Grupy dyskusyjne   »   Wypadek w DC

Wypadek w DC



1 Data: Luty 06 2009 22:47:06
Temat: Wypadek w DC
Autor: DoQ 

Witam


Jakim to trzeba byc debilem, zeby w centrum miasta "zakleszczyc" sie w samochodzie i jednoczesnie zrobic taką jatke? Pewnie to ta z tych niekapeluszy co to bezpiecznie jezdza, ale szybko.


http://wiadomosci.onet.pl/2682,1912174,samochod_staranowal_ludzi_na_przejsciu_dla_pieszych,wydarzenie_lokalne.html
"

Samochód staranował ludzi na przejściu dla pieszych
Samochód wjechał na przejście dla pieszych przy Hali Mirowskiej. Co najmniej siedem osób jest rannych. Sześć znajduje się w stanie ciężkim. Trwa akcja ratunkowa - informuje TVN Warszawa.
Więcej o wydarzeniach z Warszawy na www.tvnwarszawa.pl.

Kobieta prowadząca renault megane, zmieniając pas ruchu straciła panowanie nad pojazdem. Wjechała w ludzi, którzy czekali przy przejściu na zielone światło. Potem jej samochód rozbił się na słupie. Siła uderzenia była tak duża, że auto nadaje się tylko do kasacji.


Kierująca nim kobieta zakleszczyła się we wraku. Musieli ją uwolnić strażacy. "

Pozdrawiam
Pawel



2 Data: Luty 06 2009 23:05:22
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Tadeusz 


Użytkownik "DoQ" <> napisał w wiadomości news:.pl...

Jakim to trzeba byc debilem, zeby w centrum miasta "zakleszczyc" sie w samochodzie i jednoczesnie zrobic taką jatke? Pewnie to ta z tych niekapeluszy co to bezpiecznie jezdza, ale szybko.

i po co dorabiasz pseudoteorie ???
zwyczajnie baba za kierownicą, pewnie się malowała akurat
albo szukała telefonu w torebce bo kumpela zadzowniła na plotki :)


--
pozdrawiam
Tadeusz

3 Data: Luty 06 2009 23:15:52
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Artur 'futrzak' Maśląg 

Tadeusz pisze:


"DoQ" <> napisał w wiadomości news:.pl...

Jakim to trzeba byc debilem, zeby w centrum miasta "zakleszczyc" sie w samochodzie i jednoczesnie zrobic taką jatke? Pewnie to ta z tych niekapeluszy co to bezpiecznie jezdza, ale szybko.

i po co dorabiasz pseudoteorie ???

To jakaś pseudoteoria?

zwyczajnie baba za kierownicą,

Jasne :)

pewnie się malowała akurat

Jasne, o 20. Jeszcze napisz, że się śpieszyła do agencji.

albo szukała telefonu w torebce bo kumpela zadzowniła na plotki :)

Nie, to nie telefon - płyty jej spadły na podłogę i tam szukała
ulubionej...

4 Data: Luty 06 2009 23:27:12
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: ihi 


Użytkownik "Tadeusz"  napisał w wiadomości

zwyczajnie baba za kierownicą, pewnie się malowała akurat
albo szukała telefonu w torebce bo kumpela zadzowniła na plotki :)

Ty masz jaja, Ty się nie ślizgasz na tym lezącym teraz mazidle, Ty się nie ślizgasz na białych paskach zebry.
Może ona zwyczajnie się pośliznęła przy zmianie pasa, spieszyła się, był wieczór ?


Miąłeś kiedyś wypadek ? Przejechałeś kogoś, wrąbałeś do czegoś ?

5 Data: Luty 07 2009 00:05:46
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Tadeusz 


Użytkownik "ihi" < napisał w wiadomości news:a pl...


zwyczajnie baba za kierownicą, pewnie się malowała akurat
albo szukała telefonu w torebce bo kumpela zadzowniła na plotki :)

Ty masz jaja, Ty się nie ślizgasz na tym lezącym teraz mazidle, Ty się nie ślizgasz na białych paskach zebry.
Może ona zwyczajnie się pośliznęła przy zmianie pasa, spieszyła się, był wieczór ?

piątkowy wieczór w DC to akurat najmniej odpowiedni czas żeby się śpieszyć,
zwłaszcza w ten sposób...

Miąłeś kiedyś wypadek ? Przejechałeś kogoś, wrąbałeś do czegoś ?

a co to ma do rzeczy?
przejechałem już ze 100 tyś km, niejednokrotnie się śpiesząc,
to i owo przeżyłem z tym że zawsze staram się mieć ze sobą zdrowy rozsądek...

6 Data: Luty 07 2009 00:09:25
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: ihi 


Użytkownik "Tadeusz"  napisał w wiadomości

przejechałem już ze 100 tyś km, niejednokrotnie się śpiesząc,
to i owo przeżyłem z tym że zawsze staram się mieć ze sobą zdrowy rozsądek...

Wypadek ma to do siebie, ze jest wypadkiem, czymś nieprzewidzianym.
Potem mądrale wiedzą, ze można go było uniknąć.
Wiem, ze nic nie wiem - kto to powiedział ?

7 Data: Luty 07 2009 00:46:05
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: BryQ 

Wypadek ma to do siebie, ze jest wypadkiem, czymś nieprzewidzianym.
Wypadek to dziwna rzecz. Nigdy go nie ma, dopóki się nie wydarzy - Kubuś Puchatek :P

Wiem, ze nic nie wiem - kto to powiedział ?
Sokrates :)

Pozdro
BryQ

8 Data: Luty 07 2009 08:22:06
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Wiesiaczek 


Użytkownik "ihi"  napisał w wiadomości


Użytkownik "Tadeusz"  napisał w wiadomości
przejechałem już ze 100 tyś km, niejednokrotnie się śpiesząc,
to i owo przeżyłem z tym że zawsze staram się mieć ze sobą zdrowy rozsądek...

Wypadek ma to do siebie, ze jest wypadkiem, czymś nieprzewidzianym.
Potem mądrale wiedzą, ze można go było uniknąć.
Wiem, ze nic nie wiem - kto to powiedział ?

Ty! I masz rację :)

--
Pozdrawiam (dziś z DC) - Wiesiaczek

"Ja piję tylko przy dwóch okazjach:
Gdy są ogórki i gdy ich nie ma"

9 Data: Luty 07 2009 11:21:46
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

ihi pisze:

Wypadek ma to do siebie, ze jest wypadkiem, czymś nieprzewidzianym.
Nieprzewidzianym - tak. Ale niekoniecznie nieprzewidywalnym. W omawianym przypadku nie mówimy o niedostrzeżonym meteorycie, który "znikąd" spadł na samochód.
Jeżeli ktoś jedzie szybko (akurat rozmiar zniszczeń wskazuje na dość dużą prędkość) przy śliskiej nawierzchni (to też fakt jak najbardziej zauważalny - trzeba tylko nieco pomyśleć) i znacznym natężeniu ruchu (akurat taka pora i miejsce, że trzeba być ślepym by tego nie zauważyć) to prawdopodobieństwo utraty panowania nad samochodem oraz znacznych strat z niego wynikających jest na tyle duże, że przez myślącą osobę powinno być jak najbardziej brane pod uwagę. Najłatwiej powiedzieć, że tego nie można przewidzieć i rozłożyć ręce. Tylko, że to nieprawda. To samo byś twierdził gdyby w wypadku wśród poszkodowanych pieszych znalazła się np. Twoja siostra, dziecko czy ktoś z bliskich i w efekcie tego nieprzewidzenia została skazana na niepełnosprawność do końca swego życia? Też powiedziałbyś pod adres sprawczyni, że trudno, że to przecież wypadek i był nie do przewidzenia? Wątpię.

Potem mądrale wiedzą, ze można go było uniknąć.
Nie, to mądrale, którzy jeżdżą "szybko ale bezpiecznie" twierdzą, że wypadek jest nie do przewidzenia i można sobie darować zaprzątanie głowy możliwością jego wystąpienia. A niestety w dużej części (jeśli nie w większości) przypadków można je przewidzieć. Tylko, że do tego trzeba pomiędzy uszami mieć coś więcej niż wodę...

Wiem, ze nic nie wiem
Obawiam się, że sprawczyni wypadku nie wiedziała.

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

10 Data: Luty 07 2009 12:19:02
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: ihi 


Użytkownik "R2r"  napisał w wiadomości

znalazła się np. Twoja siostra, dziecko czy ktoś z bliskich i w efekcie tego nieprzewidzenia została skazana na niepełnosprawność do końca swego życia? Też powiedziałbyś pod adres sprawczyni, że trudno, że to przecież wypadek i był nie do przewidzenia? Wątpię.

Byli w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze. Bóg tak chciał. Mieli pecha, wypadki chodza po ludziach, itd.
Inaczej bym postrzegał sprawę, gdyby szoferka na nich polowała.

większości) przypadków można je przewidzieć. Tylko, że do tego trzeba pomiędzy uszami mieć coś więcej niż wodę...

Bardzo medialny był wypadek Pana Zientarskiego. Komentarzy było mnóstwo.

Ta Pani nie jechała zbyt szybko, bo gdyby tak było zabiłaby owych poszkodowanych.

Ja potrąciłem ongiś dziecko ruszając  w podróż. Odbiło się jak pingpong. Jaką miałem prędkość ? Dróżka była osiedlowa porośnięta krzakami, było lato, liście były, dziecko wbiegło z krzaków pod auto. Hamowanie prawie w miejscu nic nie pomogło.Ileż było komentarzy.... Mogłem przewidzieć? Zapewne po mnie było więcej wypadków, Tych krzaków już tam nie ma.
Innym razem omijałem w nieznanym terenie,  zimą, autobus stojący na przystanku z prędkością znikomą. Dachowałem w rowie. Mogłem przewidzieć ? Miejscowi twierdzili, że od dawna sygnalizują władzom, że tam jest ślisko. Miałem farta, ze nie wrąbałem do innych. Innym razem jechałem kilkumiesięcznym Passatem. Urwało mi się przednie koło. Koszmar. Podobno to nie był odosobniony przypadek.
Pechowy jestem? Nieprzewidujący ? 100kkm przejechałem ? Kiedy?

11 Data: Luty 07 2009 17:34:05
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: DoQ 

ihi pisze:

Ta Pani nie jechała zbyt szybko, bo gdyby tak było zabiłaby owych poszkodowanych.

LOL, wiec jak jechala?


Pozdrawiam
Pawel

12 Data: Luty 07 2009 18:21:01
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: ihi 


Użytkownik "DoQ"  napisał w wiadomości

LOL, wiec jak jechala?

Koniecznie chcesz się kłócić. Jechała zapewne jak reszta.
Wg mnie ta 25 letnia Eliza miała pecha, obojętnie jaka była bezpośrednia przyczyna poślizgu. Może pośliznęła na białym pasku na jezdni. Być może miała małe doświadczenie i zbyt gwałtownie kręciła kierownicą Renault Megane. Może w tym pojeździe zgłupiał komputer i źle sterował. Ja tego nie wiem. Mnie tam nie było.Nie widzę powodów ferować wyroków.

Dziwi mnie, ze nie opluwasz tak ochoczo szoferów jadących obok niej.
Żaden "porządny z jajami" nie zatrzymał się, by jej pomóc, by pomóc poszkodowanym.
Omijali zdarzenie jak dziurę w drodze. Nikt nie zadzwonił na policję, pogotowie, straż.

Ja się wywróciłem przy <30 km/h, wiec nie twierdź, ze musiała jechać stówą czy jakąkolwiek inna nadmierną prędkością.
Komentarze gapiów, którzy przybyli na miejsce mojego wypadku po fakcie, były tak idiotyczne i sztampowe, ze aż miałem ochotę ich zatłuc na miejscu. Przybyli policjanci takich głupot nie wygadywali i byli życzliwi.

13 Data: Luty 07 2009 21:21:40
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

ihi pisze:


Wg mnie ta 25 letnia Eliza miała pecha, obojętnie jaka była bezpośrednia przyczyna poślizgu.
Pecha to dopiero mieli potrąceni piesi.

Może pośliznęła na białym pasku na jezdni.
A może poszli do lasu... :->

Być może miała małe doświadczenie i zbyt gwałtownie kręciła kierownicą Renault Megane.
No, zapewne. Tylko to oznaczałoby, że jechała nie dostosowując się do warunków i własnych umiejętności. Żaden pech.

Może w tym pojeździe zgłupiał komputer i źle sterował. Ja tego nie wiem.
No, nie żartuj...

Mnie tam nie było.Nie widzę powodów ferować wyroków.

Dziwi mnie, ze nie opluwasz tak ochoczo szoferów jadących obok niej.
Żaden "porządny z jajami" nie zatrzymał się, by jej pomóc, by pomóc poszkodowanym.
Omijali zdarzenie jak dziurę w drodze. Nikt nie zadzwonił na policję, pogotowie, straż.
Podobno Cię tam nie było...

Ja się wywróciłem przy <30 km/h, wiec nie twierdź, ze musiała jechać stówą czy jakąkolwiek inna nadmierną prędkością.
Mała czy duża to względna sprawa. Fakt, że _niedostosowana_ do warunków.

Komentarze gapiów, którzy przybyli na miejsce mojego wypadku po fakcie, były tak idiotyczne i sztampowe, ze aż miałem ochotę ich zatłuc na miejscu. Przybyli policjanci takich głupot nie wygadywali i byli życzliwi.
To byłeś czy nie byłeś tam na miejscu?

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

14 Data: Luty 07 2009 21:35:46
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: ihi 


Użytkownik "R2r"  napisał w wiadomości

No, zapewne. Tylko to oznaczałoby, że jechała nie dostosowując się do warunków i własnych umiejętności. Żaden pech.

Masz rację.
Nie przewidziała, że jakiś pieszy uzna , by przejść na czerwonym,. przed jej pojazdem.
Może to był samobójca, któremu się nie udało.

Doświadczony i przewidujący to szofer, by uniknął wypadku.
Amen.

15 Data: Luty 07 2009 22:05:39
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

ihi pisze:

Doświadczony i przewidujący to szofer, by uniknął wypadku.
Pewnie nie, ale przynajmniej zrobiłby wszystko aby aby poszkodowane nie zostały niewinne osoby, lecz jeśli już to ta, która zawiniła...

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

16 Data: Luty 07 2009 19:06:41
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: ihi 


Użytkownik "DoQ"  napisał w wiadomości

LOL, wiec jak jechala?

 Odszczekasz "debila" ?
Znalazłem taki komentarz świadka.:

"Ta kobieta miała zielone światło i starała się nie przejechać człowiek który przechodził na czerwonym. Było ślisko i straciła kontrolę nad pojazdem, dlatego wpadła na chodnik gdzie niestety stali ludzie"

17 Data: Luty 07 2009 21:37:08
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

ihi pisze:

"Ta kobieta miała zielone światło i starała się nie przejechać człowiek który przechodził na czerwonym. Było ślisko i straciła kontrolę nad pojazdem, dlatego wpadła na chodnik gdzie niestety stali ludzie"
No i? Skoro było ślisko to nie należało robić gwałtownych manewrów. Zwłaszcza przy większej prędkości.
Być może postanowiła ratować zdrowie lub życie pieszego winnego wymuszenia nienależnego pierwszeństwa, ale robiąc to zaryzykowała zdrowie i życie innych niewinnych ludzi a także swoje. Błędna decyzja? Pewnie za mało czasu na jej podjęcie, ale to oznacza, że najprawdopodobniej jechała powyżej swoich możliwości. Przykre, ale prawdziwe.

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

18 Data: Luty 07 2009 21:58:43
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: ihi 


Użytkownik "R2r"  napisał w wiadomości

Pewnie za mało czasu na jej podjęcie, ale to oznacza, że najprawdopodobniej jechała powyżej swoich możliwości. Przykre, ale prawdziwe.

Ongiś przed automobilem  biegł goniec z chorągiewką i przeganiał ludzi.

Teraz też należy przegonić ludzi z dróg i pojazdy z chodników.
Wszystkie drogi naprawić.
Wszystkie "zebry" i kolizyjne skrzyżowania zlikwidować.
Miękkie odbojniki ze wszystkich stron pojazdu wprowadzić. Pieszych ubrać w poduszki powietrzne i hałasniki.
Pojazdy oprócz istniejących bajerów wyposażyć w automatyczne ograniczniki prędkości sterowane centralnie z centrum monitoringu warunków i lokalne radary z systemem omijania przeszkód. Szoferów biologicznych wymienić na automatycznych.

Będzie lepiej ?

19 Data: Luty 07 2009 22:09:58
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

ihi pisze:


Użytkownik "R2r"  napisał w wiadomości [...]
Będzie lepiej ?

Nadal nie rozumiesz o czym piszę. Szkoda, bo już choćby doświadczenia, które Ci się przytrafiły powinny doprowadzić Cię do podobnych jak moje wniosków. Tylko, że do tego potrzebna jest cywilna odwaga do przyznania się do winy. Ale Ty nie czujesz się winny, to tylko pech, wina innych (krzaki, śliska nawierzchnia)...

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

20 Data: Luty 07 2009 22:25:58
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: DoQ 

R2r pisze:

Nadal nie rozumiesz o czym piszę. Szkoda, bo już choćby doświadczenia, które Ci się przytrafiły powinny doprowadzić Cię do podobnych jak moje wniosków. Tylko, że do tego potrzebna jest cywilna odwaga do przyznania się do winy. Ale Ty nie czujesz się winny, to tylko pech, wina innych (krzaki, śliska nawierzchnia)...

Jak mu kiedys "wyprostuje" kręgosłup tego typu debil(ka) to poszerzy horyzonty pojmowania pewnych rzeczy.


Pozdrawiam
Pawel

21 Data: Luty 07 2009 22:23:44
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: DoQ 

ihi pisze:

Odszczekasz "debila" ?
Znalazłem taki komentarz świadka.:

Nie mam najmniejszego zamiaru.

"Ta kobieta miała zielone światło i starała się nie przejechać człowiek który przechodził na czerwonym. Było ślisko i straciła kontrolę nad pojazdem, dlatego wpadła na chodnik gdzie niestety stali ludzie"

Strać kontrole jadac 50km/h, tak zeby trzeba bylo wycinac drzwi i zbierac 6 rannych, a osobiscie zglosze twoja kandydature do Ksiegi Rekordow Guinessa.


Pozdrawiam
Pawel

22 Data: Luty 07 2009 21:14:20
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

ihi pisze:

Byli w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze. Bóg tak chciał. Mieli pecha, wypadki chodza po ludziach, itd.
Jasne. Tak się łatwo pisze z pozycji fotela w pokoju. Inaczej jednak wygląda to z pozycji kogoś kto naprawdę zostaje poszkodowany.
Młodością od Ciebie czuć.

Inaczej bym postrzegał sprawę, gdyby szoferka na nich polowała.
A to oczywiste. Nigdzie nie napisałem, że działanie tej pani było celowe (tzn., że celowo doprowadziła do wypadku). Tym niemniej stworzenie sytuacji mocno ryzykownej jest - choć najczęściej niezamierzone w skutkach - przyczyną wypadku. Nie jest to zdarzenie w pełni losowe, gdyż przynajmniej nad częścią czynników wpływających na jego przebieg ma kierowca. I odpowiedzialność kierowcy polega właśnie nad minimalizowaniem ryzyka.

Ta Pani nie jechała zbyt szybko, bo gdyby tak było zabiłaby owych poszkodowanych.
Jechała nie zachowując należytej ostrożności. Gdyby tak nie było najprawdopodobniej zdarzenia nie byłoby w ogóle. Nie należę do tych co to zawsze powoli jeżdżą, jednakże warunki, jakie były wczoraj chyba niemal w całym kraju wymagały od kierowcy nie wykonywania żadnych gwałtownych manewrów i bardziej płynnej i ostrożnej jazdy, wzmożonej czujności. Ta pani to zignorowała i stąd mamy to co mamy.

Ja potrąciłem ongiś dziecko ruszając  w podróż. Odbiło się jak pingpong. Jaką miałem prędkość ? Dróżka była osiedlowa porośnięta krzakami, było lato, liście były, dziecko wbiegło z krzaków pod auto. Hamowanie prawie w miejscu nic nie pomogło.Ileż było komentarzy.... Mogłem przewidzieć?
Myślę, że tak. Droga osiedlowa zwłaszcza porośnięta krzakami wymaga zachowania szczególnej ostrożności.

Zapewne po mnie było więcej wypadków, Tych krzaków już tam nie ma.
Innym razem omijałem w nieznanym terenie,  zimą, autobus stojący na przystanku z prędkością znikomą. Dachowałem w rowie. Mogłem przewidzieć ? Miejscowi twierdzili, że od dawna sygnalizują władzom, że tam jest ślisko. Miałem farta, ze nie wrąbałem do innych.
Ale o czym Ty piszesz? Chcesz się usprawiedliwiać krzakami albo śliską nawierzchnią? Jeśli zabijesz kogoś lub okaleczysz prowadząc samochód to niestety nie możesz zrzucać winy na wszystkich innych łącznie z pechem a siebie uważać za niewinnego.

Innym razem jechałem kilkumiesięcznym Passatem. Urwało mi się przednie koło. Koszmar. Podobno to nie był odosobniony przypadek.
Jedyny przypadek gdzie - być może (o ile dbałeś należycie o stan techniczny samochodu) - nie musisz sobie nic zarzucać. Większość jednak z przytoczonych przez Ciebie przypadków odpowiada większości wypadków w ogóle. I - co gorsza - nie bardzo potrafisz wyciągnąć z nich naukę...

Pechowy jestem?
Nie.

Nieprzewidujący ?
Pewnie tak skoro tyle zdarzeńTak.

100kkm przejechałem ?
A co to jest 100.000 km? Tyle ja przejeżdżam w ciągu niecałych 3-5 lat (Są i na grupie tacy, dla których to nawet zaledwie roczny przebieg). Jeżdżę już 20 lat. I mimo to, mimo różnego rodzaju dodatkowych lekcji i ćwiczeń w opanowaniu pojazdu nigdy nie czuję się na 100% pewnym i niezawodnym kierowcą i w ruchu drogowym zawsze staram się mieć zapas możliwości i nie zbliżać się za bardzo do 100%. Bo jak kiedyś powiedział K.Hołowczyc: "Jeżdżąc blisko granicy 100% swoich możliwości bardzo łatwo tę granicę przekroczyć, a wtedy jest już tylko wypadek".

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

23 Data: Luty 07 2009 22:30:22
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: DoQ 

R2r pisze:

Jeżdżę już 20 lat. I mimo to, mimo różnego rodzaju dodatkowych lekcji i ćwiczeń w opanowaniu pojazdu nigdy nie czuję się na 100% pewnym i niezawodnym kierowcą i w ruchu drogowym zawsze staram się mieć zapas możliwości i nie zbliżać się za bardzo do 100%. Bo jak kiedyś powiedział K.Hołowczyc: "Jeżdżąc blisko granicy 100% swoich możliwości bardzo łatwo tę granicę przekroczyć, a wtedy jest już tylko wypadek".


I to jest sedno sprawy. Niestety malo kto to rozumie.


Pozdrawiam
Pawel

24 Data: Luty 07 2009 23:39:06
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Artur 'futrzak' Maśląg 

DoQ pisze:

R2r pisze:

Jeżdżę już 20 lat. I mimo to, mimo różnego rodzaju dodatkowych lekcji i ćwiczeń w opanowaniu pojazdu nigdy nie czuję się na 100% pewnym i niezawodnym kierowcą i w ruchu drogowym zawsze staram się mieć zapas możliwości i nie zbliżać się za bardzo do 100%. Bo jak kiedyś powiedział K.Hołowczyc: "Jeżdżąc blisko granicy 100% swoich możliwości bardzo łatwo tę granicę przekroczyć, a wtedy jest już tylko wypadek".

I to jest sedno sprawy. Niestety malo kto to rozumie.

Na grupie - z całą pewnością. Jeszcze jedno - o ile zgadzam się
z tym co napisał R2r w tym cytacie, to jednak w wielu miejscach
przegina - np.:
<cite>
ihi pisze:
> Doświadczony i przewidujący to szofer, by uniknął wypadku.
Pewnie nie, ale przynajmniej zrobiłby wszystko aby aby poszkodowane nie zostały niewinne osoby, lecz jeśli już to ta, która zawiniła...
</cite>

Nie można przeginać w drugą stronę. Zimna kalkulacja z "waleniem"
w winnego? Winnych też się ratuje, a sytuacja zmienia się w czasie
i od pewnego momentu pewne rzeczy są od nas już niezależne.
Doświadczony (świadomy i przewidujący kierowca) pewnie by nie
doprowadził do takiej sytuacji, ale nie nie można twierdzić,
że "waliłby" w winnego, a nie potrącił niewinnych. Wina
kierowcy i tak jest bezsporna.

25 Data: Luty 08 2009 13:54:16
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

Artur 'futrzak' Maśląg pisze:

Nie można przeginać w drugą stronę. Zimna kalkulacja z "waleniem"
w winnego? Winnych też się ratuje, a sytuacja zmienia się w czasie
i od pewnego momentu pewne rzeczy są od nas już niezależne.
Doświadczony (świadomy i przewidujący kierowca) pewnie by nie
doprowadził do takiej sytuacji, ale nie nie można twierdzić,
że "waliłby" w winnego, a nie potrącił niewinnych. Wina
kierowcy i tak jest bezsporna.

Chwilkę! Nigdzie nie napisałem, że nie ratowałbym winnego potrąconego. Ale mając świadomość śliskiej nawierzchni i dużego natężenia ruchu raczej unikałbym próby jego omijania, gdyż w ten sposób ryzykowałbym znacznie więcej.
Co do winy kierowcy w przypadku potrącenia osoby wymuszającej nienależne pierwszeństwo nie jest to takie oczywiste, w przypadku wjechania w grupę stojącą na chodniku już raczej tak.
Wiem, że to drastycznie brzmi, ale rzeczywistość jest taka, że w sytuacji, w której ktoś ma taki wybór nie ryzykuje raczej życia i zdrowia swojego i osób postronnych w sytuacji, w której ktoś ewidentnie naruszył zasady ruchu i doprowadził do sytuacji niebezpiecznej. Cóż, w takiej sytuacji wybiera się (a przynajmniej powinno) mniejsze zło.
I sedno sprawy, którego dotknąłeś: "Doświadczony (świadomy i przewidujący kierowca) pewnie by nie doprowadził do takiej sytuacji". PoRD zobowiązuje do zachowania szczególnej ostrożności podczas zbliżania się do skrzyżowań i przejść dla pieszych. Również wtedy gdy mamy pierwszeństwo wynikające np. ze znaków czy sygnałów na drodze. Co to oznacza? Ano to, że gdy przed przejściem nie ma nikogo, jest widno, nie ma np. krzaków czy innych pojazdów zasłaniających nam widoczność, to możemy jechać w zasadzie bez obaw. Ale gdy jest ciemno, grupa ludzi stoi przy krawędzi, jest spore natężenie ruchu, nie widać całości sytuacji i do tego nawierzchnia jest śliska, to niestety wymaga to od nas zachowania innego niż w pierwszej sytuacji.
Jeśli zaś to zachowanie będzie niewłaściwe to nie opowiadajmy, że wypadek to skutek pecha. Jak juz wcześniej napisałem: nieszczęśliwy wypadek będący skutkiem niezawinionego przez nikogo zbiegu okoliczności to niezmierna rzadkość. Najczęściej wypadek jest zawiniony (choć niezamierzony, niecelowy).

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

26 Data: Luty 09 2009 12:18:44
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Sebastian Kaliszewski 

R2r wrote:

Nie można przeginać w drugą stronę. Zimna kalkulacja z "waleniem"
w winnego? Winnych też się ratuje, a sytuacja zmienia się w czasie
i od pewnego momentu pewne rzeczy są od nas już niezależne.
Doświadczony (świadomy i przewidujący kierowca) pewnie by nie
doprowadził do takiej sytuacji, ale nie nie można twierdzić,
że "waliłby" w winnego, a nie potrącił niewinnych. Wina
kierowcy i tak jest bezsporna.

Chwilkę! Nigdzie nie napisałem, że nie ratowałbym winnego potrąconego. Ale mając świadomość śliskiej nawierzchni i dużego natężenia ruchu raczej unikałbym próby jego omijania, gdyż w ten sposób ryzykowałbym znacznie więcej.

W takiej sytuacji się nie kalkuluje. Jedzie się na odruchach (warunkowych). Zwykle lepszym odruchem (a więc i zwykle wytrenowanym) jest skręt niż próba hamowania. Dopiero wraz z doświadczeniem pojawiają się bardziej złożone, lepiej dopasowane reakcje (taki "test łosia" to i tak pierwszy stopień zaawansowania poza wdepnięcie hamulca i czekanie na to co będzie)

Co do winy kierowcy w przypadku potrącenia osoby wymuszającej nienależne pierwszeństwo nie jest to takie oczywiste, w przypadku wjechania w grupę stojącą na chodniku już raczej tak.

Parę dni temu był tu wątek o tym, jak jakaś inna pani wyjeżdżając z parkingu doprowadziła do zderzenia sama nie biorąc w nim udziału. Jeśli to prawda, że tu jakiś kretyn wlazł jej pod koła to wina jest tego kretyna.

Wiem, że to drastycznie brzmi, ale rzeczywistość jest taka, że w sytuacji, w której ktoś ma taki wybór nie ryzykuje raczej życia i zdrowia swojego i osób postronnych w sytuacji, w której ktoś ewidentnie naruszył zasady ruchu i doprowadził do sytuacji niebezpiecznej. Cóż, w takiej sytuacji wybiera się (a przynajmniej powinno) mniejsze zło.

Niestety zwykle nic się nie wybiera. Akcja przebiega poza świadomością -- na wytrenowanyc odruchach. Zapewne ta pani nie panowała na tyle nad samochodem, by w sytuacji jaka się zdarzyła zapanować nad samochodem.

I sedno sprawy, którego dotknąłeś: "Doświadczony (świadomy i przewidujący kierowca) pewnie by nie doprowadził do takiej sytuacji".

Może nie, może tak. Doświadczony kierowca zwykle postrzega więcej -- być może np. zauważyłby w porę gościa dobiegającego do krawędzi jezdni. Że piesi coś dziwnego kombinują to często (ale nie zawsze) widać.

PoRD zobowiązuje do zachowania szczególnej ostrożności podczas zbliżania się do skrzyżowań i przejść dla pieszych. Również wtedy gdy mamy pierwszeństwo wynikające np. ze znaków czy sygnałów na drodze. Co to oznacza? Ano to, że gdy przed przejściem nie ma nikogo, jest widno, nie ma np. krzaków czy innych pojazdów zasłaniających nam widoczność, to możemy jechać w zasadzie bez obaw. Ale gdy jest ciemno, grupa ludzi stoi przy krawędzi, jest spore natężenie ruchu, nie widać całości sytuacji i do tego nawierzchnia jest śliska, to niestety wymaga to od nas zachowania innego niż w pierwszej sytuacji.

Ale też można zakładać, że zachowanie innych użytkowników nie będzie wprost samobójcze. Ale też doświadczenie uczy, że im gorsza pogoda tym tendencje do samobójczych zachowań u pieszych wzrastają (pada, jest mu zimno a tu właśnie tramwaj na przystanku stoi i "trzeba" dobiec)

Jeśli zaś to zachowanie będzie niewłaściwe to nie opowiadajmy, że wypadek to skutek pecha. Jak juz wcześniej napisałem: nieszczęśliwy wypadek będący skutkiem niezawinionego przez nikogo zbiegu okoliczności to niezmierna rzadkość. Najczęściej wypadek jest zawiniony (choć niezamierzony, niecelowy).


pzdr
\SK
--
"Never underestimate the power of human stupidity" -- L. Lang
--
http://www.tajga.org -- (some photos from my travels)

27 Data: Luty 09 2009 14:58:07
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

Sebastian Kaliszewski pisze:

R2r wrote:
W takiej sytuacji się nie kalkuluje.
Pozwolisz, że na podstawie swojego choćby doświadczenia w tej materii ni zgodzę się z Tobą.

Niestety zwykle nic się nie wybiera. Akcja przebiega poza świadomością -- na wytrenowanyc odruchach.
Jeśli akcja przebiega poza świadomością, to znaczy, że przekroczyło się owe 100% swoich możliwości i nie panuje się nad samochodem...
Prowadzić samochód i wykonywać manewry należy zawsze świadomie.

Może nie, może tak. Doświadczony kierowca zwykle postrzega więcej -- być może np. zauważyłby w porę gościa dobiegającego do krawędzi jezdni. Że piesi coś dziwnego kombinują to często (ale nie zawsze) widać.
Ano właśnie - na tym polega dostosowanie prędkości do warunków ruchu (a te ostatnie to nie tylko pogoda, natężenie ruchu, stan nawierzchni ale i umiejętności kierowcy, jego forma i pewnie jeszcze parę innych czynników by sie znalazło).

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

28 Data: Luty 09 2009 13:45:05
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Artur 'futrzak' Maśląg 

R2r pisze:

Artur 'futrzak' Maśląg pisze:
Nie można przeginać w drugą stronę. Zimna kalkulacja z "waleniem"
w winnego? Winnych też się ratuje, a sytuacja zmienia się w czasie
i od pewnego momentu pewne rzeczy są od nas już niezależne.
Doświadczony (świadomy i przewidujący kierowca) pewnie by nie
doprowadził do takiej sytuacji, ale nie nie można twierdzić,
że "waliłby" w winnego, a nie potrącił niewinnych. Wina
kierowcy i tak jest bezsporna.

Chwilkę! Nigdzie nie napisałem, że nie ratowałbym winnego potrąconego. Ale mając świadomość śliskiej nawierzchni i dużego natężenia ruchu raczej unikałbym próby jego omijania, gdyż w ten sposób ryzykowałbym znacznie więcej.

Nie pisz, że w takiej sytuacji dokonuje się zimnej kalkulacji. To
nieprawda - kalkulować trzeba było wcześniej. W takiej sytuacji to
już masz odruchy - im więcej potrafisz i masz więcej szczęścia,
tym lepiej. Jednak szczęcie trzeba wspierać aktywnie, a nie
jechać na granicy tolerancji.

Co do winy kierowcy w przypadku potrącenia osoby wymuszającej nienależne pierwszeństwo nie jest to takie oczywiste, w przypadku wjechania w grupę stojącą na chodniku już raczej tak.

Widzisz - nie do końca o to mi chodziło. Mówię o tym konkretnym
wypadku. Zdecydowanie jazda była z prędkością niedostosowaną
do warunków. Nie było potrzeba dużo, by doszło do wypadku. Jeżeli
nawet jakiś pieszy wpadł na czerwonym, to skutki są opłakane
i było trochę czasu na reakcję. Winnym oczywiście jest też ten
pieszy, ale to inna para kaloszy.

Wiem, że to drastycznie brzmi, ale rzeczywistość jest taka, że w sytuacji, w której ktoś ma taki wybór nie ryzykuje raczej życia i zdrowia swojego i osób postronnych w sytuacji, w której ktoś ewidentnie naruszył zasady ruchu i doprowadził do sytuacji niebezpiecznej.

To nie brzmi drastycznie, tylko zupełnie nieprawdziwie. W takich
sytuacjach już się nie wybiera kogo i jak trafisz, tylko starasz
się minimalizować skutki zaistniałej sytuacji. Tak dla siebie jak
i dla innych - w tym bezpośrednio winnych całej sytuacji.

Cóż, w takiej sytuacji wybiera się (a przynajmniej powinno) mniejsze zło.

Patrz wyżej - to co napisałeś to zwykłe teoretyzowanie.

I sedno sprawy, którego dotknąłeś: "Doświadczony (świadomy i przewidujący kierowca) pewnie by nie doprowadził do takiej sytuacji". PoRD zobowiązuje do zachowania szczególnej ostrożności podczas zbliżania się do skrzyżowań i przejść dla pieszych. Również wtedy gdy mamy pierwszeństwo wynikające np. ze znaków czy sygnałów na drodze. Co to oznacza? Ano to, że gdy przed przejściem nie ma nikogo, jest widno, nie ma np. krzaków czy innych pojazdów zasłaniających nam widoczność, to możemy jechać w zasadzie bez obaw. Ale gdy jest ciemno, grupa ludzi stoi przy krawędzi, jest spore natężenie ruchu, nie widać całości sytuacji i do tego nawierzchnia jest śliska, to niestety wymaga to od nas zachowania innego niż w pierwszej sytuacji.

Z tym się akurat zgadzam w całej rozciągłości. I nawet nie musi być
to obwarowane prawem, tylko wynika to ze zwykłego rozsądku (albo
i niezwykłego, ponieważ często widzę, że ludzie nie zwracają uwagi
na takie rzeczy i twierdzą, że nie muszą, bo są na  "prawie", a winna
będzie druga strona :().

Jeśli zaś to zachowanie będzie niewłaściwe to nie opowiadajmy, że wypadek to skutek pecha. Jak juz wcześniej napisałem: nieszczęśliwy wypadek będący skutkiem niezawinionego przez nikogo zbiegu okoliczności to niezmierna rzadkość. Najczęściej wypadek jest zawiniony (choć niezamierzony, niecelowy).

Z tym też się zgadzam. Problem w tym, że widzę sporą grupę ludzi
twierdzących coś wręcz przeciwnego.

29 Data: Luty 09 2009 14:51:18
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

Artur 'futrzak' Maśląg pisze:

Nie pisz, że w takiej sytuacji dokonuje się zimnej kalkulacji. To
nieprawda - kalkulować trzeba było wcześniej.
Dokładnie tak. Całość polega na tym aby mieć czas na podjęcie decyzji - czytaj: jazda z prędkością pozwalającą na zareagowanie w sposób nie wyrządzający szkód innym a jeśli już, to jak najmniejsze.

To nie brzmi drastycznie, tylko zupełnie nieprawdziwie. W takich
sytuacjach już się nie wybiera kogo i jak trafisz, tylko starasz
się minimalizować skutki zaistniałej sytuacji.
I co, chcesz powiedzieć, że nie podejmujesz żadnej decyzji? A jeśli podejmujesz to na zasadzie losowej czyli wyłącznie odruchu? Nie żartuj. Jeśli złapie Cię sytuacja, w której widzisz, że za chwilę jesteś w bagażniku samochodu przed Tobą, to masz dwie możliwości: albo wcisnąć hamulec do dechy i czekać na rozwój sytuacji albo probować odzyskać sterowność i ominąć samochód. Powiesz, że reakcja jest odruchowa i bezwarunkowa? Nie. Jeśli masz miejsce to gdy jesteś dobrym kierowcą to być może (zależy to od warunków a więc nie jest bezwarunkowe) będziesz próbował ominąć samochód. Ale gdy próba ominięcia wiąże się w przyłożeniem w drzewo lub - co gorsza w jadący z przeciwka inny samochód to... ja bym jednak walił w ten przede mną starając się jedynie wytracić maksymalnie prędkość. Tak więc kalkuluje się, kalkuluje w takich sytuacjach. Sam kilka razy w życiu miałem podobne i nie mów mi, że postąpiłem odruchowo, bo gdyby tak było pewnie już byśmy nie dyskutowali.

Cóż, w takiej sytuacji wybiera się (a przynajmniej powinno) mniejsze zło.

Patrz wyżej - to co napisałeś to zwykłe teoretyzowanie.

Wybacz ale mylisz się - to co napisałem poparte jest choćby moim osobistym doświadczeniem.

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

30 Data: Luty 09 2009 15:48:12
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Artur 'futrzak' Maśląg 

R2r pisze:

Artur 'futrzak' Maśląg pisze:
Nie pisz, że w takiej sytuacji dokonuje się zimnej kalkulacji. To
nieprawda - kalkulować trzeba było wcześniej.
Dokładnie tak. Całość polega na tym aby mieć czas na podjęcie decyzji - czytaj: jazda z prędkością pozwalającą na zareagowanie w sposób nie wyrządzający szkód innym a jeśli już, to jak najmniejsze.

Dobrze, tutaj się zgadzamy.

To nie brzmi drastycznie, tylko zupełnie nieprawdziwie. W takich
sytuacjach już się nie wybiera kogo i jak trafisz, tylko starasz
                                                       ^^^^^^^^^^^^^
się minimalizować skutki zaistniałej sytuacji.
    ^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
I co, chcesz powiedzieć, że nie podejmujesz żadnej decyzji?

Niczego takiego nie napisałem.

A jeśli podejmujesz to na zasadzie losowej czyli wyłącznie odruchu? Nie żartuj.

Nie żartuję, ponieważ niczego takiego nie napisałem.

Jeśli złapie Cię sytuacja, w której widzisz, że za chwilę jesteś w bagażniku samochodu przed Tobą, to masz dwie możliwości: albo wcisnąć hamulec do dechy i czekać na rozwój sytuacji albo probować odzyskać sterowność i ominąć samochód.

Owszem.

Powiesz, że reakcja jest odruchowa i bezwarunkowa? Nie.

Reakcja jest odruchowa i warunkowa, ale nie jest to zimna kalkulacja.

Jeśli masz miejsce to gdy jesteś dobrym kierowcą to być może (zależy to od warunków a więc nie jest bezwarunkowe) będziesz próbował ominąć samochód. Ale gdy próba ominięcia wiąże się w przyłożeniem w drzewo lub - co gorsza w jadący z przeciwka inny samochód to... ja bym jednak walił w ten przede mną starając się jedynie wytracić maksymalnie prędkość. Tak więc kalkuluje się, kalkuluje w takich sytuacjach. Sam kilka razy w życiu miałem podobne i nie mów mi, że postąpiłem odruchowo, bo gdyby tak było pewnie już byśmy nie dyskutowali.

Widzisz - to nie jest taka kalkulacja jak Ty to przedstawiasz.
Przeczytaj moje podkreślenie. Masz tyle zmiennych, że o kalkulacji
już mówić nie można. Reagujesz na innym poziomie abstrakcji.

Cóż, w takiej sytuacji wybiera się (a przynajmniej powinno) mniejsze zło.

Patrz wyżej - to co napisałeś to zwykłe teoretyzowanie.

Wybacz ale mylisz się - to co napisałem poparte jest choćby moim osobistym doświadczeniem.

Wybaczam, ponieważ Ty się mylisz. Nie wiem ile sytuacji
podbramkowych w życiu miałeś i jakie masz to doświadczenie, ale
ja wiem z doświadczenia (i nie tylko), że o tym co zrobiłem
w trakcie takiej sytuacji dotarło do mnie później i nie miałem
czasu się zastanawiać w trakcie, kalkulować i tak dalej.

31 Data: Luty 09 2009 19:50:03
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

Artur 'futrzak' Maśląg pisze:

Reakcja jest odruchowa i warunkowa, ale nie jest to zimna kalkulacja.
Czy nazwiesz ją zimną czy gorącą - nie ma znaczenia. Podejmujesz decyzję. Jeśli masz czas (a jeśli jeździsz nie na granicy swoich możliwości to zawsze powinieneś te minimum czasu mieć) podejmujesz ją świadomie i zdając sobie sprawę z prawdopodobnych konsekwencji takiego a nie innego wyboru. Jeśli tego czasu masz stanowczo za mało... to znaczy, że nie dostosowałeś prędkości do warunków.

Widzisz - to nie jest taka kalkulacja jak Ty to przedstawiasz.
No cóż - IMHO jest.

Przeczytaj moje podkreślenie. Masz tyle zmiennych, że o kalkulacji
już mówić nie można. Reagujesz na innym poziomie abstrakcji.
Pewne parametry pomijasz, ale nadal to jest (a przynajmniej powinna być) decyzja świadoma. Jeśli jedziesz w sposób w miarę bezpieczny to nie musisz pomijać ich dużo i masz zapas aby korygować błędy. Jeśli natomiast jedziesz w pobliżu granicy swoich możliwości to już miejsca na błędy może być za mało.
Innymi słowy: jeśli jedziesz bezpiecznie to jedziesz w sposób świadomy, taki, gdzie kontrolujesz to co się dookoła dzieje. Gdy jazda zamienia się w odruchy to już jest jazda sportowa, bardzo ryzykowna i - delikatnie mówiąc - niewskazana w ruchu na drogach publicznych, zwłaszcza w obszarze zabudowanym, o dużym natężeniu ruchu. Przy czym styl jazdy, który możemy nazwać niebezpiecznym jest różny dla różnych osobników. W omawianym przypadku pani może nie jechała szybko, ale jechała w sposób ryzykancki. I czasu na podjęcie dobrej decyzji zabrakło, pozostały odruchy, które - jak niestety widać -zawiodły.

[...] Nie wiem ile sytuacji
podbramkowych w życiu miałeś i jakie masz to doświadczenie, ale
ja wiem z doświadczenia (i nie tylko), że o tym co zrobiłem
w trakcie takiej sytuacji dotarło do mnie później i nie miałem
czasu się zastanawiać w trakcie, kalkulować i tak dalej.
No cóż - to moim zdaniem oznacza, że jechałeś wtedy w sposób niebezpieczny.
Nie będę licytował się w ilości sytuacji podbramkowych, ale przez te dwadzieścia lat było ich trochę. Niektóre wskutek mojego błędu (głupoty?), niektóre przy współudziale innych (tak, tak! moim zdaniem nieważne, że byłem "na prawie" - na drodze trzeba przewidywać również zachowanie innych). Takie, które pokonałem tylko odruchami było raczej niewiele, natomiast refleksja po nich była jedna: nie tak należy to robić.
I jeszcze jedno: odruchy podczas jazdy mają oznaczać jedno - precyzyjnie i szybko (w sposób odpowiedni np. do prędkości) wykonane manewry. Ale decyzje o ich podjęciu powinny być świadome. Jeśli tak nie jest to jest źle.

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

32 Data: Luty 09 2009 23:37:55
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Artur Maślag 

R2r pisze:

Artur 'futrzak' Maśląg pisze:
Reakcja jest odruchowa i warunkowa, ale nie jest to zimna kalkulacja.
Czy nazwiesz ją zimną czy gorącą - nie ma znaczenia. Podejmujesz decyzję. Jeśli masz czas (a jeśli jeździsz nie na granicy swoich możliwości to zawsze powinieneś te minimum czasu mieć) podejmujesz ją świadomie i zdając sobie sprawę z prawdopodobnych konsekwencji takiego a nie innego wyboru.

Brniesz. Jeśli masz czas, to nie ma o czym deliberować. Wtedy masz
mnóstwo czasu na ocenę sytuacji.

Jeśli tego czasu masz stanowczo za mało... to znaczy, że nie dostosowałeś prędkości do warunków.

Mylisz się - nie pierwszy raz. Zdarzają się sytuacje, których nie
sposób przewidzieć, ale nie znaczy to, że dobry i świadomy kierowca
sobie nie poradzi w tak trudnych warunkach. Hasła o "dostosowywaniu"
prędkości do warunków nie należy nadużywać.

Widzisz - to nie jest taka kalkulacja jak Ty to przedstawiasz.
No cóż - IMHO jest.

Przykro mi, że tak jednostronnie do tematu podchodzisz - dla mnie
brakuje Ci pewnego fragmentu świadomości.

Przeczytaj moje podkreślenie. Masz tyle zmiennych, że o kalkulacji
już mówić nie można. Reagujesz na innym poziomie abstrakcji.
Pewne parametry pomijasz, ale nadal to jest (a przynajmniej powinna być) decyzja świadoma. Jeśli jedziesz w sposób w miarę bezpieczny to nie musisz pomijać ich dużo i masz zapas aby korygować błędy. Jeśli natomiast jedziesz w pobliżu granicy swoich możliwości to już miejsca na błędy może być za mało.

Co Ty opowiadasz? Mówimy o sytuacji, gdy już dochodzi do zdarzenia,
a nie obserwacji z daleka.

Innymi słowy: jeśli jedziesz bezpiecznie to jedziesz w sposób świadomy, taki, gdzie kontrolujesz to co się dookoła dzieje. Gdy jazda zamienia się w odruchy to już jest jazda sportowa, bardzo ryzykowna i - delikatnie mówiąc - niewskazana w ruchu na drogach publicznych, zwłaszcza w obszarze zabudowanym, o dużym natężeniu ruchu. Przy czym styl jazdy, który możemy nazwać niebezpiecznym jest różny dla różnych osobników.

Mam niejakie wrażenie, że mocno odstałeś od rzeczywistości. Mnie
wielokrotnie od problemów uratowały odruchy - w normalnej jeździe
miejskiej, czy w dowolnych innych miejscach. Wiesz, potrafię
jeździć bardzo szybko - nawet po mieście. Nie robię tego, ponieważ
wiem jakie mogą być konsekwencje dla innych. Odruchy pozwoliły mi
na ponad 20 letnią jazdę bezwypadkową. Niestety, nie pomogły mi
one jak stałem na czerwonym i dostałem strzał z tyłu przy prawie
100km/h. Z prawej autobus, z lewej bariera. Tak zostałem kaleką.
Nawet nie tyle fizycznym (to się dało jakoś odratować - nie wiem
co będzie za 5 lat), ale psychicznym. Nie jeździłem samochodem
przez rok - zwyczajnie się bałem. Teraz jeżdżę, ale to już nie
to samo - minęło kilka lat, a ja nadal mam w psychice blokadę.

> W omawianym przypadku pani może nie jechała szybko, ale
jechała w sposób ryzykancki. I czasu na podjęcie dobrej decyzji zabrakło, pozostały odruchy, które - jak niestety widać -zawiodły.

Prawda - tylko niekoniecznie Twoje wnioski są uzasadnione.

[...] Nie wiem ile sytuacji
podbramkowych w życiu miałeś i jakie masz to doświadczenie, ale
ja wiem z doświadczenia (i nie tylko), że o tym co zrobiłem
w trakcie takiej sytuacji dotarło do mnie później i nie miałem
czasu się zastanawiać w trakcie, kalkulować i tak dalej.
No cóż - to moim zdaniem oznacza, że jechałeś wtedy w sposób niebezpieczny.

Dla mnie to oznacza, że tak naprawdę nigdy nie miałeś prawdziwie
podbramkowej sytuacji i brak Co świadomości w zakresie oceny takich
sytuacji. Niebezpieczny to ja może byłem kiedyś na komarku :)
Inna sprawa, że takie komarki na rowerze wyprzedzałem :)

Nie będę licytował się w ilości sytuacji podbramkowych, ale przez te dwadzieścia lat było ich trochę. Niektóre wskutek mojego błędu (głupoty?), niektóre przy współudziale innych (tak, tak! moim zdaniem nieważne, że byłem "na prawie" - na drodze trzeba przewidywać również zachowanie innych).

No popatrz - wydawało mi się to oczywiste...

Takie, które pokonałem tylko odruchami było raczej niewiele, natomiast refleksja p nich była jedna: nie tak należy to robić.
I jeszcze jedno: odruchy podczas jazdy mają oznaczać jedno - precyzyjnie i szybko (w sposób odpowiedni np. do prędkości) wykonane manewry. Ale decyzje o ich podjęciu powinny być świadome. Jeśli tak nie jest to jest źle.

Widzisz - bez urazy, ale dla mnie powoli dojrzewasz.

33 Data: Luty 10 2009 12:20:41
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

Artur Maślag pisze:

R2r pisze:
Jeśli tego czasu masz stanowczo za mało... to znaczy, że nie dostosowałeś prędkości do warunków.

Mylisz się - nie pierwszy raz.
To Ty tak uważasz.

Zdarzają się sytuacje, których nie
sposób przewidzieć, ale nie znaczy to, że dobry i świadomy kierowca
sobie nie poradzi w tak trudnych warunkach.
Skoro - jak napisałeś - świadomy to podejmie świadomą decyzję. Podejmie ją szybko ale nie podświadomie. Podświadomie to najwyżej będą ręce i nogi pracowały wykonując to, co zlecił mózg i to można nazwać odruchami. Ale odruchy takie są po pierwsze wyuczone, a po drugie sterowane przez mózg. Czasem może być tak mało czasu, że możesz sobie nie zdawać sprawy, że podejmujesz decyzję, ale to nie znaczy, ze jej nie podejmujesz.

Przykro mi, że tak jednostronnie do tematu podchodzisz - dla mnie
brakuje Ci pewnego fragmentu świadomości.
Ależ skąd! To właśnie ja pisałem, że kierować należy świadomie. Zdawanie się na podświadomość podczas prowadzenia pojazdu to jest ryzykanctwo.

Co Ty opowiadasz? Mówimy o sytuacji, gdy już dochodzi do zdarzenia,
a nie obserwacji z daleka.
Tak? Jeżeli doszło już do zdarzenia to już pozamiatane i nie ma co mówić o decyzji i kalkulacji. Właściwie to o odruchach już też nie ma mowy. Pozostaje bezwładność...

Mam niejakie wrażenie, że mocno odstałeś od rzeczywistości.
O! :-)

Mnie
wielokrotnie od problemów uratowały odruchy - w normalnej jeździe
miejskiej, czy w dowolnych innych miejscach.
Ale o jakich odruchach piszesz? Odruchy (warunkowe) to pewne wyuczone zachowania typu jak chcesz skręcić w lewo to skręcasz kierownicę w lewo, a jak chcesz zahamować to wciskasz odpowiedni pedał. Nad takimi rzeczami się nie zastanawiasz i wykonujesz je mechanicznie. Ale sam manewr jest (a przynajmniej powinien być) podejmowany świadomie, być albo wcześniej zamierzonym, zaplanowanym działaniem, albo reakcją na nowo powstałą sytuację.

Odruchy pozwoliły mi
na ponad 20 letnią jazdę bezwypadkową.
No, to nie tylko odruchy ale i ogrom szczęścia...
20 lat na podświadomości... ;-)

 > W omawianym przypadku pani może nie jechała szybko, ale
jechała w sposób ryzykancki. I czasu na podjęcie dobrej decyzji zabrakło, pozostały odruchy, które - jak niestety widać -zawiodły.

Prawda - tylko niekoniecznie Twoje wnioski są uzasadnione.
Ależ...

Dla mnie to oznacza, że tak naprawdę nigdy nie miałeś prawdziwie
podbramkowej sytuacji i brak Co świadomości w zakresie oceny takich
sytuacji.
No to jak zdefiniujesz to co nazywasz sytuacją podbramkową?

Widzisz - bez urazy, ale dla mnie powoli dojrzewasz.
Świetnie. Czego i Tobie życzę. :-)

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

34 Data: Luty 10 2009 17:08:37
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: ihi 


Użytkownik "R2r"  napisał w wiadomości

Skoro - jak napisałeś - świadomy to podejmie świadomą decyzję.

Dla nieświadomych wymyślono :
http://www.zw.com.pl/artykul/2,301146_Rozdzka_w_asfalt.html

35 Data: Luty 10 2009 20:32:26
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Artur Maślag 

R2r pisze:

Artur Maślag pisze:
(...)
To Ty tak uważasz.

Oczywiście.

Zdarzają się sytuacje, których nie
sposób przewidzieć, ale nie znaczy to, że dobry i świadomy kierowca
sobie nie poradzi w tak trudnych warunkach.
Skoro - jak napisałeś - świadomy to podejmie świadomą decyzję.

Świadomą nie znaczy trafną.

Podejmie ją szybko ale nie podświadomie. Podświadomie to najwyżej będą ręce i nogi pracowały wykonując to, co zlecił mózg i to można nazwać odruchami. Ale odruchy takie są po pierwsze wyuczone, a po drugie sterowane przez mózg. Czasem może być tak mało czasu, że możesz sobie nie zdawać sprawy, że podejmujesz decyzję, ale to nie znaczy, ze jej nie podejmujesz.

Dobrze, dobrze - o to mniej więcej chodziło. Tu jest właśnie pies
pogrzebany - decyzje świadomie podejmujesz do pewnego momentu,
po przekroczeniu pewnego progu działa już podświadomoć, szczęście
i umiejętności. Jeżeli nie zdaję sobie sprawy z podejmowania decyzji,
to ta decyzja nie była podjęta świadomie

Przykro mi, że tak jednostronnie do tematu podchodzisz - dla mnie
brakuje Ci pewnego fragmentu świadomości.
Ależ skąd! To właśnie ja pisałem, że kierować należy świadomie.

Nie o to chodzi.

Zdawanie się na podświadomoć podczas prowadzenia pojazdu to jest ryzykanctwo.

Wręcz przeciwnie. Podświadomoć świetnie uzupełnia świadomą jazdę.
Ty jeszcze nie wiesz, ale Twój mózg już wie i zaczyna kopać Cię
w pośladek - "reaguj do cholery, coś jest nie tak". Albo na to
nie czeka, tylko już wydaje rozkazy do "członków". Dlatego też
nauka bezpiecznej jazdy to nie tylko opowieści o świadomości
i przewidywaniu, ale też pewna dawka impulsów "fizycznych" by
człowieka oswoić z pewnymi sytuacjami i pozwolić mu na automatyczną
reakcję w pewnych sytuacjach, a nie pozostawić sparaliżowanego
strachem.

Co Ty opowiadasz? Mówimy o sytuacji, gdy już dochodzi do zdarzenia,
a nie obserwacji z daleka.
Tak? Jeżeli doszło już do zdarzenia to już pozamiatane i nie ma co mówić o decyzji i kalkulacji. Właściwie to o odruchach już też nie ma mowy. Pozostaje bezwładnoć...

Pisałeś wcześniej w wyborze w kogo uderzasz, więc logicznym jest,
że był czas na decyzję i kalkulację. Problem w tym, że nie na tym się
zakończyło całe zdarzenie (z topicu), a w ciągu dalszym. Tu właśnie
pięknie działają odruchy i podświadomoć - mogła nie wjechać
w przystanek, więc nie pisz, że pozostaje tylko bezwładnoć.
Gdyby tak podchodzić do zagadnienia to nie mam sensu ratować
sytuacji do samego końca, tylko poddać się i czekać.

Mam niejakie wrażenie, że mocno odstałeś od rzeczywistości.
O! :-)

Mnie
wielokrotnie od problemów uratowały odruchy - w normalnej jeździe
miejskiej, czy w dowolnych innych miejscach.
Ale o jakich odruchach piszesz? Odruchy (warunkowe) to pewne wyuczone zachowania typu jak chcesz skręcić w lewo to skręcasz kierownicę w lewo, a jak chcesz zahamować to wciskasz odpowiedni pedał. Nad takimi rzeczami się nie zastanawiasz i wykonujesz je mechanicznie. Ale sam manewr jest (a przynajmniej powinien być) podejmowany świadomie, być albo wcześniej zamierzonym, zaplanowanym działaniem, albo reakcją na nowo powstałÄ… sytuację.

Ona właśnie - wcześniej to może on był i zamierzony, tylko gwałtownie
się zmieniły warunki, na których świadomie opierałeś jego przebieg.
Pierwszy z brzegu przykład na taką reakcję - hamowanie.
Zwykle jest ono świadome i przewidywalne, czasem jest gwałtowne
i trudne do przewidzenia. To drugie to już nie jest działanie
świadome - to gwałtowna reakcja na zmianę sytuacji. To czy zrobiłeś
to dobrze okaże się dopiero później - nigdy się nie złapałeś na
sytuacji, że już robisz to, co zrobić powinieneś, albo później
okazało się, że zrobiłeś co trzeba?

Odruchy pozwoliły mi
na ponad 20 letnią jazdę bezwypadkową.
No, to nie tylko odruchy ale i ogrom szczęścia...

Jak pisałem - szczęściu trzeba pomagać. Nadal je aktywnie
wspomagam i nie narzekam. Świadomie.

20 lat na podświadomości... ;-)

Tu nie ma nic śmiesznego - odruchem jest patrzenie w lusterko,
"bezmyślna" obserwacja innych użytkowników drogi, kontrowanie
znoszenia czy inne podobne sytuacje. To trzeba robić, ale
trudno zaprzęgać do tego pełną świadomoć, która i tak ma
sporo do roboty.

 > W omawianym przypadku pani może nie jechała szybko, ale
jechała w sposób ryzykancki. I czasu na podjęcie dobrej decyzji zabrakło, pozostały odruchy, które - jak niestety widać -zawiodły.

Prawda - tylko niekoniecznie Twoje wnioski są uzasadnione.
Ależ...

Ależ co? Napisałeś wcześniej, że mogła wybierać między
"winnym", a ludźmi na przystanku. Teraz twierdzisz, ze zabrakło
czasu na podjęcie dobrej decyzji (czytaj w ogóle zabrakło
na to czasu - sytuacja była awaryjna), a pozostały odruchy.
To jest trochę nielogiczne. Kobita nie dała sobie szans
na świadome reakcje, a podświadomoć poszła na spacer.
Jedynie co zrobiła to (podobno) mechanicznie ominęła
przeszkodę. Gdzież więc ta możliwoć wyboru?

Dla mnie to oznacza, że tak naprawdę nigdy nie miałeś prawdziwie
podbramkowej sytuacji i brak Co świadomości w zakresie oceny takich
sytuacji.
No to jak zdefiniujesz to co nazywasz sytuacją podbramkową?

Nie zamierzam jej definiować, ponieważ to trochę irracjonalne.
Mogę podać przykład - droga krajowa (wąska), jesień/zima,
godzina ja wiem 20, lekki śnieg z deszczem, prędkoć z 60-80,
do najbliższej wsi parę kilometrów. Problem nie z przyczepnością
raczej (tu można i szybciej), ale widocznoć taka sobie.
Nagle się pojawia coś (nie wiadomo co) gdzieś w polu widzenia
z prawej strony. Reakcja zupełnie automatyczna (coś jedzie z
drugiej strony) - hamowanie, próba ominięcia i jednocześnie
zmieszczenie się z tym z vis-à-vis. Oczywiście zatrzymanie,
zjechanie w paździory i poszukiwanie przyczyny zajścia.
W samochodzie był komplet (w sumie sami kierowcy :)) - pytania
co się stało. Nie wiem - coś mi się pojawiło. Szukamy, szukamy,
a tu goć nawalony z rowerem w rowie. Upieprzony błotem tak
samo jak rower - śpi w najlepsze. Tak do końca nie byłem
przekonany, że go nie trafiłem, ponieważ coś na samochodzie
"poczułem". Jak się później okazało, którymś fragmentem
waciaka trochę mi brudu zebrał z tylnego błotnika.
Komórek wtedy nie było (no, był Centertel), trzeba było
poszukać telefonu - zadzwoniłem na Policję, by coś z tym
gościem zrobiła, bo mi się udało, ale kolejny może go
zabić, jak się znów przebudzi i wylezie z rowu na drogę.
Świadomie to ja tylko jechałem wolniej i z większą uwagą
- sama reakcja była już odruchowa i automatyczna.

Widzisz - bez urazy, ale dla mnie powoli dojrzewasz.
Świetnie. Czego i Tobie życzę. :-)

Dziękuję bardzo - każdy dzień przynosi kolejne doświadczenia.

36 Data: Luty 10 2009 22:11:09
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

Artur Maślag pisze:

Dobrze, dobrze - o to mniej więcej chodziło. Tu jest właśnie pies
pogrzebany - decyzje świadomie podejmujesz do pewnego momentu,
po przekroczeniu pewnego progu działa już podświadomoć, szczęście
i umiejętności. Jeżeli nie zdaję sobie sprawy z podejmowania decyzji,
to ta decyzja nie była podjęta świadomie
Według tego co napisałeś należałoby przyjąć, że wszystkie myśli niewyartykułowane są podświadome. Nic podobnego. Gdy piszemy tekst na klawiaturze nie artykułujemy myśli dotyczących sposobu naciskania klawiszy na klawiaturze czy np. pisowni. Co wcale nie oznacza, że robimy to podświadomie. Tak samo gdy jedziemy i podejmujemy decyzję o skręcie nie artykułujemy myśli kolejno np. tak "wciskam hamulec aby zwolnić czyli noga z gazu na ten środkowy pedał, teraz kierunkowskaz - to ta dźwignia po lewej stronie kierownicy, aby zapalił się lewy to dźwignia do dołu. Prędkoć jeszcze jest za duża - mocniej ten pedał, o teraz za mocno, trzeba odpuścić, teraz upewnij się czy nic nie jedzie z przeciwka -nic? a z tyłu? spojrzyj w lusterko, ktoś zaczął cię wyprzedzać, no to stój, przepuć go... " itd. Ale te wszystkie myśli biegają sobie po naszej głowie nieartykułowane ale jednocześnie jak najbardziej w sposób świadomy. Nie mów, że nie pamiętasz czy właśnie wjechałeś w ulicę jednokierunkową i czy na niej wolno parkować. A przecież chyba nie mówiłeś sobie w myślach  "o, wjechałem w ulicę jednokierunkową, i w dodatku nie można na niej parkować"

Podświadomoć świetnie uzupełnia świadomą jazdę.
Kręcisz. ;-)

Dlatego też
nauka bezpiecznej jazdy to nie tylko opowieści o świadomości
i przewidywaniu, ale też pewna dawka impulsów "fizycznych" by
człowieka oswoić z pewnymi sytuacjami i pozwolić mu na automatyczną
reakcję w pewnych sytuacjach, a nie pozostawić sparaliżowanego
strachem.
A to dlatego, że znacznie lepiej i przede wszystkim szybciej rozwiązuje się znane problemy niż gdy trzeba je niejako od zera rozwiązywać. Ale to nie ma nic wspólnego z podświadomością. Po prostu można uprościć proces rozwiązywania problemu poprzez jego wcześniejsze poznanie.

Pisałeś wcześniej w wyborze w kogo uderzasz, więc logicznym jest,
że był czas na decyzję i kalkulację.
Właśnie o to chodziło, że mając przećwiczone pewne zachowania choćby i w   sposób jedynie myślowy można odpowiednio szybko podjąć trafną decyzję. Jedna z podstawowych rzeczy, której uczono za moich czasów (jak sądzę i Twoich też) to np. zachowanie podczas próby hamowania (jeszcze bez ABS). Pamiętam jak wykładowca wbijał nam do głowy: lepiej _jeśli jest możliwoć ominięcia przeszkody_ odpuścić hamulec i zachowując sterownoć samochodu ominąć przeszkodę, albo uderzyć w inną, dającą mniejsze straty. I to się sprawdza, pod warunkiem jednak, że mamy to przećwiczone lub jest wystarczająco dużo czasu na przypomnienie sobie sposobu postępowania i wyboru najlepszego rozwiązania. Dlatego częstsze ćwiczenia, i praktyka czyli poznanie problemu na różne sposoby daje nam nieco większe możliwości, bo decyzja może zostać podjęta szybciej. Ja z racji zawodu wykonywanego i praktyki wiem w okamgnieniu, że 2 do potęgi 10 to 1024 a 20 heksadecymalnie to 32. Ktoś, kto dopiero poznał podstawy niedziesiątkowych systemów pozycyjnych też da sobie radę z przeliczeniem, ale zajmie mu to dużo więcej czasu. Niemniej jednak żadnego z tych obliczeń ani on ani ja nie robimy podświadomie. :-)


Problem w tym, że nie na tym się
zakończyło całe zdarzenie (z topicu), a w ciągu dalszym.

Tu właśnie
pięknie działają odruchy i podświadomoć - mogła nie wjechać
w przystanek, więc nie pisz, że pozostaje tylko bezwładnoć.
Bezwładnoć pozostaje wówczas gdy jest już po zdarzeniu i nie mamy juz żadnej kontroli. Zgadzam się, że - być może - sytuacja po próbie uniknięcia uderzenia w pieszego, który nagle pojawił się na pasach choć nie powinien, jeszcze była do uratowania. A moze nie - śliska droga znaczna prędkoć do tego nawierzchnia mogła być nierówna. Nie wiemy tego. Ale tak czy inaczej zabrakło znajomości problemu i czasu na jego rozwiązanie a nie działań podświadomych.

Gdyby tak podchodzić do zagadnienia to nie mam sensu ratować
sytuacji do samego końca, tylko poddać się i czekać.
Nie, nie. Absolutnie nie o to mi chodziło.

Pierwszy z brzegu przykład na taką reakcję - hamowanie.
Zwykle jest ono świadome i przewidywalne, czasem jest gwałtowne
i trudne do przewidzenia. To drugie to już nie jest działanie
świadome - to gwałtowna reakcja na zmianę sytuacji.
Jak wcześniej - żadna podświadomoć tylko wyuczone zachowanie w odpowiedzi na nowo powstałÄ… ale znaną już sytuację lub sytuację bardzo podobną do znanej (np. uślizg boczny podczas hamowania i początek bączka). To znajomoć problemu pomaga rozwiązać go szybciej i do tego poprawnie.

  To czy zrobiłeś
to dobrze okaże się dopiero później - nigdy się nie złapałeś na
sytuacji, że już robisz to, co zrobić powinieneś, albo później
okazało się, że zrobiłeś co trzeba?
Ale to nie działanie podświadome tylko opóźnione wyartykułowanie myśli, refleksja. :-)

Kobita nie dała sobie szans na świadome reakcje,
Otóż to: zabrakło czasu na rozwiązanie problemu, bo zbyt długo musiałaby go rozwiązywać. Sytuacja dla niej całkiem nowa, analogicznej do niej też nie znała, jedyne co sobie przypomniała to próba ominięcia przeszkody - pewnie kiedyś latem przy suchej nawierzchni tak się jej udało, no to próba per analogiam... niestety analogia nie trafiona - zbyt duże różnice warunków.

a podświadomoć poszła na spacer.
Dajmy już sobie spokój z tą podświadomością. ;-)

Jedynie co zrobiła to (podobno) mechanicznie ominęła
przeszkodę. Gdzież więc ta możliwoć wyboru?
Wobec braku znajomości problemu niestety nie zmieściła się w czasie z jego rozwiązaniem. Zaproponowane przez jej mózg rozwiązanie było błÄ™dne albo niepełne.

każdy dzień przynosi kolejne doświadczenia.
Zgadza się. I poznawanie oraz analiza tych doświadczeń czyni nas sprawniejszymi w radzeniu sobie z nowymi.

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

37 Data: Luty 10 2009 23:27:18
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Artur Maślag 

R2r pisze:
(...)

Według tego co napisałeś należałoby przyjąć, że wszystkie myśli niewyartykułowane są podświadome.

Nieprawda - to jest jakieś Twoje założenie/interpretacja.

Nic podobnego. Gdy piszemy tekst na klawiaturze nie artykułujemy myśli dotyczących sposobu naciskania klawiszy na klawiaturze czy np. pisowni. Co wcale nie oznacza, że robimy to podświadomie. Tak samo gdy jedziemy i podejmujemy decyzję o skręcie nie artykułujemy myśli kolejno np. tak "wciskam hamulec aby zwolnić czyli noga z gazu na ten środkowy pedał, teraz kierunkowskaz - to ta dźwignia po lewej stronie kierownicy, aby zapalił się lewy to dźwignia do dołu. Prędkoć jeszcze jest za duża - mocniej ten pedał, o teraz za mocno, trzeba odpuścić, teraz upewnij się czy nic nie jedzie z przeciwka -nic? a z tyłu? spojrzyj w lusterko, ktoś zaczął cię wyprzedzać, no to stój, przepuć go... " itd. Ale te wszystkie myśli biegają sobie po naszej głowie nieartykułowane ale jednocześnie jak najbardziej w sposób świadomy.

Pozostań sobie przy takiej interpretacji - ja się z nią nie zgadzam.

Nie mów, że nie pamiętasz czy właśnie wjechałeś w ulicę jednokierunkową i czy na niej wolno parkować.

Wiesz, że często się zastanawiam? Może nie w zakresie
jednokierunkowości, ale terenu zabudowanego - jak najbardziej.
Podobnie z parkowaniem. Z mojej świadomej oceny sytuacji
wynika coś innego, niż zdarzenia odnotowane w mózgu. Nie darmo
jestem zwolennikiem jasnego i czytelnego oznakowania - w tym
powtarzaczy. Wątpliwości w tej materii nie powinny mi zajmować
czasu, powinno być oznakowanie takie, które daje mi komfort
myślenia. Jakoś w krajach bardziej cywilizowanych motoryzacyjnie
nie mam z tym problemów, a w Polsce się doć często zastanawiam
- jeszcze jest ten zabudowany, czy nie? Jeszcze jest ta 70, czy
nie? Itd. Ja jeżdżÄ™, a nie mam się zastanawiać co poeta miał na
myśli.

A przecież chyba nie mówiłeś sobie w myślach  "o, wjechałem w ulicę jednokierunkową, i w dodatku nie można na niej parkować"

Dobry przykład. Na znaki reagujesz w głównym wątku "świadomym", czy
tylko bezwiednie rejestrujesz ich obecnoć?

Podświadomoć świetnie uzupełnia świadomą jazdę.
Kręcisz. ;-)

Nie.

Dlatego też
nauka bezpiecznej jazdy to nie tylko opowieści o świadomości
i przewidywaniu, ale też pewna dawka impulsów "fizycznych" by
człowieka oswoić z pewnymi sytuacjami i pozwolić mu na automatyczną
reakcję w pewnych sytuacjach, a nie pozostawić sparaliżowanego
strachem.
A to dlatego, że znacznie lepiej i przede wszystkim szybciej rozwiązuje się znane problemy niż gdy trzeba je niejako od zera rozwiązywać. Ale to nie ma nic wspólnego z podświadomością. Po prostu można uprościć proces rozwiązywania problemu poprzez jego wcześniejsze poznanie.

Pozostań sobie przy swoim zdaniu.

Pisałeś wcześniej w wyborze w kogo uderzasz, więc logicznym jest,
że był czas na decyzję i kalkulację.
Właśnie o to chodziło, że mając przećwiczone pewne zachowania choćby i w  sposób jedynie myślowy można odpowiednio szybko podjąć trafną decyzję.

Teoretyzowanie.
Trenowanie w sposób "myślowy" pomaga w prewencji, a nie w sytuacji
zaistnienia takiego zdarzenia.

Jedna z podstawowych rzeczy, której uczono za moich czasów (jak sądzę i Twoich też) to np. zachowanie podczas próby hamowania (jeszcze bez ABS). Pamiętam jak wykładowca wbijał nam do głowy: lepiej _jeśli jest możliwoć ominięcia przeszkody_ odpuścić hamulec i zachowując sterownoć samochodu ominąć przeszkodę, albo uderzyć w inną, dającą mniejsze straty. I to się sprawdza, pod warunkiem jednak, że mamy to przećwiczone lub jest wystarczająco dużo czasu na przypomnienie sobie sposobu postępowania i wyboru najlepszego rozwiązania. Dlatego częstsze ćwiczenia, i praktyka czyli poznanie problemu na różne sposoby daje nam nieco większe możliwości, bo decyzja może zostać podjęta szybciej. Ja z racji zawodu wykonywanego i praktyki wiem w okamgnieniu, że 2 do potęgi 10 to 1024 a 20 heksadecymalnie to 32. Ktoś, kto dopiero poznał podstawy niedziesiątkowych systemów pozycyjnych też da sobie radę z przeliczeniem, ale zajmie mu to dużo więcej czasu. Niemniej jednak żadnego z tych obliczeń ani on ani ja nie robimy podświadomie. :-)

Widzisz, wiedza o której piszesz nie jest tą "świadomością" o której
też piszesz. Co do ABS - pojawił się w 1966, w latach osiemdziesiątych
jeździłem "beczką" 240D wyposażaną w ten system. Skutecznoć jego
była fatalna i gorsza od moich wyuczonych zasad hamowania pulsacyjnego,
ale dla typowych kierowców było to spore ułatwienie.

Bezwładnoć pozostaje wówczas gdy jest już po zdarzeniu i nie mamy juz żadnej kontroli. Zgadzam się, że - być może - sytuacja po próbie uniknięcia uderzenia w pieszego, który nagle pojawił się na pasach choć nie powinien, jeszcze była do uratowania. A moze nie - śliska droga znaczna prędkoć do tego nawierzchnia mogła być nierówna. Nie wiemy tego.

Otóż to.

Ale tak czy inaczej zabrakło znajomości problemu i czasu na jego rozwiązanie a nie działań podświadomych.

Mam wrażenie, że kwestia oceny wcześniejszej była omówiona
i tam byliśmy zgodni, że trzeba myśleć przed, bo po to już
ciężko. Ja dyskutuję już tylko w zakresie reakcji do których
dochodzi w sytuacji nagłej/awaryjnej, a nie przewidywania co
stać się może i co kto może wywinąć.

Jak wcześniej - żadna podświadomoć tylko wyuczone zachowanie w odpowiedzi na nowo powstałÄ… ale znaną już sytuację lub sytuację bardzo podobną do znanej (np. uślizg boczny podczas hamowania i początek bączka). To znajomoć problemu pomaga rozwiązać go szybciej i do tego poprawnie.

Wyuczone zachowanie powiadasz - sugerujesz, że podświadomości się nie
szkoli w tej materii? Co reaguje na gwałtowną zmianę odległości w
funkcji prędkości i wymusza automatyczne hamowanie? Twoja świadomoć
może być zajęta czymś zupełnie innym.

 To czy zrobiłeś
to dobrze okaże się dopiero później - nigdy się nie złapałeś na
sytuacji, że już robisz to, co zrobić powinieneś, albo później
okazało się, że zrobiłeś co trzeba?
Ale to nie działanie podświadome tylko opóźnione wyartykułowanie myśli, refleksja. :-)

Widzisz - wręcz przeciwnie. Refleksja - jak najbardziej. Dociera
do Ciebie co zrobiłeś, ale świadomości tego (w trakcie) nie miałeś
żadnej. Ba, często w takich sytuacjach ciężko jest stwierdzić, co
człowiek tak naprawdę zrobił - można tylko domniemywać. Mamy tylko
skutek.

Kobita nie dała sobie szans na świadome reakcje,
Otóż to: zabrakło czasu na rozwiązanie problemu, bo zbyt długo musiałaby go rozwiązywać. Sytuacja dla niej całkiem nowa, analogicznej do niej też nie znała, jedyne co sobie przypomniała to próba ominięcia przeszkody - pewnie kiedyś latem przy suchej nawierzchni tak się jej udało, no to próba per analogiam... niestety analogia nie trafiona - zbyt duże różnice warunków.

Jak można "rozwiązywać" problem, jak w takich warunkach ktoś wpadł
na pasy? Ty pisałeś o tym, że miała wybór w kogo walić.

a podświadomoć poszła na spacer.
Dajmy już sobie spokój z tą podświadomością. ;-)

Nie mam takiego zamiaru, ponieważ dobrze mi służy i nazwałbym ją
"trzecim zmysłem".

Jedynie co zrobiła to (podobno) mechanicznie ominęła
przeszkodę. Gdzież więc ta możliwoć wyboru?
Wobec braku znajomości problemu niestety nie zmieściła się w czasie z jego rozwiązaniem. Zaproponowane przez jej mózg rozwiązanie było błÄ™dne albo niepełne. 

Po raz kolejny upada Twoja teoria o waleniu w winnych, a nie wpadaniu
na postronne osoby.

każdy dzień przynosi kolejne doświadczenia.
Zgadza się.

Tu się zgadzam.

I poznawanie oraz analiza tych doświadczeń czyni nas sprawniejszymi w radzeniu sobie z nowymi.

A tu już niekoniecznie. Powyżej pewnego poziomu "świadomości",
kolejne wydarzenia są najwyżej potwierdzeniem tego co już
wiemy i najwyżej wywołuje uśmiech na twarzy ze stwierdzeniem
"a nie mówiłem", albo z opisem co kmiotek zrobi.
To w pełni świadomie i z uśmiechem na twarzy - zerknij kochanie
na tego barana - zaraz coś (konkretnego) wywinie :)

38 Data: Luty 11 2009 13:30:03
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

Artur Maślag pisze:

Pozostań sobie przy takiej interpretacji - ja się z nią nie zgadzam.
I to właściwie może kończyć dyskusję, nie uważasz?
Ja twierdzę, że jeździć należy świadomie, Ty, że to podświadomoć ma kierować za Ciebie w trudnych sytuacjach. Coś marne szanse widzę na porozumienie...

Dobry przykład. Na znaki reagujesz w głównym wątku "świadomym", czy
tylko bezwiednie rejestrujesz ich obecnoć?
Wygląda to tak, że np. gdy widzę znak informujący o przejściu dla pieszych to reaguje nań zwracaniem szczególnej uwagi na to, co się w tym miejscu dzieje (tzn. na wskazywanym przejściu). Przeważnie nie gadam do siebie (nawet w myślach). Uważasz, że to podświadomoć? :-)

Wyuczone zachowanie powiadasz - sugerujesz, że podświadomości się nie
szkoli w tej materii? Co reaguje na gwałtowną zmianę odległości w
funkcji prędkości i wymusza automatyczne hamowanie? Twoja świadomoć
może być zajęta czymś zupełnie innym.
Jak to pisałeś? "Pozostań sobie przy takiej interpretacji". ;-)
Właśnie zajęcie się czymś innym i brak dostatecznej podzielności uwagi jest przyczyną wielu wypadków drogowych.
To co powyżej napisałeś wskazuje, że miałem rację, że podświadomością nazywasz po prostu nieartykułowane myśli.

Widzisz - wręcz przeciwnie. Refleksja - jak najbardziej. Dociera
do Ciebie co zrobiłeś, ale świadomości tego (w trakcie) nie miałeś
żadnej.
Może Ty nie miałeś. Wiesz na czym polega zaśnięcie za kierownicą? To nie jest zamknięcie oczu i zaśnięcie niczym w łóżku. To chwilowa (na ułamki sekund wręcz) utrata świadomości. Filmowe obrazki o przymykanych oczach to między bajki włóż. Opowiadał mi ostatnio kolega jak pojechał na autostradzie w Niemczech po barierce energochłonnej. Idealnie analogiczne do tego Twojego przeżycia z rowerzystą. On (ten mój kolega) jechał (nocą), rozmawiając z żoną, wszystko widział w zasięgu świateł. Nagle nie wiadomo skąd hałas, krzyk żony i jego reakcja na odbicie się i ucieczkę samochodu w drugą stronę. Chwila jazdy na podświadomości i krok od tragedii. Na szczęście zakończyło się jedynie przerysowanym bokiem samochodu. Inny z kolei kierowca tira przepchnął na podświadomości mojego znajomego przez rondo wbijając jego samochód między drzewa w ogródki działkowe po drugiej stronie. Cudem wydaje się, że kierujący Meganką (a właściwie stojący przed rondem celem ustąpienia pierwszeństwa) Marek wyszedł z tego jedynie z urazem kręgosłupa i dziś po ponad pół roku funkcjonuje w miarę normalnie. W zeznaniach kierujący tirem też twierdził, że nie wie co się stało, widział, że dojeżdża do ronda, widział stojący przed nim samochód i potem był tylko huk i zupełnie inna sytuacja.
To właśnie podświadomoć kierowała. Świadomoć była wyłÄ…czona. :-/

Jak można "rozwiązywać" problem, jak w takich warunkach ktoś wpadł
na pasy? Ty pisałeś o tym, że miała wybór w kogo walić.
Jak to jak? Odpowiednio szybko! Kobieta (jeśli nie jechała na podświadomości) skoro zareagowała próbą ominięcia to miała wybór. Tylko, że wobec faktu, że warunki były zbyt odmienne od sytuacji, którą prawdopodobnie znała i którą uznała za analogiczną - reakcja okazała się niewłaściwa. Samochód poszedł nie tak jak się tego spodziewała a ją to zaskoczyło na tyle, że dalej już rozwiązania kolejnego problemu jaki się pojawił nie znalazła.

Po raz kolejny upada Twoja teoria o waleniu w winnych, a nie wpadaniu
na postronne osoby.

A niby gdzie?
Kiedyś, bardzo dawno, na samym początku mojej "kariery" kierowcy miałem taka sytuację (zupełnie nową dla mnie wtedy) - w dzień na trasie (obecna DK2), ładna pogoda, sucho warunki super. Nagle z lewej strony wybiega kot i widzę, że jest na kolizyjnej - moja prędkoć ok. 80 km/h. Próba hamowania... niestety kot na dźwięk opon reaguje chwilowym zatrzymaniem, po czym próbuje uciec przyspieszając. Cóż, reakcja okazała się błÄ™dna Kotek puszczony między koła, niestety to też zawiodło.
I w drodze sytuacja analogiczna w podobnych warunkach, ale tym razem rowerzystka z jakiejś drogi podporządkowanej z lewej. Podobne prędkości i tym razem początkowo reakcja odruchowa: trzeba uruchomić hamulec. Ale jednocześnie refleksja: tak się nie da bo wyjdzie jak z kotem. Więc szybka decyzja (i kalkulacja): jest nieco miejsca na asfaltowym poboczu - próbuję omijać ją przed nią. Aby ją ominąć za, musiałbym skręcić w jej stronę, a to może spowodować, że ona się wystraszy i zatrzyma. Noga powrót na gaz samochód płynnie maksymalnie do prawej _ale żeby nie stracić asfaltu_ (bo wypadnięcie z drogi i ew. dachowanie naraża mnie oraz moją pasażerkę) i... nie słychać uderzenia, wracam na tor jazdy już zwalniając. Za mną kierujący czerwonym czymś ominął rowerzystkę już za nią...
Kobieta nie wie, że życie jej uratował czarny kot. ;-)
W chwilach całego zdarzenia nie artykułowałem ani jednej myśli, ale wszystko działo się z pełną moją świadomością. Jak napisałem: sytuacja była taka, że priorytetem dla mnie było nie wypać z drogi. Udało się na szczęście również nie potrącić rowerzystki. Było sucho. Gdyby było mokro   nie wiem czy podjąłbym ryzyko omijania. To już zależałoby od oceny sytuacji. Ale to nie żadna podświadomoć.

Powyżej pewnego poziomu "świadomości",
kolejne wydarzenia są najwyżej potwierdzeniem tego co już
wiemy
Kluczowe słowo: "powyżej" (a nie "poniżej" czy wręcz "pod") :-)

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

39 Data: Luty 11 2009 13:47:42
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Artur 'futrzak' Maśląg 

R2r pisze:

Artur Maślag pisze:
Pozostań sobie przy takiej interpretacji - ja się z nią nie zgadzam.
I to właściwie może kończyć dyskusję, nie uważasz?

Kończę, ponieważ:

Ja twierdzę, że jeździć należy świadomie,

Do tego miejsca się zgadzałem,

Ty, że to podświadomoć ma kierować za Ciebie w trudnych sytuacjach.

ale to już Twoja wolna interpretacja, ponieważ niczego takiego
nie napisałem.

Coś marne szanse widzę na porozumienie...

Na to wygląda. Podobnie jak Twoja teza, że wypadek Twojego
kolegi, który usnął za kierownicą to idealna analogia do mojego
przykładu z rowerzystą. Dwie zupełnie różne sytuacje, a Ty
doszukujesz się na siłÄ™ jakichś analogii - usnąłeś kiedykolwiek?

40 Data: Luty 11 2009 15:00:14
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

Artur 'futrzak' Maśląg pisze:

R2r pisze:
Artur Maślag pisze:
Ja twierdzę, że jeździć należy świadomie,

Do tego miejsca się zgadzałem,

Ty, że to podświadomoć ma kierować za Ciebie w trudnych sytuacjach.

ale to już Twoja wolna interpretacja, ponieważ niczego takiego
nie napisałem.

Sprostowanie: nie "ma kierować" tylko "kieruje":
"W takiej sytuacji to już masz odruchy - im więcej potrafisz i masz więcej szczęścia, tym lepiej."
"po przekroczeniu pewnego progu działa już podświadomoć"
"Tu właśnie pięknie działają odruchy i podświadomoć"
To Twoje słowa jakby co - nie pisz tylko, błagam, że z kontekstu wyrwane. ;-)

Podobnie jak Twoja teza, że wypadek Twojego
kolegi, który usnął za kierownicą to idealna analogia do mojego
przykładu z rowerzystą.
Ależ jest analogia. Reakcja wywołana nagłym bodźcem (pojawienie się "znikąd" rowerzysty, huk uderzenia w barierkę) wyrywająca mózg ze stanu odrętwienia (fizjologia jest taka, że jak nic się nie dzieje to mózg potrafi się na chwilkę wyłÄ…czać albo zajmować czymś innym) zakończona sukcesem (ominięciem rowerzysty, wyprowadzeniem pojazdu z drogi w plener czy też bączków na autostradzie). A wszystko przez moment "podświadomości" czyli braku świadomości tego co się dookoła dzieje. Dalej już świadome  działanie (choćby i mechaniczne, na zasadzie wywoływania tylko określonych ciągów zachowań) mające na celu wybronienie się z opresji. Kontrolowane i rejestrowane przez mózg. Pamiętasz przecież co się działo po pojawieniu się "czegoś" i co wtedy zrobiłeś. Dzięki temu, że pewne zachowania miałeś już przećwiczone (to właśnie te odruchy) wykonałeś wszystko dobrze. Czasu było mało, ale zdążyłeś. I podobnie mój kolega na autostradzie. W obu przypadkach nie żadna podświadomoć Was wyratowała lecz była to dobrze podjęta przez mózg decyzja o wyborze konkretnych ciągów zachowań. Nauka odruchowego zachowania w różnych sytuacjach ma na celu skrócenie czasu potrzebnego na podjęcie przez mózg odpowiednich decyzji. Ale nie nieświadomie! Nieświadome działanie może doprowadzić do dobrego rozwiązania tylko w przypadku dużego szczęścia.

Dwie zupełnie różne sytuacje, a Ty
doszukujesz się na siłÄ™ jakichś analogii
Każde dwie sytuacje są w mniejszym lub większym stopniu różne. To właśnie dzięki umiejętności znalezienia analogii między sytuacjami znanymi a tym, które mają miejsce mózg potrafi dobrać odpowiedni ciąg zachowań.


- usnąłeś kiedykolwiek?
Chyba nie - wadą zaśnięcia jest brak świadomości i wtedy ewentualna jazda podświadoma. Jeśli nic w trakcie przyśnięcia się nie zdarzy i się w porę obudzisz to nawet tego zaśnięcia możesz nie zauważyć. Niestety podczas tego braku świadomości kierować się nie da. A szkoda, bo taki autopilot często by się przydał. :-)

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

41 Data: Luty 11 2009 20:20:15
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Artur Maślag 

R2r pisze:

Artur 'futrzak' Maśląg pisze:
R2r pisze:
Artur Maślag pisze:
Ja twierdzę, że jeździć należy świadomie,

Do tego miejsca się zgadzałem,

Ty, że to podświadomoć ma kierować za Ciebie w trudnych sytuacjach.

ale to już Twoja wolna interpretacja, ponieważ niczego takiego
nie napisałem.

Sprostowanie: nie "ma kierować" tylko "kieruje":
"W takiej sytuacji to już masz odruchy - im więcej potrafisz i masz więcej szczęścia, tym lepiej."
"po przekroczeniu pewnego progu działa już podświadomoć"
"Tu właśnie pięknie działają odruchy i podświadomoć"
To Twoje słowa jakby co - nie pisz tylko, błagam, że z kontekstu wyrwane. ;-)

Tak, są wyrwane z kontekstu. Do tego przeczą temu, co napisałeś.
Tak jak napisałem - to jest Twoja wolna interpretacja.

Podobnie jak Twoja teza, że wypadek Twojego
kolegi, który usnął za kierownicą to idealna analogia do mojego
przykładu z rowerzystą.
Ależ jest analogia. Reakcja wywołana nagłym bodźcem (pojawienie się "znikąd" rowerzysty, huk uderzenia w barierkę) wyrywająca mózg ze stanu odrętwienia (fizjologia jest taka, że jak nic się nie dzieje to mózg potrafi się na chwilkę wyłÄ…czać albo zajmować czymś innym) zakończona sukcesem (ominięciem rowerzysty, wyprowadzeniem pojazdu z drogi w plener czy też bączków na autostradzie). A wszystko przez moment "podświadomości" czyli braku świadomości tego co się dookoła dzieje.

Nie spodziewałem się aż tak karkołomnej próby obronienia wcześniej
postawionej tezy o analogii, ale jakoś mnie nie dziwi po tym, co
przeczytałem wcześniej. Jeszcze bardziej podoba mi się stwierdzenie,
że podświadomoć to brak świadomości tego co się dookoła dzieje.
Porównywanie "nieświadomości sennej" ze świadomą jazdą o stopniu
skupienia wyższym niż przeciętna?

Dalej już świadome  działanie (choćby i mechaniczne, na zasadzie wywoływania tylko określonych ciągów zachowań) mające na celu wybronienie się z opresji. Kontrolowane i rejestrowane przez mózg. Pamiętasz przecież co się działo po pojawieniu się "czegoś" i co wtedy zrobiłeś. Dzięki temu, że pewne zachowania miałeś już przećwiczone (to właśnie te odruchy) wykonałeś wszystko dobrze. Czasu było mało, ale zdążyłeś. I podobnie mój kolega na autostradzie. W obu przypadkach nie żadna podświadomoć Was wyratowała lecz była to dobrze podjęta przez mózg decyzja o wyborze konkretnych ciągów zachowań. Nauka odruchowego zachowania w różnych sytuacjach ma na celu skrócenie czasu potrzebnego na podjęcie przez mózg odpowiednich decyzji. Ale nie nieświadomie! Nieświadome działanie może doprowadzić do dobrego rozwiązania tylko w przypadku dużego szczęścia.

Bardzo mi się podobało - udowodniłeś teraz, że mózg nie pracuje
i nie kojarzy, jeżeli nie robimy tego świadomie :). Z Twojej definicji
wygląda na to, że podświadomoć=nieświadomoć, a świadomoć to stan,
w którym jednostka zdaje sobie sprawę z zachodzących zjawisk i jest
w stanie reagować na nie autonomicznie, bądź somatycznie. Pewnie
mógłbyś jeszcze zasugerować, że powinienem użyć freudowskiej
przedświadomości, a nie podświadomości, ale to i tak nie zmienia faktu, że próbujesz zbudować odpowiadający Ci model. Jednak ta podświadomoć
to coś innego niż nieświadomoć. Ona działa, ona nie zapomina.
Nawet w czasie snu - kopie w odwłok częć "świadomą" by coś zrobiła.
Twoja częć "świadoma" bardzo chętnie korzysta z danych przekazywanych
przez czeć "podświadomą". Do tego uczy się od części "świadomej", by
później służyć za bank informacji, bądź reaguje na różne impulsy
i przekazuje je dalej w formie do realizacji. Do tego potrafi
działać poza naszą "świadomością". "Nieświadomoć senna" to coś
zupełnie innego niż "podświadomoć". Czemu używam cudzysłowów?

Dwie zupełnie różne sytuacje, a Ty
doszukujesz się na siłÄ™ jakichś analogii
Każde dwie sytuacje są w mniejszym lub większym stopniu różne.

To prawda.

To właśnie dzięki umiejętności znalezienia analogii między sytuacjami znanymi a tym, które mają miejsce mózg potrafi dobrać odpowiedni ciąg zachowań.

To tylko półprawda - pominąłeś umiejętnoć odróżnienia rożnych
sytuacji, by analogii nawet nie szukać. Szukać można tam, gdzie
podobieństwo istnieje, a nie tam, gdzie go nie ma.

- usnąłeś kiedykolwiek?
Chyba nie - wadą zaśnięcia jest brak świadomości i wtedy ewentualna jazda podświadoma.

To skąd wiesz, co się dzieje? Na podstawie opowiadań?

Jeśli nic w trakcie przyśnięcia się nie zdarzy i się w porę obudzisz to nawet tego zaśnięcia możesz nie zauważyć.

Nie opowiadaj bajek - zawsze masz dziurę w świadomości.

Niestety podczas tego braku świadomości kierować się nie da. A szkoda, bo taki autopilot często by się przydał. :-)

Nikt nie pisał o autopilocie (poza Tobą oczywiście), ale wbrew temu co
sugerujesz, mózg jednak pracuje i robi różne rzeczy. Jedna półkula
mogła się pogrążyć w letargu, ale druga jednak notowała pewne
wydarzenia. Efekty są różne, ale to już zależy od sytuacji
i indywidualnych predyspozycji. Pewnie się zdziwisz, ale zachowania
bez udziału świadomości bywają poprawne, ale to już się robi
zupełny OT i NTG.

42 Data: Luty 12 2009 01:01:40
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

Artur Maślag pisze:

Porównywanie "nieświadomości sennej" ze świadomą jazdą o stopniu
skupienia wyższym niż przeciętna?
Wiesz na czym to skupienie polega? Na eliminacji przez mózg części docierających bodźców. Po prostu "munio" aby nadążyć zaczyna pracować "po łebkach". Można wytrenować skupienie na określonych tylko zestawach bodźców a resztę nauczyć mózg "olewać". Narciarz zjeżdżający w slalomie nie zwraca uwagi na ludzi obok toru. Interesują go tylko bramki, w które musi trafić i odpowiednie układanie nart, reagowanie na nierówności i utrzymanie równowagi. Dzięki temu może przejechać bezbłÄ™dnie trasę z prędkością nieosiągalną dla zwykłych śmiertelników. Kierowca jadąc 130 km/h po autostradzie nie ma zbyt wielu bodźców do analizowania, może więc widzieć i postrzegać wiele rzeczy panując zupełnie nad sytuacją. Natomiast na obszarze zabudowanym przy dużym natężeniu ruchu jazda z taką samą prędkością wymagałaby po prostu eliminacji znacznej części bodźców aby mózg nadal nadążał. Niestety w tej nowej sytuacji mózg broniąc się przed zalaniem szybko i stale napływającymi nowymi informacjami po prostu je gubi. Do czego to może doprowadzić? Chyba wiesz.
Co ciekawe, w stanie senności czy zmęczenia mózg pozwala sobie na podobne wybryki. :-)
No to teraz sam odpowiedz, czy bezpieczniej jest jechać w stanie tego wyższego skupienia, czy jednak dostosować tak prędkoć aby jechać z pełną świadomością tego co się dzieje i możliwością odpowiedniego i świadomego reagowania...

To właśnie dzięki umiejętności znalezienia analogii między sytuacjami znanymi a tym, które mają miejsce mózg potrafi dobrać odpowiedni ciąg zachowań.

To tylko półprawda - pominąłeś umiejętnoć odróżnienia rożnych
sytuacji, by analogii nawet nie szukać. Szukać można tam, gdzie
podobieństwo istnieje, a nie tam, gdzie go nie ma.
Ale mózg działa właśnie na zasadzie skojarzeń z tym, co już zna.
Dopóki nie dowiesz się w jakiś sposób, że skok z 3 m na beton może być niebezpieczny nie uznasz też skoku z 6m za niebezpieczny. Dopiero doświadczenie (własne lub przekazane przez innych) daje możliwoć wywnioskowania co może się stać w nowej sytuacji.
Reakcja na zbliżenie ręki do gorącego pieca powstaje na skutek doświadczenia - wyczuwane ciepło na początku nie jest uznawane za niebezpieczeństwo dopóki mózg nie skojarzy tego bodźca z następującym po nim bolesnym oparzeniem lub nie nauczy się tego inaczej. Doświadczenie oparzenia o gorący piec może wywołać reakcję na sam widok pieca. Wystarczy, że mózg skojarzy sobie widok pieca i jego dotknięcie z bólem aby człowiek zaczął podchodzić do niego ostrożnie. Ale w sytuacji gdy próbuje się dotknąć nowo poznanego żelazka nic nie będzie powstrzymywać przed jego dotykaniem, dopóki nie skojarzy się go włÄ…czonego z wyczuwalnym znów jak od pieca ciepłem. Nastąpi skojarzenie nowego doświadczenia z innym juz znanym i odpowiednie zarejestrowanie, że żelazko wyglądające przecież inaczej niż piec też może oparzyć. Z kolei nowe doświadczenie uczy, że brak wyczuwalnego ciepła oznaczać może, że oparzenie nie grozi mimo, to znany już piec, który parzył. I tak to się odbywa. Rozwiązanie nowego problemu odbywa się zawsze na zasadzie skojarzeń ze _znanymi_ sytuacjami (z nieznanymi porównywać się nie da). A jeśli wszystkie porównania zawiodły to rejestrowane jest nowe doświadczenie. Dlatego trening i doświadczenie pozwalają na szybszą reakcję - po prostu łatwiej mózgowi przetestować znane i podobne do bieżÄ…cej sytuacje i dzięki temu znaleźÄ‡ właściwe rozwiązanie problemu. Brak podobnych sytuacji w pamięci lub niemożnoć ich znalezienia powoduje przeszukiwanie innych i próby dopasowań, ale to wymaga już czasu i często nie przynosi oczekiwanego rezultatu.

- usnąłeś kiedykolwiek?
Chyba nie - wadą zaśnięcia jest brak świadomości i wtedy ewentualna jazda podświadoma.

To skąd wiesz, co się dzieje? Na podstawie opowiadań?

Opowiadań też, ponadto książek, programów publicystycznych... :-)
Kiedyś interesowałem się czymś co nazywa się sieciami neuronowymi i w skrócie opiera się na naśladowaniu działania mózgu. Dlatego jego działanie tez musiałem trochę poznać (pełni działania tego organu niestety nie znają do dziś nawet najwięksi specjaliści). ;-)

Niestety podczas tego braku świadomości kierować się nie da. A szkoda, bo taki autopilot często by się przydał. :-)

Nikt nie pisał o autopilocie (poza Tobą oczywiście), ale wbrew temu co
sugerujesz, mózg jednak pracuje i robi różne rzeczy.
Nie przypisuj mi, proszę, czegoś, czego nie napisałem. A nie mogłem napisać bo wiem, że mózg pracuje cały czas, dopóki żyjemy. :-)

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

43 Data: Luty 07 2009 00:14:51
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: TomiZS 



a co to ma do rzeczy?
przejechałem już ze 100 tyś km,

No to masz już olbrzymie doświadczenie. Ja zbliżam się do miliona i nadal
twierdzę, że nie umiem jeździć.

niejednokrotnie się śpiesząc,
to i owo przeżyłem z tym że zawsze staram się mieć ze sobą zdrowy
rozsądek...

Ja nawet brałem lekcje w szkole rajdowej... a jednak zawsze wypadek jest
czyms nieprzewidzianym, czego nie mogłem przewidzieć w danej chwili.


--
Pozdr.

TOMI
(Wawa Praga/Jelonki)
R216 Cabrio, R420D i MG ZS 2.5 V6.

44 Data: Luty 07 2009 00:22:54
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Karolek 


Użytkownik "TomiZS"  napisał w wiadomości



a co to ma do rzeczy?
przejechałem już ze 100 tyś km,

No to masz już olbrzymie doświadczenie. Ja zbliżam się do miliona i nadal twierdzę, że nie umiem jeździć.

niejednokrotnie się śpiesząc,
to i owo przeżyłem z tym że zawsze staram się mieć ze sobą zdrowy rozsądek...

Ja nawet brałem lekcje w szkole rajdowej... a jednak zawsze wypadek jest czyms nieprzewidzianym, czego nie mogłem przewidzieć w danej chwili.

No czasami jednak mozna cos przewidziec, ale jak ma sie pustke we lbie to sa z tym problemy :/






Karolek

45 Data: Luty 07 2009 00:40:52
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: ihi 


Użytkownik "Karolek"  napisał w wiadomości

No czasami jednak mozna cos przewidziec, ale jak ma sie pustke we lbie to sa z tym problemy :/

Jakbym wiedział, że zaraz się przewrócę, to bym się najpierw położył. :-)
Przewróciłeś się kiedyś, choć nie miałeś takiej chęci ?

46 Data: Luty 07 2009 22:11:54
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Karolek 


Użytkownik "ihi"  napisał w wiadomości


Użytkownik "Karolek"  napisał w wiadomości
No czasami jednak mozna cos przewidziec, ale jak ma sie pustke we lbie to sa z tym problemy :/

Jakbym wiedział, że zaraz się przewrócę, to bym się najpierw położył. :-)
Przewróciłeś się kiedyś, choć nie miałeś takiej chęci ?

Jak widze, ze jest np. slisko to stawiam kroki ostroznie... dzieki temu nie przewracam sie.
Jednak istnieja wybitne jednostki, ktore nie potrafia wyciagnac podobnych wnioskow i sie przewracaja.
Dla mnie, wypadek to powinien byc nieszczesliwy splot wydarzen, a nie wynik glupoty.






Karolek

47 Data: Luty 07 2009 22:28:34
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

Karolek pisze:

Jak widze, ze jest np. slisko to stawiam kroki ostroznie... dzieki temu nie przewracam sie.
Otóż to. Albo Twoje doświadczenia, albo doświadczenia innych w tej materii pozwalają Ci działać tak, aby minimalizować ryzyko wypadku.

Jednak istnieja wybitne jednostki, ktore nie potrafia wyciagnac podobnych wnioskow i sie przewracaja.
Niestety. Dla nich wypadek to po prostu nieuniknione zdarzenie w pełni losowe, któremu zapobiec się nie da w żaden sposób więc nie ma się co przejmować tym ryzykiem, podczas gdy naprawdę można to ryzyko minimalizować.

Dla mnie, wypadek to powinien byc nieszczesliwy splot wydarzen, a nie wynik glupoty.
Nie, no... wypadek to zdarzenie niecelowe jednakże przeważnie zawinione. Wypadkiem było zawalenie się hali czy wybuch gazu w kopalni. Przeważnie winni zajścia całego szeregu zdarzeń doprowadzających do wypadku jednak się znajdują. Podobnie w wypadkach drogowych.

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

48 Data: Luty 07 2009 23:11:39
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Karolek 


Użytkownik "R2r"  napisał w wiadomości

Dla mnie, wypadek to powinien byc nieszczesliwy splot wydarzen, a nie wynik glupoty.
Nie, no... wypadek to zdarzenie niecelowe jednakże przeważnie zawinione. Wypadkiem było zawalenie się hali czy wybuch gazu w kopalni. Przeważnie winni zajścia całego szeregu zdarzeń doprowadzających do wypadku jednak się znajdują. Podobnie w wypadkach drogowych.

Nie pisze przeciez, ze te wydarzenia z powietrza sie biora... jednak powinna to byc raczej synergia wydarzen, ktore doprowadza do nieszczescia, a nie glupi blad jednego czlowieka, ktory tych glupich bledow popelniac nie powinien (w koncu kierowca po cos musi zdac egzamin, aby dostac prawo jazdy).
A tak to wypadkiem nazywamy w zasadzie wszystko... a chyba jednak warto odroznic wypadek, od nieszczesliwych nastepstw czystej glupty.





Karolek

49 Data: Luty 08 2009 13:29:37
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

Karolek pisze:

Nie pisze przeciez, ze te wydarzenia z powietrza sie biora... jednak powinna to byc raczej synergia wydarzen, ktore doprowadza do nieszczescia, a nie glupi blad jednego czlowieka, ktory tych glupich bledow popelniac nie powinien (w koncu kierowca po cos musi zdac egzamin, aby dostac prawo jazdy).
A tak to wypadkiem nazywamy w zasadzie wszystko... a chyba jednak warto odroznic wypadek, od nieszczesliwych nastepstw czystej glupty.

To też istnieje pojęcie nieszczęśliwego wypadku - takiego, w którym trudno przypisać winę komukolwiek, który jest rzeczywiście tylko skutkiem dramatycznego zbiegu okoliczności, który normalnie był nie do przewidzenia. Taki jednak nieszczęśliwy wypadek to naprawdę rzadkość. Większość wypadków jest ewidentnie zawiniona.

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

50 Data: Luty 07 2009 00:16:50
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: ihi 


Użytkownik "Tadeusz"  napisał w wiadomości

to i owo przeżyłem z tym że zawsze staram się mieć ze sobą zdrowy rozsądek...

Ciekawe, czy jakby ktoś cię bardzo nie lubił i zepsuł Ci sprytnie auto, albo samo się paskudnie zepsuło np. zablokowało koło,  też byś dał radę?

51 Data: Luty 07 2009 00:43:26
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Tomasz Pyra 

Tadeusz pisze:

a co to ma do rzeczy?
przejechałem już ze 100 tyś km, niejednokrotnie się śpiesząc,
to i owo przeżyłem z tym że zawsze staram się mieć ze sobą zdrowy rozsądek...

Wypadki statystycznie zdarzają się jednak rzadko - dla osobówki spowodowanie wypadku (czyli zdarzenia z zabitym lub rannym) to średnio raz na 8mln przejechanych kilometrów.

Więc to że ktoś przejechał nawet milion kilometrów (już nie mówiąc o 100kkm), to to jest jeszcze nic.

Osobiście jestem zdania że to właśnie ten sposób myślenia leży u podstaw powstawania wypadków - kierowcy wydaje się że parę (czy nawet paręnaście) lat już jeździ, w jego mniemaniu sporo niebezpiecznych sytuacji już przeżył i nic się do tej pory nie stało.

Samozachwyt na punkcie własnego rozsądku i własnych umiejętności rośnie, a przynajmniej wydaje się że dotychczas wyznawane "szybko, ale bezpiecznie" przeszło próbę czasu - wszak dziesiątki czy setki tysięcy kilometrów tak jeździ i nic się nie stało.

Aż tu nagle mu się trafia takie "raz na 8 milionów kilometrów" które zapewne jest czymś takim, że się wtedy okazuje że to wszystko co do tej pory widział to było nic...
No i wtedy są ofiary...

52 Data: Luty 07 2009 17:07:09
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: mocniak 

Użytkownik Tomasz Pyra napisał:

Wypadki statystycznie zdarzają się jednak rzadko - dla osobówki spowodowanie wypadku (czyli zdarzenia z zabitym lub rannym) to średnio raz na 8mln przejechanych kilometrów.

Holi szit. Ja ledwie 40 000km rowerem przejechałem i już mnie trzy razy potrącili. Chyba przesiądę się na samolot.

--
Mocniak

53 Data: Luty 07 2009 12:20:56
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: 666 

Narodził się nam nowy MISZCZU :-))
JaC


-- -- -

przejechałem już ze 100 tyś km

54 Data: Luty 07 2009 19:30:12
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: babinicz 


Użytkownik " 666"  napisał w wiadomości

Narodził się nam nowy MISZCZU :-))
JaC


-- -- -

> przejechałem już ze 100 tyś km


Nauczysz się w koncu kiedys pisac pod cytatem, pieprzony satanisto?
babinicz

55 Data: Luty 08 2009 01:08:09
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Arni 

babinicz pisze:


Nauczysz się w koncu kiedys pisac pod cytatem, pieprzony satanisto?

nie nauczy sie i jeszcze nie zdarzyło sie zeby odpisał cokolwiek w tej kwestii. Pozostaje tylko KF

--
Arni         Toruń
'84 Honda CB 650 SC "Jaszczomb"
'91 Volvo 940 D24TIC diesel pozbawiony wad i przyspieszenia
'91 Honda Prelude 2,0 EX

56 Data: Luty 06 2009 23:35:38
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Pawel "O'Pajak" 

Powitanko,

najmniej siedem osób jest rannych. Sześć znajduje się w stanie ciężkim.  Trwa akcja ratunkowa - informuje TVN Warszawa.
Więcej o wydarzeniach z Warszawy na www.tvnwarszawa.pl.

Oni by chociaz w jednej TV uzgodnili zeznania:
"Sześć potrąconych osób, trzech mężczyzn i trzy kobiety, doznało "lekkich"  i "średnio ciężkich" obrażeń - informuje policja."
http://www.tvn24.pl/-1,1585142,0,1,wjechala-w-pieszych-na-pasach,wiadomosc.html


Pozdroofka,
Pawel Chorzempa
--
"-Tato, po czym poznać małą szkodliwość społeczną?
-Po wielkiej szkodzie prywatnej" (kopyrajt: S.  Mrożek)
******* >>> !!! UWAGA:  ODPOWIADAM TYLKO NA MAILE ->:
pavel(ten_smieszny_znaczek)aster.pl  <<<<*******

57 Data: Luty 06 2009 23:37:24
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Uncle Pete 


Jakim to trzeba byc debilem, zeby w centrum miasta "zakleszczyc" sie w samochodzie i jednoczesnie zrobic taką jatke? Pewnie to ta z tych niekapeluszy co to bezpiecznie jezdza, ale szybko.

Na zdjęciach, które pokazywali w TVP3, wjechała na chodnik na końcu przejścia. Czy przypadkiem kiedy jest mokro pasy na tamtym przejściu nie stają się za śliskie? Slyszałem kiedyś narzekania na te naklejane na jezdnię. Nie bronię tej pani, po prostu zastanawiam się, jak mogła aż tak "stracić panowanie nad samochodem".

Pozdrawiam,

Piotr

58 Data: Luty 07 2009 00:10:33
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: TomiZS 

Jakim to trzeba byc debilem, zeby w centrum miasta "zakleszczyc" sie w
samochodzie i jednoczesnie zrobic taką jatke? Pewnie to ta z tych
niekapeluszy co to bezpiecznie jezdza, ale szybko.

Zastanawiam się nad sensem umieszczania takich informacji tu, okraszając je
subiektywnym komentarzem na podstawie kilku zdań z prasowej wzmianki.

Czy widziałeś zdarzenie?
Czy byłeś tam?
Nawet gdybyś był, nie wiesz co się stało, bo jak rozumiem, nie byłeś w
samochodzie z tą kobietą podczas zdarzenia.


--
Pozdr.

TOMI
(Wawa Praga/Jelonki)
R216 Cabrio, R420D i MG ZS 2.5 V6.

59 Data: Luty 07 2009 00:21:37
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Tomasz Pyra 

DoQ pisze:

Witam


Jakim to trzeba byc debilem, zeby w centrum miasta "zakleszczyc" sie w samochodzie i jednoczesnie zrobic taką jatke? Pewnie to ta z tych niekapeluszy co to bezpiecznie jezdza, ale szybko.

Czy ja wiem...
Ze zdjęć wynika że "zakleszczenie" to polegało na uderzenie w latarnie drzwiami kierowcy, z tym że elementem kleszczącym głównie chyba była ta latarnia która stała tak że drzwi nie dało się otworzyć.
Zresztą jakiekolwiek uderzenie drzwiami może je zablokować - nie musi być takie mocne.

Co do jatki - wpadła w zwartą grupę ludzi czekających przed przejściem, więc znowu też pędzić nie musiała żeby wiele osób ucierpiało.
Gdyby samochód pędził w chwili uderzenia (co w sumie nie przeczy temu że mógł pędzić wcześniej) to sądzę że byłyby śmiertelne ofiary na miejscu.

A wpaść w poślizg... No każdemu się wydaje że kierowcą jest fenomenalnym i nie z takimi poślizgami sobie poradzi... Aż go nagle tył postanowi wyprzedzić.

60 Data: Luty 07 2009 08:49:53
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: DoQ 

Tomasz Pyra pisze:

A wpaść w poślizg... No każdemu się wydaje że kierowcą jest fenomenalnym i nie z takimi poślizgami sobie poradzi... Aż go nagle tył postanowi wyprzedzić.

O to chodzi. Wczoraj w DC bylo ślisko co mozna bylo wyraznie odczuc juz przy ruszaniu z miejsca. Wystarczylo uruchomic zwoj mozgowy i nieco spokojniej przejechac przez miasto i "wypadku" by nie bylo.


Pozdrawiam
Paweł

61 Data: Luty 07 2009 16:15:08
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Adam Płaszczyca 

Dnia Sat, 07 Feb 2009 08:49:53 +0100, DoQ napisał(a):

O to chodzi. Wczoraj w DC bylo ślisko co mozna bylo wyraznie odczuc juz
przy ruszaniu z miejsca. Wystarczylo uruchomic zwoj mozgowy i nieco
spokojniej przejechac przez miasto i "wypadku" by nie bylo.

Pewnie padła ofiara 'bezpiecznego' FWD.
Mechanizm dość prosty - ślisko, ona w gaz, auto prawie nie rusza, bo koła
mielą w miejscu, w końcu jedno koło łapie przyczepność, szarpie kierownicą,
kierowca nieprzygotowany wypuszcza ją z rąk i głupieje - zamiast puścic gaz
i hamować się zawiesza.


--
     ___________ (R)
    /_  _______    Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688
  ___/ /_  ___    ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98
 _______/ /_     Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/
___________/    PMS++PJ+S*+++P+++M+++W-- P+++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++

62 Data: Luty 07 2009 16:46:44
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: DoQ 

Adam Płaszczyca pisze:

Pewnie padła ofiara 'bezpiecznego' FWD. Mechanizm dość prosty - ślisko, ona w gaz, auto prawie nie rusza, bo koła
mielą w miejscu, w końcu jedno koło łapie przyczepność, szarpie kierownicą,
kierowca nieprzygotowany wypuszcza ją z rąk i głupieje - zamiast puścic gaz
i hamować się zawiesza.

Albo bezpiecznego RWD. Cisnela ile wlezie, gwaltownie zmienila pas zarzucilo ja raz w jedna,raz w druga. W rezultacie poszla bokiem tak, ze wyhaczyla o ludzi i latarnie.


Pozdrawiam
Pawel

63 Data: Luty 07 2009 21:24:27
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

DoQ pisze:

Adam Płaszczyca pisze:

Pewnie padła ofiara 'bezpiecznego' FWD. Mechanizm dość prosty - ślisko, ona w gaz, auto prawie nie rusza, bo koła
mielą w miejscu, w końcu jedno koło łapie przyczepność, szarpie kierownicą,
kierowca nieprzygotowany wypuszcza ją z rąk i głupieje - zamiast puścic gaz
i hamować się zawiesza.

Albo bezpiecznego RWD. Cisnela ile wlezie, gwaltownie zmienila pas zarzucilo ja raz w jedna,raz w druga. W rezultacie poszla bokiem tak, ze wyhaczyla o ludzi i latarnie.

Megane to jednak FWD. IMHO jednak hipoteza Adama jest naciągana. ;-)

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

64 Data: Luty 07 2009 22:32:26
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: DoQ 

R2r pisze:

Albo bezpiecznego RWD. Cisnela ile wlezie, gwaltownie zmienila pas zarzucilo ja raz w jedna,raz w druga. W rezultacie poszla bokiem tak, ze wyhaczyla o ludzi i latarnie.
Megane to jednak FWD. IMHO jednak hipoteza Adama jest naciągana. ;-)

O to chodzi :)
Naped nie ma nic do rzeczy w tym przypadku.

Pozdrawiam
Pawel

65 Data: Luty 08 2009 03:42:02
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Adam Płaszczyca 

Dnia Sat, 07 Feb 2009 22:32:26 +0100, DoQ napisał(a):

Megane to jednak FWD. IMHO jednak hipoteza Adama jest naciągana. ;-)

O to chodzi :)
Naped nie ma nic do rzeczy w tym przypadku.

Ma, bo w RWD, jak w takiej sytuacji popełnisz błąd, to tyłek zacznie na bok
uciekać, a nie pród Cie w grupe ludzi wciągnie.

--
     ___________ (R)
    /_  _______    Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688
  ___/ /_  ___    ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98
 _______/ /_     Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/
___________/    PMS++PJ+S*+++P+++M+++W-- P+++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++

66 Data: Luty 08 2009 03:41:21
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Adam Płaszczyca 

Dnia Sat, 07 Feb 2009 21:24:27 +0100, R2r napisał(a):


Megane to jednak FWD. IMHO jednak hipoteza Adama jest naciągana. ;-)

Gdyż?

--
     ___________ (R)
    /_  _______    Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688
  ___/ /_  ___    ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98
 _______/ /_     Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/
___________/    PMS++PJ+S*+++P+++M+++W-- P+++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++

67 Data: Luty 08 2009 13:59:41
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

Adam Płaszczyca pisze:

Dnia Sat, 07 Feb 2009 21:24:27 +0100, R2r napisał(a):

Megane to jednak FWD. IMHO jednak hipoteza Adama jest naciągana. ;-)

Gdyż?
Przez siedem lat jazdy takim samochodem nie zdarzyło mi się aby gdzieś dalej mnie wyciągnął, nawet gdy przednie koła zrywały przyczepność i nawet na nierównej nawierzchni. Jeśli już to raczej podczas hamowania na koleinach czasem robił się nieposłuszny. Jednakże tu raczej nie ma wielkiego znaczenia napęd. :-)

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

68 Data: Luty 08 2009 22:29:48
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Adam Płaszczyca 

Dnia Sun, 08 Feb 2009 13:59:41 +0100, R2r napisał(a):

Przez siedem lat jazdy takim samochodem nie zdarzyło mi się aby gdzieś
dalej mnie wyciągnął, nawet gdy przednie koła zrywały przyczepność i
nawet na nierównej nawierzchni.

A Ty jesteś blondynką?

--
     ___________ (R)
    /_  _______    Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688
  ___/ /_  ___    ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98
 _______/ /_     Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/
___________/    PMS++PJ+S*+++P+++M+++W-- P+++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++

69 Data: Luty 08 2009 22:56:57
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

Adam Płaszczyca pisze:

A Ty jesteś blondynką?

W żaden sposób. :-D

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

70 Data: Luty 09 2009 00:48:28
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Adam Płaszczyca 

Dnia Sun, 08 Feb 2009 22:56:57 +0100, R2r napisał(a):

Adam Płaszczyca pisze:
A Ty jesteś blondynką?
W żaden sposób. :-D

No właśnie...

--
     ___________ (R)
    /_  _______    Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688
  ___/ /_  ___    ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98
 _______/ /_     Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/
___________/    PMS++PJ+S*+++P+++M+++W-- P+++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++

71 Data: Luty 08 2009 00:14:27
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Adam Płaszczyca 

Dnia Sat, 07 Feb 2009 16:46:44 +0100, DoQ napisał(a):


Albo bezpiecznego RWD. Cisnela ile wlezie, gwaltownie zmienila pas
zarzucilo ja raz w jedna,raz w druga. W rezultacie poszla bokiem tak, ze
wyhaczyla o ludzi i latarnie.

Megane i RWD? LOL.


--
     ___________ (R)
    /_  _______    Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688
  ___/ /_  ___    ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98
 _______/ /_     Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/
___________/    PMS++PJ+S*+++P+++M+++W-- P+++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++

72 Data: Luty 08 2009 15:56:29
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: DoQ 

Adam Płaszczyca pisze:

Albo bezpiecznego RWD. Cisnela ile wlezie, gwaltownie zmienila pas zarzucilo ja raz w jedna,raz w druga. W rezultacie poszla bokiem tak, ze wyhaczyla o ludzi i latarnie.
Megane i RWD? LOL.

No wlasnie LOL  z Twojej teorii, bo piszesz jakby samochody z RWD nie wpadaly w poslizgi.


Pozdrawiam
Pawel

73 Data: Luty 08 2009 22:30:13
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Adam Płaszczyca 

Dnia Sun, 08 Feb 2009 15:56:29 +0100, DoQ napisał(a):

Albo bezpiecznego RWD. Cisnela ile wlezie, gwaltownie zmienila pas
zarzucilo ja raz w jedna,raz w druga. W rezultacie poszla bokiem tak, ze
wyhaczyla o ludzi i latarnie.
Megane i RWD? LOL.

No wlasnie LOL  z Twojej teorii, bo piszesz jakby samochody z RWD nie
wpadaly w poslizgi.

Nie, ja nie piszę, a to, co Ty sobie wyobrazisz to już Twoje zmartwienie.

--
     ___________ (R)
    /_  _______    Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688
  ___/ /_  ___    ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98
 _______/ /_     Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/
___________/    PMS++PJ+S*+++P+++M+++W-- P+++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++

74 Data: Luty 08 2009 22:54:53
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: DoQ 

Adam Płaszczyca pisze:

No wlasnie LOL  z Twojej teorii, bo piszesz jakby samochody z RWD nie wpadaly w poslizgi.
Nie, ja nie piszę, a to, co Ty sobie wyobrazisz to już Twoje zmartwienie.

Poki co to rozmawiamy o Twojej projekcji wydarzen, ktorymi raczyles sie z nami podzielic bedac zapewne na miejscu zdarzenia.


Pozdrawiam
Pawel

75 Data: Luty 09 2009 00:48:59
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: Adam Płaszczyca 

Dnia Sun, 08 Feb 2009 22:54:53 +0100, DoQ napisał(a):

Nie, ja nie piszę, a to, co Ty sobie wyobrazisz to już Twoje zmartwienie.

Poki co to rozmawiamy o Twojej projekcji wydarzen, ktorymi raczyles sie
z nami podzielic bedac zapewne na miejscu zdarzenia.

Raczej chcesz rozmawiac o Twojej wizji 'co ja miałem na mysli' :D

--
     ___________ (R)
    /_  _______    Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688
  ___/ /_  ___    ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98
 _______/ /_     Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/
___________/    PMS++PJ+S*+++P+++M+++W-- P+++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++

76 Data: Luty 09 2009 17:41:13
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: DoQ 

Adam Płaszczyca pisze:

Dnia Sun, 08 Feb 2009 22:54:53 +0100, DoQ napisał(a):
Nie, ja nie piszę, a to, co Ty sobie wyobrazisz to już Twoje zmartwienie.
Poki co to rozmawiamy o Twojej projekcji wydarzen, ktorymi raczyles sie z nami podzielic bedac zapewne na miejscu zdarzenia.>
Raczej chcesz rozmawiac o Twojej wizji 'co ja miałem na mysli' :D

ATSD jakas spolke adoracji od tylu z Manolem zalozyles? :P


Pozdrawiam
Pawel

77 Data: Luty 07 2009 19:23:50
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: babinicz 


Użytkownik "DoQ"  napisał w wiadomości

Witam


Jakim to trzeba byc debilem, zeby w centrum miasta "zakleszczyc" sie w
samochodzie i jednoczesnie zrobic taką jatke? Pewnie to ta z tych
niekapeluszy co to bezpiecznie jezdza, ale szybko.



http://wiadomosci.onet.pl/2682,1912174,samochod_staranowal_ludzi_na_przejsci
u_dla_pieszych,wydarzenie_lokalne.html


Witam.

A jakim trzeba być skurwysynem, (bo w definicji  znieczulicy sie to nie
miesci)  zeby  nie wezwać pogotowia ratunkowego.
Podali przed chwilą w wiadomościach,  że pogotowie wezwał przejeżdżający  po
jakimś czasie patrol straży miejskiej,
 natomiast żaden z przejeżdżających świadków ani nie zatrzymał sie ani nie
wezwal pogotowia.
pzdr.
babinicz.

78 Data: Luty 09 2009 09:17:51
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: ihi 


Użytkownik "GregorY"  napisał w wiadomości wiecie co? to mi przypomiało i widze teraz na starych zdjęciach, że
jak byłem mały to na każdym skrzyżowaniu gdzie było przejście dla
pieszych stały wygrodzenia. Różnej maści - z wiszącymi łańcuchami,
stalowe pełne, ukośne do wyboru i koloru. Mały natomiast wspólną
cechę: zatrzymywały lub powaznie ograniczały ingerencję takiego
pojazdy na chodnik. A co mamy teraz? Nieczęsto mocuje sie barierki lub
tylko pionowe pachołki, przez które dowolny pojazd "przelatuje" i
dochodzi do sytuacji, że każdy powazniejszy wpadek na jezdni znajduje
swój finał na chodniku zabierając ze sobą jeszcze po drodze kilku
pieszych.

==========

Dołóżmy do tego jeszcze niefrasobliwość pieszych.
Od szofera wymaga się umiejętności przewidywania.
Pieszy nie musi przewidywać ?
Twórcy infrastruktury drogowej nie musza przewidywać ?
W newralgicznych miejscach zebr nie ma . Są przejścia nadziemne czy podziemne. Ciekawe po co ? Wielu szczęśliwie przebiega przez jezdnię.  Wielu łazi jak święte krowy. Przecież auto w nich nie trafi - szofer ma obowiązek.

79 Data: Luty 09 2009 15:01:50
Temat: Re: Wypadek w DC
Autor: R2r 

ihi pisze:

Dołóżmy do tego jeszcze niefrasobliwość pieszych.
Od szofera wymaga się umiejętności przewidywania.
Pieszy nie musi przewidywać ?
Ano nie specjalnie... W każdym razie dużo większa odpowiedzialność spoczywa na kierującym pojazdem.

Wielu łazi jak święte krowy. Przecież auto w nich nie trafi - szofer ma obowiązek.
No i po co ten płacz? Tak Ci źle za kierownicą to przesiądź się na komunikację publiczną...

--
Pozdrawiam. Artur.
________________________________________________________

Wypadek w DC



Grupy dyskusyjne