Wypadek w DC
1 | Data: Luty 06 2009 22:47:06 |
Temat: Wypadek w DC | |
Autor: DoQ | Witam 2 |
Data: Luty 06 2009 23:05:22 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Tadeusz |
Jakim to trzeba byc debilem, zeby w centrum miasta "zakleszczyc" sie w samochodzie i jednoczesnie zrobic taką jatke? Pewnie to ta z tych niekapeluszy co to bezpiecznie jezdza, ale szybko. i po co dorabiasz pseudoteorie ??? zwyczajnie baba za kierownicą, pewnie się malowała akurat albo szukała telefonu w torebce bo kumpela zadzowniła na plotki :) -- pozdrawiam Tadeusz 3 |
Data: Luty 06 2009 23:15:52 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Artur 'futrzak' Maśląg | Tadeusz pisze:
To jakaś pseudoteoria? zwyczajnie baba za kierownicą, Jasne :) pewnie się malowała akurat Jasne, o 20. Jeszcze napisz, że się śpieszyła do agencji. albo szukała telefonu w torebce bo kumpela zadzowniła na plotki :) Nie, to nie telefon - płyty jej spadły na podłogę i tam szukała ulubionej... 4 |
Data: Luty 06 2009 23:27:12 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: ihi |
zwyczajnie baba za kierownicą, pewnie się malowała akurat Ty masz jaja, Ty się nie ślizgasz na tym lezącym teraz mazidle, Ty się nie ślizgasz na białych paskach zebry. Może ona zwyczajnie się pośliznęła przy zmianie pasa, spieszyła się, był wieczór ? Miąłeś kiedyś wypadek ? Przejechałeś kogoś, wrąbałeś do czegoś ? 5 |
Data: Luty 07 2009 00:05:46 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Tadeusz |
piątkowy wieczór w DC to akurat najmniej odpowiedni czas żeby się śpieszyć, zwłaszcza w ten sposób... Miąłeś kiedyś wypadek ? Przejechałeś kogoś, wrąbałeś do czegoś ? a co to ma do rzeczy? przejechałem już ze 100 tyś km, niejednokrotnie się śpiesząc, to i owo przeżyłem z tym że zawsze staram się mieć ze sobą zdrowy rozsądek... 6 |
Data: Luty 07 2009 00:09:25 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: ihi |
przejechałem już ze 100 tyś km, niejednokrotnie się śpiesząc, Wypadek ma to do siebie, ze jest wypadkiem, czymś nieprzewidzianym. Potem mądrale wiedzą, ze można go było uniknąć. Wiem, ze nic nie wiem - kto to powiedział ? 7 |
Data: Luty 07 2009 00:46:05 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: BryQ | Wypadek ma to do siebie, ze jest wypadkiem, czymś nieprzewidzianym.Wypadek to dziwna rzecz. Nigdy go nie ma, dopóki się nie wydarzy - Kubuś Puchatek :P Wiem, ze nic nie wiem - kto to powiedział ?Sokrates :) Pozdro BryQ 8 |
Data: Luty 07 2009 08:22:06 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Wiesiaczek |
Ty! I masz rację :) -- Pozdrawiam (dziś z DC) - Wiesiaczek "Ja piję tylko przy dwóch okazjach: Gdy są ogórki i gdy ich nie ma" 9 |
Data: Luty 07 2009 11:21:46 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | ihi pisze: Wypadek ma to do siebie, ze jest wypadkiem, czymś nieprzewidzianym.Nieprzewidzianym - tak. Ale niekoniecznie nieprzewidywalnym. W omawianym przypadku nie mówimy o niedostrzeżonym meteorycie, który "znikąd" spadł na samochód. Jeżeli ktoś jedzie szybko (akurat rozmiar zniszczeń wskazuje na dość dużą prędkość) przy śliskiej nawierzchni (to też fakt jak najbardziej zauważalny - trzeba tylko nieco pomyśleć) i znacznym natężeniu ruchu (akurat taka pora i miejsce, że trzeba być ślepym by tego nie zauważyć) to prawdopodobieństwo utraty panowania nad samochodem oraz znacznych strat z niego wynikających jest na tyle duże, że przez myślącą osobę powinno być jak najbardziej brane pod uwagę. Najłatwiej powiedzieć, że tego nie można przewidzieć i rozłożyć ręce. Tylko, że to nieprawda. To samo byś twierdził gdyby w wypadku wśród poszkodowanych pieszych znalazła się np. Twoja siostra, dziecko czy ktoś z bliskich i w efekcie tego nieprzewidzenia została skazana na niepełnosprawność do końca swego życia? Też powiedziałbyś pod adres sprawczyni, że trudno, że to przecież wypadek i był nie do przewidzenia? Wątpię. Potem mądrale wiedzą, ze można go było uniknąć.Nie, to mądrale, którzy jeżdżą "szybko ale bezpiecznie" twierdzą, że wypadek jest nie do przewidzenia i można sobie darować zaprzątanie głowy możliwością jego wystąpienia. A niestety w dużej części (jeśli nie w większości) przypadków można je przewidzieć. Tylko, że do tego trzeba pomiędzy uszami mieć coś więcej niż wodę... Wiem, ze nic nie wiemObawiam się, że sprawczyni wypadku nie wiedziała. -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 10 |
Data: Luty 07 2009 12:19:02 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: ihi |
znalazła się np. Twoja siostra, dziecko czy ktoś z bliskich i w efekcie tego nieprzewidzenia została skazana na niepełnosprawność do końca swego życia? Też powiedziałbyś pod adres sprawczyni, że trudno, że to przecież wypadek i był nie do przewidzenia? Wątpię. Byli w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze. Bóg tak chciał. Mieli pecha, wypadki chodza po ludziach, itd. Inaczej bym postrzegał sprawę, gdyby szoferka na nich polowała. większości) przypadków można je przewidzieć. Tylko, że do tego trzeba pomiędzy uszami mieć coś więcej niż wodę... Bardzo medialny był wypadek Pana Zientarskiego. Komentarzy było mnóstwo. Ta Pani nie jechała zbyt szybko, bo gdyby tak było zabiłaby owych poszkodowanych. Ja potrąciłem ongiś dziecko ruszając w podróż. Odbiło się jak pingpong. Jaką miałem prędkość ? Dróżka była osiedlowa porośnięta krzakami, było lato, liście były, dziecko wbiegło z krzaków pod auto. Hamowanie prawie w miejscu nic nie pomogło.Ileż było komentarzy.... Mogłem przewidzieć? Zapewne po mnie było więcej wypadków, Tych krzaków już tam nie ma. Innym razem omijałem w nieznanym terenie, zimą, autobus stojący na przystanku z prędkością znikomą. Dachowałem w rowie. Mogłem przewidzieć ? Miejscowi twierdzili, że od dawna sygnalizują władzom, że tam jest ślisko. Miałem farta, ze nie wrąbałem do innych. Innym razem jechałem kilkumiesięcznym Passatem. Urwało mi się przednie koło. Koszmar. Podobno to nie był odosobniony przypadek. Pechowy jestem? Nieprzewidujący ? 100kkm przejechałem ? Kiedy? 11 |
Data: Luty 07 2009 17:34:05 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: DoQ | ihi pisze: Ta Pani nie jechała zbyt szybko, bo gdyby tak było zabiłaby owych poszkodowanych. LOL, wiec jak jechala? Pozdrawiam Pawel 12 |
Data: Luty 07 2009 18:21:01 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: ihi |
LOL, wiec jak jechala? Koniecznie chcesz się kłócić. Jechała zapewne jak reszta. Wg mnie ta 25 letnia Eliza miała pecha, obojętnie jaka była bezpośrednia przyczyna poślizgu. Może pośliznęła na białym pasku na jezdni. Być może miała małe doświadczenie i zbyt gwałtownie kręciła kierownicą Renault Megane. Może w tym pojeździe zgłupiał komputer i źle sterował. Ja tego nie wiem. Mnie tam nie było.Nie widzę powodów ferować wyroków. Dziwi mnie, ze nie opluwasz tak ochoczo szoferów jadących obok niej. Żaden "porządny z jajami" nie zatrzymał się, by jej pomóc, by pomóc poszkodowanym. Omijali zdarzenie jak dziurę w drodze. Nikt nie zadzwonił na policję, pogotowie, straż. Ja się wywróciłem przy <30 km/h, wiec nie twierdź, ze musiała jechać stówą czy jakąkolwiek inna nadmierną prędkością. Komentarze gapiów, którzy przybyli na miejsce mojego wypadku po fakcie, były tak idiotyczne i sztampowe, ze aż miałem ochotę ich zatłuc na miejscu. Przybyli policjanci takich głupot nie wygadywali i byli życzliwi. 13 |
Data: Luty 07 2009 21:21:40 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | ihi pisze: Pecha to dopiero mieli potrąceni piesi. Może pośliznęła na białym pasku na jezdni.A może poszli do lasu... :-> Być może miała małe doświadczenie i zbyt gwałtownie kręciła kierownicą Renault Megane.No, zapewne. Tylko to oznaczałoby, że jechała nie dostosowując się do warunków i własnych umiejętności. Żaden pech. Może w tym pojeździe zgłupiał komputer i źle sterował. Ja tego nie wiem.No, nie żartuj... Mnie tam nie było.Nie widzę powodów ferować wyroków.Podobno Cię tam nie było... Ja się wywróciłem przy <30 km/h, wiec nie twierdź, ze musiała jechać stówą czy jakąkolwiek inna nadmierną prędkością.Mała czy duża to względna sprawa. Fakt, że _niedostosowana_ do warunków. Komentarze gapiów, którzy przybyli na miejsce mojego wypadku po fakcie, były tak idiotyczne i sztampowe, ze aż miałem ochotę ich zatłuc na miejscu. Przybyli policjanci takich głupot nie wygadywali i byli życzliwi.To byłeś czy nie byłeś tam na miejscu? -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 14 |
Data: Luty 07 2009 21:35:46 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: ihi |
No, zapewne. Tylko to oznaczałoby, że jechała nie dostosowując się do warunków i własnych umiejętności. Żaden pech. Masz rację. Nie przewidziała, że jakiś pieszy uzna , by przejść na czerwonym,. przed jej pojazdem. Może to był samobójca, któremu się nie udało. Doświadczony i przewidujący to szofer, by uniknął wypadku. Amen. 15 |
Data: Luty 07 2009 22:05:39 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | ihi pisze: Doświadczony i przewidujący to szofer, by uniknął wypadku.Pewnie nie, ale przynajmniej zrobiłby wszystko aby aby poszkodowane nie zostały niewinne osoby, lecz jeśli już to ta, która zawiniła... -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 16 |
Data: Luty 07 2009 19:06:41 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: ihi |
LOL, wiec jak jechala? Odszczekasz "debila" ? Znalazłem taki komentarz świadka.: "Ta kobieta miała zielone światło i starała się nie przejechać człowiek który przechodził na czerwonym. Było ślisko i straciła kontrolę nad pojazdem, dlatego wpadła na chodnik gdzie niestety stali ludzie" 17 |
Data: Luty 07 2009 21:37:08 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | ihi pisze: "Ta kobieta miała zielone światło i starała się nie przejechać człowiek który przechodził na czerwonym. Było ślisko i straciła kontrolę nad pojazdem, dlatego wpadła na chodnik gdzie niestety stali ludzie"No i? Skoro było ślisko to nie należało robić gwałtownych manewrów. Zwłaszcza przy większej prędkości. Być może postanowiła ratować zdrowie lub życie pieszego winnego wymuszenia nienależnego pierwszeństwa, ale robiąc to zaryzykowała zdrowie i życie innych niewinnych ludzi a także swoje. Błędna decyzja? Pewnie za mało czasu na jej podjęcie, ale to oznacza, że najprawdopodobniej jechała powyżej swoich możliwości. Przykre, ale prawdziwe. -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 18 |
Data: Luty 07 2009 21:58:43 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: ihi |
Pewnie za mało czasu na jej podjęcie, ale to oznacza, że najprawdopodobniej jechała powyżej swoich możliwości. Przykre, ale prawdziwe. Ongiś przed automobilem biegł goniec z chorągiewką i przeganiał ludzi. Teraz też należy przegonić ludzi z dróg i pojazdy z chodników. Wszystkie drogi naprawić. Wszystkie "zebry" i kolizyjne skrzyżowania zlikwidować. Miękkie odbojniki ze wszystkich stron pojazdu wprowadzić. Pieszych ubrać w poduszki powietrzne i hałasniki. Pojazdy oprócz istniejących bajerów wyposażyć w automatyczne ograniczniki prędkości sterowane centralnie z centrum monitoringu warunków i lokalne radary z systemem omijania przeszkód. Szoferów biologicznych wymienić na automatycznych. Będzie lepiej ? 19 |
Data: Luty 07 2009 22:09:58 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | ihi pisze: Nadal nie rozumiesz o czym piszę. Szkoda, bo już choćby doświadczenia, które Ci się przytrafiły powinny doprowadzić Cię do podobnych jak moje wniosków. Tylko, że do tego potrzebna jest cywilna odwaga do przyznania się do winy. Ale Ty nie czujesz się winny, to tylko pech, wina innych (krzaki, śliska nawierzchnia)... -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 20 |
Data: Luty 07 2009 22:25:58 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: DoQ | R2r pisze: Nadal nie rozumiesz o czym piszę. Szkoda, bo już choćby doświadczenia, które Ci się przytrafiły powinny doprowadzić Cię do podobnych jak moje wniosków. Tylko, że do tego potrzebna jest cywilna odwaga do przyznania się do winy. Ale Ty nie czujesz się winny, to tylko pech, wina innych (krzaki, śliska nawierzchnia)... Jak mu kiedys "wyprostuje" kręgosłup tego typu debil(ka) to poszerzy horyzonty pojmowania pewnych rzeczy. Pozdrawiam Pawel 21 |
Data: Luty 07 2009 22:23:44 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: DoQ | ihi pisze: Odszczekasz "debila" ? Nie mam najmniejszego zamiaru. "Ta kobieta miała zielone światło i starała się nie przejechać człowiek który przechodził na czerwonym. Było ślisko i straciła kontrolę nad pojazdem, dlatego wpadła na chodnik gdzie niestety stali ludzie" Strać kontrole jadac 50km/h, tak zeby trzeba bylo wycinac drzwi i zbierac 6 rannych, a osobiscie zglosze twoja kandydature do Ksiegi Rekordow Guinessa. Pozdrawiam Pawel 22 |
Data: Luty 07 2009 21:14:20 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | ihi pisze: Byli w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze. Bóg tak chciał. Mieli pecha, wypadki chodza po ludziach, itd.Jasne. Tak się łatwo pisze z pozycji fotela w pokoju. Inaczej jednak wygląda to z pozycji kogoś kto naprawdę zostaje poszkodowany. Młodością od Ciebie czuć. Inaczej bym postrzegał sprawę, gdyby szoferka na nich polowała.A to oczywiste. Nigdzie nie napisałem, że działanie tej pani było celowe (tzn., że celowo doprowadziła do wypadku). Tym niemniej stworzenie sytuacji mocno ryzykownej jest - choć najczęściej niezamierzone w skutkach - przyczyną wypadku. Nie jest to zdarzenie w pełni losowe, gdyż przynajmniej nad częścią czynników wpływających na jego przebieg ma kierowca. I odpowiedzialność kierowcy polega właśnie nad minimalizowaniem ryzyka. Ta Pani nie jechała zbyt szybko, bo gdyby tak było zabiłaby owych poszkodowanych.Jechała nie zachowując należytej ostrożności. Gdyby tak nie było najprawdopodobniej zdarzenia nie byłoby w ogóle. Nie należę do tych co to zawsze powoli jeżdżą, jednakże warunki, jakie były wczoraj chyba niemal w całym kraju wymagały od kierowcy nie wykonywania żadnych gwałtownych manewrów i bardziej płynnej i ostrożnej jazdy, wzmożonej czujności. Ta pani to zignorowała i stąd mamy to co mamy. Ja potrąciłem ongiś dziecko ruszając w podróż. Odbiło się jak pingpong. Jaką miałem prędkość ? Dróżka była osiedlowa porośnięta krzakami, było lato, liście były, dziecko wbiegło z krzaków pod auto. Hamowanie prawie w miejscu nic nie pomogło.Ileż było komentarzy.... Mogłem przewidzieć?Myślę, że tak. Droga osiedlowa zwłaszcza porośnięta krzakami wymaga zachowania szczególnej ostrożności. Zapewne po mnie było więcej wypadków, Tych krzaków już tam nie ma.Ale o czym Ty piszesz? Chcesz się usprawiedliwiać krzakami albo śliską nawierzchnią? Jeśli zabijesz kogoś lub okaleczysz prowadząc samochód to niestety nie możesz zrzucać winy na wszystkich innych łącznie z pechem a siebie uważać za niewinnego. Innym razem jechałem kilkumiesięcznym Passatem. Urwało mi się przednie koło. Koszmar. Podobno to nie był odosobniony przypadek.Jedyny przypadek gdzie - być może (o ile dbałeś należycie o stan techniczny samochodu) - nie musisz sobie nic zarzucać. Większość jednak z przytoczonych przez Ciebie przypadków odpowiada większości wypadków w ogóle. I - co gorsza - nie bardzo potrafisz wyciągnąć z nich naukę... Pechowy jestem?Nie. Nieprzewidujący ?Pewnie tak skoro tyle zdarzeńTak. 100kkm przejechałem ?A co to jest 100.000 km? Tyle ja przejeżdżam w ciągu niecałych 3-5 lat (Są i na grupie tacy, dla których to nawet zaledwie roczny przebieg). Jeżdżę już 20 lat. I mimo to, mimo różnego rodzaju dodatkowych lekcji i ćwiczeń w opanowaniu pojazdu nigdy nie czuję się na 100% pewnym i niezawodnym kierowcą i w ruchu drogowym zawsze staram się mieć zapas możliwości i nie zbliżać się za bardzo do 100%. Bo jak kiedyś powiedział K.Hołowczyc: "Jeżdżąc blisko granicy 100% swoich możliwości bardzo łatwo tę granicę przekroczyć, a wtedy jest już tylko wypadek". -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 23 |
Data: Luty 07 2009 22:30:22 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: DoQ | R2r pisze: Jeżdżę już 20 lat. I mimo to, mimo różnego rodzaju dodatkowych lekcji i ćwiczeń w opanowaniu pojazdu nigdy nie czuję się na 100% pewnym i niezawodnym kierowcą i w ruchu drogowym zawsze staram się mieć zapas możliwości i nie zbliżać się za bardzo do 100%. Bo jak kiedyś powiedział K.Hołowczyc: "Jeżdżąc blisko granicy 100% swoich możliwości bardzo łatwo tę granicę przekroczyć, a wtedy jest już tylko wypadek". I to jest sedno sprawy. Niestety malo kto to rozumie. Pozdrawiam Pawel 24 |
Data: Luty 07 2009 23:39:06 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Artur 'futrzak' Maśląg | DoQ pisze: R2r pisze: Na grupie - z całą pewnością. Jeszcze jedno - o ile zgadzam się z tym co napisał R2r w tym cytacie, to jednak w wielu miejscach przegina - np.: <cite> ihi pisze: > Doświadczony i przewidujący to szofer, by uniknął wypadku. Pewnie nie, ale przynajmniej zrobiłby wszystko aby aby poszkodowane nie zostały niewinne osoby, lecz jeśli już to ta, która zawiniła... </cite> Nie można przeginać w drugą stronę. Zimna kalkulacja z "waleniem" w winnego? Winnych też się ratuje, a sytuacja zmienia się w czasie i od pewnego momentu pewne rzeczy są od nas już niezależne. Doświadczony (świadomy i przewidujący kierowca) pewnie by nie doprowadził do takiej sytuacji, ale nie nie można twierdzić, że "waliłby" w winnego, a nie potrącił niewinnych. Wina kierowcy i tak jest bezsporna. 25 |
Data: Luty 08 2009 13:54:16 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | Artur 'futrzak' Maśląg pisze: Nie można przeginać w drugą stronę. Zimna kalkulacja z "waleniem"Chwilkę! Nigdzie nie napisałem, że nie ratowałbym winnego potrąconego. Ale mając świadomość śliskiej nawierzchni i dużego natężenia ruchu raczej unikałbym próby jego omijania, gdyż w ten sposób ryzykowałbym znacznie więcej. Co do winy kierowcy w przypadku potrącenia osoby wymuszającej nienależne pierwszeństwo nie jest to takie oczywiste, w przypadku wjechania w grupę stojącą na chodniku już raczej tak. Wiem, że to drastycznie brzmi, ale rzeczywistość jest taka, że w sytuacji, w której ktoś ma taki wybór nie ryzykuje raczej życia i zdrowia swojego i osób postronnych w sytuacji, w której ktoś ewidentnie naruszył zasady ruchu i doprowadził do sytuacji niebezpiecznej. Cóż, w takiej sytuacji wybiera się (a przynajmniej powinno) mniejsze zło. I sedno sprawy, którego dotknąłeś: "Doświadczony (świadomy i przewidujący kierowca) pewnie by nie doprowadził do takiej sytuacji". PoRD zobowiązuje do zachowania szczególnej ostrożności podczas zbliżania się do skrzyżowań i przejść dla pieszych. Również wtedy gdy mamy pierwszeństwo wynikające np. ze znaków czy sygnałów na drodze. Co to oznacza? Ano to, że gdy przed przejściem nie ma nikogo, jest widno, nie ma np. krzaków czy innych pojazdów zasłaniających nam widoczność, to możemy jechać w zasadzie bez obaw. Ale gdy jest ciemno, grupa ludzi stoi przy krawędzi, jest spore natężenie ruchu, nie widać całości sytuacji i do tego nawierzchnia jest śliska, to niestety wymaga to od nas zachowania innego niż w pierwszej sytuacji. Jeśli zaś to zachowanie będzie niewłaściwe to nie opowiadajmy, że wypadek to skutek pecha. Jak juz wcześniej napisałem: nieszczęśliwy wypadek będący skutkiem niezawinionego przez nikogo zbiegu okoliczności to niezmierna rzadkość. Najczęściej wypadek jest zawiniony (choć niezamierzony, niecelowy). -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 26 |
Data: Luty 09 2009 12:18:44 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Sebastian Kaliszewski | R2r wrote: Nie można przeginać w drugą stronę. Zimna kalkulacja z "waleniem"Chwilkę! Nigdzie nie napisałem, że nie ratowałbym winnego potrąconego. Ale mając świadomość śliskiej nawierzchni i dużego natężenia ruchu raczej unikałbym próby jego omijania, gdyż w ten sposób ryzykowałbym znacznie więcej. W takiej sytuacji się nie kalkuluje. Jedzie się na odruchach (warunkowych). Zwykle lepszym odruchem (a więc i zwykle wytrenowanym) jest skręt niż próba hamowania. Dopiero wraz z doświadczeniem pojawiają się bardziej złożone, lepiej dopasowane reakcje (taki "test łosia" to i tak pierwszy stopień zaawansowania poza wdepnięcie hamulca i czekanie na to co będzie) Co do winy kierowcy w przypadku potrącenia osoby wymuszającej nienależne pierwszeństwo nie jest to takie oczywiste, w przypadku wjechania w grupę stojącą na chodniku już raczej tak. Parę dni temu był tu wątek o tym, jak jakaś inna pani wyjeżdżając z parkingu doprowadziła do zderzenia sama nie biorąc w nim udziału. Jeśli to prawda, że tu jakiś kretyn wlazł jej pod koła to wina jest tego kretyna. Wiem, że to drastycznie brzmi, ale rzeczywistość jest taka, że w sytuacji, w której ktoś ma taki wybór nie ryzykuje raczej życia i zdrowia swojego i osób postronnych w sytuacji, w której ktoś ewidentnie naruszył zasady ruchu i doprowadził do sytuacji niebezpiecznej. Cóż, w takiej sytuacji wybiera się (a przynajmniej powinno) mniejsze zło. Niestety zwykle nic się nie wybiera. Akcja przebiega poza świadomością -- na wytrenowanyc odruchach. Zapewne ta pani nie panowała na tyle nad samochodem, by w sytuacji jaka się zdarzyła zapanować nad samochodem. I sedno sprawy, którego dotknąłeś: "Doświadczony (świadomy i przewidujący kierowca) pewnie by nie doprowadził do takiej sytuacji". Może nie, może tak. Doświadczony kierowca zwykle postrzega więcej -- być może np. zauważyłby w porę gościa dobiegającego do krawędzi jezdni. Że piesi coś dziwnego kombinują to często (ale nie zawsze) widać. PoRD zobowiązuje do zachowania szczególnej ostrożności podczas zbliżania się do skrzyżowań i przejść dla pieszych. Również wtedy gdy mamy pierwszeństwo wynikające np. ze znaków czy sygnałów na drodze. Co to oznacza? Ano to, że gdy przed przejściem nie ma nikogo, jest widno, nie ma np. krzaków czy innych pojazdów zasłaniających nam widoczność, to możemy jechać w zasadzie bez obaw. Ale gdy jest ciemno, grupa ludzi stoi przy krawędzi, jest spore natężenie ruchu, nie widać całości sytuacji i do tego nawierzchnia jest śliska, to niestety wymaga to od nas zachowania innego niż w pierwszej sytuacji. Ale też można zakładać, że zachowanie innych użytkowników nie będzie wprost samobójcze. Ale też doświadczenie uczy, że im gorsza pogoda tym tendencje do samobójczych zachowań u pieszych wzrastają (pada, jest mu zimno a tu właśnie tramwaj na przystanku stoi i "trzeba" dobiec) Jeśli zaś to zachowanie będzie niewłaściwe to nie opowiadajmy, że wypadek to skutek pecha. Jak juz wcześniej napisałem: nieszczęśliwy wypadek będący skutkiem niezawinionego przez nikogo zbiegu okoliczności to niezmierna rzadkość. Najczęściej wypadek jest zawiniony (choć niezamierzony, niecelowy). pzdr \SK -- "Never underestimate the power of human stupidity" -- L. Lang -- http://www.tajga.org -- (some photos from my travels) 27 |
Data: Luty 09 2009 14:58:07 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | Sebastian Kaliszewski pisze: R2r wrote:Pozwolisz, że na podstawie swojego choćby doświadczenia w tej materii ni zgodzę się z Tobą. Niestety zwykle nic się nie wybiera. Akcja przebiega poza świadomością -- na wytrenowanyc odruchach.Jeśli akcja przebiega poza świadomością, to znaczy, że przekroczyło się owe 100% swoich możliwości i nie panuje się nad samochodem... Prowadzić samochód i wykonywać manewry należy zawsze świadomie. Może nie, może tak. Doświadczony kierowca zwykle postrzega więcej -- być może np. zauważyłby w porę gościa dobiegającego do krawędzi jezdni. Że piesi coś dziwnego kombinują to często (ale nie zawsze) widać.Ano właśnie - na tym polega dostosowanie prędkości do warunków ruchu (a te ostatnie to nie tylko pogoda, natężenie ruchu, stan nawierzchni ale i umiejętności kierowcy, jego forma i pewnie jeszcze parę innych czynników by sie znalazło). -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 28 |
Data: Luty 09 2009 13:45:05 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Artur 'futrzak' Maśląg | R2r pisze: Artur 'futrzak' Maśląg pisze: Nie pisz, że w takiej sytuacji dokonuje się zimnej kalkulacji. To nieprawda - kalkulować trzeba było wcześniej. W takiej sytuacji to już masz odruchy - im więcej potrafisz i masz więcej szczęścia, tym lepiej. Jednak szczęcie trzeba wspierać aktywnie, a nie jechać na granicy tolerancji. Co do winy kierowcy w przypadku potrącenia osoby wymuszającej nienależne pierwszeństwo nie jest to takie oczywiste, w przypadku wjechania w grupę stojącą na chodniku już raczej tak. Widzisz - nie do końca o to mi chodziło. Mówię o tym konkretnym wypadku. Zdecydowanie jazda była z prędkością niedostosowaną do warunków. Nie było potrzeba dużo, by doszło do wypadku. Jeżeli nawet jakiś pieszy wpadł na czerwonym, to skutki są opłakane i było trochę czasu na reakcję. Winnym oczywiście jest też ten pieszy, ale to inna para kaloszy. Wiem, że to drastycznie brzmi, ale rzeczywistość jest taka, że w sytuacji, w której ktoś ma taki wybór nie ryzykuje raczej życia i zdrowia swojego i osób postronnych w sytuacji, w której ktoś ewidentnie naruszył zasady ruchu i doprowadził do sytuacji niebezpiecznej. To nie brzmi drastycznie, tylko zupełnie nieprawdziwie. W takich sytuacjach już się nie wybiera kogo i jak trafisz, tylko starasz się minimalizować skutki zaistniałej sytuacji. Tak dla siebie jak i dla innych - w tym bezpośrednio winnych całej sytuacji. Cóż, w takiej sytuacji wybiera się (a przynajmniej powinno) mniejsze zło. Patrz wyżej - to co napisałeś to zwykłe teoretyzowanie. I sedno sprawy, którego dotknąłeś: "Doświadczony (świadomy i przewidujący kierowca) pewnie by nie doprowadził do takiej sytuacji". PoRD zobowiązuje do zachowania szczególnej ostrożności podczas zbliżania się do skrzyżowań i przejść dla pieszych. Również wtedy gdy mamy pierwszeństwo wynikające np. ze znaków czy sygnałów na drodze. Co to oznacza? Ano to, że gdy przed przejściem nie ma nikogo, jest widno, nie ma np. krzaków czy innych pojazdów zasłaniających nam widoczność, to możemy jechać w zasadzie bez obaw. Ale gdy jest ciemno, grupa ludzi stoi przy krawędzi, jest spore natężenie ruchu, nie widać całości sytuacji i do tego nawierzchnia jest śliska, to niestety wymaga to od nas zachowania innego niż w pierwszej sytuacji. Z tym się akurat zgadzam w całej rozciągłości. I nawet nie musi być to obwarowane prawem, tylko wynika to ze zwykłego rozsądku (albo i niezwykłego, ponieważ często widzę, że ludzie nie zwracają uwagi na takie rzeczy i twierdzą, że nie muszą, bo są na "prawie", a winna będzie druga strona :(). Jeśli zaś to zachowanie będzie niewłaściwe to nie opowiadajmy, że wypadek to skutek pecha. Jak juz wcześniej napisałem: nieszczęśliwy wypadek będący skutkiem niezawinionego przez nikogo zbiegu okoliczności to niezmierna rzadkość. Najczęściej wypadek jest zawiniony (choć niezamierzony, niecelowy). Z tym też się zgadzam. Problem w tym, że widzę sporą grupę ludzi twierdzących coś wręcz przeciwnego. 29 |
Data: Luty 09 2009 14:51:18 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | Artur 'futrzak' Maśląg pisze: Nie pisz, że w takiej sytuacji dokonuje się zimnej kalkulacji. ToDokładnie tak. Całość polega na tym aby mieć czas na podjęcie decyzji - czytaj: jazda z prędkością pozwalającą na zareagowanie w sposób nie wyrządzający szkód innym a jeśli już, to jak najmniejsze. To nie brzmi drastycznie, tylko zupełnie nieprawdziwie. W takichI co, chcesz powiedzieć, że nie podejmujesz żadnej decyzji? A jeśli podejmujesz to na zasadzie losowej czyli wyłącznie odruchu? Nie żartuj. Jeśli złapie Cię sytuacja, w której widzisz, że za chwilę jesteś w bagażniku samochodu przed Tobą, to masz dwie możliwości: albo wcisnąć hamulec do dechy i czekać na rozwój sytuacji albo probować odzyskać sterowność i ominąć samochód. Powiesz, że reakcja jest odruchowa i bezwarunkowa? Nie. Jeśli masz miejsce to gdy jesteś dobrym kierowcą to być może (zależy to od warunków a więc nie jest bezwarunkowe) będziesz próbował ominąć samochód. Ale gdy próba ominięcia wiąże się w przyłożeniem w drzewo lub - co gorsza w jadący z przeciwka inny samochód to... ja bym jednak walił w ten przede mną starając się jedynie wytracić maksymalnie prędkość. Tak więc kalkuluje się, kalkuluje w takich sytuacjach. Sam kilka razy w życiu miałem podobne i nie mów mi, że postąpiłem odruchowo, bo gdyby tak było pewnie już byśmy nie dyskutowali. Wybacz ale mylisz się - to co napisałem poparte jest choćby moim osobistym doświadczeniem.Cóż, w takiej sytuacji wybiera się (a przynajmniej powinno) mniejsze zło. -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 30 |
Data: Luty 09 2009 15:48:12 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Artur 'futrzak' Maśląg | R2r pisze: Artur 'futrzak' Maśląg pisze: Dobrze, tutaj się zgadzamy. ^^^^^^^^^^^^^To nie brzmi drastycznie, tylko zupełnie nieprawdziwie. W takich ^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^się minimalizować skutki zaistniałej sytuacji. I co, chcesz powiedzieć, że nie podejmujesz żadnej decyzji? Niczego takiego nie napisałem. A jeśli podejmujesz to na zasadzie losowej czyli wyłącznie odruchu? Nie żartuj. Nie żartuję, ponieważ niczego takiego nie napisałem. Jeśli złapie Cię sytuacja, w której widzisz, że za chwilę jesteś w bagażniku samochodu przed Tobą, to masz dwie możliwości: albo wcisnąć hamulec do dechy i czekać na rozwój sytuacji albo probować odzyskać sterowność i ominąć samochód. Owszem. Powiesz, że reakcja jest odruchowa i bezwarunkowa? Nie. Reakcja jest odruchowa i warunkowa, ale nie jest to zimna kalkulacja. Jeśli masz miejsce to gdy jesteś dobrym kierowcą to być może (zależy to od warunków a więc nie jest bezwarunkowe) będziesz próbował ominąć samochód. Ale gdy próba ominięcia wiąże się w przyłożeniem w drzewo lub - co gorsza w jadący z przeciwka inny samochód to... ja bym jednak walił w ten przede mną starając się jedynie wytracić maksymalnie prędkość. Tak więc kalkuluje się, kalkuluje w takich sytuacjach. Sam kilka razy w życiu miałem podobne i nie mów mi, że postąpiłem odruchowo, bo gdyby tak było pewnie już byśmy nie dyskutowali. Widzisz - to nie jest taka kalkulacja jak Ty to przedstawiasz. Przeczytaj moje podkreślenie. Masz tyle zmiennych, że o kalkulacji już mówić nie można. Reagujesz na innym poziomie abstrakcji. Wybacz ale mylisz się - to co napisałem poparte jest choćby moim osobistym doświadczeniem.Cóż, w takiej sytuacji wybiera się (a przynajmniej powinno) mniejsze zło. Wybaczam, ponieważ Ty się mylisz. Nie wiem ile sytuacji podbramkowych w życiu miałeś i jakie masz to doświadczenie, ale ja wiem z doświadczenia (i nie tylko), że o tym co zrobiłem w trakcie takiej sytuacji dotarło do mnie później i nie miałem czasu się zastanawiać w trakcie, kalkulować i tak dalej. 31 |
Data: Luty 09 2009 19:50:03 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | Artur 'futrzak' Maśląg pisze: Reakcja jest odruchowa i warunkowa, ale nie jest to zimna kalkulacja.Czy nazwiesz ją zimną czy gorącą - nie ma znaczenia. Podejmujesz decyzję. Jeśli masz czas (a jeśli jeździsz nie na granicy swoich możliwości to zawsze powinieneś te minimum czasu mieć) podejmujesz ją świadomie i zdając sobie sprawę z prawdopodobnych konsekwencji takiego a nie innego wyboru. Jeśli tego czasu masz stanowczo za mało... to znaczy, że nie dostosowałeś prędkości do warunków. Widzisz - to nie jest taka kalkulacja jak Ty to przedstawiasz.No cóż - IMHO jest. Przeczytaj moje podkreślenie. Masz tyle zmiennych, że o kalkulacjiPewne parametry pomijasz, ale nadal to jest (a przynajmniej powinna być) decyzja świadoma. Jeśli jedziesz w sposób w miarę bezpieczny to nie musisz pomijać ich dużo i masz zapas aby korygować błędy. Jeśli natomiast jedziesz w pobliżu granicy swoich możliwości to już miejsca na błędy może być za mało. Innymi słowy: jeśli jedziesz bezpiecznie to jedziesz w sposób świadomy, taki, gdzie kontrolujesz to co się dookoła dzieje. Gdy jazda zamienia się w odruchy to już jest jazda sportowa, bardzo ryzykowna i - delikatnie mówiąc - niewskazana w ruchu na drogach publicznych, zwłaszcza w obszarze zabudowanym, o dużym natężeniu ruchu. Przy czym styl jazdy, który możemy nazwać niebezpiecznym jest różny dla różnych osobników. W omawianym przypadku pani może nie jechała szybko, ale jechała w sposób ryzykancki. I czasu na podjęcie dobrej decyzji zabrakło, pozostały odruchy, które - jak niestety widać -zawiodły. [...] Nie wiem ile sytuacjiNo cóż - to moim zdaniem oznacza, że jechałeś wtedy w sposób niebezpieczny. Nie będę licytował się w ilości sytuacji podbramkowych, ale przez te dwadzieścia lat było ich trochę. Niektóre wskutek mojego błędu (głupoty?), niektóre przy współudziale innych (tak, tak! moim zdaniem nieważne, że byłem "na prawie" - na drodze trzeba przewidywać również zachowanie innych). Takie, które pokonałem tylko odruchami było raczej niewiele, natomiast refleksja po nich była jedna: nie tak należy to robić. I jeszcze jedno: odruchy podczas jazdy mają oznaczać jedno - precyzyjnie i szybko (w sposób odpowiedni np. do prędkości) wykonane manewry. Ale decyzje o ich podjęciu powinny być świadome. Jeśli tak nie jest to jest źle. -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 32 |
Data: Luty 09 2009 23:37:55 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Artur Maślag | R2r pisze: Artur 'futrzak' Maśląg pisze: Brniesz. Jeśli masz czas, to nie ma o czym deliberować. Wtedy masz mnóstwo czasu na ocenę sytuacji. Jeśli tego czasu masz stanowczo za mało... to znaczy, że nie dostosowałeś prędkości do warunków. Mylisz się - nie pierwszy raz. Zdarzają się sytuacje, których nie sposób przewidzieć, ale nie znaczy to, że dobry i świadomy kierowca sobie nie poradzi w tak trudnych warunkach. Hasła o "dostosowywaniu" prędkości do warunków nie należy nadużywać. Widzisz - to nie jest taka kalkulacja jak Ty to przedstawiasz.No cóż - IMHO jest. Przykro mi, że tak jednostronnie do tematu podchodzisz - dla mnie brakuje Ci pewnego fragmentu świadomości. Przeczytaj moje podkreślenie. Masz tyle zmiennych, że o kalkulacjiPewne parametry pomijasz, ale nadal to jest (a przynajmniej powinna być) decyzja świadoma. Jeśli jedziesz w sposób w miarę bezpieczny to nie musisz pomijać ich dużo i masz zapas aby korygować błędy. Jeśli natomiast jedziesz w pobliżu granicy swoich możliwości to już miejsca na błędy może być za mało. Co Ty opowiadasz? Mówimy o sytuacji, gdy już dochodzi do zdarzenia, a nie obserwacji z daleka. Innymi słowy: jeśli jedziesz bezpiecznie to jedziesz w sposób świadomy, taki, gdzie kontrolujesz to co się dookoła dzieje. Gdy jazda zamienia się w odruchy to już jest jazda sportowa, bardzo ryzykowna i - delikatnie mówiąc - niewskazana w ruchu na drogach publicznych, zwłaszcza w obszarze zabudowanym, o dużym natężeniu ruchu. Przy czym styl jazdy, który możemy nazwać niebezpiecznym jest różny dla różnych osobników. Mam niejakie wrażenie, że mocno odstałeś od rzeczywistości. Mnie wielokrotnie od problemów uratowały odruchy - w normalnej jeździe miejskiej, czy w dowolnych innych miejscach. Wiesz, potrafię jeździć bardzo szybko - nawet po mieście. Nie robię tego, ponieważ wiem jakie mogą być konsekwencje dla innych. Odruchy pozwoliły mi na ponad 20 letnią jazdę bezwypadkową. Niestety, nie pomogły mi one jak stałem na czerwonym i dostałem strzał z tyłu przy prawie 100km/h. Z prawej autobus, z lewej bariera. Tak zostałem kaleką. Nawet nie tyle fizycznym (to się dało jakoś odratować - nie wiem co będzie za 5 lat), ale psychicznym. Nie jeździłem samochodem przez rok - zwyczajnie się bałem. Teraz jeżdżę, ale to już nie to samo - minęło kilka lat, a ja nadal mam w psychice blokadę. > W omawianym przypadku pani może nie jechała szybko, ale jechała w sposób ryzykancki. I czasu na podjęcie dobrej decyzji zabrakło, pozostały odruchy, które - jak niestety widać -zawiodły. Prawda - tylko niekoniecznie Twoje wnioski są uzasadnione. [...] Nie wiem ile sytuacjiNo cóż - to moim zdaniem oznacza, że jechałeś wtedy w sposób niebezpieczny. Dla mnie to oznacza, że tak naprawdę nigdy nie miałeś prawdziwie podbramkowej sytuacji i brak Co świadomości w zakresie oceny takich sytuacji. Niebezpieczny to ja może byłem kiedyś na komarku :) Inna sprawa, że takie komarki na rowerze wyprzedzałem :) Nie będę licytował się w ilości sytuacji podbramkowych, ale przez te dwadzieścia lat było ich trochę. Niektóre wskutek mojego błędu (głupoty?), niektóre przy współudziale innych (tak, tak! moim zdaniem nieważne, że byłem "na prawie" - na drodze trzeba przewidywać również zachowanie innych). No popatrz - wydawało mi się to oczywiste... Takie, które pokonałem tylko odruchami było raczej niewiele, natomiast refleksja p nich była jedna: nie tak należy to robić. Widzisz - bez urazy, ale dla mnie powoli dojrzewasz. 33 |
Data: Luty 10 2009 12:20:41 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | Artur Maślag pisze: R2r pisze:To Ty tak uważasz. Zdarzają się sytuacje, których nieSkoro - jak napisałeś - świadomy to podejmie świadomą decyzję. Podejmie ją szybko ale nie podświadomie. Podświadomie to najwyżej będą ręce i nogi pracowały wykonując to, co zlecił mózg i to można nazwać odruchami. Ale odruchy takie są po pierwsze wyuczone, a po drugie sterowane przez mózg. Czasem może być tak mało czasu, że możesz sobie nie zdawać sprawy, że podejmujesz decyzję, ale to nie znaczy, ze jej nie podejmujesz. Przykro mi, że tak jednostronnie do tematu podchodzisz - dla mnieAleż skąd! To właśnie ja pisałem, że kierować należy świadomie. Zdawanie się na podświadomość podczas prowadzenia pojazdu to jest ryzykanctwo. Co Ty opowiadasz? Mówimy o sytuacji, gdy już dochodzi do zdarzenia,Tak? Jeżeli doszło już do zdarzenia to już pozamiatane i nie ma co mówić o decyzji i kalkulacji. Właściwie to o odruchach już też nie ma mowy. Pozostaje bezwładność... Mam niejakie wrażenie, że mocno odstałeś od rzeczywistości.O! :-) MnieAle o jakich odruchach piszesz? Odruchy (warunkowe) to pewne wyuczone zachowania typu jak chcesz skręcić w lewo to skręcasz kierownicę w lewo, a jak chcesz zahamować to wciskasz odpowiedni pedał. Nad takimi rzeczami się nie zastanawiasz i wykonujesz je mechanicznie. Ale sam manewr jest (a przynajmniej powinien być) podejmowany świadomie, być albo wcześniej zamierzonym, zaplanowanym działaniem, albo reakcją na nowo powstałą sytuację. Odruchy pozwoliły miNo, to nie tylko odruchy ale i ogrom szczęścia... 20 lat na podświadomości... ;-) > W omawianym przypadku pani może nie jechała szybko, aleAleż... Dla mnie to oznacza, że tak naprawdę nigdy nie miałeś prawdziwieNo to jak zdefiniujesz to co nazywasz sytuacją podbramkową? Widzisz - bez urazy, ale dla mnie powoli dojrzewasz.Świetnie. Czego i Tobie życzę. :-) -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 34 |
Data: Luty 10 2009 17:08:37 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: ihi |
Skoro - jak napisałeś - świadomy to podejmie świadomą decyzję. Dla nieświadomych wymyślono : http://www.zw.com.pl/artykul/2,301146_Rozdzka_w_asfalt.html 35 |
Data: Luty 10 2009 20:32:26 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Artur MaĹlag | R2r pisze: Artur MaĹlag pisze:(...) To Ty tak uważasz. OczywiĹcie. ZdarzajÄ siÄ sytuacje, których nieSkoro - jak napisałeĹ - Ĺwiadomy to podejmie ĹwiadomÄ decyzjÄ. ĹwiadomÄ nie znaczy trafnÄ . Podejmie jÄ szybko ale nie podĹwiadomie. PodĹwiadomie to najwyżej bÄdÄ rÄce i nogi pracowały wykonujÄ c to, co zlecił mózg i to można nazwaÄ odruchami. Ale odruchy takie sÄ po pierwsze wyuczone, a po drugie sterowane przez mózg. Czasem może byÄ tak mało czasu, że możesz sobie nie zdawaÄ sprawy, że podejmujesz decyzjÄ, ale to nie znaczy, ze jej nie podejmujesz. Dobrze, dobrze - o to mniej wiÄcej chodziło. Tu jest właĹnie pies pogrzebany - decyzje Ĺwiadomie podejmujesz do pewnego momentu, po przekroczeniu pewnego progu działa już podĹwiadomoć, szczÄĹcie i umiejÄtnoĹci. Jeżeli nie zdajÄ sobie sprawy z podejmowania decyzji, to ta decyzja nie była podjÄta Ĺwiadomie Przykro mi, że tak jednostronnie do tematu podchodzisz - dla mnieAleż skÄ d! To właĹnie ja pisałem, że kierowaÄ należy Ĺwiadomie. Nie o to chodzi. Zdawanie siÄ na podĹwiadomoć podczas prowadzenia pojazdu to jest ryzykanctwo. WrÄcz przeciwnie. PodĹwiadomoć Ĺwietnie uzupełnia ĹwiadomÄ jazdÄ. Ty jeszcze nie wiesz, ale Twój mózg już wie i zaczyna kopaÄ CiÄ w poĹladek - "reaguj do cholery, coĹ jest nie tak". Albo na to nie czeka, tylko już wydaje rozkazy do "członków". Dlatego też nauka bezpiecznej jazdy to nie tylko opowieĹci o ĹwiadomoĹci i przewidywaniu, ale też pewna dawka impulsów "fizycznych" by człowieka oswoiÄ z pewnymi sytuacjami i pozwoliÄ mu na automatycznÄ reakcjÄ w pewnych sytuacjach, a nie pozostawiÄ sparaliżowanego strachem. Co Ty opowiadasz? Mówimy o sytuacji, gdy już dochodzi do zdarzenia,Tak? Jeżeli doszło już do zdarzenia to już pozamiatane i nie ma co mówiÄ o decyzji i kalkulacji. WłaĹciwie to o odruchach już też nie ma mowy. Pozostaje bezwładnoć... PisałeĹ wczeĹniej w wyborze w kogo uderzasz, wiÄc logicznym jest, że był czas na decyzjÄ i kalkulacjÄ. Problem w tym, że nie na tym siÄ zakoĹczyło całe zdarzenie (z topicu), a w ciÄ gu dalszym. Tu właĹnie piÄknie działajÄ odruchy i podĹwiadomoć - mogła nie wjechaÄ w przystanek, wiÄc nie pisz, że pozostaje tylko bezwładnoć. Gdyby tak podchodziÄ do zagadnienia to nie mam sensu ratowaÄ sytuacji do samego koĹca, tylko poddaÄ siÄ i czekaÄ. Mam niejakie wrażenie, że mocno odstałeĹ od rzeczywistoĹci.O! :-) Ona właĹnie - wczeĹniej to może on był i zamierzony, tylko gwałtownie siÄ zmieniły warunki, na których Ĺwiadomie opierałeĹ jego przebieg. Pierwszy z brzegu przykład na takÄ reakcjÄ - hamowanie. Zwykle jest ono Ĺwiadome i przewidywalne, czasem jest gwałtowne i trudne do przewidzenia. To drugie to już nie jest działanie Ĺwiadome - to gwałtowna reakcja na zmianÄ sytuacji. To czy zrobiłeĹ to dobrze okaże siÄ dopiero później - nigdy siÄ nie złapałeĹ na sytuacji, że już robisz to, co zrobiÄ powinieneĹ, albo później okazało siÄ, że zrobiłeĹ co trzeba? Odruchy pozwoliły miNo, to nie tylko odruchy ale i ogrom szczÄĹcia... Jak pisałem - szczÄĹciu trzeba pomagaÄ. Nadal je aktywnie wspomagam i nie narzekam. Ĺwiadomie. 20 lat na podĹwiadomoĹci... ;-) Tu nie ma nic Ĺmiesznego - odruchem jest patrzenie w lusterko, "bezmyĹlna" obserwacja innych użytkowników drogi, kontrowanie znoszenia czy inne podobne sytuacje. To trzeba robiÄ, ale trudno zaprzÄgaÄ do tego pełnÄ Ĺwiadomoć, która i tak ma sporo do roboty. > W omawianym przypadku pani może nie jechała szybko, aleAleż... Ależ co? NapisałeĹ wczeĹniej, że mogła wybieraÄ miÄdzy "winnym", a ludźmi na przystanku. Teraz twierdzisz, ze zabrakło czasu na podjÄcie dobrej decyzji (czytaj w ogóle zabrakło na to czasu - sytuacja była awaryjna), a pozostały odruchy. To jest trochÄ nielogiczne. Kobita nie dała sobie szans na Ĺwiadome reakcje, a podĹwiadomoć poszła na spacer. Jedynie co zrobiła to (podobno) mechanicznie ominÄła przeszkodÄ. Gdzież wiÄc ta możliwoć wyboru? Dla mnie to oznacza, że tak naprawdÄ nigdy nie miałeĹ prawdziwieNo to jak zdefiniujesz to co nazywasz sytuacjÄ podbramkowÄ ? Nie zamierzam jej definiowaÄ, ponieważ to trochÄ irracjonalne. MogÄ podaÄ przykład - droga krajowa (wÄ ska), jesieĹ/zima, godzina ja wiem 20, lekki Ĺnieg z deszczem, prÄdkoć z 60-80, do najbliższej wsi parÄ kilometrów. Problem nie z przyczepnoĹciÄ raczej (tu można i szybciej), ale widocznoć taka sobie. Nagle siÄ pojawia coĹ (nie wiadomo co) gdzieĹ w polu widzenia z prawej strony. Reakcja zupełnie automatyczna (coĹ jedzie z drugiej strony) - hamowanie, próba ominiÄcia i jednoczeĹnie zmieszczenie siÄ z tym z vis-Ă -vis. OczywiĹcie zatrzymanie, zjechanie w paździory i poszukiwanie przyczyny zajĹcia. W samochodzie był komplet (w sumie sami kierowcy :)) - pytania co siÄ stało. Nie wiem - coĹ mi siÄ pojawiło. Szukamy, szukamy, a tu goć nawalony z rowerem w rowie. Upieprzony błotem tak samo jak rower - Ĺpi w najlepsze. Tak do koĹca nie byłem przekonany, że go nie trafiłem, ponieważ coĹ na samochodzie "poczułem". Jak siÄ później okazało, którymĹ fragmentem waciaka trochÄ mi brudu zebrał z tylnego błotnika. Komórek wtedy nie było (no, był Centertel), trzeba było poszukaÄ telefonu - zadzwoniłem na PolicjÄ, by coĹ z tym goĹciem zrobiła, bo mi siÄ udało, ale kolejny może go zabiÄ, jak siÄ znów przebudzi i wylezie z rowu na drogÄ. Ĺwiadomie to ja tylko jechałem wolniej i z wiÄkszÄ uwagÄ - sama reakcja była już odruchowa i automatyczna. Widzisz - bez urazy, ale dla mnie powoli dojrzewasz.Ĺwietnie. Czego i Tobie życzÄ. :-) DziÄkujÄ bardzo - każdy dzieĹ przynosi kolejne doĹwiadczenia. 36 |
Data: Luty 10 2009 22:11:09 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | Artur MaĹlag pisze: Dobrze, dobrze - o to mniej wiÄcej chodziło. Tu jest właĹnie piesWedług tego co napisałeĹ należałoby przyjÄ Ä, że wszystkie myĹli niewyartykułowane sÄ podĹwiadome. Nic podobnego. Gdy piszemy tekst na klawiaturze nie artykułujemy myĹli dotyczÄ cych sposobu naciskania klawiszy na klawiaturze czy np. pisowni. Co wcale nie oznacza, że robimy to podĹwiadomie. Tak samo gdy jedziemy i podejmujemy decyzjÄ o skrÄcie nie artykułujemy myĹli kolejno np. tak "wciskam hamulec aby zwolniÄ czyli noga z gazu na ten Ĺrodkowy pedał, teraz kierunkowskaz - to ta dźwignia po lewej stronie kierownicy, aby zapalił siÄ lewy to dźwignia do dołu. PrÄdkoć jeszcze jest za duża - mocniej ten pedał, o teraz za mocno, trzeba odpuĹciÄ, teraz upewnij siÄ czy nic nie jedzie z przeciwka -nic? a z tyłu? spojrzyj w lusterko, ktoĹ zaczÄ ł ciÄ wyprzedzaÄ, no to stój, przepuć go... " itd. Ale te wszystkie myĹli biegajÄ sobie po naszej głowie nieartykułowane ale jednoczeĹnie jak najbardziej w sposób Ĺwiadomy. Nie mów, że nie pamiÄtasz czy właĹnie wjechałeĹ w ulicÄ jednokierunkowÄ i czy na niej wolno parkowaÄ. A przecież chyba nie mówiłeĹ sobie w myĹlach "o, wjechałem w ulicÄ jednokierunkowÄ , i w dodatku nie można na niej parkowaÄ" PodĹwiadomoć Ĺwietnie uzupełnia ĹwiadomÄ jazdÄ.KrÄcisz. ;-) Dlatego teżA to dlatego, że znacznie lepiej i przede wszystkim szybciej rozwiÄ zuje siÄ znane problemy niż gdy trzeba je niejako od zera rozwiÄ zywaÄ. Ale to nie ma nic wspólnego z podĹwiadomoĹciÄ . Po prostu można uproĹciÄ proces rozwiÄ zywania problemu poprzez jego wczeĹniejsze poznanie. PisałeĹ wczeĹniej w wyborze w kogo uderzasz, wiÄc logicznym jest,WłaĹnie o to chodziło, że majÄ c przeÄwiczone pewne zachowania choÄby i w sposób jedynie myĹlowy można odpowiednio szybko podjÄ Ä trafnÄ decyzjÄ. Jedna z podstawowych rzeczy, której uczono za moich czasów (jak sÄ dzÄ i Twoich też) to np. zachowanie podczas próby hamowania (jeszcze bez ABS). PamiÄtam jak wykładowca wbijał nam do głowy: lepiej _jeĹli jest możliwoć ominiÄcia przeszkody_ odpuĹciÄ hamulec i zachowujÄ c sterownoć samochodu ominÄ Ä przeszkodÄ, albo uderzyÄ w innÄ , dajÄ cÄ mniejsze straty. I to siÄ sprawdza, pod warunkiem jednak, że mamy to przeÄwiczone lub jest wystarczajÄ co dużo czasu na przypomnienie sobie sposobu postÄpowania i wyboru najlepszego rozwiÄ zania. Dlatego czÄstsze Äwiczenia, i praktyka czyli poznanie problemu na różne sposoby daje nam nieco wiÄksze możliwoĹci, bo decyzja może zostaÄ podjÄta szybciej. Ja z racji zawodu wykonywanego i praktyki wiem w okamgnieniu, że 2 do potÄgi 10 to 1024 a 20 heksadecymalnie to 32. KtoĹ, kto dopiero poznał podstawy niedziesiÄ tkowych systemów pozycyjnych też da sobie radÄ z przeliczeniem, ale zajmie mu to dużo wiÄcej czasu. Niemniej jednak żadnego z tych obliczeĹ ani on ani ja nie robimy podĹwiadomie. :-) Problem w tym, że nie na tym siÄ Tu właĹnieBezwładnoć pozostaje wówczas gdy jest już po zdarzeniu i nie mamy juz żadnej kontroli. Zgadzam siÄ, że - byÄ może - sytuacja po próbie unikniÄcia uderzenia w pieszego, który nagle pojawił siÄ na pasach choÄ nie powinien, jeszcze była do uratowania. A moze nie - Ĺliska droga znaczna prÄdkoć do tego nawierzchnia mogła byÄ nierówna. Nie wiemy tego. Ale tak czy inaczej zabrakło znajomoĹci problemu i czasu na jego rozwiÄ zanie a nie działaĹ podĹwiadomych. Gdyby tak podchodziÄ do zagadnienia to nie mam sensu ratowaÄNie, nie. Absolutnie nie o to mi chodziło. Pierwszy z brzegu przykład na takÄ reakcjÄ - hamowanie.Jak wczeĹniej - żadna podĹwiadomoć tylko wyuczone zachowanie w odpowiedzi na nowo powstałÄ ale znanÄ już sytuacjÄ lub sytuacjÄ bardzo podobnÄ do znanej (np. uĹlizg boczny podczas hamowania i poczÄ tek bÄ czka). To znajomoć problemu pomaga rozwiÄ zaÄ go szybciej i do tego poprawnie. To czy zrobiłeĹ to dobrze okaże siÄ dopiero później - nigdy siÄ nie złapałeĹ naAle to nie działanie podĹwiadome tylko opóźnione wyartykułowanie myĹli, refleksja. :-) Kobita nie dała sobie szans na Ĺwiadome reakcje,Otóż to: zabrakło czasu na rozwiÄ zanie problemu, bo zbyt długo musiałaby go rozwiÄ zywaÄ. Sytuacja dla niej całkiem nowa, analogicznej do niej też nie znała, jedyne co sobie przypomniała to próba ominiÄcia przeszkody - pewnie kiedyĹ latem przy suchej nawierzchni tak siÄ jej udało, no to próba per analogiam... niestety analogia nie trafiona - zbyt duże różnice warunków. a podĹwiadomoć poszła na spacer.Dajmy już sobie spokój z tÄ podĹwiadomoĹciÄ . ;-) Jedynie co zrobiła to (podobno) mechanicznie ominÄłaWobec braku znajomoĹci problemu niestety nie zmieĹciła siÄ w czasie z jego rozwiÄ zaniem. Zaproponowane przez jej mózg rozwiÄ zanie było błÄdne albo niepełne. każdy dzieĹ przynosi kolejne doĹwiadczenia.Zgadza siÄ. I poznawanie oraz analiza tych doĹwiadczeĹ czyni nas sprawniejszymi w radzeniu sobie z nowymi. -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 37 |
Data: Luty 10 2009 23:27:18 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Artur MaĹlag | R2r pisze: Według tego co napisałeĹ należałoby przyjÄ Ä, że wszystkie myĹli niewyartykułowane sÄ podĹwiadome. Nieprawda - to jest jakieĹ Twoje założenie/interpretacja. Nic podobnego. Gdy piszemy tekst na klawiaturze nie artykułujemy myĹli dotyczÄ cych sposobu naciskania klawiszy na klawiaturze czy np. pisowni. Co wcale nie oznacza, że robimy to podĹwiadomie. Tak samo gdy jedziemy i podejmujemy decyzjÄ o skrÄcie nie artykułujemy myĹli kolejno np. tak "wciskam hamulec aby zwolniÄ czyli noga z gazu na ten Ĺrodkowy pedał, teraz kierunkowskaz - to ta dźwignia po lewej stronie kierownicy, aby zapalił siÄ lewy to dźwignia do dołu. PrÄdkoć jeszcze jest za duża - mocniej ten pedał, o teraz za mocno, trzeba odpuĹciÄ, teraz upewnij siÄ czy nic nie jedzie z przeciwka -nic? a z tyłu? spojrzyj w lusterko, ktoĹ zaczÄ ł ciÄ wyprzedzaÄ, no to stój, przepuć go... " itd. Ale te wszystkie myĹli biegajÄ sobie po naszej głowie nieartykułowane ale jednoczeĹnie jak najbardziej w sposób Ĺwiadomy. PozostaĹ sobie przy takiej interpretacji - ja siÄ z niÄ nie zgadzam. Nie mów, że nie pamiÄtasz czy właĹnie wjechałeĹ w ulicÄ jednokierunkowÄ i czy na niej wolno parkowaÄ. Wiesz, że czÄsto siÄ zastanawiam? Może nie w zakresie jednokierunkowoĹci, ale terenu zabudowanego - jak najbardziej. Podobnie z parkowaniem. Z mojej Ĺwiadomej oceny sytuacji wynika coĹ innego, niż zdarzenia odnotowane w mózgu. Nie darmo jestem zwolennikiem jasnego i czytelnego oznakowania - w tym powtarzaczy. WÄ tpliwoĹci w tej materii nie powinny mi zajmowaÄ czasu, powinno byÄ oznakowanie takie, które daje mi komfort myĹlenia. JakoĹ w krajach bardziej cywilizowanych motoryzacyjnie nie mam z tym problemów, a w Polsce siÄ doć czÄsto zastanawiam - jeszcze jest ten zabudowany, czy nie? Jeszcze jest ta 70, czy nie? Itd. Ja jeżdżÄ, a nie mam siÄ zastanawiaÄ co poeta miał na myĹli. A przecież chyba nie mówiłeĹ sobie w myĹlach "o, wjechałem w ulicÄ jednokierunkowÄ , i w dodatku nie można na niej parkowaÄ" Dobry przykład. Na znaki reagujesz w głównym wÄ tku "Ĺwiadomym", czy tylko bezwiednie rejestrujesz ich obecnoć? PodĹwiadomoć Ĺwietnie uzupełnia ĹwiadomÄ jazdÄ.KrÄcisz. ;-) Nie. Dlatego teżA to dlatego, że znacznie lepiej i przede wszystkim szybciej rozwiÄ zuje siÄ znane problemy niż gdy trzeba je niejako od zera rozwiÄ zywaÄ. Ale to nie ma nic wspólnego z podĹwiadomoĹciÄ . Po prostu można uproĹciÄ proces rozwiÄ zywania problemu poprzez jego wczeĹniejsze poznanie. PozostaĹ sobie przy swoim zdaniu. PisałeĹ wczeĹniej w wyborze w kogo uderzasz, wiÄc logicznym jest,WłaĹnie o to chodziło, że majÄ c przeÄwiczone pewne zachowania choÄby i w sposób jedynie myĹlowy można odpowiednio szybko podjÄ Ä trafnÄ decyzjÄ. Teoretyzowanie. Trenowanie w sposób "myĹlowy" pomaga w prewencji, a nie w sytuacji zaistnienia takiego zdarzenia. Jedna z podstawowych rzeczy, której uczono za moich czasów (jak sÄ dzÄ i Twoich też) to np. zachowanie podczas próby hamowania (jeszcze bez ABS). PamiÄtam jak wykładowca wbijał nam do głowy: lepiej _jeĹli jest możliwoć ominiÄcia przeszkody_ odpuĹciÄ hamulec i zachowujÄ c sterownoć samochodu ominÄ Ä przeszkodÄ, albo uderzyÄ w innÄ , dajÄ cÄ mniejsze straty. I to siÄ sprawdza, pod warunkiem jednak, że mamy to przeÄwiczone lub jest wystarczajÄ co dużo czasu na przypomnienie sobie sposobu postÄpowania i wyboru najlepszego rozwiÄ zania. Dlatego czÄstsze Äwiczenia, i praktyka czyli poznanie problemu na różne sposoby daje nam nieco wiÄksze możliwoĹci, bo decyzja może zostaÄ podjÄta szybciej. Ja z racji zawodu wykonywanego i praktyki wiem w okamgnieniu, że 2 do potÄgi 10 to 1024 a 20 heksadecymalnie to 32. KtoĹ, kto dopiero poznał podstawy niedziesiÄ tkowych systemów pozycyjnych też da sobie radÄ z przeliczeniem, ale zajmie mu to dużo wiÄcej czasu. Niemniej jednak żadnego z tych obliczeĹ ani on ani ja nie robimy podĹwiadomie. :-) Widzisz, wiedza o której piszesz nie jest tÄ "ĹwiadomoĹciÄ " o której też piszesz. Co do ABS - pojawił siÄ w 1966, w latach osiemdziesiÄ tych jeździłem "beczkÄ " 240D wyposażanÄ w ten system. Skutecznoć jego była fatalna i gorsza od moich wyuczonych zasad hamowania pulsacyjnego, ale dla typowych kierowców było to spore ułatwienie. Bezwładnoć pozostaje wówczas gdy jest już po zdarzeniu i nie mamy juz żadnej kontroli. Zgadzam siÄ, że - byÄ może - sytuacja po próbie unikniÄcia uderzenia w pieszego, który nagle pojawił siÄ na pasach choÄ nie powinien, jeszcze była do uratowania. A moze nie - Ĺliska droga znaczna prÄdkoć do tego nawierzchnia mogła byÄ nierówna. Nie wiemy tego. Otóż to. Ale tak czy inaczej zabrakło znajomoĹci problemu i czasu na jego rozwiÄ zanie a nie działaĹ podĹwiadomych. Mam wrażenie, że kwestia oceny wczeĹniejszej była omówiona i tam byliĹmy zgodni, że trzeba myĹleÄ przed, bo po to już ciÄżko. Ja dyskutujÄ już tylko w zakresie reakcji do których dochodzi w sytuacji nagłej/awaryjnej, a nie przewidywania co staÄ siÄ może i co kto może wywinÄ Ä. Jak wczeĹniej - żadna podĹwiadomoć tylko wyuczone zachowanie w odpowiedzi na nowo powstałÄ ale znanÄ już sytuacjÄ lub sytuacjÄ bardzo podobnÄ do znanej (np. uĹlizg boczny podczas hamowania i poczÄ tek bÄ czka). To znajomoć problemu pomaga rozwiÄ zaÄ go szybciej i do tego poprawnie. Wyuczone zachowanie powiadasz - sugerujesz, że podĹwiadomoĹci siÄ nie szkoli w tej materii? Co reaguje na gwałtownÄ zmianÄ odległoĹci w funkcji prÄdkoĹci i wymusza automatyczne hamowanie? Twoja Ĺwiadomoć może byÄ zajÄta czymĹ zupełnie innym. To czy zrobiłeĹ Widzisz - wrÄcz przeciwnie. Refleksja - jak najbardziej. Dociera do Ciebie co zrobiłeĹ, ale ĹwiadomoĹci tego (w trakcie) nie miałeĹ żadnej. Ba, czÄsto w takich sytuacjach ciÄżko jest stwierdziÄ, co człowiek tak naprawdÄ zrobił - można tylko domniemywaÄ. Mamy tylko skutek. Kobita nie dała sobie szans na Ĺwiadome reakcje,Otóż to: zabrakło czasu na rozwiÄ zanie problemu, bo zbyt długo musiałaby go rozwiÄ zywaÄ. Sytuacja dla niej całkiem nowa, analogicznej do niej też nie znała, jedyne co sobie przypomniała to próba ominiÄcia przeszkody - pewnie kiedyĹ latem przy suchej nawierzchni tak siÄ jej udało, no to próba per analogiam... niestety analogia nie trafiona - zbyt duże różnice warunków. Jak można "rozwiÄ zywaÄ" problem, jak w takich warunkach ktoĹ wpadł na pasy? Ty pisałeĹ o tym, że miała wybór w kogo waliÄ. a podĹwiadomoć poszła na spacer.Dajmy już sobie spokój z tÄ podĹwiadomoĹciÄ . ;-) Nie mam takiego zamiaru, ponieważ dobrze mi służy i nazwałbym jÄ "trzecim zmysłem". Jedynie co zrobiła to (podobno) mechanicznie ominÄłaWobec braku znajomoĹci problemu niestety nie zmieĹciła siÄ w czasie z jego rozwiÄ zaniem. Zaproponowane przez jej mózg rozwiÄ zanie było błÄdne albo niepełne. Po raz kolejny upada Twoja teoria o waleniu w winnych, a nie wpadaniu na postronne osoby. każdy dzieĹ przynosi kolejne doĹwiadczenia.Zgadza siÄ. Tu siÄ zgadzam. I poznawanie oraz analiza tych doĹwiadczeĹ czyni nas sprawniejszymi w radzeniu sobie z nowymi. A tu już niekoniecznie. Powyżej pewnego poziomu "ĹwiadomoĹci", kolejne wydarzenia sÄ najwyżej potwierdzeniem tego co już wiemy i najwyżej wywołuje uĹmiech na twarzy ze stwierdzeniem "a nie mówiłem", albo z opisem co kmiotek zrobi. To w pełni Ĺwiadomie i z uĹmiechem na twarzy - zerknij kochanie na tego barana - zaraz coĹ (konkretnego) wywinie :) 38 |
Data: Luty 11 2009 13:30:03 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | Artur MaĹlag pisze: PozostaĹ sobie przy takiej interpretacji - ja siÄ z niÄ nie zgadzam.I to właĹciwie może koĹczyÄ dyskusjÄ, nie uważasz? Ja twierdzÄ, że jeździÄ należy Ĺwiadomie, Ty, że to podĹwiadomoć ma kierowaÄ za Ciebie w trudnych sytuacjach. CoĹ marne szanse widzÄ na porozumienie... Dobry przykład. Na znaki reagujesz w głównym wÄ tku "Ĺwiadomym", czyWyglÄ da to tak, że np. gdy widzÄ znak informujÄ cy o przejĹciu dla pieszych to reaguje naĹ zwracaniem szczególnej uwagi na to, co siÄ w tym miejscu dzieje (tzn. na wskazywanym przejĹciu). Przeważnie nie gadam do siebie (nawet w myĹlach). Uważasz, że to podĹwiadomoć? :-) Wyuczone zachowanie powiadasz - sugerujesz, że podĹwiadomoĹci siÄ nieJak to pisałeĹ? "PozostaĹ sobie przy takiej interpretacji". ;-) WłaĹnie zajÄcie siÄ czymĹ innym i brak dostatecznej podzielnoĹci uwagi jest przyczynÄ wielu wypadków drogowych. To co powyżej napisałeĹ wskazuje, że miałem racjÄ, że podĹwiadomoĹciÄ nazywasz po prostu nieartykułowane myĹli. Widzisz - wrÄcz przeciwnie. Refleksja - jak najbardziej. DocieraMoże Ty nie miałeĹ. Wiesz na czym polega zaĹniÄcie za kierownicÄ ? To nie jest zamkniÄcie oczu i zaĹniÄcie niczym w łóżku. To chwilowa (na ułamki sekund wrÄcz) utrata ĹwiadomoĹci. Filmowe obrazki o przymykanych oczach to miÄdzy bajki włóż. Opowiadał mi ostatnio kolega jak pojechał na autostradzie w Niemczech po barierce energochłonnej. Idealnie analogiczne do tego Twojego przeżycia z rowerzystÄ . On (ten mój kolega) jechał (nocÄ ), rozmawiajÄ c z żonÄ , wszystko widział w zasiÄgu Ĺwiateł. Nagle nie wiadomo skÄ d hałas, krzyk żony i jego reakcja na odbicie siÄ i ucieczkÄ samochodu w drugÄ stronÄ. Chwila jazdy na podĹwiadomoĹci i krok od tragedii. Na szczÄĹcie zakoĹczyło siÄ jedynie przerysowanym bokiem samochodu. Inny z kolei kierowca tira przepchnÄ ł na podĹwiadomoĹci mojego znajomego przez rondo wbijajÄ c jego samochód miÄdzy drzewa w ogródki działkowe po drugiej stronie. Cudem wydaje siÄ, że kierujÄ cy MegankÄ (a właĹciwie stojÄ cy przed rondem celem ustÄ pienia pierwszeĹstwa) Marek wyszedł z tego jedynie z urazem krÄgosłupa i dziĹ po ponad pół roku funkcjonuje w miarÄ normalnie. W zeznaniach kierujÄ cy tirem też twierdził, że nie wie co siÄ stało, widział, że dojeżdża do ronda, widział stojÄ cy przed nim samochód i potem był tylko huk i zupełnie inna sytuacja. To właĹnie podĹwiadomoć kierowała. Ĺwiadomoć była wyłÄ czona. :-/ Jak można "rozwiÄ zywaÄ" problem, jak w takich warunkach ktoĹ wpadłJak to jak? Odpowiednio szybko! Kobieta (jeĹli nie jechała na podĹwiadomoĹci) skoro zareagowała próbÄ ominiÄcia to miała wybór. Tylko, że wobec faktu, że warunki były zbyt odmienne od sytuacji, którÄ prawdopodobnie znała i którÄ uznała za analogicznÄ - reakcja okazała siÄ niewłaĹciwa. Samochód poszedł nie tak jak siÄ tego spodziewała a jÄ to zaskoczyło na tyle, że dalej już rozwiÄ zania kolejnego problemu jaki siÄ pojawił nie znalazła. Po raz kolejny upada Twoja teoria o waleniu w winnych, a nie wpadaniuA niby gdzie? KiedyĹ, bardzo dawno, na samym poczÄ tku mojej "kariery" kierowcy miałem taka sytuacjÄ (zupełnie nowÄ dla mnie wtedy) - w dzieĹ na trasie (obecna DK2), ładna pogoda, sucho warunki super. Nagle z lewej strony wybiega kot i widzÄ, że jest na kolizyjnej - moja prÄdkoć ok. 80 km/h. Próba hamowania... niestety kot na dźwiÄk opon reaguje chwilowym zatrzymaniem, po czym próbuje uciec przyspieszajÄ c. Cóż, reakcja okazała siÄ błÄdna Kotek puszczony miÄdzy koła, niestety to też zawiodło. I w drodze sytuacja analogiczna w podobnych warunkach, ale tym razem rowerzystka z jakiejĹ drogi podporzÄ dkowanej z lewej. Podobne prÄdkoĹci i tym razem poczÄ tkowo reakcja odruchowa: trzeba uruchomiÄ hamulec. Ale jednoczeĹnie refleksja: tak siÄ nie da bo wyjdzie jak z kotem. WiÄc szybka decyzja (i kalkulacja): jest nieco miejsca na asfaltowym poboczu - próbujÄ omijaÄ jÄ przed niÄ . Aby jÄ ominÄ Ä za, musiałbym skrÄciÄ w jej stronÄ, a to może spowodowaÄ, że ona siÄ wystraszy i zatrzyma. Noga powrót na gaz samochód płynnie maksymalnie do prawej _ale żeby nie straciÄ asfaltu_ (bo wypadniÄcie z drogi i ew. dachowanie naraża mnie oraz mojÄ pasażerkÄ) i... nie słychaÄ uderzenia, wracam na tor jazdy już zwalniajÄ c. Za mnÄ kierujÄ cy czerwonym czymĹ ominÄ ł rowerzystkÄ już za niÄ ... Kobieta nie wie, że życie jej uratował czarny kot. ;-) W chwilach całego zdarzenia nie artykułowałem ani jednej myĹli, ale wszystko działo siÄ z pełnÄ mojÄ ĹwiadomoĹciÄ . Jak napisałem: sytuacja była taka, że priorytetem dla mnie było nie wypać z drogi. Udało siÄ na szczÄĹcie również nie potrÄ ciÄ rowerzystki. Było sucho. Gdyby było mokro nie wiem czy podjÄ łbym ryzyko omijania. To już zależałoby od oceny sytuacji. Ale to nie żadna podĹwiadomoć. Powyżej pewnego poziomu "ĹwiadomoĹci",Kluczowe słowo: "powyżej" (a nie "poniżej" czy wrÄcz "pod") :-) -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 39 |
Data: Luty 11 2009 13:47:42 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Artur 'futrzak' MaĹlÄ
g | R2r pisze: Artur MaĹlag pisze: KoĹczÄ, ponieważ: Ja twierdzÄ, że jeździÄ należy Ĺwiadomie, Do tego miejsca siÄ zgadzałem, Ty, że to podĹwiadomoć ma kierowaÄ za Ciebie w trudnych sytuacjach. ale to już Twoja wolna interpretacja, ponieważ niczego takiego nie napisałem. CoĹ marne szanse widzÄ na porozumienie... Na to wyglÄ da. Podobnie jak Twoja teza, że wypadek Twojego kolegi, który usnÄ ł za kierownicÄ to idealna analogia do mojego przykładu z rowerzystÄ . Dwie zupełnie różne sytuacje, a Ty doszukujesz siÄ na siłÄ jakichĹ analogii - usnÄ łeĹ kiedykolwiek? 40 |
Data: Luty 11 2009 15:00:14 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | Artur 'futrzak' MaĹlÄ
g pisze: R2r pisze:Sprostowanie: nie "ma kierowaÄ" tylko "kieruje": "W takiej sytuacji to już masz odruchy - im wiÄcej potrafisz i masz wiÄcej szczÄĹcia, tym lepiej." "po przekroczeniu pewnego progu działa już podĹwiadomoć" "Tu właĹnie piÄknie działajÄ odruchy i podĹwiadomoć" To Twoje słowa jakby co - nie pisz tylko, błagam, że z kontekstu wyrwane. ;-) Podobnie jak Twoja teza, że wypadek TwojegoAleż jest analogia. Reakcja wywołana nagłym bodźcem (pojawienie siÄ "znikÄ d" rowerzysty, huk uderzenia w barierkÄ) wyrywajÄ ca mózg ze stanu odrÄtwienia (fizjologia jest taka, że jak nic siÄ nie dzieje to mózg potrafi siÄ na chwilkÄ wyłÄ czaÄ albo zajmowaÄ czymĹ innym) zakoĹczona sukcesem (ominiÄciem rowerzysty, wyprowadzeniem pojazdu z drogi w plener czy też bÄ czków na autostradzie). A wszystko przez moment "podĹwiadomoĹci" czyli braku ĹwiadomoĹci tego co siÄ dookoła dzieje. Dalej już Ĺwiadome działanie (choÄby i mechaniczne, na zasadzie wywoływania tylko okreĹlonych ciÄ gów zachowaĹ) majÄ ce na celu wybronienie siÄ z opresji. Kontrolowane i rejestrowane przez mózg. PamiÄtasz przecież co siÄ działo po pojawieniu siÄ "czegoĹ" i co wtedy zrobiłeĹ. DziÄki temu, że pewne zachowania miałeĹ już przeÄwiczone (to właĹnie te odruchy) wykonałeĹ wszystko dobrze. Czasu było mało, ale zdÄ żyłeĹ. I podobnie mój kolega na autostradzie. W obu przypadkach nie żadna podĹwiadomoć Was wyratowała lecz była to dobrze podjÄta przez mózg decyzja o wyborze konkretnych ciÄ gów zachowaĹ. Nauka odruchowego zachowania w różnych sytuacjach ma na celu skrócenie czasu potrzebnego na podjÄcie przez mózg odpowiednich decyzji. Ale nie nieĹwiadomie! NieĹwiadome działanie może doprowadziÄ do dobrego rozwiÄ zania tylko w przypadku dużego szczÄĹcia. Dwie zupełnie różne sytuacje, a TyKażde dwie sytuacje sÄ w mniejszym lub wiÄkszym stopniu różne. To właĹnie dziÄki umiejÄtnoĹci znalezienia analogii miÄdzy sytuacjami znanymi a tym, które majÄ miejsce mózg potrafi dobraÄ odpowiedni ciÄ g zachowaĹ. - usnÄ łeĹ kiedykolwiek?Chyba nie - wadÄ zaĹniÄcia jest brak ĹwiadomoĹci i wtedy ewentualna jazda podĹwiadoma. JeĹli nic w trakcie przyĹniÄcia siÄ nie zdarzy i siÄ w porÄ obudzisz to nawet tego zaĹniÄcia możesz nie zauważyÄ. Niestety podczas tego braku ĹwiadomoĹci kierowaÄ siÄ nie da. A szkoda, bo taki autopilot czÄsto by siÄ przydał. :-) -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 41 |
Data: Luty 11 2009 20:20:15 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Artur MaĹlag | R2r pisze: Artur 'futrzak' MaĹlÄ g pisze: Tak, sÄ wyrwane z kontekstu. Do tego przeczÄ temu, co napisałeĹ. Tak jak napisałem - to jest Twoja wolna interpretacja. Podobnie jak Twoja teza, że wypadek TwojegoAleż jest analogia. Reakcja wywołana nagłym bodźcem (pojawienie siÄ "znikÄ d" rowerzysty, huk uderzenia w barierkÄ) wyrywajÄ ca mózg ze stanu odrÄtwienia (fizjologia jest taka, że jak nic siÄ nie dzieje to mózg potrafi siÄ na chwilkÄ wyłÄ czaÄ albo zajmowaÄ czymĹ innym) zakoĹczona sukcesem (ominiÄciem rowerzysty, wyprowadzeniem pojazdu z drogi w plener czy też bÄ czków na autostradzie). A wszystko przez moment "podĹwiadomoĹci" czyli braku ĹwiadomoĹci tego co siÄ dookoła dzieje. Nie spodziewałem siÄ aż tak karkołomnej próby obronienia wczeĹniej postawionej tezy o analogii, ale jakoĹ mnie nie dziwi po tym, co przeczytałem wczeĹniej. Jeszcze bardziej podoba mi siÄ stwierdzenie, że podĹwiadomoć to brak ĹwiadomoĹci tego co siÄ dookoła dzieje. Porównywanie "nieĹwiadomoĹci sennej" ze ĹwiadomÄ jazdÄ o stopniu skupienia wyższym niż przeciÄtna? Dalej już Ĺwiadome działanie (choÄby i mechaniczne, na zasadzie wywoływania tylko okreĹlonych ciÄ gów zachowaĹ) majÄ ce na celu wybronienie siÄ z opresji. Kontrolowane i rejestrowane przez mózg. PamiÄtasz przecież co siÄ działo po pojawieniu siÄ "czegoĹ" i co wtedy zrobiłeĹ. DziÄki temu, że pewne zachowania miałeĹ już przeÄwiczone (to właĹnie te odruchy) wykonałeĹ wszystko dobrze. Czasu było mało, ale zdÄ żyłeĹ. I podobnie mój kolega na autostradzie. W obu przypadkach nie żadna podĹwiadomoć Was wyratowała lecz była to dobrze podjÄta przez mózg decyzja o wyborze konkretnych ciÄ gów zachowaĹ. Nauka odruchowego zachowania w różnych sytuacjach ma na celu skrócenie czasu potrzebnego na podjÄcie przez mózg odpowiednich decyzji. Ale nie nieĹwiadomie! NieĹwiadome działanie może doprowadziÄ do dobrego rozwiÄ zania tylko w przypadku dużego szczÄĹcia. Bardzo mi siÄ podobało - udowodniłeĹ teraz, że mózg nie pracuje i nie kojarzy, jeżeli nie robimy tego Ĺwiadomie :). Z Twojej definicji wyglÄ da na to, że podĹwiadomoć=nieĹwiadomoć, a Ĺwiadomoć to stan, w którym jednostka zdaje sobie sprawÄ z zachodzÄ cych zjawisk i jest w stanie reagowaÄ na nie autonomicznie, bÄ dź somatycznie. Pewnie mógłbyĹ jeszcze zasugerowaÄ, że powinienem użyÄ freudowskiej przedĹwiadomoĹci, a nie podĹwiadomoĹci, ale to i tak nie zmienia faktu, że próbujesz zbudowaÄ odpowiadajÄ cy Ci model. Jednak ta podĹwiadomoć to coĹ innego niż nieĹwiadomoć. Ona działa, ona nie zapomina. Nawet w czasie snu - kopie w odwłok czÄć "ĹwiadomÄ " by coĹ zrobiła. Twoja czÄć "Ĺwiadoma" bardzo chÄtnie korzysta z danych przekazywanych przez czeć "podĹwiadomÄ ". Do tego uczy siÄ od czÄĹci "Ĺwiadomej", by później służyÄ za bank informacji, bÄ dź reaguje na różne impulsy i przekazuje je dalej w formie do realizacji. Do tego potrafi działaÄ poza naszÄ "ĹwiadomoĹciÄ ". "NieĹwiadomoć senna" to coĹ zupełnie innego niż "podĹwiadomoć". Czemu używam cudzysłowów? Dwie zupełnie różne sytuacje, a TyKażde dwie sytuacje sÄ w mniejszym lub wiÄkszym stopniu różne. To prawda. To właĹnie dziÄki umiejÄtnoĹci znalezienia analogii miÄdzy sytuacjami znanymi a tym, które majÄ miejsce mózg potrafi dobraÄ odpowiedni ciÄ g zachowaĹ. To tylko półprawda - pominÄ łeĹ umiejÄtnoć odróżnienia rożnych sytuacji, by analogii nawet nie szukaÄ. SzukaÄ można tam, gdzie podobieĹstwo istnieje, a nie tam, gdzie go nie ma. - usnÄ łeĹ kiedykolwiek?Chyba nie - wadÄ zaĹniÄcia jest brak ĹwiadomoĹci i wtedy ewentualna jazda podĹwiadoma. To skÄ d wiesz, co siÄ dzieje? Na podstawie opowiadaĹ? JeĹli nic w trakcie przyĹniÄcia siÄ nie zdarzy i siÄ w porÄ obudzisz to nawet tego zaĹniÄcia możesz nie zauważyÄ. Nie opowiadaj bajek - zawsze masz dziurÄ w ĹwiadomoĹci. Niestety podczas tego braku ĹwiadomoĹci kierowaÄ siÄ nie da. A szkoda, bo taki autopilot czÄsto by siÄ przydał. :-) Nikt nie pisał o autopilocie (poza TobÄ oczywiĹcie), ale wbrew temu co sugerujesz, mózg jednak pracuje i robi różne rzeczy. Jedna półkula mogła siÄ pogrÄ żyÄ w letargu, ale druga jednak notowała pewne wydarzenia. Efekty sÄ różne, ale to już zależy od sytuacji i indywidualnych predyspozycji. Pewnie siÄ zdziwisz, ale zachowania bez udziału ĹwiadomoĹci bywajÄ poprawne, ale to już siÄ robi zupełny OT i NTG. 42 |
Data: Luty 12 2009 01:01:40 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | Artur MaĹlag pisze: Porównywanie "nieĹwiadomoĹci sennej" ze ĹwiadomÄ jazdÄ o stopniuWiesz na czym to skupienie polega? Na eliminacji przez mózg czÄĹci docierajÄ cych bodźców. Po prostu "munio" aby nadÄ żyÄ zaczyna pracowaÄ "po łebkach". Można wytrenowaÄ skupienie na okreĹlonych tylko zestawach bodźców a resztÄ nauczyÄ mózg "olewaÄ". Narciarz zjeżdżajÄ cy w slalomie nie zwraca uwagi na ludzi obok toru. InteresujÄ go tylko bramki, w które musi trafiÄ i odpowiednie układanie nart, reagowanie na nierównoĹci i utrzymanie równowagi. DziÄki temu może przejechaÄ bezbłÄdnie trasÄ z prÄdkoĹciÄ nieosiÄ galnÄ dla zwykłych Ĺmiertelników. Kierowca jadÄ c 130 km/h po autostradzie nie ma zbyt wielu bodźców do analizowania, może wiÄc widzieÄ i postrzegaÄ wiele rzeczy panujÄ c zupełnie nad sytuacjÄ . Natomiast na obszarze zabudowanym przy dużym natÄżeniu ruchu jazda z takÄ samÄ prÄdkoĹciÄ wymagałaby po prostu eliminacji znacznej czÄĹci bodźców aby mózg nadal nadÄ żał. Niestety w tej nowej sytuacji mózg broniÄ c siÄ przed zalaniem szybko i stale napływajÄ cymi nowymi informacjami po prostu je gubi. Do czego to może doprowadziÄ? Chyba wiesz. Co ciekawe, w stanie sennoĹci czy zmÄczenia mózg pozwala sobie na podobne wybryki. :-) No to teraz sam odpowiedz, czy bezpieczniej jest jechaÄ w stanie tego wyższego skupienia, czy jednak dostosowaÄ tak prÄdkoć aby jechaÄ z pełnÄ ĹwiadomoĹciÄ tego co siÄ dzieje i możliwoĹciÄ odpowiedniego i Ĺwiadomego reagowania... Ale mózg działa właĹnie na zasadzie skojarzeĹ z tym, co już zna.To właĹnie dziÄki umiejÄtnoĹci znalezienia analogii miÄdzy sytuacjami znanymi a tym, które majÄ miejsce mózg potrafi dobraÄ odpowiedni ciÄ g zachowaĹ. Dopóki nie dowiesz siÄ w jakiĹ sposób, że skok z 3 m na beton może byÄ niebezpieczny nie uznasz też skoku z 6m za niebezpieczny. Dopiero doĹwiadczenie (własne lub przekazane przez innych) daje możliwoć wywnioskowania co może siÄ staÄ w nowej sytuacji. Reakcja na zbliżenie rÄki do gorÄ cego pieca powstaje na skutek doĹwiadczenia - wyczuwane ciepło na poczÄ tku nie jest uznawane za niebezpieczeĹstwo dopóki mózg nie skojarzy tego bodźca z nastÄpujÄ cym po nim bolesnym oparzeniem lub nie nauczy siÄ tego inaczej. DoĹwiadczenie oparzenia o gorÄ cy piec może wywołaÄ reakcjÄ na sam widok pieca. Wystarczy, że mózg skojarzy sobie widok pieca i jego dotkniÄcie z bólem aby człowiek zaczÄ ł podchodziÄ do niego ostrożnie. Ale w sytuacji gdy próbuje siÄ dotknÄ Ä nowo poznanego żelazka nic nie bÄdzie powstrzymywaÄ przed jego dotykaniem, dopóki nie skojarzy siÄ go włÄ czonego z wyczuwalnym znów jak od pieca ciepłem. NastÄ pi skojarzenie nowego doĹwiadczenia z innym juz znanym i odpowiednie zarejestrowanie, że żelazko wyglÄ dajÄ ce przecież inaczej niż piec też może oparzyÄ. Z kolei nowe doĹwiadczenie uczy, że brak wyczuwalnego ciepła oznaczaÄ może, że oparzenie nie grozi mimo, to znany już piec, który parzył. I tak to siÄ odbywa. RozwiÄ zanie nowego problemu odbywa siÄ zawsze na zasadzie skojarzeĹ ze _znanymi_ sytuacjami (z nieznanymi porównywaÄ siÄ nie da). A jeĹli wszystkie porównania zawiodły to rejestrowane jest nowe doĹwiadczenie. Dlatego trening i doĹwiadczenie pozwalajÄ na szybszÄ reakcjÄ - po prostu łatwiej mózgowi przetestowaÄ znane i podobne do bieżÄ cej sytuacje i dziÄki temu znaleźÄ właĹciwe rozwiÄ zanie problemu. Brak podobnych sytuacji w pamiÄci lub niemożnoć ich znalezienia powoduje przeszukiwanie innych i próby dopasowaĹ, ale to wymaga już czasu i czÄsto nie przynosi oczekiwanego rezultatu. OpowiadaĹ też, ponadto ksiÄ żek, programów publicystycznych... :-)- usnÄ łeĹ kiedykolwiek?Chyba nie - wadÄ zaĹniÄcia jest brak ĹwiadomoĹci i wtedy ewentualna jazda podĹwiadoma. KiedyĹ interesowałem siÄ czymĹ co nazywa siÄ sieciami neuronowymi i w skrócie opiera siÄ na naĹladowaniu działania mózgu. Dlatego jego działanie tez musiałem trochÄ poznaÄ (pełni działania tego organu niestety nie znajÄ do dziĹ nawet najwiÄksi specjaliĹci). ;-) Nie przypisuj mi, proszÄ, czegoĹ, czego nie napisałem. A nie mogłem napisaÄ bo wiem, że mózg pracuje cały czas, dopóki żyjemy. :-)Niestety podczas tego braku ĹwiadomoĹci kierowaÄ siÄ nie da. A szkoda, bo taki autopilot czÄsto by siÄ przydał. :-) -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 43 |
Data: Luty 07 2009 00:14:51 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: TomiZS |
a co to ma do rzeczy? No to masz już olbrzymie doświadczenie. Ja zbliżam się do miliona i nadal twierdzę, że nie umiem jeździć. niejednokrotnie się śpiesząc, Ja nawet brałem lekcje w szkole rajdowej... a jednak zawsze wypadek jest czyms nieprzewidzianym, czego nie mogłem przewidzieć w danej chwili. -- Pozdr. TOMI (Wawa Praga/Jelonki) R216 Cabrio, R420D i MG ZS 2.5 V6. 44 |
Data: Luty 07 2009 00:22:54 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Karolek |
No czasami jednak mozna cos przewidziec, ale jak ma sie pustke we lbie to sa z tym problemy :/ Karolek 45 |
Data: Luty 07 2009 00:40:52 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: ihi |
No czasami jednak mozna cos przewidziec, ale jak ma sie pustke we lbie to sa z tym problemy :/ Jakbym wiedział, że zaraz się przewrócę, to bym się najpierw położył. :-) Przewróciłeś się kiedyś, choć nie miałeś takiej chęci ? 46 |
Data: Luty 07 2009 22:11:54 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Karolek |
Jak widze, ze jest np. slisko to stawiam kroki ostroznie... dzieki temu nie przewracam sie. Jednak istnieja wybitne jednostki, ktore nie potrafia wyciagnac podobnych wnioskow i sie przewracaja. Dla mnie, wypadek to powinien byc nieszczesliwy splot wydarzen, a nie wynik glupoty. Karolek 47 |
Data: Luty 07 2009 22:28:34 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | Karolek pisze: Jak widze, ze jest np. slisko to stawiam kroki ostroznie... dzieki temu nie przewracam sie.Otóż to. Albo Twoje doświadczenia, albo doświadczenia innych w tej materii pozwalają Ci działać tak, aby minimalizować ryzyko wypadku. Jednak istnieja wybitne jednostki, ktore nie potrafia wyciagnac podobnych wnioskow i sie przewracaja.Niestety. Dla nich wypadek to po prostu nieuniknione zdarzenie w pełni losowe, któremu zapobiec się nie da w żaden sposób więc nie ma się co przejmować tym ryzykiem, podczas gdy naprawdę można to ryzyko minimalizować. Dla mnie, wypadek to powinien byc nieszczesliwy splot wydarzen, a nie wynik glupoty.Nie, no... wypadek to zdarzenie niecelowe jednakże przeważnie zawinione. Wypadkiem było zawalenie się hali czy wybuch gazu w kopalni. Przeważnie winni zajścia całego szeregu zdarzeń doprowadzających do wypadku jednak się znajdują. Podobnie w wypadkach drogowych. -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 48 |
Data: Luty 07 2009 23:11:39 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Karolek |
Dla mnie, wypadek to powinien byc nieszczesliwy splot wydarzen, a nie wynik glupoty.Nie, no... wypadek to zdarzenie niecelowe jednakże przeważnie zawinione. Wypadkiem było zawalenie się hali czy wybuch gazu w kopalni. Przeważnie winni zajścia całego szeregu zdarzeń doprowadzających do wypadku jednak się znajdują. Podobnie w wypadkach drogowych. Nie pisze przeciez, ze te wydarzenia z powietrza sie biora... jednak powinna to byc raczej synergia wydarzen, ktore doprowadza do nieszczescia, a nie glupi blad jednego czlowieka, ktory tych glupich bledow popelniac nie powinien (w koncu kierowca po cos musi zdac egzamin, aby dostac prawo jazdy). A tak to wypadkiem nazywamy w zasadzie wszystko... a chyba jednak warto odroznic wypadek, od nieszczesliwych nastepstw czystej glupty. Karolek 49 |
Data: Luty 08 2009 13:29:37 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | Karolek pisze: Nie pisze przeciez, ze te wydarzenia z powietrza sie biora... jednak powinna to byc raczej synergia wydarzen, ktore doprowadza do nieszczescia, a nie glupi blad jednego czlowieka, ktory tych glupich bledow popelniac nie powinien (w koncu kierowca po cos musi zdac egzamin, aby dostac prawo jazdy).To też istnieje pojęcie nieszczęśliwego wypadku - takiego, w którym trudno przypisać winę komukolwiek, który jest rzeczywiście tylko skutkiem dramatycznego zbiegu okoliczności, który normalnie był nie do przewidzenia. Taki jednak nieszczęśliwy wypadek to naprawdę rzadkość. Większość wypadków jest ewidentnie zawiniona. -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 50 |
Data: Luty 07 2009 00:16:50 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: ihi |
to i owo przeżyłem z tym że zawsze staram się mieć ze sobą zdrowy rozsądek... Ciekawe, czy jakby ktoś cię bardzo nie lubił i zepsuł Ci sprytnie auto, albo samo się paskudnie zepsuło np. zablokowało koło, też byś dał radę? 51 |
Data: Luty 07 2009 00:43:26 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Tomasz Pyra | Tadeusz pisze: a co to ma do rzeczy? Wypadki statystycznie zdarzają się jednak rzadko - dla osobówki spowodowanie wypadku (czyli zdarzenia z zabitym lub rannym) to średnio raz na 8mln przejechanych kilometrów. Więc to że ktoś przejechał nawet milion kilometrów (już nie mówiąc o 100kkm), to to jest jeszcze nic. Osobiście jestem zdania że to właśnie ten sposób myślenia leży u podstaw powstawania wypadków - kierowcy wydaje się że parę (czy nawet paręnaście) lat już jeździ, w jego mniemaniu sporo niebezpiecznych sytuacji już przeżył i nic się do tej pory nie stało. Samozachwyt na punkcie własnego rozsądku i własnych umiejętności rośnie, a przynajmniej wydaje się że dotychczas wyznawane "szybko, ale bezpiecznie" przeszło próbę czasu - wszak dziesiątki czy setki tysięcy kilometrów tak jeździ i nic się nie stało. Aż tu nagle mu się trafia takie "raz na 8 milionów kilometrów" które zapewne jest czymś takim, że się wtedy okazuje że to wszystko co do tej pory widział to było nic... No i wtedy są ofiary... 52 |
Data: Luty 07 2009 17:07:09 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: mocniak | Użytkownik Tomasz Pyra napisał: Wypadki statystycznie zdarzają się jednak rzadko - dla osobówki spowodowanie wypadku (czyli zdarzenia z zabitym lub rannym) to średnio raz na 8mln przejechanych kilometrów. Holi szit. Ja ledwie 40 000km rowerem przejechałem i już mnie trzy razy potrącili. Chyba przesiądę się na samolot. -- Mocniak 53 |
Data: Luty 07 2009 12:20:56 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: 666 | Narodził się nam nowy MISZCZU :-))
przejechałem już ze 100 tyś km 54 |
Data: Luty 07 2009 19:30:12 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: babinicz |
Narodził się nam nowy MISZCZU :-)) Nauczysz się w koncu kiedys pisac pod cytatem, pieprzony satanisto? babinicz 55 |
Data: Luty 08 2009 01:08:09 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Arni | babinicz pisze:
nie nauczy sie i jeszcze nie zdarzyło sie zeby odpisał cokolwiek w tej kwestii. Pozostaje tylko KF -- Arni Toruń '84 Honda CB 650 SC "Jaszczomb" '91 Volvo 940 D24TIC diesel pozbawiony wad i przyspieszenia '91 Honda Prelude 2,0 EX 56 |
Data: Luty 06 2009 23:35:38 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Pawel "O'Pajak" | Powitanko, najmniej siedem osób jest rannych. Sześć znajduje się w stanie ciężkim. Trwa akcja ratunkowa - informuje TVN Warszawa. Oni by chociaz w jednej TV uzgodnili zeznania: "Sześć potrąconych osób, trzech mężczyzn i trzy kobiety, doznało "lekkich" i "średnio ciężkich" obrażeń - informuje policja." http://www.tvn24.pl/-1,1585142,0,1,wjechala-w-pieszych-na-pasach,wiadomosc.html Pozdroofka, Pawel Chorzempa -- "-Tato, po czym poznać małą szkodliwość społeczną? -Po wielkiej szkodzie prywatnej" (kopyrajt: S. Mrożek) ******* >>> !!! UWAGA: ODPOWIADAM TYLKO NA MAILE ->: pavel(ten_smieszny_znaczek)aster.pl <<<<******* 57 |
Data: Luty 06 2009 23:37:24 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Uncle Pete |
Jakim to trzeba byc debilem, zeby w centrum miasta "zakleszczyc" sie w samochodzie i jednoczesnie zrobic taką jatke? Pewnie to ta z tych niekapeluszy co to bezpiecznie jezdza, ale szybko. Na zdjęciach, które pokazywali w TVP3, wjechała na chodnik na końcu przejścia. Czy przypadkiem kiedy jest mokro pasy na tamtym przejściu nie stają się za śliskie? Slyszałem kiedyś narzekania na te naklejane na jezdnię. Nie bronię tej pani, po prostu zastanawiam się, jak mogła aż tak "stracić panowanie nad samochodem". Pozdrawiam, Piotr 58 |
Data: Luty 07 2009 00:10:33 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: TomiZS | Jakim to trzeba byc debilem, zeby w centrum miasta "zakleszczyc" sie w Zastanawiam się nad sensem umieszczania takich informacji tu, okraszając je subiektywnym komentarzem na podstawie kilku zdań z prasowej wzmianki. Czy widziałeś zdarzenie? Czy byłeś tam? Nawet gdybyś był, nie wiesz co się stało, bo jak rozumiem, nie byłeś w samochodzie z tą kobietą podczas zdarzenia. -- Pozdr. TOMI (Wawa Praga/Jelonki) R216 Cabrio, R420D i MG ZS 2.5 V6. 59 |
Data: Luty 07 2009 00:21:37 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Tomasz Pyra | DoQ pisze: Witam Czy ja wiem... Ze zdjęć wynika że "zakleszczenie" to polegało na uderzenie w latarnie drzwiami kierowcy, z tym że elementem kleszczącym głównie chyba była ta latarnia która stała tak że drzwi nie dało się otworzyć. Zresztą jakiekolwiek uderzenie drzwiami może je zablokować - nie musi być takie mocne. Co do jatki - wpadła w zwartą grupę ludzi czekających przed przejściem, więc znowu też pędzić nie musiała żeby wiele osób ucierpiało. Gdyby samochód pędził w chwili uderzenia (co w sumie nie przeczy temu że mógł pędzić wcześniej) to sądzę że byłyby śmiertelne ofiary na miejscu. A wpaść w poślizg... No każdemu się wydaje że kierowcą jest fenomenalnym i nie z takimi poślizgami sobie poradzi... Aż go nagle tył postanowi wyprzedzić. 60 |
Data: Luty 07 2009 08:49:53 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: DoQ | Tomasz Pyra pisze: A wpaść w poślizg... No każdemu się wydaje że kierowcą jest fenomenalnym i nie z takimi poślizgami sobie poradzi... Aż go nagle tył postanowi wyprzedzić. O to chodzi. Wczoraj w DC bylo ślisko co mozna bylo wyraznie odczuc juz przy ruszaniu z miejsca. Wystarczylo uruchomic zwoj mozgowy i nieco spokojniej przejechac przez miasto i "wypadku" by nie bylo. Pozdrawiam Paweł 61 |
Data: Luty 07 2009 16:15:08 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Adam Płaszczyca | Dnia Sat, 07 Feb 2009 08:49:53 +0100, DoQ napisał(a): O to chodzi. Wczoraj w DC bylo ślisko co mozna bylo wyraznie odczuc juz Pewnie padła ofiara 'bezpiecznego' FWD. Mechanizm dość prosty - ślisko, ona w gaz, auto prawie nie rusza, bo koła mielą w miejscu, w końcu jedno koło łapie przyczepność, szarpie kierownicą, kierowca nieprzygotowany wypuszcza ją z rąk i głupieje - zamiast puścic gaz i hamować się zawiesza. -- ___________ (R) /_ _______ Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688 ___/ /_ ___ ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98 _______/ /_ Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/ ___________/ PMS++PJ+S*+++P+++M+++W-- P+++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++ 62 |
Data: Luty 07 2009 16:46:44 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: DoQ | Adam Płaszczyca pisze: Pewnie padła ofiara 'bezpiecznego' FWD. Mechanizm dość prosty - ślisko, ona w gaz, auto prawie nie rusza, bo koła Albo bezpiecznego RWD. Cisnela ile wlezie, gwaltownie zmienila pas zarzucilo ja raz w jedna,raz w druga. W rezultacie poszla bokiem tak, ze wyhaczyla o ludzi i latarnie. Pozdrawiam Pawel 63 |
Data: Luty 07 2009 21:24:27 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | DoQ pisze: Adam Płaszczyca pisze:Megane to jednak FWD. IMHO jednak hipoteza Adama jest naciągana. ;-) -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 64 |
Data: Luty 07 2009 22:32:26 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: DoQ | R2r pisze: Albo bezpiecznego RWD. Cisnela ile wlezie, gwaltownie zmienila pas zarzucilo ja raz w jedna,raz w druga. W rezultacie poszla bokiem tak, ze wyhaczyla o ludzi i latarnie.Megane to jednak FWD. IMHO jednak hipoteza Adama jest naciągana. ;-) O to chodzi :) Naped nie ma nic do rzeczy w tym przypadku. Pozdrawiam Pawel 65 |
Data: Luty 08 2009 03:42:02 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Adam Płaszczyca | Dnia Sat, 07 Feb 2009 22:32:26 +0100, DoQ napisał(a): Megane to jednak FWD. IMHO jednak hipoteza Adama jest naciągana. ;-) Ma, bo w RWD, jak w takiej sytuacji popełnisz błąd, to tyłek zacznie na bok uciekać, a nie pród Cie w grupe ludzi wciągnie. -- ___________ (R) /_ _______ Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688 ___/ /_ ___ ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98 _______/ /_ Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/ ___________/ PMS++PJ+S*+++P+++M+++W-- P+++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++ 66 |
Data: Luty 08 2009 03:41:21 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Adam Płaszczyca | Dnia Sat, 07 Feb 2009 21:24:27 +0100, R2r napisał(a): Megane to jednak FWD. IMHO jednak hipoteza Adama jest naciągana. ;-) Gdyż? -- ___________ (R) /_ _______ Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688 ___/ /_ ___ ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98 _______/ /_ Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/ ___________/ PMS++PJ+S*+++P+++M+++W-- P+++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++ 67 |
Data: Luty 08 2009 13:59:41 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | Adam Płaszczyca pisze: Dnia Sat, 07 Feb 2009 21:24:27 +0100, R2r napisał(a):Przez siedem lat jazdy takim samochodem nie zdarzyło mi się aby gdzieś dalej mnie wyciągnął, nawet gdy przednie koła zrywały przyczepność i nawet na nierównej nawierzchni. Jeśli już to raczej podczas hamowania na koleinach czasem robił się nieposłuszny. Jednakże tu raczej nie ma wielkiego znaczenia napęd. :-) -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 68 |
Data: Luty 08 2009 22:29:48 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Adam Płaszczyca | Dnia Sun, 08 Feb 2009 13:59:41 +0100, R2r napisał(a): Przez siedem lat jazdy takim samochodem nie zdarzyło mi się aby gdzieś A Ty jesteś blondynką? -- ___________ (R) /_ _______ Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688 ___/ /_ ___ ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98 _______/ /_ Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/ ___________/ PMS++PJ+S*+++P+++M+++W-- P+++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++ 69 |
Data: Luty 08 2009 22:56:57 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | Adam Płaszczyca pisze: A Ty jesteś blondynką?W żaden sposób. :-D -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ 70 |
Data: Luty 09 2009 00:48:28 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Adam Płaszczyca | Dnia Sun, 08 Feb 2009 22:56:57 +0100, R2r napisał(a): Adam Płaszczyca pisze: No właśnie... -- ___________ (R) /_ _______ Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688 ___/ /_ ___ ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98 _______/ /_ Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/ ___________/ PMS++PJ+S*+++P+++M+++W-- P+++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++ 71 |
Data: Luty 08 2009 00:14:27 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Adam Płaszczyca | Dnia Sat, 07 Feb 2009 16:46:44 +0100, DoQ napisał(a):
Megane i RWD? LOL. -- ___________ (R) /_ _______ Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688 ___/ /_ ___ ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98 _______/ /_ Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/ ___________/ PMS++PJ+S*+++P+++M+++W-- P+++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++ 72 |
Data: Luty 08 2009 15:56:29 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: DoQ | Adam Płaszczyca pisze: Albo bezpiecznego RWD. Cisnela ile wlezie, gwaltownie zmienila pas zarzucilo ja raz w jedna,raz w druga. W rezultacie poszla bokiem tak, ze wyhaczyla o ludzi i latarnie.Megane i RWD? LOL. No wlasnie LOL z Twojej teorii, bo piszesz jakby samochody z RWD nie wpadaly w poslizgi. Pozdrawiam Pawel 73 |
Data: Luty 08 2009 22:30:13 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Adam Płaszczyca | Dnia Sun, 08 Feb 2009 15:56:29 +0100, DoQ napisał(a): Albo bezpiecznego RWD. Cisnela ile wlezie, gwaltownie zmienila pasMegane i RWD? LOL. Nie, ja nie piszę, a to, co Ty sobie wyobrazisz to już Twoje zmartwienie. -- ___________ (R) /_ _______ Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688 ___/ /_ ___ ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98 _______/ /_ Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/ ___________/ PMS++PJ+S*+++P+++M+++W-- P+++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++ 74 |
Data: Luty 08 2009 22:54:53 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: DoQ | Adam Płaszczyca pisze: No wlasnie LOL z Twojej teorii, bo piszesz jakby samochody z RWD nie wpadaly w poslizgi.Nie, ja nie piszę, a to, co Ty sobie wyobrazisz to już Twoje zmartwienie. Poki co to rozmawiamy o Twojej projekcji wydarzen, ktorymi raczyles sie z nami podzielic bedac zapewne na miejscu zdarzenia. Pozdrawiam Pawel 75 |
Data: Luty 09 2009 00:48:59 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: Adam Płaszczyca | Dnia Sun, 08 Feb 2009 22:54:53 +0100, DoQ napisał(a): Nie, ja nie piszę, a to, co Ty sobie wyobrazisz to już Twoje zmartwienie. Raczej chcesz rozmawiac o Twojej wizji 'co ja miałem na mysli' :D -- ___________ (R) /_ _______ Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688 ___/ /_ ___ ul. na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012) 378 31 98 _______/ /_ Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/ ___________/ PMS++PJ+S*+++P+++M+++W-- P+++X+++L+++B+M+++Z++T-WCB++ 76 |
Data: Luty 09 2009 17:41:13 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: DoQ | Adam Płaszczyca pisze: Dnia Sun, 08 Feb 2009 22:54:53 +0100, DoQ napisał(a): ATSD jakas spolke adoracji od tylu z Manolem zalozyles? :P Pozdrawiam Pawel 77 |
Data: Luty 07 2009 19:23:50 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: babinicz |
Witamhttp://wiadomosci.onet.pl/2682,1912174,samochod_staranowal_ludzi_na_przejsci u_dla_pieszych,wydarzenie_lokalne.html Witam. A jakim trzeba być skurwysynem, (bo w definicji znieczulicy sie to nie miesci) zeby nie wezwać pogotowia ratunkowego. Podali przed chwilą w wiadomościach, że pogotowie wezwał przejeżdżający po jakimś czasie patrol straży miejskiej, natomiast żaden z przejeżdżających świadków ani nie zatrzymał sie ani nie wezwal pogotowia. pzdr. babinicz. 78 |
Data: Luty 09 2009 09:17:51 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: ihi |
79 |
Data: Luty 09 2009 15:01:50 | Temat: Re: Wypadek w DC | Autor: R2r | ihi pisze: Dołóżmy do tego jeszcze niefrasobliwość pieszych.Ano nie specjalnie... W każdym razie dużo większa odpowiedzialność spoczywa na kierującym pojazdem. Wielu łazi jak święte krowy. Przecież auto w nich nie trafi - szofer ma obowiązek.No i po co ten płacz? Tak Ci źle za kierownicą to przesiądź się na komunikację publiczną... -- Pozdrawiam. Artur. ________________________________________________________ |