On 27 Sie, 13:34, wrote:
Z osobistych doswiadczen: Jesli cos by mnie przymusilo zeby robic
1000km w jeden dzien to juz wolalbym sie puscic autostrada i miec to
jak najszybciej z glowy; ewentyalnie jasiek na kierownice
Nie bedzie zle. Przez polske ma autostradę Tylko końcówka 60 km do
granicy. Tu trzeba uważac na wszelka "gadzine " suszarki , krokodyle
(ITD) itp.
Motorkiem jednak smignie lekko łatwo i przyjemnie.
Potem atobana. Uwaga , za pierwszym tunelem zawsze stoja policaje.
Dalej lekko łatwo i przyjemnie do Eisenach. Do Kassel obowiązkowo
"skrótem" B7. Choć autobna też przez góry idzie.
No a pózniej raczej landówki przez Paderborn do Munster.
A jak bedzie kiepsko z czasem to od Paderborn atobaną , do Osnabruck i
Enschede.
Ogólnie takie wyprawy mozna zrobic z palcem w dupie.
Jednak opcja ze zwiedzaniem wymaga ,żeby sie nie zmeczyć , pewnych
działań.
Kilka dni wczesniej przejrzec fure. Przemysleć co zabrac od ciuchów do
narzedzi i płynów. Jak i w co pakować bałagan.
Przemysleć i zaplanowac trase. Jakas mapa zawsze potrzebna jest.
Zrobic ja w navi albo zrobić ściągawke na kiere w postaci karteczki w
koszulce od dokumntów np... mozna
1 dzień przed wyjazdem należy miec fure z ogarnieta i zapakowana,
zatankowana.
Być wypoczetym . Wyjechac najlepiej o 6 rano i spokojnie sobie
podrózować. Mieć czas żeby sie zatrzymac odpoczac , zjeśc. I po
południu kończyc zabawe.
Ja wiem ,że to nie w polskim stylu . Polskim , to znaczy wyjazd za 5
dwunasta. Pakowanie ,tankowanie, wymiana kasy itp....Potem byle jak ,
na łapu capu jechac. Dalej zjezdzanie po nocy do celu. Lub co gorsza w
poszukiwaniu noclegu :-/
Nic nie widzac po drodze lub prawie nic.
Żenada i kalectwo.
O innym polskim obyczaju tzn. przyspieszyc , a nie zwolnic na
rozjazdach. Nie mając pewności dokąd sie jedzie . A potem ciśnąc i
obudzic sie gdzieć "w wysrajewie" . To nie chce sie nawet
rozpisywać..
Ach. Sie rozpedziłem....
-- -
Big
7 |
Data: Sierpien 27 2008 05:56:00 |
Temat: Re: Trasa Polska - Holandia |
Autor: robertbig |
On 27 Sie, 14:33, robertbig wrote:
>
Ach. Sie rozpedziłem....
-- -
Dodam cos BARDZO WAZNEGO. Bagaze mocujcie naprawde solidnie. Grube
gumy mocno naciągniete. W dużej ilości . Tak żeby nic nie zgubić. Albo
nie osunęło sie w bok . W łańcuch i kolo .
Nie życze ewentualnych klopotów. Jak coś sie stanie z winy
motocyklisty w Niemczech , czy CH . Lepiej skoczyc z mostu wtedy ;-)
Powaznie , widziałem juz wiele takich akcji . Pogubione bambeloty to
najmniejszy ból. Choc jednak boli.
Ale wykładka innego motocylkisty na naszych rupieciach ,albo
uszkodzenie czegos lub kogos na drodze . To boli bardziej.
Mozna też zakończyc jazdę w mniej lub bardziej spektakularny sposób..
Gdy "rumunia " dostanie sie w koło.
Ze 3 miechy tem goniłem autem tekiego jednego na VFR przed Hamburgiem.
Niestety był szybki . Ale potem skutecznie go uziemił bagaz , co sie
osuwał w bok do koła.
Co ciekawe Niemcy. A był moment, że jechał ze 300nm przede mna na
robotach . Widzieli , a nie trabili chociażby !??
--
Big
|