Cavallino pisze:
(...)Dlaczego
ludzie tutaj zwalniają? Może naprawdę nie czytają znaków?
Oczywiście że nie.
I dopóki drogowcy nie zmienią swojego sposobu dezorganizowania ruchu na drogach bzdetnymi znakami z limitami prędkości, to nikt nie będzie na nie nawet patrzył.
I to jest prawidłowe podejście - uwagę trzeba skupiać na rzecz istotnych.
To prawda, że każdy szuka łatwizny. A drogą do łatwizny
to wytypowanie sobie "spraw nieistotnych". Drogowcy,
a ściślej organizatorzy ruchu na drogach, też tak samo
kombinują. Czasem zdarzy się ktoś myślący perspektywicznie
i z wyobraźnią. Ale to nie jest zjawisko częste.
Poprawę widać, ale następuje ona bardzo wolno.
Stąd się bierze poczucie wspólnoty pomiędzy stawiaczami
znaków drogowych i kierowcami. Rozgrzeszają się oni
wzajemnie w tym poszukiwaniu łatwizny. Zresztą stawiacze
znaków też przecież jeżdżą samochodami i widzą co się
dzieje na drogach. Tam gdzie są pieniądze, jest lepiej.
Na przykład na tym kawałku nowej autostrady z Gdańska
na południe.
Na czym polega typowanie "spraw istotnych" przez
stawiaczy znaków drogowych? Ja to sobie sprawdziłem
na przykładzie miejsc do parkowania. W naszym kraju,
gdzie jest środków za mało i to jak daleko sięgam
pamięcią, przy braku miejsc do parkowania drogowcy
orzekają, że miejsca do parkowania są nieistotne.
Istotny jest natomiast nadmiar samochodów parkujących.
Co jest wyjściem najłatwiejszym? Postawienie znaków
zakazu parkowania lub wprowadzenie ograniczeń.
Czyli - wygonić tych, którzy sprawiają kłopot.
A osoby ważne z kręgów władczych rezerwują dla siebie
odpowiednią ilość miejsc, grodzą i stawiają szlabany.
Najlepiej wyglądają pod tym względem okolice hipermarketów.
Inne nowe inwestycje, jak np. bogate firmy ubezpieczeniowe,
już się tak nie wysilają. Ani urzędy.
Inny przykład stwierdziłem dawniej, kiedy przy drogach
zaczęto stawiać stacje benzynowe. Przy każdej z nich
stanęły znaki ograniczające prędkość do 70 km/godz.
Dopiero później zaczęto tak budować dojazdy, żeby
ograniczeń nie było.
Być może skutek w postaci braku szacunku dla znaków
bierze się z braku szacunku dla kierowców...
Jan
| 4 | Data: Grudzien 02 2009 22:35:52 | 
| Temat: Re: Czy zwracamy uwagę na znaki drogowe | 
| Autor: Cavallino | 
Użytkownik "Jan"  napisał w wiadomości news:
 
 I dopóki drogowcy nie zmienią swojego sposobu dezorganizowania ruchu na drogach bzdetnymi znakami z limitami prędkości, to nikt nie będzie na nie nawet patrzył.I to jest prawidłowe podejście - uwagę trzeba skupiać na rzecz istotnych.
 
 To prawda, że każdy szuka łatwizny. A drogą do łatwizny
 to wytypowanie sobie "spraw nieistotnych". Drogowcy,
 a ściślej organizatorzy ruchu na drogach, też tak samo
 kombinują.
 
 
Ano właśnie. 
Więc wymagać zależy zacząć od góry.
 Być może skutek w postaci braku szacunku dla znakówbierze się z braku szacunku dla kierowców...
 
 
Nie być może. 
Na pewno. 
Każda kolejna władza daje przyzwolenie na takie działanie, a kierowcy dla niej to tylko durnie dający się czesać na potęgę.
 | 5 | Data: Grudzien 03 2009 11:37:55 |  | Temat: Re: Czy zwracamy uwagę na znaki drogowe |  | Autor: Jan |  Cavallino pisze:(...)
 
 Każda kolejna władza daje przyzwolenie na takie działanie, a kierowcy dla niej to tylko durnie dający się czesać na potęgę.
 
Mam nadzieję, że kiedyś wreszcie którąś "władzę" 
będziemy mogli wybrać naprawdę samodzielnie, bez 
jakichś partyjnych kluczy i list. Wtedy będzie 
można tych kierowników naprawdę rozliczać i czegoś 
od nich wymagać. Ale trudno oczekiwać, że sami 
przestaną iść na łatwiznę wyborczą... Jak przerwać 
krąg permanentnej łatwizny (czyli bylejakości) 
- oto jest pytanie.
 
Jan
 | 6 | Data: Grudzien 01 2009 22:13:15 |  | Temat: Re: Czy zwracamy uwagę na znaki drogowe |  | Autor: jerry |  Jan natekścił posta 
 
 Zastanawia mnie, o co tutaj chodzi. Przed miejscem pomiaruprędkości nie ma żadnego skrzyżowania, które odwoływałoby
 limit 70 km/godz. i narzucałoby limit mniejszy. Dlaczego
 ludzie tutaj zwalniają? Może naprawdę nie czytają znaków?
 
 
Nie czytają. Fotoradar działa psychologicznie. 
Na końcu S11 za Kórnikiem limit 70, przed zjazdem na jeden pas, 
żeby się spokojnie przetasować. Kawałek dalej odwołanie ograniczeń  
i 100 m dalej fotoradar dla expresowo rozpędzonych. 
W łańcuszku do fotoradaru jedzie się 70.  
Jeszcze pół roku temu na tej samej 11 przed Ostrowem fotoradar przy  
drodze w miejscowości. Żadnego znaku wprowadzającego limit  
(nawet obszaru zabudowanego), czyli ograniczenie do 90,  
ale wszyscy w łańcuszku grzecznie zwalniali do 50. Po co?
 | 7 | Data: Grudzien 02 2009 00:06:54 |  | Temat: Re: Czy zwracamy uwagę na znaki drogowe |  | Autor: arek.pp |  On 1 Gru, 22:13, "jerry"  wrote:
 
 Jeszcze pół roku temu na tej samej 11 przed Ostrowem fotoradar przydrodze w miejscowości. Żadnego znaku wprowadzającego limit
 (nawet obszaru zabudowanego), czyli ograniczenie do 90,
 ale wszyscy w łańcuszku grzecznie zwalniali do 50. Po co?
 
 
Ja się nie dziwię. W Polsce jest tyle znaków na km drogi, a znaków 
ograniczenia w szczególności    (to, co się dzieje z ustawianiem "40" 
i "70" jest chore)  że trudno czasem sobie przypomnieć, czy w lawinie 
informacji, jaka serwują nam drogowcy (a raczej zarządzający budżetem 
gmin....)), nie było czasem jakiegoś ograniczenia do 50. 
Ale komuś, kto jeździ przepisowo, nie powinno to przeszkadzać. Wszak 
te przykładowe 500 metrów będzie jechał bezpieczniej - wolniej :)
 |  |  |  |