Witam.
Po niezbyt z mojej strony rozsÄ
dnym skasowaniu auta zeszłej zimy (ach
ta pewnoć siebie po zamontowaniu nowiutkich zimowych dunlopów!) i
prawie roku abstynencji motoryzacyjnej czynnej dojrzewam powoli do
myĹli o zakupie kolejnego samochodu. Jako że nie cierpiÄ lokalnej,
homogenizacyjnej mentalnoĹci (dla wszystkich to samo, czyli najlepiej
jakieĹ smutne ludowe wagony "w TDI", a jak nie, to jesteĹ głupkiem i
odmieĹcem) naszło mnie na zakup rasowego amerykaĹca. Przynajmniej
starajÄ
siÄ mieÄ jakiĹ indywidualny charakter, SÄ PIÄKNE :),
majÄ
jedynie słuszne ryczÄ
ce i wielkie (a na polskie warunki -
również wdziÄcznie siÄ poddajÄ
ce ew. zagazowaniu) silniki oraz sÄ
- wbrew powszechnemu mniemaniu biorÄ
cym poczatek w naszym narodowym
druciarstwie i olewaniu wszelkich instrukcji - całkiem bezawaryjne.
(Dobrego gazowania za druciarstwo nie uważam, dla rozwiania
wÄ
tpliwoĹci. :)) Pod uwagÄ, przy optymistycznych założeniach
tyczÄ
cych finansów w przyszłym roku, biorÄ auta w przedziale do 20
tys. złotych, typu durango I gen./jeep, może jakiĹ niedrogi
pick-upik typu dakota, ewentualnie lincoln town car lub coĹ innego z
rodziny forda crown victorii z okolic roku 2000 - chociaż w tym
ostatnim przypadku bÄdzie siÄ ciÄzko wyrobiÄ w budżecie nie
kupujÄ
c trupa po Katrinie. ;) I tylko jedna rzecz mnie niepokoi. Jak
to jest, że np. w Niemczech amerykaĹskie auto bez problemu przejdzie
badania techniczne, (nawet bez przerabiania tyłu) a u nas przez brak
jakiejĹ durnej europejskiej homologacji na Ĺwiatła i rurÄ
wydechowÄ
można mieÄ duże probelmy na stacji diagnostycznej?
Przecież prawo w Unii ma byÄ niby, nomen omen, zunifikowane? Skoro
siÄ da u nich, to czemu nie u nas? Kwestia debilizmu polskich wymogów
co do symetrii/asymetrii Ĺwiateł mijania, czy pomaraĹczowych
postojówek też woła o pomstÄ do nieba. Nie wiem doprawdy, co
fajnego jest w "asymetrycznym" oĹlepianiu ludzi na poboczu i w czym
oĹwietlenie kaszlaka lub poloneza truck roya (z normÄ
E) jest
bezpieczniejsze od tego z np. nowego mustanga (bez normy E). :) Albo w
czym amerykaĹskie pomaraĹczowe postojówki sÄ
gorsze od
pomaraĹczowych postojówek z nowych volvo. Nie mówiÄ
c o zabójczych,
amerykaĹskich rurach wydechowych skierowanych w prawo, wprost na nogi
niewinnych przechodniów... Czy piÄÄ centymetrów odchylenia w drugÄ
stronÄ czyni tak wielkÄ
różnicÄ? Bez jaj.
Tak siÄ chciałem podzieliÄ frustracjÄ
, bo amerykaĹca i tak w
koĹcu pewnie kupiÄ. Tylko stresuje mnie myĹl o przechodzeniu
przeglÄ
dów w naszym piÄknym, przyjaznym obywatelowi, kraju... Jak to
siÄ robi "na lewo"? Podpowiedźcie. ;)
--
Deflegmator
2 |
Data: Pa?dziernik 30 2012 01:17:41 |
Temat: Re: Amerykańskie auta, homologacje-sracje i reszta tego szitu |
Autor: |
W dniu wtorek, 30 października 2012 01:41:21 UTC+1 użytkownik Deflegmator napisał:
Witam.
Po niezbyt z mojej strony rozsądnym skasowaniu auta zeszłej zimy (ach
ta pewność siebie po zamontowaniu nowiutkich zimowych dunlopów!) i
prawie roku abstynencji motoryzacyjnej czynnej dojrzewam powoli do
myśli o zakupie kolejnego samochodu. Jako że nie cierpię lokalnej,
homogenizacyjnej mentalności (dla wszystkich to samo, czyli najlepiej
jakieś smutne ludowe wagony "w TDI", a jak nie, to jesteś głupkiem i
odmieńcem) naszło mnie na zakup rasowego amerykańca. Przynajmniej
starają się mieć jakiś indywidualny charakter, SĄ PIĘKNE :),
mają jedynie słuszne ryczące i wielkie (a na polskie warunki -
również wdzięcznie się poddające ew. zagazowaniu) silniki oraz są
- wbrew powszechnemu mniemaniu biorącym poczatek w naszym narodowym
druciarstwie i olewaniu wszelkich instrukcji - całkiem bezawaryjne.
(Dobrego gazowania za druciarstwo nie uważam, dla rozwiania
wątpliwości. :)) Pod uwagę, przy optymistycznych założeniach
tyczących finansów w przyszłym roku, biorę auta w przedziale do 20
tys. złotych, typu durango I gen./jeep, może jakiś niedrogi
pick-upik typu dakota, ewentualnie lincoln town car lub coś innego z
rodziny forda crown victorii z okolic roku 2000 - chociaż w tym
ostatnim przypadku będzie się cięzko wyrobić w budżecie nie
kupując trupa po Katrinie. ;) I tylko jedna rzecz mnie niepokoi. Jak
to jest, że np. w Niemczech amerykańskie auto bez problemu przejdzie
badania techniczne, (nawet bez przerabiania tyłu) a u nas przez brak
jakiejś durnej europejskiej homologacji na światła i rurę
wydechową można mieć duże probelmy na stacji diagnostycznej?
Przecież prawo w Unii ma być niby, nomen omen, zunifikowane? Skoro
się da u nich, to czemu nie u nas? Kwestia debilizmu polskich wymogów
co do symetrii/asymetrii świateł mijania, czy pomarańczowych
postojówek też woła o pomstę do nieba. Nie wiem doprawdy, co
fajnego jest w "asymetrycznym" oślepianiu ludzi na poboczu i w czym
oświetlenie kaszlaka lub poloneza truck roya (z normą E) jest
bezpieczniejsze od tego z np. nowego mustanga (bez normy E). :) Albo w
czym amerykańskie pomarańczowe postojówki są gorsze od
pomarańczowych postojówek z nowych volvo. Nie mówiąc o zabójczych,
amerykańskich rurach wydechowych skierowanych w prawo, wprost na nogi
niewinnych przechodniów... Czy pięć centymetrów odchylenia w drugą
stronę czyni tak wielką różnicę? Bez jaj.
Tak się chciałem podzielić frustracją, bo amerykańca i tak w
końcu pewnie kupię. Tylko stresuje mnie myśl o przechodzeniu
przeglądów w naszym pięknym, przyjaznym obywatelowi, kraju... Jak to
się robi "na lewo"? Podpowiedźcie. ;)
Wiele nie pomoge ale wyraze swoja opinie:
Jak widze takiego co mruga na czerwono to schodzi mi 2-3 sekundy zeby zajarzyc ze to kierunkowskaz a nie zepsuty stop.
Jak dla mnie nieistotne czy DR jest czy nie. Ja bym go zabieral i wysylal na powtorne badanie.
I to czesciowo odpowiada na Twoje pytanie.
Nawet jak "zalatwisz" papier to do czasu trafienia na policjanta mojego pokroju bedziesz jezdzil, potem moga zaczac sie problemy na nowo.
Co do reszty roznic to sadze ze nikt sie czepiac nie bedzie. Tak jak nie czepiaja sie braku chlapaczy. TTTM i tyle. Ale czerwone kierunkowskazy kwalifikuja sie do wymiany.
3 |
Data: Pa?dziernik 30 2012 10:20:48 | Temat: Re: tego szitu | Autor: Deflegmator |
wrote:
>
>
Wiele nie pomoge ale wyraze swoja opinie:
Jak widze takiego co mruga na czerwono to schodzi mi 2-3 sekundy zeby
zajarzyc ze to kierunkowskaz a nie zepsuty stop.
Akurat tu się mogę zgodzić z Tobą, chociaż dla mnie to po prostu
amerykaniec sygnalizujący skręt. :) Na szczęście przeróbka tylnych
świateł to zazwyczaj w tym wszystkim najmniejszy problem. Ale nawet do
super-przerobionego oświetlenia może się jakiś nadgorliwiec przyczepić,
bo nie ma "E". Takie przypadki się niestety w Polsce czasem zdarzają i
to jest chore.
--
Deflegmator
4 |
Data: Pa?dziernik 30 2012 14:15:30 | Temat: Re: AmerykaĹskie auta, homologacje-sracje i reszta tego szitu | Autor: Jacek |
W dniu 2012-10-30 01:41, Deflegmator pisze:
Tak siÄ chciałem podzieliÄ frustracjÄ
, bo amerykaĹca i tak w
koĹcu pewnie kupiÄ. Tylko stresuje mnie myĹl o przechodzeniu
przeglÄ
dów w naszym piÄknym, przyjaznym obywatelowi, kraju... Jak to
siÄ robi "na lewo"? Podpowiedźcie. ;)
Musisz siÄ pogodziÄ z tym, że przepisy, sprawiedliwoć i tak zwany zdrowy rozsÄ
dek to trzy odrÄbne Ĺwiaty. Dobrze jest, jak siÄ czasem spotykajÄ
, ale obserwujÄ
c to, co siÄ ostatnio wyprawia zaczynam traciÄ wiarÄ w człowieka a w urzÄdnika to już całkowicie.
Jacek
| | |