał(a):

Ja jestem prawie na 100% przekonany, ze to sprawa niewiedzy, malo kto wie,
jak pomoc poszkodowanemu, nie wie co zrobic, boi sie zeby nie zrobic
krzywdy, brzydzi sie krwi czy ogolnie...
Za przeproszeniem, g... prawda.
Nikt nie wymaga od laika wykwalifikowanych działań. Ale żeby zatrzymac
się, zabezpieczyc miejsce wypadku, zapytac się ofiary wypadku np. co ja
boli, albo ja uspokoic? Każdy to umie.

tez moge napisac za przeproszeniem....

niby skad ludzie maja wiedziec takie rzeczy? przeciez nikt ich nie uczy
tego, kurs pierwszej pomocy nie jest obowiazkowy, przechodzi go marny %
ludzi...

samochodu, ale jezeli ktos lezy na ziemi, to nikt go nie dotniek -> "ale co
ja mam z nim zrobic?"
Chocby przykryc kocem, zeby nie zamarzl na zimnej ziemi.
Myslenie w stylu "nie wiem, co robic wiec się nie zatrzymam" może być
nawet karalne.

trudno w to uwiezyc, ale to co pisze wydaje sie wysoce prawdopodobne...

sam moge sie przyznac ze nie wiedzialbym co zrobic, w liceum spoooro lat
temu uczylem sie na PO o udzielaniu pierwszej pomocy, to byl pierwszy i
ostatni raz, ale po takim czasie nic z tego nie pamietam, wiem ze cos bylo
o pozycji bocznej ustalonej, o przeciwdzialaniu szokowi, wyziebieniu, o
resustytacji krazeniowo oddechowej, ale to wlasciwie pamietam tylko nazwy,
pamietam tez ze nie nalezy dotykac kogos, bo moze to spowodowac dalsze
urazy... wiec jedyne co moglbym ewentualnie zrobic, to przykryc osobe czy
ja zabezpieczyc przed kolejnymi samochodami jezeli lezy na srodku jezdni...

Zaliczam sie pod tym wzgledem na pewno do przewazajacej wiekszosci ludzi,
taka jest sumtna prawda

Jedyny sposb na to, to obowiazkowe conajmniej kursy, a najlepiej z
egzaminami odnawiane np. co 2-3 lata...

Pozdrawiam
Brzezi
--
[    E-mail:  ][  brzezi:~# uptime                         ]
[       Ekg: #3781111            ][   15:39:17 up 36 days,  4:48,  3 users,   ]
[ LinuxUser: #249916             ][   load average: 1.18, 1.05, 0.88          ]

29 Data: Grudzien 25 2007 15:38:54
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Krzysztof Pujdak 

tez moge napisac za przeproszeniem....

Pisz, nie ma problemu :)

niby skad ludzie maja wiedziec takie rzeczy? przeciez nikt ich nie uczy
tego, kurs pierwszej pomocy nie jest obowiazkowy, przechodzi go marny %
ludzi...

Ja nie tyle pisze o w miare fachowym udzielaniu pierwszej pomocy, o reanimacji (chociazby idealne byloby to, gdyby ludzie to umieli robic - bo niestety to, czy ktos przezyje czy nie - oraz jeżeli przezyje, jaka będzie jakość jego zycia - decyduje się wlasnie w ciagu pierwszych paru minut po zatrzymaniu krazenia) ale o podstawowych sprawach, czysto ludzkich. "Ktos znalazł się w zlej sytuacji, potrzebuje mojej pomocy, to się chociaz zatrzymam, może będę umial cos dla nie go zrobic". W czym tu problem?
Zatrzymanie się, proba pomocy (nawet jak najbardziej podstawowej - przykłady wymienilem w poprzednim poscie) jest lepsza niż olanie sytuacji i zaslanianie się niewiedza, nieumiejetnosciami, obrzydzeniem, strachem itp. itd.

Prawda jest niestety smutna - w wypadku z wieloma obrażeniami wewnetrzymi, kiedy do tego dochodzi jeszcze potrzeba reanimacji - szanse przezycia sa minimalne, praktycznie zerowe. To sa sytuacje, w których nie ma nic do stracenia, można tylko zyskac.
Ale jest jeszcze inny ciekawszy problem - ciekawe ile ludzi zginęło w wypadkach samochodowych ze zwykłego uduszenia po utracie przytomności, podczas gdy wystarczylo by udrożnić im jednym ruchem reki drogi oddechowe. A ludzie, którzy powinni to zrobic, dyskutowali, ze pogotowie jak zwykle za pozno przyjezdza. Wlasnie na takie sprawy powinno się ludzi wyczulac, na proste sprawy, które mogą naprawde komus uratowac zycie.


>> samochodu, ale jezeli ktos lezy na ziemi, to nikt go nie dotniek -> "ale co
>> ja mam z nim zrobic?"
> Chocby przykryc kocem, zeby nie zamarzl na zimnej ziemi.
> Myslenie w stylu "nie wiem, co robic wiec się nie zatrzymam" może być
> nawet karalne.

trudno w to uwiezyc, ale to co pisze wydaje sie wysoce prawdopodobne...

W co trudno uwierzyc?

sam moge sie przyznac ze nie wiedzialbym co zrobic, w liceum spoooro lat
temu uczylem sie na PO o udzielaniu pierwszej pomocy, to byl pierwszy i
ostatni raz, ale po takim czasie nic z tego nie pamietam, wiem ze cos bylo
o pozycji bocznej ustalonej, o przeciwdzialaniu szokowi, wyziebieniu, o
resustytacji krazeniowo oddechowej, ale to wlasciwie pamietam tylko nazwy

pamietam tez ze nie nalezy dotykac kogos, bo moze to spowodowac dalsze
urazy...

No jeśli jest nieprzytomny i "dusi się wlasnym jezykiem" to jednak lepiej dotknąć.

wiec jedyne co moglbym ewentualnie zrobic, to przykryc osobe czy
ja zabezpieczyc przed kolejnymi samochodami jezeli lezy na srodku
jezdni...

No to jakbys to zrobil, już moglbys mieć czyste sumienie, ze nie olałeś człowieka w potrzebie.
Mimo, ze to podstawowe sprawy, a jednak wiele ludzi się przed nimi uchyla.

30 Data: Grudzien 26 2007 02:05:02
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Tomasz Pyra 

Brzezi napisał(a):

niby skad ludzie maja wiedziec takie rzeczy? przeciez nikt ich nie uczy
tego, kurs pierwszej pomocy nie jest obowiazkowy, przechodzi go marny %
ludzi...

Obowiązkowy to jest na kursie PJ od jakiś 10-ciu lat (ja już się załapałem).
Natomiast raczej nie podchodzi się do niego zbyt poważnie, w dodatku jest jednorazowy więc niewiele zostaje "na lata".

sam moge sie przyznac ze nie wiedzialbym co zrobic, w liceum spoooro lat
temu uczylem sie na PO o udzielaniu pierwszej pomocy, to byl pierwszy i
ostatni raz, ale po takim czasie nic z tego nie pamietam, wiem ze cos bylo
o pozycji bocznej ustalonej,

To jest akurat IMO drugorzędna sprawa.

Pierwsza sprawato ocenić czy trzeba zabezpieczyć wypadek przed kolejnymi samochodami które na to przyjadą.

Kolejna ważna umiejętność to umieć liczyć. Trzeba policzyć ofiary, żeby wezwać w zależności od sytuacji jedną lub wiele karetek pogotowia.
Potem 112 i przekazanie tej informacji.

I w tym momencie masz już za sobą najważniejszy etap ratowania im życia.

Dalej to już w zasadzie trzeba myśleć, niż przypominać sobie lekcje PO. Może profesjonalni ratownicy przechodzą wszestronne treningi postępowania przy różnych rodzajach wypadków, to co się pamięta z lekcji PO czy kursu prawa jazdy to niewiele, taki kurs musiałby być bardzo obszerny.

Inaczej trzeba postępować jak poszkodowany jest jeden, inaczej jak kilkoro czy więcej.
Czasami lepiej będzie się zabrać za otwieranie zakleszczonych drzwi żeby lekarze mieli dojście, a czasami lepiej będzie wyciągać ludzi ze strefy zagrożonej pożarem byle jak, byle szybko.


Zaliczam sie pod tym wzgledem na pewno do przewazajacej wiekszosci ludzi,
taka jest sumtna prawda

Smutna prawda jest to jest IMO taka, że znakomita większość ludzi widząc czy uczesnicząc w wypadku traci głowę.
Spotkałem się z sytuacją, że 100m przedemną jest zderzenie - pasażer mojego samochodu widząc ten wypadek krzyczał do mnie (kierowcy) żebyśmy zawracali i uciekali bo tam właśnie się zdarzył wypadek. I nie chodziło tu o żadne świadome decyzje. To jest szok - reakcja automatyczna. Z przodu dzieje się coś złego, to trzeba od tego uciekać. Bez kszty racjonalności - bo nie było dla nas żadnego zagrożenia z tym związanego. Ot solidny dzwon, i dachowanie samochodu przed nami.

Ci wszyscy gapie - w wielu wypadkach to nie są ludzie którzy lubią patrzeć jak się ktoś wykrwawia. Są to ludzie którzy zobaczyli coś co im wyłączyło zasilanie w mózgu. Szok i panika może wyglądać tak że ktoś stoi, patrzy i nie reaguje. Albo reaguje głupio - np. widziałem osobę która w wyniku zderzenia uderzyła twarzą w kierownicę tak że brakowało conajmniej kilku zębów. Ból musiał być przecież potworny, a jednak pan wysiadł i zabrał się za zbieranie kawałków swojego samochodu (potłuczone szkło i kawałki plastiku) i pakowanie ich do kabiny. Myślę że podobnie reaguje wielu świadków - szok.

Najważniejsze to nie poddać się temu (chociaż nie wiem czy mamy na to jakiś wpływ), a dalej to już myśleć i kombinować.

31 Data: Grudzien 26 2007 02:05:17
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Dariusz K. Ladziak 

On Wed, 26 Dec 2007 02:05:02 +0100, Tomasz Pyra
 wrote:


Kolejna ważna umiejętność to umieć liczyć. Trzeba policzyć ofiary, żeby
wezwać w zależności od sytuacji jedną lub wiele karetek pogotowia.
Potem 112 i przekazanie tej informacji.

No, z tym numerem to bym byl sceptyczny - poki nie bedzie to numer do
fachowca od sytuacji naglych a jedynie proste przekierowanie na 997 (a
tak jest na ogol w Polsce) to lepiej dzwonic do konkretnych sluzb -
osobno na pogotowie, osobno ewentualnie po straz, osobno na policje
(drogowka bedzi=e i tak potrzebna ale jest na ostatnim miescu listy
priorytetow). A jak juz nie bardzo sa warunki na dzwonienie w kilka
osob jednoczesnie to chyba najlepiej na 998 - strazacy naprawde
potrafia reszte sluzb sobie sami wezwac, policji niekoniecznie zawsze
sie taka sprawnosc zdaza.
Po prostu to nasze 112 jest poki co ciut niedorobione.

--
Darek

32 Data: Grudzien 26 2007 12:05:39
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Tomasz Pyra 

Dariusz K. Ladziak napisał(a):

On Wed, 26 Dec 2007 02:05:02 +0100, Tomasz Pyra
 wrote:


Kolejna ważna umiejętność to umieć liczyć. Trzeba policzyć ofiary, żeby wezwać w zależności od sytuacji jedną lub wiele karetek pogotowia.
Potem 112 i przekazanie tej informacji.

No, z tym numerem to bym byl sceptyczny - poki nie bedzie to numer do
fachowca od sytuacji naglych a jedynie proste przekierowanie na 997 (a
tak jest na ogol w Polsce) to lepiej dzwonic do konkretnych sluzb -
osobno na pogotowie, osobno ewentualnie po straz, osobno na policje

W tej chwili AFAIK w wielu miejscach jest tak że dzwoniąc na którykolwiek z numerów alarmowych dodzwonisz się do lokalnego centrum zarządzania kryzysowego (czy jakoś tak się to nazywa), gdzie dopiero wezwą kolejne służby.
A często chyba jest tak że rolę tego centrum pełni policja. Dzwoniąc po 999 czy 998 często dodzwonisz się do tego samego policjanta.

Po prostu to nasze 112 jest poki co ciut niedorobione.

Tzn. ja się nie spotkałem jeszcze z żadnymi problemami, inna sprawa że dzwoniłem zawsze w dużych miastach.

33 Data: Grudzien 26 2007 20:18:32
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Raf :-) 

Dnia Wed, 26 Dec 2007 02:05:02 +0100, Tomasz Pyra napisał(a) w
 :

 

Smutna prawda jest to jest IMO taka, że znakomita większość ludzi widząc
czy uczesnicząc w wypadku traci głowę.

Niestety masz rację. Ludzie tracą głowę, nie tylko w razi wypadku, ale
w razie jakiejkolwiek niezwykłej sytuacji.

1,5 roku temu w czasie Wianków w Krakowie byłem świadkiem (i
uczestnikiem) takiej nietypowej sytuacji. Szedłem sobie ulicą Bracką i
nagle koło Pizza Hut słyszę strzały. Jakiś facet z bronią w ręku
strzela w powietrze a następnie wymachując pistoletem strasznie się
wydziera i każe dwóm facetom kłaść się na ziemi, a trzeciego, leżącego
na brzuchu przyciska do ziemi nogą. Moja pierwsza reakcja była zwiewać
stamtąd gdzie pieprz rośnie. Odskoczyłem za róg i dzwonie na policję.
Wyglądam co się dzieje, a tam tłumek gapiów gromadzi się kilka kroków
od gościa machającego pistoletem i dyskutują: może film kręcą? nie
chyba nie film, nie ma kamery... to może zadzwonić na policję? no coś
ty, potem ci każą zeznawać! Wszystko w odległości 5 - 10  metrów od
uzbrojonego wrzeszczącego faceta.

Policja była na miejscu w czasie około 1 minuty od mojego telefonu.
Facet z bronią chyba była tajniakiem, bo policjanci go znali, leżących
gości skuli, wrzucili do radiowozu (chyba VW Transporter) i wszyscy
razem odjechali. Po 5 minutach nie było śladu całego zamieszania.

Reakcja, a raczej brak reakcji ludzi były dla mnie zdumiewające. Wtedy
zrozumiałem, jak to jest możliwe, że świr ze strzelbą wchodzi do
szkoły albo kościoła i zabija kilkanaście osób.

Myślę, że coś podobnego dzieje się z ludźmi w razie wypadku. Głupieją
i zachowują się w sposób całkowicie nieracjonalny. Ale wiem też z
własnego doświadczenia, że w razie wypadku, ludzie zrobią, co im się
stanowczym głosem nakaże, nawet jeśli czego normalnie by tego nie
zrobili (zaparkuj swoje auto światłami w stronę nadjeżdżających
pojazdów i zostaw je na światłach mijania i awaryjnych).

Z poświątecznymi pozdrowieniami,

Raf :-)
--
www.myprofile.w.pl

34 Data: Grudzien 27 2007 11:27:51
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: J.F. 

On Wed, 26 Dec 2007 20:18:32 +0100,  Raf :-) wrote:

Jakiś facet z bronią w ręku
strzela w powietrze a następnie wymachując pistoletem strasznie się
wydziera i każe dwóm facetom kłaść się na ziemi, a trzeciego [...]

Reakcja, a raczej brak reakcji ludzi były dla mnie zdumiewające. Wtedy
zrozumiałem, jak to jest możliwe, że świr ze strzelbą wchodzi do
szkoły albo kościoła i zabija kilkanaście osób.

Mozliwe, bo on ma bron, a oni nie.
Co proponujesz - zeby ludzie z kosciola dzwonili po policje ?
Czy zeby przypadkowy przechodzien zadzwonil .. ale go nie ma.

No ale moze lepiej ze ludzie broni nie maja, bo pomysl jak by
skonczyla sie powysza scenka w stylu dzikiego zachodu ..
zastrzelibys tajniaka ? on zastrzelilby ciebie ? przestepcy uciekli ?
:-)

J.

35 Data: Grudzien 27 2007 23:15:38
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: Raf :-) 

Dnia Thu, 27 Dec 2007 11:27:51 +0100, J.F. napisał(a) w
 :

Jakiś facet z bronią w ręku
strzela w powietrze a następnie wymachując pistoletem strasznie się
wydziera i każe dwóm facetom kłaść się na ziemi, a trzeciego [...]

Reakcja, a raczej brak reakcji ludzi były dla mnie zdumiewające. Wtedy
zrozumiałem, jak to jest możliwe, że świr ze strzelbą wchodzi do
szkoły albo kościoła i zabija kilkanaście osób.

Mozliwe, bo on ma bron, a oni nie.
Co proponujesz - zeby ludzie z kosciola dzwonili po policje ?
Czy zeby przypadkowy przechodzien zadzwonil .. ale go nie ma.

Myślę, że trzeba się schować za jakąś ławkę, za filar, paść na ziemię,
cokolwiek, a nie stać i się gapić. Zadbać o to, żeby przeżyć.


No ale moze lepiej ze ludzie broni nie maja, bo pomysl jak by
skonczyla sie powysza scenka w stylu dzikiego zachodu ..
zastrzelibys tajniaka ? on zastrzelilby ciebie ? przestepcy uciekli ?
:-)

Dla mnie rozsądna reakcja to odsunąć się ze strefy, gdzie całkiem
przez przypadek ktoś może odstrzelić Ci głowę.

A osobiście jestem przeciwnikiem dawania bez ograniczeń pozwolenia na
broń. Choćbym nie wiem jak się starał, zawszę będę w przegranej
sytuacji w stosunku do zawodowca, który zastrzelił już 10 osób i
zastrzeli pewnie jeszcze następne 10. Choćby dlatego, że przed
strzeleniem do człowieka prawdopodobnie zawaham się o mgnienie oka
(=1/3 sekundy), a to wystarczy żeby przegrać. Wolę dostać w twarz i
stracić portfel plus komórkę, niż wyciągnąć pistolet o 1/3 sekundy za
późno. Albo później, do końca życia wyrzucać sobie, że nie wyciągnąłem
pistoletu i ktoś przeze mnie został dotkliwie pobity.

No ale to już jest całkiem offtopiczna dyskusja :-)

Pozdrawiam,

Raf :-)

--
www.myprofile.w.pl

36 Data: Grudzien 28 2007 01:13:47
Temat: Re: Pomoc na drodze
Autor: J.F. 

On Thu, 27 Dec 2007 23:15:38 +0100,  Raf :-) wrote:

Dnia Thu, 27 Dec 2007 11:27:51 +0100, J.F. napisał(a) w
Reakcja, a raczej brak reakcji ludzi były dla mnie zdumiewające. Wtedy
zrozumiałem, jak to jest możliwe, że świr ze strzelbą wchodzi do
szkoły albo kościoła i zabija kilkanaście osób.

Mozliwe, bo on ma bron, a oni nie.
Co proponujesz - zeby ludzie z kosciola dzwonili po policje ?
Czy zeby przypadkowy przechodzien zadzwonil .. ale go nie ma.

Myślę, że trzeba się schować za jakąś ławkę, za filar, paść na ziemię,
cokolwiek, a nie stać i się gapić. Zadbać o to, żeby przeżyć.

No i amerykanie tak dbaja, a napastnicy tez dbaja zeby ich zastrzelic.

A tu .. widac ludzie nie widzieli niebezpieczenstwa, nikt w koncu
do nich nawet nie mierzyl.

Dla mnie rozsądna reakcja to odsunąć się ze strefy, gdzie całkiem
przez przypadek ktoś może odstrzelić Ci głowę.

Pamietasz wypadki lodzkie ?

A osobiście jestem przeciwnikiem dawania bez ograniczeń pozwolenia na
broń. Choćbym nie wiem jak się starał, zawszę będę w przegranej
sytuacji w stosunku do zawodowca, który zastrzelił już 10 osób i
zastrzeli pewnie jeszcze następne 10. Choćby dlatego, że przed
strzeleniem do człowieka prawdopodobnie zawaham się o mgnienie oka
(=1/3 sekundy), a to wystarczy żeby przegrać. Wolę dostać w twarz i
stracić portfel plus komórkę, niż wyciągnąć pistolet o 1/3 sekundy za
późno.

No tak, ale potem lezysz w kosciele pod lawka i sie modlisz zeby
zastrzelil sasiada a nie ciebie :-)

J.

Pomoc na drodze



Grupy dyskusyjne