Na rynku we Lwowie piłem "gruźliczankę", obok było stoisko z PIRACKIMI
płytami cd i dvd, wszedzie ziły i inne kamazy, na targach mięso
sprzedawane z gazet rozłożonych na ziemi. Tego u nas już nie ma
Taaa, i właśnie z tego powodu dobrą godzinę chodziłem zaglądajać po
barach szukając takiego gdzie można coś zjeść.
Wszędzie tylko piwo pili - nikt nic nie jadł :-) - bałem się zaryzykować.
Co fajne - ceny :-) Nie tylko alkoholu...
Po nocy spędzonej na kwaterze przy rynku, raniutko wybrałem się na zakupy
po śniadanie. Stojąc w kolejce na przeciwko widziałem "restauracje" z dużym
napisem "kawa napoje słabości" i mężczyzn wchodzacych tam i wychodzących po
minucie. Była godzina około 7, pomyślałem że akurat dobra pora na kawusie no
i zaintrygował mnie też czas w jakim Ukraińcy ją spożywali. Wszedłem i
poprosiłem o kawę. Kelnerka właczyła czajnik bezprzewodowy, do PLASTYKOWEGO
kubka wsypała 2 łyżeczki rozpuszczalnej i łyżeczkę cukry i po 2 minutach
miałem już kawusię "po Ukraińsku". Popijając rozszyfrowałem ewenement
minutowej wizyty innych gości. Wchodzili przedstawiciele róznych zawodów i
klas społecznych, zamawiali sete wódki do reki brali kawałki wątróbki
gotowanej która leżała na wielkim płaskim talerzu przy barze i tak zaczynali
dzień :)
Jako jedyny piłem tam kawusie, a byłem w środku około 15 minut
Ceny genialne. Kupiłem wtedy 5 oryginalnych płyt Vangelis's za około 60zł na
nasze :)
Pozdrawiam
Wojtek z Krakowa
2 |
Data: Kwiecien 10 2010 20:02:42 |
Temat: Re: Re Ukraina samochodem |
Autor: Wojtek M. |
Przepraszam zamieszałem się w outlooku, odpowiedź to miała być a nie nowy temat
|